Heartstopper wrócił z drugim sezonem i został błyskawicznie pożarty przez wiele osób, które na niego gorliwie czekały. Jak potoczyły się losy Charliego, Nicka i ich przyjaciół? Oto nasze wrażenia na świeżo po obejrzeniu ośmiu nowych odcinków.
Yuka: Heartstopper to przede wszystkim bardzo dużo serca. To, co zaczęło się od czwórki przyjaciół w poprzednim sezonie, tutaj rozwinęło skrzydła i jest gotowe nimi zagarniać kolejne osoby, które potrzebują poczucia przynależności, jak Imogen i James. Relacje między postaciami rozwijają się i zmieniają – najbardziej podobało mi się to w przypadku Tao i Nicka, którzy w końcu znaleźli nić porozumienia, oraz Tao i Elle, którzy przekonali się, że zmiany nie muszą być tak duże, jak mogło się początkowo wydawać.
Doceniam to, że każda postać w tej serii przynosi własne trudności i niepewności, a wszyscy starają się wzajemnie wspierać. Takiej ciepłej, dobrej grupy przyjaciół, którzy sprawiają, że czujesz się bezpiecznie, życzę każdej osobie. Myślę, że tym bardziej dlatego mocno przeżywałam momenty, kiedy któraś postać nie potrafiła się do końca otworzyć na najtrudniejszy dla nich temat, jak Charlie czy Darcy. Albo kiedy mimo dobrych chęci grupka nie potrafiła wysłuchać kogoś, zanim nie zaczął mówić głośniej – Isaac przeżywał wszystko cicho, w tle, ale te drobne momenty, kiedy serial poświęcał mu uwagę, mówiły bardzo dużo. Cieszę się, że jestem akurat świeżo po przeczytaniu Loveless, autorstwa (również) Alice Oseman; myślę, że to pomogło mi trochę z niedosytem wątku Isaaca w tym sezonie. Liczę na jego rozwinięcie w kolejnym.
Z innych rzeczy: kocham mamy Nicka i Tao całym sercem, tak samo jak siostrę Charliego, Tori, bez której nie byłabym w stanie wytrzymać pojawienia się brata Nicka; uwielbiam całą trójkę nauczycieli, których mogliśmy poznać lepiej w tym sezonie; i cieszę się, że nie zobaczymy już Bena – scena konfrontacji Charliego z Benem była ciężka, ale dawała ogromną satysfakcję i dumę z Charliego. Bardzo doceniam też serial za powiedzenie wprost, przez Nicka, że to, co miało miejsce między Benem a Charliem, było nadużyciem.
Ginny N.: Jakie to było ciepłe i dobre <3 Dało trochę łez, trochę wzruszeń i smutków, ale przede wszystkim było jak kubek ciepłego kakao i kocyk akurat na tę ostatnią chłodniejszą aurę. Nie było tu większej dramy, ale to nas w sumie cieszy. Ot, takiego uroczego serialu, gdzie pojawiają się i trudniejsze tematy, ale i znalazło się miejsce na niespieszne zwiedzanie paryskich muzeów, było nam trzeba.
A poza tym to Isaac zaczytany 24/7? Naszego wewnętrznego mola książkowego bardzo to ucieszyło. Bardzo fajne było też to, że serial porusza nie tylko temat związku Nicka i Charliego i pozostałej zakochanej zgrai, ale też kwestię aromantyczności/aseksualności. Że ten wątek nie został wycięty, tylko oddano mu należne miejsce.
Świetnie też wyszło pokazanie queerowych nauczycieli – a z ich pomocą tego, że queer to nie tylko sprawa młodzieży i że nie tylko queerowa młodzież się zakochuje i może bywa to czasem bardziej skomplikowane niż te pierwsze licealne miłości, ale warto podjąć ryzyko.
Rademede: Puchate i wzruszające. Wszystko się tak na dobrą sprawę każdemu układa, nawet jeśli nie od razu. Bardzo ciepły serial, mimo że porusza też poważne tematy, jak na przykład brak akceptacji czy zaburzenia odżywiania.
Agnieszka: Nie mogę oglądać tak szybko, jak bym chciała (choć z drugiej strony na dłużej mi starczy), ale póki co (dwa odcinki) jestem zachwycona. Nadal bardzo wysoki poziom, urok, wdzięk i puchatość – z coraz większą dozą innych składników. Bardzo sobie cenię to, że im dalej w Heartstoppera, tym więcej trudnych tematów. Poruszanych odważnie, ale z wielką wrażliwością i taktem. No i mimo tego ta puchatość nadal tam jest i to jest piękne.
Oraz: fenomenu tego serialu by nie było, gdyby nie był on TAK zagrany. Joe Locke i Kit Connor aktorsko imponują, a szczypta Olivii Colman tylko dodaje całości smaku.
Lierre: Zostawiła mnie ta seria z niedosytem. Przede wszystkim dlatego, że bardzo szybko się skończyła. Rok czekania i tylko tyle…? Ale też mam wrażenie, że o wiele mniej się w niej działo, a motyw coming outu Nicka został trochę zbyt rozciągnięty, zabierając miejsce być może ciekawszym wątkom. Wszedł mi też może efekt bąbelka, w którym funkcjonuję, a może po prostu jestem za stara, bo trochę nie łapałam wagi tego coming outu i przekonania, że potrzebne jest oficjalne zadeklarowanie orientacji i relacji – a jakby tak po prostu robić swoje i dać się innym domyślić? Ale może to niemożliwe, gdy ma się szesnaście lat.
