W momencie, gdy piszę te słowa, Pyrkon 2023 jest już daleko za mną – nie zmienia to jednak faktu, że mimo upływu miesięcy dopiero powoli odkopuję się spod czerwcowych zdobyczy. Jednym z moich ulubionych miejsc do wymiany oszczędności na nowe skarby była Strefa Małych Wystawców. Mnóstwo tam było przeróżnych perełek, w tym też tych w postaci komiksów, których nie można dostać od ręki w wielkich sieciach księgarń. W ten sposób w moje szpony dostał się Komornik dusz (a dokładnie wydanie zbiorowe dwóch powstałych do tej pory tomów) autorstwa Miry „Sonne” Morawskiej. Była to trochę miłość od pierwszego wejrzenia – nie żebym przed zakupem miało jakieś przekonanie o genialności tego utworu na poziomie fabularnym, była to miłość do kreski. Bardzo spodobał mi się styl autorki, więc uznałom, że nawet jeśli fabularnie mnie nie wciągnie, to przynajmniej będę mieć ładne obrazki na półce.
Teraz zapewne pojawia się pytanie – to co z tą fabułą? Czy skradła serce równie mocno, co pięknie narysowane kadry?
Odpowiedź brzmi, w większości tak. Sama historia bardzo mi się spodobała i wciągnęła. Świetnie śledziło się perypetie diabła, kolekcjonującego dusze. Zresztą autorce należy się duża pochwała za kreację diabelnego Komornika. Bohater zachwyca już na poziomie wyglądu – bardzo antropomorficzny i elegancki. Łatwo można by go pomylić z człowiekiem, gdyby nie subtelne zmiany, jak smukłe, choć szponiaste paznokcie czy niepokojąco czarne oczy. Również na poziomie charakteru postać jest bardzo interesująca. Autorka wraca do archetypu podstępnego diabła – sprytnego i charyzmatycznego. Obserwujemy go oczami jego klientów, ale możemy też podglądać jego pracę zza kulis. Patrzeć jak czasem musi się naprawdę nagłowić nad tym, jak spiąć wszystkie swoje kontrakty, by nie wchodziły ze sobą w konflikt. Te dwie perspektywy tworzą ciekawy kontrast i chociaż łatwo można było przy takim zabiegu pójść w komizm, to niczego takiego tutaj nie ma. Idealnie wpisuje się to wszystko w mrocznawy klimat historii.
Początkowo opowieść zaserwowana w komiksie nie jest zbyt skomplikowana. Dostajemy kilka historii klientów diabła. Niektórzy z nich są ze sobą luźno powiązani, inni zdają się odstawać od głównego wątku. Ale wszyscy razem stanowią szeroką reprezentację powodów, dla których człowiek może sprzedać duszę. Mamy bohaterów zdemoralizowanych, szarych moralnie i takich, którzy poświęcają się w imię miłości. Swoją drogą, to przy motywacjach właśnie wkrada się jeden z minusów, które posiada Komornik dusz. Motywacje grupki bohaterów odrobinę trącą myszką – nawet jeśli weźmie się poprawkę na czas wydania komiksu, to już wtedy były to oklepane motywy. Nie uwiera to jednak jakoś mocno, tym bardziej, że dokładna specyfikacja motywacji schodzi na dalszy plan, gdy poszczególni klienci diabła zaczynają być zagrożeniem dla realizacji swoich kontraktów. Przyznam bez bicia, że bardzo podoba mi się to, jak autorka poprowadziła tę historię. Od kilku prostych epizodów przez delikatne splatanie losów bohaterów do pełnego zazębienia i połączenia ich linii fabularnych.
Nie może być jednak zbyt kolorowo i odrobinkę też pomarudzę. W całej historii pojawia się jeden poważniejszy minus – za mało „czasu antenowego” dla poszczególnych bohaterów. Komornik dusz nie powala grubością, a co za tym idzie – postaci przedstawione w komiksie mają stosunkowo niewiele czasu na to, żeby się zaprezentować. Wymusza to nie tylko zastosowanie kilku mocnych ekspozycji, ale sprawia też, że nie mamy okazji, żeby przywiązać się do bohaterów. Chociaż całościowo wszystko prezentowało się bardzo dobrze, historia wciągnęła, to w sumie losy bohaterów były mi obojętne. Świetną przygodą było obserwowanie gry między diabłem a klientami, ale mimo wszystko brakowało mi postaci, o które można dbać (lub których można nienawidzić, bo i na takie był potencjał).
Jednak, żeby nie kończyć marudzeniem, dopowiem, że miłym dodatkiem okazał się komiks bonusowy oraz szkice i początkowe projekty okołokomornikowe. Naprawdę przyjemnie jest sobie czasem zerknąć na proces twórczy, zobaczyć co się zmieniło, a co zostało.
Podsumowując, Komornik dusz zostawia po sobie naprawdę dobre wrażenie. Cieszę się, że poza pięknymi kadrami zaoferowano mi również kawałek dobrej i ciekawej historii. Nie pozostaje mi nic innego, jak z całego demonicznego serduszka polecić Komornika dusz i przypomnieć, żeby nie omijać stanowisk mniej znanych twórców na konwentach, bo nigdy nie wiadomo, kiedy uda się upolować prawdziwą perełkę.
Z wykształcenia filolog rusycysta (ale nie ma zamiaru na tym kończyć, bo tytuły filolożskie chce zbierać jak pokemony). Profesjonalnie nawiedza biblioteki, czyta na wpół profesjonalnie i amatorsko tworzy stosiki… znaczy się książkowo-mangowe góry wstydu. Istota miliona pasji: czytanie, pisanie, rysowanie, oglądanie, cosplay, mitologie wszelakie, nauka języków, pieczenie, gotowanie… Żadne hobby jej niestraszne (chyba że trzeba biegać). Skarbnica wiedzy na tematy wampirze, wilkołacze, slasherowe i ogólnie dziwaczne.