Niedawno miał miejsce finał pierwszego sezonu serialu Percy Jackson i bogowie olimpijscy. Już wiemy, że możemy się spodziewać drugiego sezonu o przygodach młodego herosa. A tymczasem swoimi wrażeniami z oglądania dzielą się Rademede, Ginny oraz, gościnnie, Aleksandra.
Rad: Percy Jackson dotychczas nie miał szczęścia do ekranizacji. Dwa filmy, które okazały się finansową klapą, zupełnie nie szanowały książek. I chociaż Złodziej pioruna nie był jakimś bardzo złym filmem, to Morze potworów przekreśliło jakiekolwiek pomysły o kontynuacji, a większość fanów wolała zapomnieć o jego istnieniu. W produkcję serialu dla Disneya zaangażowany był sam autor powieści, Rick Riordan, więc można było mieć nadzieję, że nowa ekranizacja będzie o wiele bardziej bliższa książce niż film.
Pierwsze dwa odcinki wzbudziły we mnie duże nadzieje. Były bardzo dobrze nakręcone, akcja niemal kropka w kropkę przeniesiona z książki. Efekty specjalne też wyglądały o wiele lepiej niż w filmach. Aktorska obsada głównych bohaterów bardzo przypadła mi do gustu. W książce Percy i jego przyjaciele to dwunastoletnie dzieciaki i w serialu, mimo że aktorzy są nieco starsi, widać, że są to młodsi nastolatkowie (Walker Scobbel odgrywający Percy’ego ma obecnie 15 lat, a Leah Jeffries grająca Annabeth 14). W filmach aktorzy raczej wyglądali na licealistów, co trochę zaburzało całość, bo nagle prawie dorośli bohaterowie zaczynali zachowywać się jak dzieci. Byłam zachwycona początkiem serialu, bo zapowiadało się, że jedna z moich ulubionych serii w końcu dostanie dobrą ekranizację.
Kłopot z serialem miałam po trzecim odcinku, bo zaczął mnie zwyczajnie nudzić. Dialogi były drętwe, akcja właściwie stała w miejscu, a między głównymi bohaterami nie czułam żadnej relacji. Po bardzo dobrych pilotażowych odcinkach opowieść stopniowo coraz bardziej zwalniała tempo, a zagrożenie, które czekało na bohaterów, stawało się z chwili na chwilę mniej istotne, zepchnięte na margines. Spotkanie z Meduzą trwało może z pięć minut i skończyło jej śmiercią, zanim dało się poczuć, że ktoś jest w niebezpieczeństwie. Kolejne spotkania z potworami czy złymi postaciami też nie były specjalnie dłuższe. Przez połowę serialu bohaterowie wędrują do celu, a jak ich spotka niebezpieczeństwo, to pokonują je błyskawicznie i jak gdyby nigdy nic idą dalej. Nie dostajemy chwili, by poczuć zagrożenie. Zmiany w stosunku do oryginału również niewiele nowego wprowadzały. Niektóre były interesujące, jak np. spotkanie z Hefajstosem, ale nie czułam, żeby były istotne.
Przy adaptacjach książek na film czy serial zawsze zastanawiam się, czy lubiłabym adaptację bardziej, gdybym nie znała materiału źródłowego. Obejrzałam niedawno Koło czasu, serial oparty na cyklu książek o tym samym tytule, których nie czytałam, i bardzo mi się ten serial podobał. Percy Jackson podobał mi się o wiele mniej. Odnoszę wrażenie, że jest trudny do zekranizowania. Cała seria jest napisana z perspektywy głównego bohatera, gdzie poznajemy jego odczucia i kąśliwe uwagi, które chłopak wypowiada w myślach. Często są to też zabawne i sarkastyczne spostrzeżenia, przez co książkowy bohater jest o wiele łatwiejszy do polubienia i szybko angażujemy się w jego przeżycia. W adaptacjach tego brakuje.
Ogólnie serial mnie trochę rozczarował, głównie dlatego, że od połowy zaczął być nudny. Mimo to liczę, że wkręci nowych widzów w świat Percy’ego i sięgną po książki. Jakby nie patrzeć, to serial skierowany głównie do dzieci, które mogą nie znać jeszcze serii. Aktorzy bardzo dobrze zagrali swoje role, moim zdaniem zostali świetnie dobrani. Fabuła rozczarowuje, ale rozczarowuje mnie jako dorosłą osobę, która książki czytała i je uwielbiała w nastoletnich latach. Mam nadzieję, że w drugim sezonie twórcy lepiej rozplanują tempo serialu i poprawią nieco relacje między głównymi bohaterami, bo oczywiście, że czekam na kontynuację.
