Druga część Diuny, Avatar: The Last Airbender, Halo, a może któraś z nowych gier lub książek? Co nas zachwyciło, a co rozczarowało w lutym? Zapraszamy do lektury podsumowania.
ZACHWYTY
Lady Kristina: Udając się na seans Argylle, byłam świadoma nie najlepszych ocen tego filmu, ale w żadnym stopniu nie przeszkodziło mi to w seansie, gdyż bawiłam się wyśmienicie. Fakt, niektóre wątki były raczej głupiutkie (jak na przykład ten z piosenką Now and Then, która miała premierę w grudniu zeszłego roku, a została określona przez bohaterów mianem „ich piosenki”), ale wszechobecny kamp, który w sumie niwelował pojawiające się absurdy, całkowicie mi to wynagrodził. No i mam pewną słabość do scen walki w rytmie dobrej muzyki 😉
Podobnie dobrze bawiłam się, oglądając Żegnajcie laleczki, film o dwóch przyjaciółkach lesbijkach, które podróżują przez Stany, nie wiedząc, że wplątały się w szemrane sprawy wysoko postawionych osób, przez co ściga je para niezbyt bystrych zbirów. Całość jest nieco absurdalna i momentami naiwna, ale równoważą to główne bohaterki i świetna chemia między nimi.
Koniec lutego jednak niemal całkowicie opanowała Diuna. Pierwszą część powtórzyłam sobie po raz pierwszy od czasów premiery i muszę przyznać, że spodobała mi się o wiele bardziej niż wtedy. Z kolei druga część wciągnęła mnie jeszcze bardziej niż pierwsza: te ponad dwie i pół godziny minęły zadziwiająco szybko, a ja z fascynacją przez cały ten czas wpatrywałam się w ekran. Fabuła jest tu o wiele szybsza niż w pierwszej części, a główni bohaterowie w pewien sposób bardziej niepokojący. Muszę tylko dodać, że nie spodziewałam się, że znajdę tu tak wyraźne nawiązanie do Żywotu Briana (i nie tylko ja na sali kinowej miałam takie spostrzeżenie), przez co pewne sceny bawiły mnie bardziej niż powinny.
Joanna Krystyna Radosz: Nie spodziewałam się, że kupi mnie bez reszty romans, ale Spoiler Alert Olivii Dade to książka-spełnienie marzeń! Mamy tu historię o fandomie, dorosłych bohaterów piszących fanfiki, ciałopozytywność, wzajemne wsparcie, nietypową relację fanki i hm-w-pewnym-sensie idola… KOCHAM.
Perła: Moim lutowym zachwytem jest anime The Apothecary Diaries. Razem z główną bohaterką Maomao wkraczamy do dworskiego świata, by obserwować, jakie rządzą nim prawa. Poznajemy postacie, odgrywające na dworze różne role. Szczególnie ciekawe są portrety kobiet, które w zależności od swojej pozycji, mierzą się z innymi wyzwaniami. Wartość konkubin cesarza jest wyznacza przez to, czy są w stanie urodzić mu dziecko. Kurtyzany muszą być piękne i nieskalane. Dziewczyny pochodzące z plebsu, takie jak Maomao, mają być posłuszne i liczyć się z tym, że najmniejszy błąd może kosztować je życie. Nasza bohaterka zdaje sobie z tych wszystkich mechanizmów sprawę i niejednokrotnie jednoczy się z innymi kobietami i pomaga im w potrzebie. Ciekawa jest też główna postać męska, kochany przez wszystkich urodziwy Jinshi. Z czasem okazuje się, że także w nim kryje się głębia. Jego relację z Maomao i jej rozwój obserwuje się z przyjemnością – wywołuje zarówno rozbawienie, jak i frustrację i wzruszenie.
