Z okazji Walentynek przedstawiam subiektywny wybór najlepszych historii miłosnych w New Who.
Czas nie jest po naszej stronie (Dziesiąty Doktor i Madame Pompadour)
Gdybym miała wybrać najbardziej kochliwego, ale też najbardziej kochanego Doktora, z pewnością wskazałabym Dziesiątego. Kochała go Rose, kochała go Martha, kochała go królowa Elżbieta I… Najpiękniejszy romans przeżył jednak z Reinette Poison, lepiej znaną jako Madame Pompadour. Ta relacja składa się z krótkich spotkań poprzetykanych latami – dla niej – i minutami – dla niego – osobnego życia. Ich czas biegnie bowiem inaczej, być może po to, by uchronić królewską faworytę przed wypadnięciem z jej świata, w którym ma do odegrania znacznie ważniejszą rolę niż podróżowanie z szaleńcem w budce. Tyle ich, że on zdąży zostać jej wybawicielem i rycerzem dosłownie na białym koniu, a ona jego niespełnioną miłością, której nie zdążył pokazać cudów podróżowania w TARDIS. I mimo że smutny Dziesiąty na zawsze pozostanie już postacią przede wszystkim memiczną, to tu smucimy się razem z nim.
Kiedy Larry poznał Sally (Sally Sparrow i Larry Nightingale)
Przebojową Sally i nieśmiałego nerda Larry’ego poznajemy w Blink, uznawanym za jeden z najlepszych odcinków Doctor Who. Zwykle wyróżniany jest za zaskakującą fabułę opartą na kilku pętlach, na pochwałę też zasługuje moim zdaniem poprowadzenie wątku miłosnego. Dwójkę bohaterów łączy zaginięcie Kathy, siostry Larry’ego i przyjaciółki Sally, i wspólne rozwiązanie zagadki tajemniczych taśm z przeszłości oraz ich związku z Kathy i Płaczącymi Aniołami. Finał ich zmagań staje się momentem, w którym zdają sobie sprawę z łączących ich uczuć, a ja lubię sobie myśleć, że wszystkie komplikacje z Blink miały na celu nie tylko wyciągnięcie Dziesiątego z przeszłości, ale też połączenie tej pozornie niedobranej dwójki młodych.
Śmierć nas nie rozłączy (Amelia Pond i Rory Williams)
Samo wymienienie wszystkich prób, którym został poddany ich związek, wystarczyłoby na kilka tekstów takiej długości co ten, który czytacie. Dość napisać, że po drodze Rory kilkakrotnie umarł, w tym raz jego śmierć wiązała się z zupełnym wymazaniem z historii, Amy zdążyła przeżyć kilka tysięcy lat (i raz umrzeć, nie mogę nie dodać), a oboje przez jakiś czas egzystowali w nieswoich ciałach. Nic z tego nie zdołało jednak osłabić ich wzajemnych uczuć – więcej, nawet nie wiedząc, że jej mąż kiedykolwiek istniał, Amy odczuwała ogromny smutek z powodu rozłąki z nim. Mimo że ich historia była momentami dość absurdalna – jak zresztą pewnie każdej osoby, która miała okazję podróżować z Doktorem – to koniec końców zawsze ratowali się wzajemnie, nawet jeśli oznaczało to strzeżenie zakonserwowanej w Pandorice Amy przez blisko dwa tysiące lat czy opuszczenie na zawsze River i Doktora, by skoczyć za Rorym w przeszłość – i nigdy już nie wrócić.
…a to jest moja żona (Madame Vastra i Jenny Flint)
Sylurianka Vastra i jej ziemska służąca Jenny to dwie trzecie (nie)sławnego gangu Paternoster, osiadłego w wiktoriańskim Londynie, specjalizującego się w rozwikływaniu kryminalnych zagadek z nutką pozaziemskiej ingerencji, i okazjonalnie wspierającego Jedenastego i Dwunastego Doktora. Dzieli je pochodzenie z różnych gatunków i parę tysięcy lat, łączy sarkazm, pewna złośliwość i wielka miłość, która pozwoliła Vastrze pozbyć się uprzedzeń w stosunku do ludzi. Jej „Dzień dobry, jestem jaszczurczą kobietą z zarania dziejów, a to jest moja żona” pozostaje jednym z najlepszych cytatów z Doctor Who.
