Słowo „czułość” jest ostatnio wszechobecne i jego znaczenie się w sposób nieunikniony zaciera. Ja jednak właśnie znalazłam taką czułość, która nadpisała w mojej głowie inne odcienie tego terminu. Nie w psychologicznym czy coachingowym poradniku, lecz w książce o dziuplach, chrząszczach i sikorkach, zatytułowanej niepozornie Atlas dziur i szczelin.
Michał Książek – reportażysta, leśnik, ornitolog i poeta, wszystkie te oblicza pokazujący w książce – uczy, jak patrzeć. Przysiada na ławce i przez kilkadziesiąt minut czeka na znajomą sikorkę. Idzie ulicami tropem drzew i ptasich gniazd w załomach murów. Przez lupę przygląda się mchom, dostrzegając życie toczące się między mikrolistkami. Wie, co skrywa się pod płytą chodnikową, w bliźnie po uciętym konarze, w dziurce od klucza i porzuconym już gnieździe. Tu właśnie pojawia się czułość – w cierpliwości obserwatora, w jego współczuciu, zachwycie każdym przejawem życia walczącego o przetrwanie na betonowej pustyni, którą sobie tworzymy, i wreszcie w jego eksperckiej wiedzy, bo nie tylko widzi, nie tylko dostrzega, ale też rozumie – co zdaje się być zupełnie unikatowe. Nie ma chyba większej czułości niż ta u podstaw tak głębokiego, aktywnego postrzegania.
Atlas dziur i szczelin to zaproszenie do uważnej obserwacji i mikroprzewodnik po kilku dokładnie opisanych przestrzeniach – najwięcej uwagi dostają okolice Pałacu Kultury i Nauki, ale też inne punkty w Warszawie, Toruniu, Bydgoszczy, Gdańsku i Krakowie. Nie chodzi jednak zupełnie o to, by teraz wybrać się na wycieczkę i zajrzeć do tych konkretnych dziupli, dotknąć tych konkretnych drzew, lecz by wyjść na balkon i sprawdzić, czy wokół przypalonego czerwcową suszą kwiatka nie krąży trzmiel. By mieć gotowość zauważenia tego, co bzyczy w trawie, wędruje szparą między płytami chodnika, pluska w kałuży (jeśli jakąś uda nam się znaleźć) czy przelatuje nam z trelem nad głową.
Oczywiście przytulanie się do drzew i dotykanie trawy to jedno. Drugie – to świadomość tego, jak my, ludzie, budujemy swoją przestrzeń. Bo nie da się przecież mówić o przyrodzie w mieście, nie mówiąc o mieście. Tu czułość zastąpić musi gorycz, smutek i niepokój idący za obserwacją kolejnych wycinek drzew czy zastępowania starych drzew młodymi, które przyjmują się z wielką trudnością. Wiemy, że budki lęgowe są znacznie gorsze od naturalnych dziupli. Wiemy, że porastające drzewa grzyby niekoniecznie oznaczają chorobę i konieczność wycinki. Wiemy, jak bardzo temperatura zależy od tego, jakie otaczają nas materiały. Wiemy, że wbijając w ziemię płyty krawężników, niszczymy korzenie drzew. Budujemy wielkie połacie betonowych parkingów, ale najcenniejsze miejsce to zawsze to pod drzewem. Wiele wiemy, ale niewiele z tego wynika w praktyce.
