Paul Cornell przedstawia dalsze losy Mojej Córki, bohaterki odcinków Human Nature/The Family of Blood, która spotyka Trzynastą Doktor.
Z okazji wspólnego oglądania odcinków Human Nature/The Family of Blood ich autor, Paul Cornell, napisał dwa opowiadania, których bohaterką jest Moja Córka, członkini tytułowej Rodziny. Opowiadanie Cień wątpliwości i znajdująca się poniżej jego kontynuacja, wraz z Cień przemija, wcześniejszym dziełem Cornella o Trzynastej Doktor, tworzą razem swego rodzaju trylogię, które łączy słowo „cień” w tytule oraz właśnie dalsze losy Mojej Córki.
Główną bohaterką poniższego opowiadania jest Moja Córka, uwięziona przez Dziesiątego Doktora w lustrze, którą odwiedza Trzynasta Doktor.
Paul Cornell
Cień w lustrze
Nie wiem, jak długo byłam w lustrze. Przynajmniej kilka wieków. Widywałam Doktorów regularnie, znajdywali mnie niezależnie od tego, jakie lustro zwiedzałam danego dnia. Wielu zdawało się nie pamiętać zbyt wiele o mnie, lecz zawsze żądali, bym przeprosiła. Mówili, że wypuszczą mnie, jeśli to zrobię. Zawsze odmawiałam, bo nie było mi przykro, a wtedy oni odchodzili.
I tak pewnego dnia znalazła mnie nowa Doktor. Nie odwiedziła mnie nigdy wcześniej. Miała blond włosy i wielką powagę w sobie, mimo że miała na sobie strój z tęczą na piersi, co oznaczało, że lubiła bawić dzieci. Na klapie miała przypinkę z białym szczeniakiem.
– Więc rudy Doktor się mylił – powiedziałam. – On nie był tym ostatnim.
Powiedziała mi, że nie wiedziała o tym, ale ta zasada, być może jedyna stała zasada w byciu Doktor, mówiła, że Doktorzy nie wiedzą zbyt wiele o sobie samych. Powiedziała, że przybyła tu, by złamać kolejną zasadę. Zasadę dotyczącą ingerowania w jej własną przyszłość. Dotyczącą zmiany decyzji, jakie podejmowały lub zamierzały podjąć jej inne wcielenia. Bo sądziła, że to zasada, która powinna zostać złamana. Była zamknięta gdzieś z jej przyjaciółmi. Przemyślała tam swoje grzechy i uznała, że było w niej kilka dolegliwości, które musiała wyleczyć. Zapytała mnie, czy nadal chciałam się wydostać.
– Oczywiście – powiedziałam. – Ale jeśli przybyłaś tu, aby się ponapawać, musisz wiedzieć, że nie cierpiałam. Byłam w każdym lustrze we wszechświecie i przeraziłam wiele dzieci. Nie ukorzę się przed tobą, nie przeproszę, nigdy!
Powiedziała, że to rozumie. Że pod wieloma względami to była jej wina, że ja i moja rodzina zabiliśmy tak wielu ludzi. To sprawiło, że zaczęłam na nią krzyczeć. To, co zrobiłam, nie zależało od ciebie!
Powiedziała mi to, co już wiedziałam. Jeśli wypuści mnie z lustra, pożyję jeszcze ileś dni lub tygodni, moje normalne życie zacznie się na nowo w punkcie, w którym zostało zawieszone.
– Nadal chcę się wydostać – powiedziałam. – Ale nie przeproszę. Moja rodzina zrobiła to, co miała zrobić. Do czego została stworzona. Jeśli mnie wypuścisz, nadal będę zabijać pomniejsze istoty, a wtedy będziesz to miała na sumieniu.
Spytała mnie, czy wiem, co to litość. Nie mogłam na to odpowiedzieć. Powiedziała wtedy, że litość nie ma nic wspólnego z uczciwością, że litość odkłada sprawiedliwość na bok. Dodała, że nie było rewanżu, nie było wyrównywania rachunków, było jedynie decydowanie przeciwko bólowi, bycie dobrą dla samej siebie przez bycie dobrą w stosunku do innych. Powiedziała, że nie muszę przepraszać, i wyjęła wielki młotek z kieszeni i odskoczyła od lustra, rozbijając je. Rozbiła je, lecąc poza czasem, rozbiła je na milion kawałków, i wtedy wyciągnęła do mnie rękę. Wyraz jej twarzy był surowy i nieprzyjazny. Powiedziała coś w stylu, że to koniec pecha.
Nie wzięłam jej za rękę, ale wyszłam z lustra. Powiedziała, że nie było niczego w tym świecie, dlatego więc przybyła tu, by mnie uwolnić.
Zabrała mnie do jej TARDIS. Nadal wyglądała na zdeterminowaną, gdy obsługiwała stery, obserwowała mnie, w razie gdybym czegoś dotknęła. Wewnątrz mnie cała się trzęsłam, starając się ustać na nogach i mając nadzieję, że nie jest to jakiś dalszy zwrot akcji w jej zemście. Lecz gdy otworzyły się drzwi, był tam mój dom. Były tam wieże i wielkie spirale, byli tam moi ludzie, połączeni w wielkie łańcuchy, wygrzewający się w słońcu na skałach w ich naturalnych formach.
Kazała mi wyjść. Powiedziała, że nie miałabym czasu, by opuścić to miejsce przed końcem mego naturalnego życia, ale mogłabym swobodnie żyć i umrzeć, jak powinno się to zdarzyć pierwotnie. Podjęła tę decyzję dla mnie, dla siebie samej, i dla jej wszystkich innych wcieleń.
Wyszłam przez drzwi. Byłam tam naprawdę, naprawdę w domu. Nie rozumiałam, czemu to zrobiła. Nadal nie rozumiem. Byłam na nią wściekła, że miała taką przewagę nade mną, tak jak moi ludzie są zawsze źli z powodu historycznej niesprawiedliwości skierowanej przeciwko nam. Miałam obrócić się w jej stronę i wypuścić na nią mój balon, żeby zjadł jej twarz, lecz zanim to zrobiłam, jej TARDIS już zniknęła.
Mogłam jedynie odwrócić się, by spojrzeć wstecz na mój świat. Nie mogłam powstrzymać się od poczucia, że czuję się zrelaksowana, będąc w otoczeniu mojego gatunku. Podchodzili już do mnie, witając mnie ze zdziwieniem.
Wzięłam głęboki oddech, a powietrze było dobre.
Całe opowiadanie, czytane przez Lor Wilson, która pierwotnie wcieliła się w rolę Lucy Cartwright/Mojej Córki w odcinkach Human Nature/The Family of Blood, dostępne jest poniżej:
Więcej tłumaczeń opowiadań i miniodcinków ze świata Doctor Who znajdziecie tutaj.
Źródło: YouTube
(ona/jej)
Hobbystyczna tłumaczka oraz fanka science fiction i fantastyki. Obecnie podróżuje w czasie i przestrzeni, szukając swego miejsca w świecie. Doktor(a) poznała w 2016 roku i od tamtej pory znajomość ta stale się zacieśnia. W wolnych chwilach pochłania kolejne filmy i seriale – głównie te brytyjskie, z brytyjskimi aktor(k)ami, a także poruszające tematykę podróży przez czas, kosmos i ludzki umysł.