Lierre tyle się nawzdychała nad pierwszym sezonem Wheel of Time, że kiedy tylko pojawił się sezon drugi, udało jej się namówić parę osób nie tylko do oglądania, ale też dzielenia się wrażeniami. Za nami pięć odcinków. A oto wrażenia!
Drugi sezon Wheel of Time podejmuje wątki sporej grupy bohaterów powieści Roberta Jordana, którzy w pierwszym sezonie, pokrywającym wydarzenia z pierwszego tomu serii Koło czasu, przeszli daleką drogę, sporo się nacierpieli i jeszcze więcej się o sobie dowiedzieli. Egwene i Nynaeve, Mat i Perrin, Rand, Moiraine, Lan… wspaniale było znów ich zobaczyć. A co dokładnie nam się podoba w tej nowej serii?
DOBRE RZECZY
- Bohaterki
Podobnie jak w pierwszym sezonie Wheel of Time, najmocniejszą częścią drugiego są póki co postaci kobiece. Początek zdecydowanie należy do Nynaeve, która wspólnie z Egwene trafia do Białej Wieży, by uczyć się wykorzystywać swoją moc – choć niekoniecznie tego chce. To jest wciąż ta sama niechętna Aes Sedai Nynaeve, która stopniowo zaczyna rozumieć, że musi wybrać własną drogę, zamiast wciąż chronić swoją uczennicę. Jej wątek i kreacja są bezbłędne – pełne emocji, poruszające, niespiesznie rozegrane. Wierzę w jej wyjątkowość, bo widzę ją na ekranie. Wierzę też, że wcale nie chce tego, co się jej przydarza. Jej losy nieoczekiwanie splatają się z reprezentantką Czerwonych Liandrin, która dostała swoją opowieść i głębię. Nadal nie sposób jej lubić – ani zaufać – nie jest już jednak wyłącznie okrutną intrygantką. Poznajemy bowiem cenę, którą ją przyszło zapłacić za to, kim jest.
Oprócz tej dwójki błyszczy rzecz jasna Rosamund Pike jako Moiraine. Choć w finale pierwszego sezonu nie tylko nie udało się jej zapobiec złu, ale też straciła moc przenoszenia, wciąż jest zdeterminowana, by walczyć dalej. Wspaniale się ją ogląda – jej żal, smutek, coraz większy dystans do świata, to, jak próbuje nie czuć i odtrąca wszystkich, bo z jakiegoś powodu uważa, że tylko w ten sposób może wykonać swoje zadanie. Świetna, jest i bardzo kibicuję, by miała jeszcze okazję, by, choć przez chwilę, złagodnieć i się uśmiechnąć do innych. (ET)
Ja jeszcze dodam, że w Moiraine chyba najbardziej podoba mi się to, że jej reakcja na traumatyczne zdarzenie jest tak bardzo ludzka, niezbyt zgodna z tym, jak wyobrażamy sobie takie reakcje – Moraine jest skrzywdzona, zagubiona i zła, i w tych emocjach mówi i robi nieprzyjemne rzeczy ludziom, którym na niej zależy, i nie jest to w żaden sposób demonizowane, co jest bardzo odświeżające. Taka odpowiedź na traumę jest dość częsta, nie jest oczywiście usprawiedliwieniem dla krzywd, które taka osoba może wówczas wyrządzić innym, ale oczekiwanie od osoby w trudnej sytuacji, że będzie „ofiarą idealną”, jest nieracjonalne i bardzo mnie cieszy, że widzimy coś takiego w tym serialu. (Kira Nin)
A ja dorzucę zachwyt nad średnią wieków bohaterek. Młodzież – jak Egwene, jej nowa przyjaciółka-królewna czy nieco starsza, ale dalej w tej kategorii Nynaeve – wypadają bardzo blado przy gwiazdach nieco starszych, co też zresztą ogromnie mnie zachwycało w pierwszej serii. Uwielbiam sceny z Verin (Meera Syal) i Anvaere (Lindsay Duncan), które z całą pewnością jeszcze sporo namieszają. Nie jestem w stanie przypomnieć sobie produkcji, która dawałaby tyle przestrzeni i ciekawych ról aktorkom w średnim wieku czy nawet starszym. (MS)
- Warstwa wizualna
Bardzo piękny jest ten sezon – choć to przecież nie nowość. Stroje, kadry, scenografia – to wszystko gra, nawet jak, w przypadku obrazowania zła, trochę oscyluje w kierunku kiczu i nadmiernej teatralności. Świat fantasy musi być fantastyczny i tu zdecydowanie jest. Przepiękne plenery, wspaniałe miasta, przestrzeń, gra światła, nienachalne efekty specjalne – strona wizualna to jedna z najlepszych rzeczy w Wheel of Time. (ET)
Ja też się pozachwycam widokami! Od pierwszej serii podobało mi się zwłaszcza to, jak nieeuropejski jest ten świat, a przy tym unika wyglądania stereotypowo. Może i wygląda trochę teatralnie, ale w przekonujący sposób. Zawsze uważałum, że serial fantastyczny albo historyczny nie musi być historycznie poprawny, ale musi być przekonujący, i ten serial taki jest. I kostiumy! Ktoś tam naprawdę dobrze odrobił lekcje, bo tkaniny są tak doskonale dobrane i mają sens w kulturach, z których pochodzą! Czwarty odcinek spędziłum przynajmniej w 60%, podziwiając tradycyjny płaszcz boro, jaki nosi Rand, i wszystkie, wszystkie tkaniny wszystkich osób w tym przepięknym gaju oliwnym, gdzie Lan dochodzi do siebie. Te detale, ach. (Kira Nin)