Aleksandra: Po ekranizacjach z 2010 oraz 2013 roku, ocenianych przez wielu jako nieudane (z czym zgodzę się w przypadku Morza potworów, które mało że straciło swój urok, to również pozostawiło wiele do życzenia pod kątem fabularnym), a także wcześniejszym zapowiedziom zarówno studia, jak i samego autora serii przygód o Percym Jacksonie, że nowa, odcinkowa wersja będzie odzwierciedleniem swojej książkowej siostry i wprowadzi widza w idealnie wykreowany świat mitologii greckiej, wielkich bitew z mitycznymi potworami, a także pełnej przygód misji półbogów, moja euforia nie znała granic. Z niecierpliwością oczekiwałam tej magicznej daty, kiedy to na platformie miały pojawić się premierowe odcinki. Jednak czy wszystko poszło zgodnie z planem? Zobaczmy.
Na pierwszy ogień dwa pilotażowe odcinki, które od pierwszych minut zapowiadały się naprawdę ciekawie. Dynamika, wartka akcja, a co najważniejsze wierne oddanie książki. Widz od początku był stopniowo wdrażany w wydarzenia, śledził losy Percy’ego, zmiany szkół, ciągłą niepewność związaną z przystosowaniem się do nowych środowisk, a także wynikającą z tego aspołeczność chłopaka, który dopiero po spotkaniu Groovera, satyra-opiekuna, stopniowo otwiera się na otaczającą go rzeczywistość. Co istotne, w porównaniu do kinowej adaptacji, ta serialowa w końcu podkreśla głęboką więź, jaka połączyła głównych bohaterów, a także to, że niezależnie w jakiej sytuacji się znajdziesz, zawsze możesz liczyć na pomocną dłoń.
Jednak wraz z emisją kolejnych odcinków odniosłam wrażenie, że akcja zwalnia coraz bardziej. Pojedyncze sytuacje bądź zdarzenia trwały zdecydowanie zbyt długo i były jakby na siłę przeciągane. To niestety działało na niekorzyść dla ogólnego odbioru widza, który zaczynał się nudzić. Do tego wszystkiego finał sezonu to próba zmieszczenia wszystkich rozpoczętych, nierozwiązanych wątków, które postanowiono zakończyć w ostatnich czterdziestu minutach, a co wprowadziło niemałe zamieszanie. W dosłownie kilka chwil z lekko sennej, mało dynamicznej akcji przeszliśmy do kalejdoskopu wydarzeń, w którym niejeden by się pogubił. Niby mała rzecz, ale w odbiorze całości stałość dynamiki ma ogromne znaczenie. Dodatkowo kreacja samych bohaterów pozostawia sporo do życzenia. Rozumiem, że są to dzieci, które dopiero uczą się, czym jest gra aktorska i jak prawidłowo oddawać emocje. Z drugiej strony w ostatnim czasie pojawiło się wiele produkcji, w których grają dopiero raczkujący w tym świecie, a kreacje przez nich tworzone działają na korzyść odbioru danej produkcji przez widza. Niektórzy powiedzą, no tak, ale przecież byłaś dzieckiem, kiedy zaczęłaś swoją przygodę z tą serią. I owszem, zgadzam się z tym. Dorosłam, zmienił się mój punkt widzenia w wielu kwestiach i odbieram inaczej niektóre rzeczy. To, co bawiło w pewnym wieku, teraz może wydawać się z lekka dziecinne, ale dla mnie wciąż jest to seria sentymentalna, związana z pewnym etapem życia i od nowej ekranizacji oczekiwałam wyższego poziomu, a już na pewno możliwości lekkiego oderwania się od rzeczywistości i przeniesienia w świat mitów i magii.
Miało być bez zmian… Czy na pewno? Przez większość czasu brakowało mi obecnej w książce ironii podczas wypowiedzi Percy’ego, jego luźnego, wręcz sarkastycznego stylu bycia i słownych przepychanek między nim a Annabeth. Sprawiały, że postacie były bardziej naturalne, a widz mógł się z nimi utożsamiać, przeżywać to, co oni, a tym samym być częścią fabuły. Co do efektów specjalnych, należy przyznać, że nie były złe, jednak nie odciskają one głębokiego śladu w pamięci widza, może oprócz midasowskiej zmiany Percy’ego w złoty posąg. Na minus zaliczyłabym także scenę walki pomiędzy Aresem a Percym, która niestety nie była tak efektowna jak zapamiętałam ją z książki. Mało tego, sam Ares w swojej serialowej odsłonie zgubił nagle swój sarkazm, agresywność i toksyczność. Dalej emanuje od niego siła, jak na boga wojny przystało, jednak nie jest już tak władczy jak w książce.