Hello, sweetie (Dwunasty Doktor i River Song)
Doktor i River nie mieli do siebie szczęścia. Ich historia jest równie pogmatwana jak Rory’ego i Amy, pewnie jeszcze dłuższa, a na dodatek jako że oboje podróżują w czasie, przebiega w przeciwnych kierunkach – im lepiej River zna Doktora, tym gorzej zna ją on, im lepiej zna ją on, tym gorzej zna go ona. Jest w niej jednak jeden moment, wcale nie taki krótki, w którym są w podobnej chwili życia i swojego skomplikowanego związku – opowiedziany w fenomenalnym odcinku świątecznym The Husbands of River Song. To (póki co) ostatnie spotkanie Doktora z River i przedostatnie River z Doktorem trwa, bagatela, 24 lata, bo taką długość ma noc na planecie Darillium, dokąd Doktor zabrał żonę na ostatnią randkę w restauracji z widokiem na śpiewające wieże, której powstanie zresztą zainicjował z myślą właśnie o tej chwili. A jeśli dodamy do tego niewątpliwą chemię między tą dwójką i słynną mowę River o tym, że nie może oczekiwać od gwiazd, że pokochają z wzajemnością, dostaniemy piękny finał tego wątku miłosnego i najlepsze wykorzystanie odpowiedzi „Hello, sweetie” wszech czasów.
Gwiazdy w ich oczach (Bill Potts i…)
Przyznaję od razu: nie podoba mi się ani to, jak została poprowadzona historia Bill Potts, ani finał, jaki Moffatt dla niej zgotował. Jest w tym oczywiście jakieś tam pocieszenie, że po przedwczesnej śmierci – czy przekształceniu w Cybermana, na jedno wychodzi – w końcu mogła być z Heather, która parę odcinków wcześniej również zginęła, niemniej jednak w tej miłości nie ma nic romantycznego i gdybym tworzyła zestawienie najgorszych wątków miłosnych w Doctor Who, byłby to całkiem poważny kandydat na miejsce w finałowej dziesiątce. Niemniej jednak Bill musi się tu pojawić, jako dla odmiany bohaterka wybitnie nieudanych romansów i niezła kandydatka do głównej roli w tasiemcu „50 pierwszych randek” – czyli ktoś w sam raz na Walentynki. Poznajemy ją, gdy zauroczona pewną dziewczyną zawsze nakłada jej w studenckiej kantynie podwójną porcję frytek – aż w pewnym momencie orientuje się, że jej wybranka dzięki jej niezdarnym karesom… sporo przytyła. Jednak apogeum jej dziwacznych randek jest spotkanie przerwane przez… papieża, który przybywa, by szukać pomocy Doktora. Przecudny moment, dzięki któremu prawie wybaczam Moffatowi zgotowany Bill koniec. Prawie.
Wspaniała Grace (Graham O’Brien i Grace Sinclair)
Graham i Grace poznali się w trudnym dla niego momencie – on miał raka, ona była pielęgniarką onkologiczną w szpitalu. On przeszedł od myśli, że nie zostało mu zbyt wiele czasu, do wyzdrowienia i zakochania się w Grace, ona pokazała mu, że ma jeszcze wiele do zaoferowania. Niestety widzowie nie mają okazji poznać ich lepiej jako pary, bo Grace ginie już w pierwszym odcinku 11 serii, jednak uczucie do niej jest czymś, co popchnie Grahama do podróżowania z Doktor – i sprawi, że zdefiniuje się na nowo, aż do uświadomienia sobie, że nie chce zabić istoty odpowiedzialnej za śmierć Grace – bo i ona by tego nie chciała.
Możesz pocałować pana młodego (Adam Lang i Jake Willis)
Doctor Who zawsze afirmował różnorodność i był serialem przyjaznym również dla nieheteronormatywnej publiczności, musiało minąć jednak aż 57 lat, nim pojawił się w nim pierwszy konsensualny pocałunek dwóch mężczyzn. Stało się to w szóstym odcinku 12 serii Praxeus, który przyniósł nam romans astronauty i ekspolicjanta, postawionych na drodze Doktor przez kosmiczny wirus. I choć wszystko zdaje się wskazywać na to, że ich historia nie skończy się dobrze, to… Oszczędzę wam spoilerów, to musicie po prostu zobaczyć. Mimo że nie jest to idealna opowieść i na pewno mogłabym sobie wyobrazić w niej lepszego bohatera niż mający problemy z agresją były policjant, to ten odcinek przeszedł już do historii.
Jakie są wasze ulubione historie miłosne z Doctor Who? A może jest jakaś, której szczególnie… nie lubicie? Dajcie znać na Facebooku!

(ona/jej) Fotografka amatorka, jedna druga whosomowej sekcji wspinaczkowej. Zakochana w Ekspansji i prelegowaniu na konwentach. Zachłanna życia, nowych miejsc, ludzi i wrażeń. Eksblogerka, eksdziennikarka radiowa, eksaktywistka społeczna. Od jakiegoś czasu uczy się spełniać marzenia i bardzo jej się to podoba.