Clever Boy: W USA po dłuższej przerwie powróciła część seriali. Nowe sezony Abbott Elementary, Young Sheldon, Ghosts czy Not Dead Yet dają mi dużo frajdy. Cieszę się, że mogę wrócić do tych postaci i póki co, na żadnym z wymienionych się nie zawiodłem. Zacząłem oglądać także The Boys i Gen V, bardzo szybko się wciągnąłem i nadgoniłem.
Maple Fay: Ostatnio mam bardzo niewiele czasu na konsumowanie dzieł popkultury, ale mimo wszystko udało mi się przeczytać pierwszą część solarpunkowej dylogii autorstwa Becky Chambers: Psalm dla zbudowanych w dziczy, który niniejszym serdecznie polecam jako piękną, łagodną historię z przemyślanym drobiazgowo światotwórstwem (oba tomy ukażą się w polskim tłumaczeniu już w marcu!). Osoby redaktorskie Whosome niech zechcą przyjąć podziękowania za (nieświadome?) polecenie mi tej autorki.
Oprócz tego, tkwiąc po uszy w renesansie zainteresowania Takarazuką, od początku roku przechodzę chronologicznie przez kolejne przedstawienia z udziałem mojej aktualnie ulubionej aktorki, Yuzuki Rei. Ostatnio wpadł mi w ręce spektakl oparty na wydawanej od 1972 roku mandze Klan Poe autorstwa Moto Hagio (polskie wydania ukazują się nakładem J.P. Fantastica). To urocza (tak!) historia, której bohaterami są dwaj czternastoletni chłopcy-wampiry Edgar Portsnell i Allan Twilight oraz siostra Edgara Marybell. Akcja mangi oraz spektaklu rozgrywa się na przełomie XIX i XX wieku, a dotyczy przemijania, samotności i poszukiwania sensu życia. Polecam obie wersje, sceniczną i komiksową.
Rademede: Serialowe Koło Czasu. Zdecydowany zachwyt miesiąca, dawno nie oglądałam tak dobrego fantasy. Czekam na kolejne sezony.
ET: Luty prawdziwie rozpieścił mnie mnie popkulturowo! Swój finał miał Detektyw: Kraina nocy, klimatyczny serial kryminalny z Jodie Foster i Kali Reis, i jakiż on był udany! Rozwiązanie zagadki dostarczyło paliwa i osobom lubiącym paranormalne klimaty, i skłaniającym się ku bardziej racjonalnym wyjaśnieniom, a dodatkowo pokazał siłę solidarności grup, za którymi nikt się nie wstawi. Do obejrzenia, do pomyślenia, do podziwiania.
Doczekałam się też w końcu drugiego sezonu Halo, i choć trudno powiedzieć, że dobrze się bawię, bo jest to zdecydowanie ponura produkcja, to niecierpliwie czekam na kolejne odcinki. Od początku ogromnym plusem serii był brak prostego podziału na dobro i zło, a kolejna odsłona tylko to pogłębia. Do tego mamy dylematy superżołnierzy, którzy niekoniecznie chcą żyć, by służyć, umierające jedną po drugiej planety, widowiskowe sceny walki i wielką paskudną politykę. No ładne to jest.
W ramach nadrabiania produkcji science fiction na Apple TV (które, notabene, jest w tej chwili chyba najlepszą pod tym względem platformą) obejrzałam tak chwalony Silos i przepadłam – na tyle, by, nie czekając na kolejne sezony, sięgnąć po wszystkie książki z serii. I to jest ten przypadek, gdy i pierwowzór, i jego adaptacja, choć opowiadają trochę inne historie, są naprawdę znakomite. Bardzo polecam tę dystopijną opowieść o ludziach żyjących w ogromnym silosie i niepamiętających ani dlaczego się tam znaleźli, ani czemu świat na zewnątrz stał się niezdatny do zamieszkania. Jest intryga, kryminał i wspaniała główna bohaterka. Koniecznie!
