Akcja filmu Dredd 3D toczy się w niedalekiej przyszłości. Ameryka Północna jest popromienną pustynią, zwaną ziemią przeklętą. 800 milionów ludzi zamieszkuje ruiny starego świata i megastruktury nowego: ogrodzone murem, rozciągające się od dawnego Bostonu do Waszyngtonu Mega-City One. Miasto biedy, bezrobocia, korupcji i powszechnej przestępczości. Co minutę zgłaszanych jest 12 naruszeń prawa. Każdego dnia – 17 tysięcy.
Porządku w mieście pilnują sędziowie, obdarzona władzą absolutną formacja, której członkowie są jednocześnie policjantami, sędziami, przysięgłymi i katami. Mimo że nie tracą czasu na badanie spraw i wydają – oraz wykonują – wyroki na miejscu, są w stanie odpowiedzieć jedynie na 6 procent wezwań. Jeden na pięciu sędziów nie przeżywa pierwszego dnia służby.
Za najbardziej skutecznego z nich uchodzi Dredd (Carl Urban). W dniu, w którym go poznajemy, dostaje pod opiekę nowicjuszkę, obdarzoną nabytymi w efekcie napromieniowania zdolnościami telepatycznymi Cassandrę Anderson (Olivia Thirbly). To ona wybiera miejsce swojej pierwszej interwencji – dwustupiętrowy gmach mieszkalny Peach Trees, w którym doszło do brutalnego zabójstwa trzech osób. Rządzi nim klan Madeline Madrigal aka Ma-My (Lena Headey), ekspracownicy seksualnej, która wykastrowała zębami swojego bossa, przejęła jego biznes narkotykowy i trzęsie okolicą. Jej znaki firmowe to przemoc i Slo-Mo, substancja stukrotnie zwalniająca percepcję rzeczywistości. Peach Trees uchodzi za jedno z najniebezpieczniejszych miejsc w mieście, a pierwsza sprawa Anderson zaprowadzi naszą dwójkę sędziów w śmiertelnie niebezpieczną pułapkę.
Dredd 3D Pete’a Travisa zapewnia satysfakcjonującą rozrywkę na bardzo wielu poziomach. Fanom komiksów o sędziach dał ekranizację, którą mogli uznać za wierną duchowi pierwowzoru. Miłośnikom filmów z gatunku zabić wszystkich brutalną strzelankę z masą wymyślnych broni, od pistoletów i karabinów, przez bazooki i różne rodzaje granatów, po mini-działka. Wielbicielkom emocji mnóstwo zwrotów akcji i zagęszczającą się z każdą chwilą atmosferę. Dla mnie jego wartość tkwi jeszcze w czymś: oto mamy stereotypowo „męską” historię z tytułowym bohaterem-mężczyzną, która jest zaskakująco kobieca… i feministyczna.
Mimo że w Dredd 3D większość postaci to mężczyźni, to 70 procent czasu ekranowego należy do kobiet. Kobiet, które nie są seksualizowane, pokazywane jako słabsze, bardziej emocjonalne czy mniej kompetentne w tym, co robią, niż mężczyźni. Obie płcie są portretowane tak samo: zarówno kobiety, jak i mężczyźni mogą być sędziami i kierować gangami, i być w tym tak samo skutecznymi. Główne antagonistki – Ma-Ma i Anderson – i tylko one, dostały swoje historie i motywacje, Anderson jest też postacią, która w trakcie jednodniowej akcji w Peach Trees przechodzi największą przemianę.
Ale jest jeszcze coś. Nie da się tego powiedzieć nie wprost: sędziowie są faszystowską formacją działającą w faszystowskim świecie. Ich „sprawiedliwość” jest szybka, brutalna, nieodwołalna i mechanicznie wymierzana. Karane są nie tylko morderstwa lub napady, ale też zażywanie narkotyków czy żebractwo. Anderson, zapytana w jednej z pierwszych scen, dlaczego chce zostać sędzią, odpowiada, że chce coś zmienić. I choć w kontekście tego, co wiemy o sędziach, to stwierdzenie może budzić gorzki śmiech, to rzeczywiście zmienia. Widać to już na samym początku, gdy odmawia założenia nieodłącznego atrybutu sędziów – hełmu – bo zakłóca jej zdolności telepatyczne, i tym samym odróżnia się od swojego właściwie anonimowego, pozbawionego emocji towarzysza. Jest ludzka, prawdziwa, dosłownie bardziej podatna na zranienia, a cokolwiek zrobi, pójdzie na jej konto, nie bezwzględnego systemu. Jej umiejętności pozwalają jej też lepiej zrozumieć innych, a w konsekwencji podejmować bardziej sprawiedliwe decyzje. Można powiedzieć, że to niewiele, ale jeśli dzięki temu udaje się jej ochronić nie tylko przed przestępcami, ale też przed ręką „sprawiedliwości” choć jednego niewinnego człowieka – to już udało się jej zrobić różnicę.
Niewiele jest filmów akcji, które, będąc po prostu solidnymi przedstawicielami swojego gatunku i zapewniając nieskrępowaną, choć zarazem dość brutalną, rozrywkę, są również głęboko i zupełnie naturalnie równościowe. Warto więc obejrzeć Dredda 3D, warto też do niego wracać. To kawał mocnego, trzymającego w napięciu postapokaliptycznego kina z zaskakująco wartościowym przesłaniem.
(ona/jej) Fotografka amatorka, jedna druga whosomowej sekcji wspinaczkowej. Zakochana w Ekspansji i prelegowaniu na konwentach. Zachłanna życia, nowych miejsc, ludzi i wrażeń. Eksblogerka, eksdziennikarka radiowa, eksaktywistka społeczna. Od jakiegoś czasu uczy się spełniać marzenia i bardzo jej się to podoba.