Dość jednak marudzenia, bo o ile wątek Nicka i Charliego mnie aż tak nie ruszył, to wokół nich działy się wspaniałe rzeczy. Najwięcej radości dali mi Elle i Tao (co za piękne osoby!), świetny jest wątek Isaaca (wreszcie dostał coś do powiedzenia…), biografie wszystkich bohaterów się pogłębiły, co zwieńczyło mocne uderzenie w wątku Darcy. Ogromnie podobały mi się wątki dorosłe, zwłaszcza nauczycielskie, oraz odrobinę większa rólka Olivii Colman. Ten maleńki wszechświat się trochę powiększył!
Jest znów barwnie (choć paleta kolorystyczna jest nieco ciemniejsza niż w pierwszej serii), momentami niedorzecznie (Nick, dlaczego piszesz egzaminy ołówkiem? I dlaczego w hotelu w pokojach są po dwa podwójne łóżka? Tzn… wiem dlaczego), ale znów emocjonalnie w punkt, z czułością, ciepłem i dużą autentycznością każdej sceny. Spodziewałam się mocniejszego rozwinięcia wątku zaburzeń odżywiania, ale to, zdaje się, czeka na nas w trzeciej serii – zaczynam niniejszym odliczanie do niej.
Frej: Drugi sezon zostawił mnie w lekkiej emocjonalnej rozsypce. Było wspaniale i ciepło, ale pojawiły się też poważniejsze ciemniejsze wątki. Cała seria to bardzo, bardzo dużo zrozumienia dla tego, jak różnorodne są relacje, niezależnie od wieku.
Uroczy serial, który nie odwraca głowy od całego wachlarza doświadczeń, które przeżywa młodzież – tych dobrych i tych złych. I jest to zrobione tak dobrze! Wątek dotyczący zaburzeń odżywiania, który, póki co delikatnie nam się zarysował, dał mi wiele ciężkich emocji. Czekam na rozwinięcie, choć wiem, że dogniecie mnie on do ziemi.
Cieszy mnie fakt, że dostaliśmy więcej wglądu w życie postaci. Nie tylko Nicka i Charliego – ale całej grupy przyjaciół. Mam nadzieję, że kolejny sezon jeszcze bardziej rozwinie postać Isaaca, bo póki co wiemy o nim najmniej. Jego wątek, choć tak subtelny w tym sezonie, dał mi wiele radości i rozlał dodatkowe ciepło w serduszku. Tao i Elle – przeżywałam z nimi całe to zakłopotanie. Mam ochotę przytulić Darcy i dać jej całe wsparcie świata. Klaskałam do ekranu w momencie, gdy Tori wyjaśniła brata Nicka oraz kiedy Imogen powiedziała szczerze Benowi, co o nim myśli.
Oficjalnie zaczynam oczekiwania na kolejny sezon.
Clever Boy: Zapomniałem, jak bardzo potrzebne są takie seriale. Heartstopper nie zawiódł i otrzymaliśmy kolejną część pięknej opowieści. Całość wchłonąłem szybko, nie potrafiłem inaczej. Czytałem komiksy, ale nie przypominałem sobie ich przed premierą, mimo tego wraz z kolejnymi odcinkami coraz więcej mi świtało w głowie. Bawiłem się rewelacyjnie.
Cieszę się, że inne postacie dostały swoje wątki i rozwinięcie, a jednocześnie całość nadal skupiała się na Charliem i Nicku. Alice Oseman stworzyła przepiękną opowieść o dorastaniu i miłości, jest dużo lukru, ale też smutnych chwil i napięcia, co jest zrozumiałe. Oglądając bohaterów, myślami cofałem się do swoich nastoletnich lat, imprez, wypadów ze znajomymi – i znalazłem trochę podobieństw do sytuacji czy zachowań, z którymi musieliśmy się w różnych paczkach odnaleźć. Podoba mi się to, że to serial, w którym nastolatkowie zachowują się jak nastolatkowie.
Mega cieszy mnie to, że Heartstopper nie skupia się tylko na relacji męsko-męskiej. Według mnie ważny jest, i oby był też później ważny, wątek Isaaca, który odkrywa swoją aseksualność. O tym tak mało się mówi, a jest na świecie tyle osób, które mogą czuć to, co on. Piękne były elementy komiksowe, które pojawiały się przy scenach, budujące relacje między bohaterami – dodaje to uroku. Cieszy mnie także to, że niektóre dialogi i sceny są odtworzone jeden do jednego. Zawsze doceniam, gdy przy adaptacjach udaje się to zrobić.
Aktorsko zachwyciły mnie Yasmin Finney i jak zwykle Olivia Colman. I kocham postać Tori, kradła sceny.
Szkoda, że gdy byłem młodszy, nie było takich seriali, które mogłyby inspirować, pokazywać, jak powinniśmy się zachowywać – młodzi i dorośli. Cieszę się, że Heartstopper nie unika trudnych tematów. Czekam na to, co będzie dalej. Szkoda, że tak długo… Lecę powtarzać komiksy!
A co tam u was, Heartstopper już obejrzany? Podzielcie się z nami swoimi wrażeniami z oglądania na naszej stronie na Facebooku albo w grupie Polifonia fantastyczna!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.