Autor nie dopuszcza jednak do głosu frustracji, choć byłaby ona bardzo na miejscu, choć musi się ona – mam nadzieję, że tak jest – pojawić w głowie osoby czytającej, która do każdego przykładu w książce jest pewnie w stanie bez namysłu dopisać wiele innych ze swojego otoczenia. Ja na przykład pamiętam emocję, kiedy pewnego dnia przyjechałam do rodzinnego Jasła i w drodze z dworca zobaczyłam na własne oczy jedną z głównych ulic, która od mojej poprzedniej wizyty zmieniła się nie do poznania – szpaler drzew zastąpiła nagle betonowa ścieżka rowerowa. Ależ eko! Przez bardzo długi czas unikałam chodzenia tą ulicą. Minęło kilka lat, a mnie dalej to boli. Teraz zaś, na początku lata, przechadzam się po moim krakowskim osiedlu, bezskutecznie szukając cienia, martwiąc się o wrażliwe psie łapki na rozgrzanym betonie, niemal płacząc nad równo przyciętą, już teraz żółtą i martwą trawą, która jeszcze przed chwilą zachwycała bujnością i różnorodnością obecnych w niej istotek.
Miałam poczucie, że Michał Książek zwraca się do osób takich jak ja – coś tam wiedzących, w miarę świadomych tych tematów, ale jednak niezwracających aż takiej uwagi na szczegóły. Nie bardzo lubię przyrodę w akcji. Boję się pająków i szerszeni. Brzydzą mnie ćmy. Nie lubię wchodzić w trawę. Lubię przyrodę uporządkowaną i bezpieczną. Równocześnie jednak potrafię, jak mi się wydaje, oddzielić osobiste preferencje i lęki od tego, czego nasz świat potrzebuje. Jeśli pająk będzie ceną za niekoszenie trawy na moim osiedlu, za dzikie łąki kwietne i stare drzewa między blokami, za ocienione miejskie arterie – dajcie mi pająki.
Atlas dziur i szczelin to więc mieszanina czułości i smutku, nad którą unosi się może momentami lekko ironiczne zdziwienie tym, jak ignorujemy ekosystem, którego też jesteśmy częścią, jak ignorujemy własne odkrycia i własne ustalenia, w zasadzie nie wiadomo dlaczego i po co. Jest to też książeczka wypełniona konkretną wiedzą i wyznaczająca kierunki dla własnych poszukiwań. Nie znajdziecie tam wskazówek, jak rozróżnić gatunki sikorek ani schematów różnych typów mchów i porostów, choć pojawią się nazwy, gdyby ktoś chciał takie konkretne informacje sobie wyszukać. Znajdziecie jednak trochę pomysłów, gdzie zaglądać i na co zwracać uwagę i jak to robić, by przez przypadek niczego nie zniszczyć, oraz kilka konkretnych instrukcji, z których na pewno wykorzystam tę o prawidłowym podlewaniu drzew.
Atlas dziur i szczelin zwraca też uwagę na język, jakim opisujemy przyrodę. Proponuje nawet kilka nowych terminów (lub nowych znaczeń starych terminów), z których część chciałabym wam tu przekazać.
lot furażowy – celowy lot po trajektorii troski karmiącego rodzica do gniazda, w którym czekają pisklęta
dzikarium – pas niekontrolowanej ziemi, szczelina istnienia w miejskiej tkance, przestrzeń mikroekspansji życia niepotrzebującego planowania
wydepczysko – przykład dzikarium powstającego w miejscu niezgodnego z planem ruchu pieszych lub piknikowania; lubiane przez roślinność dywanową
remont – kompulsywna reakcja homo sapiens na dziurę, przeciek wody, owocnię grzyba; postawa wpisana w los człowieka, kulturowy paradygmat, często wiąże się ze zniszczeniem
krawężnik – jeden z fetyszów kultury drogowców-brukarzy, uosobienie wiary w uniwersalną przydatność linii prostej, symbol remontu zakończonego sukcesem
enttuzjazm – radość z oglądania i obecności drzew senioralnych i przeczucie bogatej biografii miejsca-drzewa (słowo powstałe z tolkienowskiego „ent” i europejskiego „entuzjazm”)
subpetrium – przestrzeń pod kamieniem
Michał Książek, Atlas dziur i szczelin, Znak 2023.
(ona) kulturoznawczyni, redaktorka i tłumaczka, fanka fandomu. Lubi polską i niepolską fantastykę, szynszyle, psy, rośliny doniczkowe, kawę i sprawiedliwość społeczną.