ZASKOCZENIA
Joanna Krystyna Radosz: Wiedziałam, że gra Spider-Man 2 będzie dobra – nie wiedziałam za to, że będzie AŻ TAK dobra. Znakomita grywalność, ciekawe zadania poboczne, a do tego fabuła, która mnie obchodzi, a nie jest tylko przerywnikiem między siekaniem potworów.
Rademede: Avatar: The Last Airbender. O ile animacji nie dałam rady obejrzeć dalej niż trzy odcinki, zanim podziękowałam, to live action mi się podobało. Nie jest wybitnym serialem, ale przyjemnie się oglądało. Sokka nie był aż tak irytujący jak w kreskówce, Zuko dostał ciekawą historię (nie wiem jak w animacji, ale tu mi się podobała). Wiadomo, mogło być lepiej, ale nie jest źle, z zainteresowaniem obejrzałam całość. Największym minusem serialu była nieskazitelna czystość strojów bohaterów, nawet po walce ich ubrania nie miały na sobie odrobiny kurzu.
ROZCZAROWANIA
Ginny N.: Live action Avatar: The Last Airbender mogło być czymś przynajmniej ciekawym, a dowodzi jedynie tego, że wersje live action animacji są przede wszystkim skokiem na kasę. Mamy ładne lokalizacje i stroje postaci, ale aktorsko jest słabo, scenariuszowo też tak sobie. I to mówienie przed siebie – do kamery – o swoich emocjach itp., kiedy postać ewidentnie ma wokół siebie inne postaci, do których mogłaby mówić? Co to do cholery jest? Wymęczyłem pierwszy odcinek i to tylko z sentymentu do animacji – gdyby to była osobna rzecz, przerwałbym po pierwszych pięciu minutach.
Joanna Krystyna Radosz: O ile nowy Spider-Man fabularnie dowiózł, o tyle najnowsza odsłona Assassin’s Creed ma cutscenki i linię fabularną przypominającą telewizyjne reklamy: człowiek marzy, żeby to już się skończyło i mógł wrócić do siekania wrogów. Mirage ma problem z sensownymi bohaterami i historią, która by mnie obchodziła…
Perła: Obejrzałam zaledwie dwa odcinki aktorskiej adaptacji Avatar: The Last Airbender, ale już mogę stwierdzić, że daleko jej do oryginału. Brakuje humoru, postacie nie przypominają samych siebie, zmiany są nietrafione, a zamiast coś pokazać lub pozostawić pole do domysłów, postacie muszą widzom powiedzieć o tym wprost. Nie wiem, czy obejrzę dalszy ciąg.
Clever Boy: To, co się dzieje obecnie w branży gier trochę przeraża. Masowe, niespodziewane zwolnienia w wielu studiach Sony i Microsoftu to duży cios dla twórców, ale również dla graczy. Prace stracą lub już stracili pracownicy m.in. Naughty Dog, Insomniac Games, Guerrilla Games czy Toys for Bob. W przypadku ostatniego studia pozostali przy pracy pracownicy zdecydowali się zostać ponownie niezależną firmą, ale zapowiadając współpracę z Microsoftem (który wykupił ich niedawno, gdy byli pod Activision). Crash Team Rumble zostało skasowane, nie wiadomo jeszcze, co z dalszymi losami serii Spyro the Dragon i Crash Bandicoot. A tu moje serce pęka.
Maple Fay: Od bardzo dawna polecano mi Argonautów Maggie Nelson, jako książkę absolutnie przełomową, jeżeli chodzi o podejmowanie tematyki osób niebinarnych oraz o język użyty do ich opisu. Nie wiem, czy to wina zmęczenia ostatnimi intensywnymi tygodniami, czy może mojego ogólnego malkontenctwa, ale nie znalazłum w niej żadnej przełomowości – lektura mnie zmęczyła i pozostawiła z wrażeniem, że przeczytałum podręcznik dla osób starających się o dziecko w ramach queerowego związku. Zapewne są osoby, dla których tego rodzaju książka będzie cenna i wartościowa, ja, stety-niestety, taką osobą nie jestem.
