Kiedy pierwszy raz zobaczyłam tę książkę, opis z okładki wręcz krzyczał „reprezentacja! reprezentacja!”. Główną osobą jest niebinarne i autystyczne Sam, które trafia do nowej szkoły po tragicznych wydarzeniach z poprzedniej i zaprzyjaźnia się ze społecznością LGBTQ+ w nowym dla niego środowisku. Do tego Sam używa zaimków ono/jeno. Już samo to wzbudziło moją ciekawość, a do tego w opisie książki jest mowa o wątku rozwiązywania zagadki kryminalnej sprzed trzydziestu lat.
Zacznę od tego, że jako osoba, która na co dzień nie ma dużej styczności z tymi zaimkami, byłam bardzo ciekawa, w jaki sposób prowadzona z tej perspektywy narracja książki wpłynie na mój odbiór. I tak przez pierwsze kilkanaście stron książkę czytało mi się nie tyle ciężko, co po prostu inaczej. Wymagało to ode mnie większej początkowej uwagi, ale bardzo szybko przestawiłam się na zaimki używane przez Sam i jeno perspektywę. Historia opowiedziana w książce jest z jednej strony tragiczna, a z drugiej pełna nadziei i pozytywności. Sam jako osobę niebinarną i autystyczną spotkało wiele złego, i to od bardzo młodego wieku.
Zostało adoptowane, a domy dziecka najczęściej nie są przystosowane do opiekowania się autystycznymi dziećmi. Lata później, kiedy odważyło się powiedzieć swojej najbliższej przyjaciółce, kim naprawdę jest, wyznanie to niemal przypłaciło życiem. Do tego Sam ma nietypowe hobby i kolekcjonuje historie zmarłych przed dziewiętnastym rokiem życia nastolatków. Nierozumienie i niedopasowanie do społeczeństwa to codzienność Sam.
I tu pojawia się drugi aspekt książki, czyli wspomniana przeze mnie nadzieja i pozytywność. Ojciec Sam jest wzorem wspierającego rodzica, który walczy o lepszy świat dla swojego dziecka, ale też respektuje jeno granice. Junius Sylvester wspiera Sam na każdym kroku i jest przykładem ojca, jakiego każdy chciałby mieć. Szkoła, do której trafia Sam po przeprowadzce, również jest bardzo wspierająca i nauczyciele starają się używać jeno zaimków. Niektórym wychodzi to lepiej, innym gorzej, ale każde z nich się stara, co jest zupełnym przeciwieństwem poprzedniej placówki. No i nowi znajomi Sam, którzy od razu no zaakceptowali i starali się zaprzyjaźnić. Moim zdaniem to główny atut powieści i bardzo się cieszę, że jest na rynku książka z tak dobrze ukazanymi relacjami.
Cała przygoda Sam z nową szkołą toczy się w cieniu tragedii, jaka wydarzyła się w jeno domu trzydzieści lat wcześniej, a którą żyło całe miasto. Zmarł tam młody chłopak, i chociaż ta śmierć została uznana za nieszczęśliwy wypadek, sporo osób wierzyło, że było to morderstwo. W tej ostatniej grupie jest też nowa przyjaciółka oraz sąsiadka Sam, Shep, która postawiła sobie cel rozwiązanie starej sprawy i nie zraża jej myśl, że ma na to małe szanse po tylu latach. Kiedy wraz z Sam zanurzają się coraz głębiej w zagadkę śmierci Billy’ego, zaczynają dostawać pogróżki i ostrzeżenia.
Sam Sylvester i wiele na wpół przeżytych żyć jest wielowątkową powieścią. Mamy tu kryminalną zagadkę, elementy fantastyczne, bardzo dobrze pokazaną młodą społeczność LGBTQ+ oraz przedstawienie autyzmu. Wydaje się tego dużo i rzeczywiście mam wrażenie, że momentami akcja nieco wypadała z rytmu i z tego, na czym chce się skupić, ale całość jest dobrze napisana i trzyma w napięciu. Jednocześnie nie przytłacza wspomnieniami tragedii, której doświadczyło Sam, co moim zdaniem jest bardzo na plus. Przez większą część książki nie wiemy, co tak naprawdę się stało, ale widzimy, jak wpłynęło to na Sam i jeno ojca. Osobom takim jak ja, które nie mają na co dzień styczności z osobami niebinarnymi używającymi zaimków ono/jeno, na początku może być nieco trudno ją czytać, ale to uczucie bardzo szybko mija. Tłumacz Artur Łuksza i redakcja wykonali kawał dobrej roboty z przekładem książki (w oryginale Sam używa zaimków they/them).
Myślę, że warto też wspomnieć o szacie graficznej książki. Przede wszystkim wyrazy uznania dla wydawnictwa, które oprócz nazwiska osoby autorskiej umieściło na okładce autora przekładu. Oprócz tego na obwolucie znajdziemy ostrzeżenia przed triggerującymi treściami, a na odwrocie hasztagi, które przedstawiają główne elementy książki. Jest to bardzo fajny zabieg pozwalający czytelni_kom na decyzję, czy chcą książkę przeczytać. I sama okładka wygląda cudownie.
Maya MacGregor, Sam Sylvester i wiele na wpół przeżytych żyć, tłum. Artur Łuksza, Wydawnictwo OdyseYA 2023. Dziękuję wydawcy za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego.

Kocha książki, seriale i muzykę. Czasami macha pędzlem po płótnie. Lubi podróżować, ostatnimi czasy głównie do Szkocji. Jej oczkiem w głowie jest jej 15 letni pies Ramzes. W głębi duszy czarownica i z elfią krwią.