Za nami finał drugiej serii Wheel of Time. A oto nasze wrażenia!
Część pierwszą znajdziecie tutaj: KLIK.
DOBRE RZECZY
- Spotkania
Pod koniec serii ścieżki bohaterów zaczęły się coraz mocniej przecinać – przede wszystkim wreszcie ktoś z ekipy spotkał Randa. No a potem spotkań było znacznie więcej, by na koniec pokazać nam znów wszystkich razem, w finale i zarazem na progu kolejnego wyzwania. Przydałby się teraz odcinek, w którym wszyscy siadają przy jednym stole i opowiadają sobie nawzajem, co się działo, bo każdy ma na koncie poważną traumę i jest już zupełnie inną osobą. Fajnie było zobaczyć, jak wątki się stopniowo zazębiają i bohaterowie nawzajem popychają się do działania, a zarazem są samodzielni i nie muszą się na siebie oglądać czy czekać na ratunek. (MS)
- Różne odcienie magii
Choć sama scena była wyjątkowo nieprzyjemna, to ucieszyła mnie śpiewano-drzewna magia Loiala, podobnie jak super się obserwuje Perrina i jego odkrywanie tych wilczych mocy. Mamy tu nie tylko zinstytucjonalizowaną, nauczaną, a czasami zniewalaną magię, ale cały ten świat pełen jest różnego rodzaju sił. To daje poczucie głębi, długiej historii tego świata i wielu skrywanych przez niego tajemnic. (MS)
- Koło czasu
Piszę o tym też w punkcie poniżej, ale to zasługuje na osobny akapit: świat Wheel of Time ma przeszłość. Bardzo rozbudowaną, długą i zatartą przez niepamięć, ale konkretną przeszłość. Idea odradzania się, tego rymowania się losów postaci jest potężna i świetnie zrealizowana. Jest w tym trochę przeznaczenia – odradzasz się jako Smok i koniec, pozamiatane, nie uciekniesz – ale pozostaje mnóstwo miejsca do interpretacji, decyzji i zmian. Ishamael, który ma dość i chce tylko przerwać ten krąg, krąg jego osobistego cierpienia – jak mu nie kibicować? Fe-no-me-nal-ne. (MS)
- Lanfear
O ile w pierwszych odcinkach mnie nie urzekła, o tyle w drugiej połowie sezonu Lanfear urosła w moich oczach do rangi najlepszej złolki opowieści, na głowię bijącą Seanchan, Ishiego (przepraszam, nie mogłam się powstrzymać) czy Liandrin. Jest przerysowana, teatralna, robi straszne rzeczy, jednak ma w tym wszystkim luz i jakąś taką fantazyjność, które sprawiają, że trudno oderwać od niej wzrok. Plus choć nie da się nie zauważyć, po której stronie barykady stoi, to oprócz mroku jest w niej coś więcej, co w pewnym momencie mocno zmienia układ sił. Co tu dużo pisać, chcę jej więcej i chcę więcej jej interakcji z Moiraine. (ET)
Absolutnie! Im dalej w las, tym więcej ciepłych uczuć miałam dla naszych złoli – i Lanfear, i Ishmaela (co za wspaniałe aktorstwo!). Wiele daje ich backstory – to, że o ile wszyscy inni bohaterowie są zanurzeni w tu i teraz, ta dwójka jest bezczasowa, inaczej postrzega i ten konflikt, i całą swoją rzeczywistość. Te przebitki z przeszłości, która jest bardziej zaawansowana niż teraźniejszość, te emocje między bohaterami, których za bardzo nie znamy, ale przecież… przecież znamy, to, jak ta dwójka inaczej wygląda, inaczej się zachowuje i myśli, a zarazem nie sprawia wrażenia doczepki z innej bajki. Wspaniałe. (MS)
- Budowanie napięcia
Od pewnego momentu było już widać, że finał opowieści rozegra się w Falme, gdzie w siódmym odcinku brakowało już tylko Moiraine, Randa, Lana i Lanfear, którzy właśnie tam zmierzali, na skróty, by, jak mniemam, nie przeciągać opowieści, oraz Perrina z ekipą. Przyznam, że twórcy tak mnie nakręcili, że przed ostatnim odcinkiem miałam mnóstwo pytań, teorii i wątpliwości. Co się jednak tam wydarzy? Czy Egwene zabije Rennę, czy uda się plan Nyaneve i Elayne, jaką rolę odegrają w tym wszystkim Mat, Perrin i pieski, jak proklamowanie Randa jako Smoka Odrodzonego ma w czymkolwiek pomóc… Po raz kolejny pochwalić konstrukcję tego sezonu, bo choć wiele się dzieje, to dostajemy czas, by wciągnąć się w opowieść, poznać lepiej bohater_ i nie móc się doczekać, jak się to wszystko (póki co) zakończy. (ET)
- Finałowy odcinek