WARTO WSPOMNIEĆ
ET: Nowa konstelacja to kolejne science fiction od Apple TV, tym razem bardziej w stylistyce naukowego horroru. Grana przez Noomi Rapace astronautka po kilku miesiącach spędzonych na stacji kosmicznej wraca na Ziemię… ale czy to na pewno jej Ziemia i czy to na pewno ona? Intrygująca wariacja na temat superpozycji kwantowej i wpływu podróży kosmicznych na ludzi.
Ginny N.: The Marvels to nie jest nic wielkiego, ale ot, obejrzałem z przyjemnością. Podobają mi się relacje między główną trójką postaci i ich historia. Pomysł na główną złolkę jest okej, pomysł, żeby ukraść słońce, no spoko, ale w sumie wodę mogła też wziąć z Ziemi a nie z planety-musicalu-mgguffina. No ale to takie tam marudzenie. Ogólnie to spoko film, jeśli nie ma się jakichś super oczekiwań.
Joanna Krystyna Radosz: Wiem, że dla większości świata to maj jest miesiącem eurowizyjnym, ale dla mnie sezon zaczyna się w styczniu, a rozkręca w lutym – podczas większości krajowych preselekcji. Znajdźcie eurowizyjną playlistę i podziwiajcie tę niesamowitą różnorodność, jaką w tym roku zobaczymy w Szwecji; waszej uwadze polecam zwłaszcza neofolkową piosenkę o dilerach-nieudacznikach z Estonii, komputerowy hołd Finów oraz pana Chorwata, który tęskni za swoim kotkiem.
Clever Boy: Ruszają nowe produkcje w ramach wiosennych ramówek polskiej telewizji. Moje oczy są zwrócone głównie na TVN, gdzie debiutował już pierwszy odcinek The Traitors. Zdrajcy. Dostarczył on sporo emocji i jestem bardzo ciekawy tego, co będzie dalej. Zagraniczne edycje programu są hitami i szokują publiczność. Prawdopodobnie zerknę też na Drag Me Out. Czas na show, bo to chyba „najbardziej kontrowersyjny” program tej wiosny w Polsce. Mam nadzieję, że zrobią go właściwie i dobrze.
Lady Kristina: W końcu postanowiłam nadrobić Gen V. Seriale o szkole nie są moim ulubionym gatunkiem, a sam serial nie dorównuje poziomem The Boys, ale szybko się wciągnęłam, a całość ogląda mi się naprawdę dobrze.
W międzyczasie wciągnęłam się też w twórczość Klausa Nomiego, niemieckiego wokalisty, który tworzył na przełomie lat 70. i 80. XX wieku. Mamy tu do czynienia z mieszanką muzyki pop, opery i new wave, co w połączeniu ze specyficznym głosem Nomiego tworzy wręcz kosmiczną mieszankę.
WYDARZYŁO SIĘ NA WHOSOME
W lutym naszą redakcję dopadło przedwiosenne przesilenie, nie znaczy to jednak, że nic się u nas nie działo. Podzieliliśmy się z wami wrażeniami z oglądania Percy’ego Jacksona i bogów olimpijskich, przygotowaliśmy też obszerną relację i fotorelację ze Zjavy. Nie zabrakło też newsów i wywiadów ze świata Doctor Who – opublikowaliśmy omówienia rozmów z Millie Gibson, Mary Malone i Petem MacHalem, Christiną Rotondo, Russellem T Daviesem i Yasmin Finney. Zachęcamy do lektury!
WYDARZYŁO SIĘ W ŚWIECIE DOCTOR WHO
A jak u was rozpoczął się 2024 rok? Co ciekawego pochłonęliście popkulturowo? Co was zachwyciło, rozczarowało, a może zaskoczyło? Zapraszamy na naszego Facebooka, serwer na Discordzie i grupę Polifonia fantastyczna.
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.