Podsumowując, serial nie jest widowiskiem na najwyższym poziomie i na pewno część scen można by przedstawić w inny sposób, choćby kasyno Lotos, które zostało opisane jako pełne przepychu i kolorów, a także wszelkich pragnień miejsce, w którym dla wielu czas stanął w miejscu. Niestety w adaptacji ten element został potraktowany po macoszemu, co odebrało mu urok i ogólny odbiór. Jednak od początku nie nastawiałam się na ekranizację na miarę Władcy Pierścieni. A szkoda, bo seria Ricka Riordana miała i ma potencjał, aby być międzynarodową marką, a raczej światem pełnym magii i nieszablonowych rozwiązań. Na plus, zdecydowanie dopasowanie odtwórców głównych ról pod względem wieku, dzięki czemu będą mieli możliwość dorastać wraz z widzem. Zachowanie zgodności z książką, w tym kluczowego elementu, którego zabrakło w kinowej odsłonie, a wokół którego kręci się cała akcja, mianowicie wielkiej przepowiedni o dziecku trójki, to kolejny element przemawiający za serialową adaptacją. Dodatkowo miłym zaskoczeniem było zobaczenie prawidłowej sceny walki pomiędzy Percym a Lukiem, która to została zmieniona w kinowej odsłonie Chrisa Columbusa, a która, jak wiemy, ma przełożenie na kolejną część serii.
Jak wiadomo, studio potwierdziło już realizację drugiego sezonu, który według zapewnień miałby skupiać się wokół wyprawy po złote runo, mające ocalić obóz herosów. Jak będzie, zobaczymy. Na razie pozostaje nam czekać i mieć nadzieję, że niedociągnięcia zostaną poprawione i już niedługo będziemy się mogli cieszyć w pełni oddanym światem. W swojej opinii daję mocne 4/5.
Ginny N.: Nie jesteśmy fanami książkowej serii – ona jest zdecydowanie nie dla nas, a dla młodszego czytelnika. I to jest w porządku. Może i mógłbym sympatyzować z neuroróżnorodnym głównym bohaterem, ale jednak ta narracja pierwszoosobowa i bardzo młoda nas nie chwyciła. No ewidentnie byłem już za dorosły na nią.
Za to serial… Serial właśnie całkiem nam się spodobał. I wcale nie znudził. Podobało nam się to, jak pokazano świat przedstawiony i nawet jeśli za… nic nie wiemy, dlaczego in universe Olimp i całe to tałatajstwo greckich bogów mieści się w Stanach Zjednoczonych*, to aktorsko jest to naprawdę dobre – i tam, gdzie mamy Percy’ego i jego przyjaciół i rówieśników (tu się nie zgodzimy z przedmówczynią, że nie potrafią grać. Zdecydowanie potrafią), i tam gdzie mamy dorosłą obsadę aktorską.
Efekty specjalne są dobre i w większości naprawdę wiarygodne, przeciwnicy są ciekawi, a cała tematyka dysfunkcyjnej rodziny robi mocno ten serial. Jakkolwiek, ugh, mama Percy’ego oddająca go do szkoły z internatem… porzucanie dzieciaka takie super cudne, a ten jej mąż… na ch*** on jej był potrzebny? A jednocześnie mamy ją widzieć jako dobrą matkę, która troszczy się o swojego syna – tylko coś tu nie do końca styka.
Ale to, że Percy and co. pokonują kolejne zagrożenia szybko? Dla nas to było naturalną częścią tego, jak prowadzona jest ta historia. Choć czasami dziwiło, jak krótkie są niektóre odcinki, nie czułem, żeby fabularnie w nich czegoś jakoś super brakowało.
Całościowo, może nie jest to zachwyt roku, ale oglądało mi się dobrze i kiedy wyjdzie drugi sezon, chętnie po niego sięgnę.
* Oczywiście na poziomie meta to jasne, że amerykańskie powieści pisane dla amerykańskich dzieci będą dziać się lokalnie. A w książkach może nawet ma to jakieś wyjaśnienie, ale serial zupełnie o tym milczy.
A czy wy oglądaliście serial? Jakie są wasze odczucia? Dajcie znać w komentarzach.
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.