Dawno nie miałam podczas lektury tak mocnego poczucia, że zupełnym przypadkiem trafiłam na fabułę z Doctor Who z równoległego wszechświata, jak przy powieści Gra środkowa autorstwa Seanan McGuire. Tym razem oszczędzę wam obszernej recenzji, ale krótko polecę wam książkę, która bardzo podstępnie mnie wciągnęła.
Gra środkowa łączy urban fantasy z opowieścią poniekąd superbohaterską, historią o dorastaniu i… wątkami alchemicznymi. Na pewnym poziomie jest tak: dawno, dawno temu była sobie alchemiczka, najlepsza alchemiczka w historii, której jednak nie pozwolono się wybić tak, jak zasługiwała. Asphodel Baker wplotła całą swoją wiedzę o konstrukcji świata i alchemicznych przemianach w serię książeczek dla dzieci, zaś jej ostatnim wielkim czynem było stworzenie swojego następcy i pogromcy. Marzeniem, celem i planem tegoż następcy, Jamesa Reeda, jest kontynuowanie jej dzieła, w tym poskromienie Doktryny Etosu, idei spajającej świat, poprzez… wcielenie jej. Na tym etapie nie brzmi to może zbyt porywająco, więc może…
Na innym poziomie: pewnego dnia w głowie siedmioletniego Rogera, ślęczącego nad zadaniem domowym z matematyki, która zupełnie go nie interesuje, odzywa się głos. Głos rozwiązuje za niego nawet dodatkowe przykłady. Zanim Roger się obejrzy, ma przyjaciółkę, która mieszka po drugiej stronie kraju – a może tylko w jego głowie? – i korzysta z jego wybitnych zdolności językowych, by zaliczyć wreszcie sprawdzian z ortografii. Czy dzieci mają wymyślonych, ale bardzo przekonujących przyjaciół, czy też w jakiś sposób doszło między nimi do połączenia? Tylko dlaczego? I w jaki sposób?
Bardzo trudno opisać fabułę Gry środkowej, nie zdradzając za dużo. Wszystko się tam mocno splata i wynika z siebie nawzajem. To z jednej strony historia o sporej, kosmicznej, egzystencjalnej skali, o próbie zapanowania nad rzeczywistością widzialną i niewidzialną. Z drugiej zaś – bardzo minimalistyczna i osobista opowieść o dwóch osobach, które pragną tylko świętego spokoju, ale żeby go sobie zapewnić, muszą przejść niewyobrażalnie daleką drogę, pogodzić się ze stratą i zanurzyć się w coś, co budzi w nich lęk, a co znajduje się w samej ich istocie. Jest to też opowieść, która jest wspaniałym hołdem dla dwóch budulców naszego świata, matematyki i języka – z przewspaniałą koncepcją, jak ich splatanie pozwala na wszystko, co tylko jesteśmy w stanie sobie wyobrazić. Oraz historia o przepięknej miłości dwóch osób – przyjaciół, rodzeństwa, sojuszników, dwóch części całości.
Jak to często bywa w takich powieściach, warstwa obyczajowa – historia o dorastaniu Dodger i Rogera, dwóch „kukułek” o wielkim przeznaczeniu, które ujawnia się przed nimi bardzo powoli, o ich kształtującej się zrywami relacji, dochodzeniu do tego, kim są osobno i kim są razem – jest o wiele ciekawsza od warstwy fantastycznej, pełnej knucia, brutalnych eksperymentów i rzeczowników pisanych wielkimi literami, choć bez niej nie miałaby racji bytu. Jednak im dalej w las i im mocniej czuje się, w jak wielkim kłopocie znajdują się bohaterowie, tym lepiej wszystko się splata, by pod koniec uderzyć mocno, gdy wreszcie rozwija się w pełni obraz tego, co wcześniej osoba czytająca tylko przeczuwa – że to nie jest historia, która wiedzie od punktu A do B, ale coś o wiele bardziej skomplikowanego i przejmującego.
Już i tak za dużo powiedziałam. Dokładne uzasadnienie, dlaczego Gra środkowa to książka, która przemówi do fanów Doctor Who, byłoby przesadą. Po prostu polecę wam tę powieść o niepokojącej okładce i wspaniałym splocie osobistych dramatów, kosmicznych kryzysów i zabaw z czasem i przestrzenią. Mam nadzieję, że śledzenie splatających się wątków i odkrywanie znaczenia z pozoru mało istotnych elementów da wam tyle frajdy co mnie.
Seanan McGuire, Gra środkowa, tłum. Anna Dobrzańska, Mag 2023

(ona) kulturoznawczyni, redaktorka i tłumaczka, fanka fandomu. Lubi polską i niepolską fantastykę, szynszyle, psy, rośliny doniczkowe, kawę i sprawiedliwość społeczną.