To był, oprócz jednej sceny (biedny Skoczek), naprawdę świetny finał. W ogóle szanuję decyzję, by wszystkie odcinki trwały ponad godzinę, to daje tyle czasu i przestrzeni, by nie mieć wrażenia, że coś zostało upchnięte na siłę! Bardzo fajnie było zobaczyć całą ekipę z Dwóch Rzek znowu razem oraz to, jak pięknie łączą siły z rozlicznymi pozyskanymi w drodze sojuszni_kami. Świetne też było to, że choć przecież nie wszystkie postacie mają tę samą moc czy umiejętności – a niektóre mają ogromny kłopot z dostępem do nich – to każda z nich była ważna i miała swoją rolę do odegrania. Przepiękne było pojednanie Moiraine i Lana, i to w jakich okolicznościach! Jedyne, z czym miałam poważniejszy kłopot, to okrucieństwo Egwene, choć trudno jej się dziwić – i nie dostrzec, że otwiera nowe, niekoniecznie przyjemne możliwości dla tej postaci. Nie porwało mnie też samo zakończenie, bo chyba bardziej niż kolejne Przeklęte ciekawi mnie, co na zwrot akcji ze Smokiem Odrodzonym powiedzą Aes Sedai. Mam nadzieję, że się dowiem. (ET)
Nie daruję im Skoczka. Musimy go pomścić. (MS)
- Mat
Przyznaję, tego się nie spodziewałam. Chyba za łatwo uwierzyłam Ishmaelowi, tak przekonanemu, że Mat jest i zawsze będzie jego. Bardzo, bardzo ucieszył mnie zwrot akcji w ostatnim odcinku, wszak w pierwszym sezonie kibicowałam mu bardziej niż Randowi i Perrinowi. Podoba mi się też to, jak Wheel of Time podchodzi do zła i dobra – nic nie jest płaskie, czarno-białe i z góry nadane. Dobra robota. (ET)
- To jest naprawdę przepiękny serial
Troszkę się powtarzam, trudno jednak nie. Stroje (kurtka Randa, którą dostał od Aes Sedai, to jest po prostu mistrzostwo!), plenery (plaża, na którą w ósmym odcinku trafiają Lan i Moiraine), miasta, sceny walki, to, jak pokazana jest magia… Mogłabym pauzować co drugą scenę i przez długie godziny napawać się tym co widzę. Tak się kreuje świat fantasy! (ET)
I znów pełna zgoda, też już się tym zachwycałam. Ogólnie to ja bardzo ostrożnie podchodzę do produkcji fantasy – bardzo trudno im uzyskać autentyczność, za bardzo wpadają w patos i przerysowanie. Przecierałam oczy ze zdumienia, że w Wheel of Time nie ma groteski, nie ma zbyt wysokich nut – jest dopracowana estetyka (te stroje!), jest brudno, ale nie za bardzo, jest pełen przekrój społeczeństwa, są niejednoznaczne inspiracje estetyczne, są przepiękne widoki. Chyba tylko do rogu mogłabym się przyczepić… Ale nie muszę, niech się błyszczy. (MS)
NIEDOBRE RZECZY
- Przemoc
Szósty odcinek dostarcza dość rozwlekłej sekwencji zniewalania i łamania Egwene i choć bez wątpienia te sceny miały właśnie takie być, to jednak było tego za dużo. Cały ten wątek niewolnic i polowania na kobiety obdarzone mocą, by im pozakładać obroże, jest obleśny, nawet jeśli emocjonalnie i wizualnie mocny. Rozumiem, że potrzebny jest wyrazisty wróg, ale ta kultura, mimo interesującej estetyki, jest jednak strasznie przerysowana i mało przekonująca. (MS)
Rozjechał mnie ten odcinek. Mam poczucie, że twórcom mocno zabrakło wyczucia, do którego momentu mamy do czynienia z ważnymi fabularnie scenami, a w którym całość się przerodziła się w sadystyczną fantazję twórców. Podobny problem miałam z Białymi Płaszczami w pierwszym sezonie – okropieństwo dla okropieństwa to zdecydowanie nie jest coś, co mam ochotę oglądać w dziełach fantasy. (ET)
- Losowość
Rozumiem, że to trochę w duchu całego tego świata, w którym rzeczy się dzieją, rymują i splatają, ale w pewnym momencie zaczęło mnie już irytować to, jak bohaterowie ciągle się szukają, a potem znów gubią za sprawą przypadku, pstryknięcia palcami. Jasne, nie mogą cały czas działać zespołowo, muszą mieć swoje osobne wątki i powody, by się zmieniać – ale miałam poczucie, że kręcimy się w kółko, i w momencie, kiedy Lanfear odesłała Moraine i Lana, już tylko głośno jęknęłam. Na szczęście wylądowali nie tak daleko… Wolałabym więcej celowości w tym rozchodzeniu się, więcej decyzji. (MS)
Przyznam, że mnie scena z odesłaniem tej dwójki – i jego konsekwencje – bardzo rozbawiły. Przez trzy czwarte finału zastanawiałam się, czy Lan i Moiraine zdążą dotrzeć na miejsce, czy jednak przyjdą na gotowe. A potem Moiraine zafundowała Randowi piękną oprawę wizualną w jego wielkiej chwili i to było absolutnie ekstra! (ET)
Kto jeszcze oglądał Wheel of Time? Podzielcie się wrażeniami na Facebooku!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.