Terry Pratchett to autor cyklu powieści fantasy Świata Dysku, o którym pisaliśmy już nieraz (KLIK), oraz kilku-kilkunastu innych książek fantasy/s-f. Siedem lat po śmierci ukazała się jego biografia, którą napisał jego asystent, Rob Wilkins. A kilka miesięcy później, już osiem lat po śmierci Pratchetta (ważna na Dysku liczba magiczna), wyszło jej tłumaczenie na polski.
Jak ująć życie człowieka znanego, by zaciekawić, a nie znudzić? Biografie raczej dość długo nie dawały mi tej odpowiedzi, ten gatunek mnie nudził. Był w nim jakiś dystans, a jednocześnie pewne… nadmierne skupienie na niezbyt fascynujących momentach życia. Do sporej liczby osób to wszystko, co jest w biografiach, oczywiście przemawia, ale ja zwykle zostaję z poczuciem, że niespecjalnie wiem, po co te teksty powstają, co sobą przekazują, czego już nie wiem o ludziach, o twórc_ach, o życiu.
A jednak biografię Terry’ego Pratchetta, autorstwa Roba Wilkinsa, chciałem przeczytać, i spodziewałem się po niej, że jednak nie znudzi. Że, napisana przez asystenta autora, ma szanse zajrzeć głębiej i ciekawiej w to życie, niż biografia pisana przez kogoś innego. I faktycznie tak było. Może w jakimś stopniu, nasz odbiór ma związek z osobistym stosunkiem do autora, z tym, że kochamy Świat Dysku. Ale jednak dała nam ta książka także coś, czego się nie spodziewaliśmy. Skłoniła do refleksji, zderzyła mocno z obrazem autora, który mieliśmy w głowie, a tym, jaki odkrył przed nami Rob Wilkins.
Terry Pratchett. Życie z przypisami* *Oficjalna biografia, jest cegłą, ale z tych cegieł, przez które człowiek przegryza się z prędkością mola .303. Opowiada o życiu Pratchetta, od jego dzieciństwa aż po śmierć, pokazując go takim, jakim zapewne wielu spośród jego fan_ nie spodziewało się, że był (nawet po pamiętnym wstępie Neila Gaimana do Kiksów klawiatury). Powstała w nietypowych okolicznościach – złożona w pewnym stopniu z notatek samego Pratchetta, który planował wydać autobiografię**, wokół których Rob Wilkins obudowuje historię jego życia oraz ich współpracy.
To opowieść o nieposkromionej wyobraźni, o autorze, który pomimo zostania bogaczem, pozostał przyziemnym człowiekiem. Który nie jak inni o w jakimś stopniu podobnym statusie kupował jachty, a budował większą szklarnię w ogrodzie i prowadził dość zwyczajne życie. Poza tym, że jego codzienną pracą było pisanie książek i życie z tego. To marzenie, które niewielu udaje się spełnić.
Wilkins pokazuje nam Pratchetta, jako ludzkiego, marudnego, łatwo się irytującego, nigdy w pełni dostosowanego do oczekiwań otoczenia (zwłaszcza w czasach szkolnych), człowieka, który dość długą i krętą drogą doszedł do momentu, w którym postanowił zostać profesjonalnym autorem. Pokazuje nam Pratchetta, który lubił majsterkować, który marzył o adaptacjach swoich powieści, od których wymagał wiele (ale raczej dość słusznie), który pomimo nieukończenia szkoły posiadał kilkanaście (honorowych) doktoratów. Pratchetta, który miał w sobie naprawdę sporo ze swojej ulubionej postaci w Świecie Dysku, Sama Vimesa. Naprawdę, jeśli już myślicie, że są podobni, ta biografia pokaże wam, jak bardzo.
Nie ucieka też przed pokazywaniem Pratchetta, chorującego na Alzheimera. To najtrudniejsza część biografii, opowieść o utracie nie tylko wielkiego intelektu i tej wspaniałej wyobraźni, ale też człowieka i przyjaciela. O siedmiu latach tworzenia po diagnozie, o trudnościach, które w pewnym momencie, z drobiazgów i najwyżej pewnego niepokoju, stały się przerażające – bo mówiły o nadchodzącym coraz prędzej końcu. To opowieść o kolejnych dokumentach, w których Pratchett zmaga się ze swoją diagnozą i chorobą, o zmieniającej się codzienności, o kolejnych książkach i momencie, w którym pisanie przestało być takie jak wcześniej, o sławnym wykładzie***, o planach na śmierć i o śmierci faktycznej. O tych dniach, kiedy było już wiadomo, że Terry już więcej się nie obudzi, co trzeba było przekazać światu, przyjaciołom.
Jak na dość długą książkę, wydaną w twardej oprawie, Terry Pratchett. Życie z przypisami, jest całkiem lekkie. Może to niezbyt dobra lektura nad morze, ale można spędzić z nią całkiem… dobry czas, poczuć z Pratchettem trochę zbieżności ducha (skoro on mógł być marudny, to, czemu nie my), trochę się wzruszyć i przebyć tę opowieść u jego boku, nawet jeśli wiemy, kto czeka na niego na jej końcu. Wyobrazić sobie, że Śmierć naprawdę chwycił go pod ramię i razem odeszli przez ciemną pustynię.
** W czym niestety przeszkodziła jego przedwczesna śmierć.
*** Shaking hands with death dla BBC.
Rob Wilkins, Terry Pratchett. Życie z przypisami* *Oficjalna biografia, wyd. Insignis, 2023.