Po trzech sezonach wspólnych przygód w TARDIS małżeństwo Amy i Rory’ego Pondów zostało rozdzielone z Jedenastym Doktorem za sprawą Płaczących Aniołów. Arthur Darvill, odtwórca roli Rory’ego, podzielił się wrażeniami dotyczącymi tego emocjonalnego momentu. Wspomina ostatnią scenę, w której jego bohater został cofnięty w czasie przez jednego z Aniołów, a zrozpaczona Amy podążyła jego śladem.
Rozmawialiśmy o tym przez dłuższy czas. Kiedy zaczynałem, nie sądziłem, że ta przygoda potrwa tak długo. Steven Moffat powiedział: „Och, nie, zawsze miałem plan”. Nie uwierzyłem mu. Czułem się, jakbym siedział i czekał na śmierć, która nie nadchodziła. A potem nas zawołali, wydaje mi się, że w połowie szóstego sezonu. Spytali: „Słuchajcie, jak długo chcecie to ciągnąć? My sądzimy tak, ale co wy myślicie?”. To naprawdę rzadki wyznacznik troski i opiekuńczości producentów i scenarzystów. Czuliśmy się jak rodzina, więc miło, że nas wciągnęli do takiej rozmowy.
Ponieważ scenariusze były świetne, a Steven jest genialny, cała praca była jedną wielką bajką. Myślę, że wszystkie wątki były napisane tak szczegółowo, zniuansowanie i wspaniale, że przy otwarciu scenariusza – a zwłaszcza scenariuszy Moffata – byliśmy zachwyceni.
Mówiąc o ostatnim odcinku, The Angels Take Manhattan, aktor wspomina:
Dostałem scenariusz i przeczytałem go natychmiast, bo chciałem się dowiedzieć, co mnie spotka… historia tak mnie wciągnęła, że po prostu śledziłem akcję. Oczywiście owładnęły mną emocje, ale też pomyślałem, że to idealne zakończenie ich wątku – trochę otwarte, ale jednocześnie wzruszające. Podobało mi się, że Rory po prostu zniknął. Moim zdaniem to dobre, mocne, zaskakujące i smutne zakończenie. Ale Karen nie chciała tego czytać. Odkładała to w nieskończoność. A ja dostawałem szału, bo chciałem to z nią przegadać, a przecież dotyczyło nas obojga! Za każdym razem, kiedy zaczynałem temat, powtarzała: „Nie mogę się przemóc”, co było urocze. Ale potem mówiłem jej: „Halo, kręcimy za tydzień! Musisz się z tym zapoznać!”.
Czy zmieniłby coś w poprowadzeniu postaci Rory’ego?
Bywały odcinki, w których tylko stałem w tle i potakiwałem, więc dałbym mu więcej kwestii. Ale nie, te wszystkie szczegóły tak naprawdę pomogły w budowaniu postaci. Został trochę piątym kołem u wozu, co sprawiło, że potem musiał sobie udowodnić różne rzeczy. Myślę, że to doskonałe rozwiązanie i niczego nie żałuję, co jest raczej nieczęste. Nie oglądałem tego od lat – może powinienem to zrobić. Wspominam to z przyjemnością i myślę, że przemiana w rzymskiego centuriona czekającego przez dwa tysiące lat była wspaniałym aktorskim zadaniem. Nigdy już nie dostanę takiej okazji. Nie zmieniłbym ani jednej rzeczy.
Jak każdy fan Doctor Who, Arthur Darvill jest podekscytowany powrotem Russella T Daviesa i przyszłością serialu:
Uwielbiam to, że serial ewoluuje i się zmienia. To ciekawe, że wraca akurat scenarzysta. Zwykle to aktorzy są pytani: „Czy wziąłbyś w tym udział ponownie?”. A tu czeka nas powrót Russella. Jestem jego wielkim fanem, myślę, że rzeczy, które tworzy są fantastyczne. It’s a Sin było doskonałe i pracowałem z nim i Lennym Henrym przy produkcji Three Little Birds. Stworzył jedne z najlepszych rzeczy puszczanych w telewizji w tym kraju. Jestem bardzo podekscytowany, śledząc to, co robi.
Darvill wypowiedział się też na temat aktora, który wcieli się w rolę Piętnastego Doktora, czyli Ncutiego Gatwy.
Ncuti różni się od wszystkich aktorów, którzy tworzyli Doktora przed nim. Nie widziałem jeszcze efektów jego pracy poza kilkoma zdjęciami, ale wygląda to na zupełną nowość i właśnie o to w tym serialu chodzi – żeby zawsze się przeobrażać i rozwijać.
Na łamach naszego portalu Clever Boy robi rewatch New Who i opisuje swoje wrażenia po latach. Zachęcamy do lektury cyklu. Lubiliście postać Rory’ego? Dajcie nam znać w naszej grupie.
Źródło: Radio Times
Autorka bloga Anndycja, nauczycielka angielskiego, bibliotekarka, pisarka fanfiction, a przede wszystkim fanka. Gdyby mogła być zwierzątkiem, byłaby fenkiem. Regularnie pozwala, żeby popkultura łamała jej serce i przywracała do życia. Lubi filmy Disneya i horrory o duchach, literaturę dziecięcą i reportaże true crime. Miłośniczka brytyjskich seriali, teatru, herbaty, kotków i Neila Gaimana. W Doctor Who wkręciła się dość późno – w 2011 roku – ale wystarczająco wcześnie, by napisać o nim pracę magisterską. Od tamtej chwili większość czasu spędza w TARDIS. Najchętniej z Dziesiątym Doktorem.