Ta głęboko niebieska suknia Moiraine z epickimi rękawami i wyszywanym pasem będzie mi się śnić. Gdybym miała kiedyś kogoś cosplayować… (MS)
- Tempo opowieści
Choć wiele jest do opowiedzenia – wszak śledzimy nie tylko losy Moiraine, Egwene i Nynaeve, ale też Randa, Mata i Perrina – twórcy Wheel of Time się nie spieszą. Dla mnie to ogromny plus, zdążyłam już trochę zapomnieć, co wydarzyło się w pierwszym sezonie i potrzebuję spokojnego rozegrania historii, by móc ją poczuć i zrozumieć. Nie przeszkadza to też fabule, bo mimo spokojnego tempa wiele się dzieje, choć kierunek opowieści nie jest tak oczywisty, jak w pierwszej odsłonie serialu. Obie strony (choć czy na pewno są tylko dwie?) zbierają siły, nie gubimy też bardziej osobistych wątków głównych postaci. Czwarty odcinek przynosi kilka zwrotów akcji, dzięki którym wszystko na nowo zaczyna się splatać. Jest dobrze. (ET)
- Mniej okrucieństwa
To nadal nie jest przytulna opowieść i dziwne by było, gdyby tak się stało, niemniej scen, od których bardzo chciałam odwrócić wzrok, było zdecydowanie mniej. To coś, co najbardziej mi przeszkadzało w pierwszym sezonie – nie jestem fanką epatowania brutalnością, zło, grozę, okrucieństwo można przecież pokazać na wiele sposobów. (ET)
- Perrin i jego pieski
No, po prostu, Perrin i jego Skoczek, kocham ich i mam nadzieję, że czeka ich wiele wspaniałych i WSPÓLNYCH przygód. (MS)
- Czy to prawda?
W pierwszym sezonie Wheel of Time takim małym, ale bardzo ważnym momentem była scena z drugiego odcinka, w której Moiraine opowiada Randowi, Egwene, Perrinowi i Matowi historię ich okolicy. W piątym odcinku drugiego doczekałam się podobnie niesamowitej chwili: to rozmowa Moiraine z młodszą siostrą. Moment jest dramatyczny: nasza ukochana Aes Sedai jest zdeterminowana, by ocalić Randa, wszak jedynie on może pokonać wielkie zło. I, zupełnie jak nie ona, zdaje sobie sprawę, że jej dotychczasowe wysiłki nigdzie jej nie doprowadziły. Gdy już ma kontynuować coraz bardziej paniczną ucieczkę, zatrzymuje ją jej siostra i przypomina, jak wiele lat wcześniej Moiraine nauczyła ją jej jednej ważnej rzeczy – pytania w trudnych momentach samej siebie, czy to, czego tak bardzo się obawia, jest prawdą. I Moiraine pyta… i zatrzymuje się. Fantastyczna scena. (ET)
NIEDOBRE RZECZY
- Nowy Mat
Póki co zupełnie nie przekonuje mnie nowy aktor grający Mata. O ile sprawdziłby się pewnie na początku opowieści, o tyle kompletnie nie widzę w nim mroku i cierpienia, które stały się jego udziałem po znalezieniu sztyletu. Bardzo byłam ciekawa, w jakim kierunku potoczy się jego wątek, i nadal jestem, tu jest dobrze, niemniej – dobra opowieść, niedobra interpretacja. Bardzo się za to ucieszyłam z powrotu Min – chciałam jej więcej, no i mam. (ET)
- Tempo akcji i ogólnie co z tym czasem
Ja mam z kolei wrażenie, że nie dzieje się zbyt wiele albo jak się już dzieje, to za szybko – więc albo jest nudnawo, albo są przeskoki, w których nie bardzo łapię motywację bohaterek. Brakuje mi też jakiegoś wyraźniejszego zaznaczenia, ile czasu mija, bo jest sugestia, że momentami sporo, ale tak naprawdę – nie wiemy. (MS)
- Niektóre elementy scenografii i kostiumów
Okej, tak naprawdę mam na myśli głównie paznokcie jako symbol statusu, a może raczej władzy. Efektowne, ale jednak nie mogłam powstrzymać śmiechu przy wymachiwaniu nimi albo rytualnym ścięciu… (MS)
- Może jednak momentami trochę stereotypowo?
Mam na myśli głównie wielkiego złego tego etapu historii, Ishmaela, w której to roli obsadzono Faresa Faresa. To aktor o wspaniałej urodzie i wielkim talencie, ciągle jednak mam poczucie, że widzieliśmy już wiele takich semickich typów w rolach terroryzujących złoli i jakoś mnie to uwiera. (MS)
Oglądacie Wheel of Time? Dorzućcie swoje wrażenia w komentarzu na Facebooku! Zapraszamy też do innych odsłon serii Whosome ogląda: KLIK.
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.