Fantastyka w muzyce, muzyka, tekst, które są nie tylko piosenką, ale też opowieścią, którą da się wpisać do gatunku fantastyki, to coś, co bardzo lubimy. Nie bez powodu do naszych ulubionych zespołów należą Lao Che czy Of Monsters and Men. Nie bez powodu pokochałem trzecią płytę Darii Zawiałow, Wojny i Noce. I nie bez powodu naszym ukochanym zespołem jest Radiohead. Ich fantastyczne piosenki poszerzają moją wyobraźnię już od prawie dwóch dekad.
Wybór tylko piętnastu spośród nich to niełatwa sprawa. Mógłbym pójść tropem piosenek, które pojawiają się w różnych filmach i serialach – a miałbym niezły wybór – i to także byłaby dobra playlista. Za każdym razem, kiedy słyszę muzykę Radiohead oglądając bardzo się z tego cieszę, tak z serca. Chciałem jednak sięgnąć bardziej do tego co w niej jest niezależnie od tego, czy ilustruje ona czyjąś filmową przygodę, czy też nie.
2+2=5 (Hail To The Thief)
Zaczynamy nawiązaniem do Orwella i krytyki autorytaryzmu. 2+2=5 w wykonaniu Radiohead jest, oczywiście, bliskie wymowie Roku 1984. Opowiada o tym, jakim widzimy świat, że jest i jakim autorytety mówią nam, że jest. I o tym jak niewiele możemy z ich kłamstwami zrobić. To dość pesymistyczna wymowa, a jednocześnie bardzo aktualna piosenka. Niestety.
4 Minute Warning (In Rainbows, Disk 2)
Czterominutowa opowieść o ucieczce przed bombami i nadziei na to, że to tylko koszmar, z którego wkrótce się obudzimy. Mówi o ucieczce od złych wydarzeń, o których nie chcemy słyszeć, bo to zbyt trudne. O lepszym świecie, o którym mówimy sobie, że czeka na nas po drugiej stronie koszmaru. Tylko, że to koszmar brzmi realnie, a świat jawy jawi się jako senne marzenie.
A Wolf At the Door (Hail To The Thief)
Wilk u drzwi? Wygląda więc, że my jesteśmy Czerwonym Kapturkiem. I mamy czego się bać. Czy to jak w poprzednich dwóch piosenkach świata zewnętrznego, tych, którzy przyjdą jak wilki, by odebrać nam wszystko, co mamy, czy swoich wewnętrznych wilków, przez które stracimy siebie samych. Trochę nam się to kojarzy z bestią Vimesa z książek o Straży Nocnej Terry’ego Pratchetta. Z tą cienką granicą między postąpieniem w pewnych sytuacjach tak jak jest słusznie, a poddaniem się (słusznemu) gniewowi.
Nastolatkiem będąc myślałem, że fanowskie teledyski do 2+2=5 i A Wolf At the Door, które stworzył Gastón Viñas są oficjalnymi teledyskami. Oba pokochałem i oba stworzyły moją własną definicję dobrego teledysku jako takiego, który dodaje jakąś wartość do piosenki. Co nie zawsze ma miejsce. Możliwe, że trochę z tej definicji wyrosłem, ale jednak dziś, kiedy wracam do tych ilustracji dwóch pięknych, niełatwych piosenek, to wciąż czuję pewien sentyment i sympatię do tych teledysków.
Burn The Witch (A Moon Shaped Pool)
Polowania na czarownice – znamy je wszyscy. Z lekcji historii w drobnym stopniu, jednak w dużo większym z popkultury. Te prawdziwe, te w fantastyce i te metaforyczne. Burn The Witch to piosenka o odwracaniu wzroku, o niewychylaniu się i wołaniu z tłumem by spalono wiedźmę – a wszystko to podszyte głęboko osadzonym lękiem. Ciesz się z cierpienia innych dziś, bo jutro wiedźmą możesz okazać się ty.
Teledysk do piosenki nawiązuje bezpośrednio do brytyjskiej animacji dla dzieci Trumptonshire Trilogy. Nie jest to jednak, w tym wykonaniu, miła bajka. Podobno teledysk miał być radośniejszy niż sama piosenka, ale to niekoniecznie wyszło.
Decks Dark (A Moon Shaped Pool)
Ciemność, która pochłania, statek kosmiczny przesłaniający niebo, tak że nie ma się jak przed nim ukryć. A ten okropnie głośny hałas, który powoduje? To przecież tylko śmiech. To tylko śmiech. Ogrom, przed którym nie da się uciec, po którym porośnie nas trawa. Ale przecież nic się nie stało. Kryzys – w świecie, w relacji z inną osobą, który zaburza codzienność, wciąga w ciemność, z której nie widać wyjścia.
I Might Be Wrong (Amnesiac/I Might Be Wrong)
Chwila oddechu, chwila nadziei. Możemy się mylić. Chwila na spokojny spacer z przyjaciółmi, na docenienie ich obecności. Gdzie byśmy byli, gdyby was nie było. Myślałem, że nie ma już przyszłości, ale najwyraźniej byłem w błędzie. To jest piosenka może nie w oczywisty sposób fantastyczna, a jednak… Nadzieja to coś, co fantastyka także powinna w sobie mieć. Nie jako hopepunk, jako „gatunek”, pod który można wpisać wszystko*, a jako element tematyczny. Eskapizm, jak mówił_ Doktor, to nie tylko uciekanie od, ale i bieg ku.
Karma Police (OK Computer)
Głowa tego człowieka brzęczy jak lodówka, więc go zamknijcie, ta dziewczyna wygląda podejrzanie, zamknijcie ją też, ale że mnie? Przecież ja jestem dobrym obywatelem. Społeczeństwo lęku jak z dystopijnych powieści XX wieku, społeczeństwo lęku jak z prawdziwego świata. Różnica nie jest tak wielka. Nie protestowałem, gdy aresztowali x.
Life in a Glass House (Amnesiac)
Szklane domy nigdy nie były piękną wizją. Ściśnięci jak kurczaki w klatkach nie podnosimy trudnych tematów. Wszystko widać i zawsze ktoś słucha. A inni przecież i tak mają gorzej. Chcemy bliskości, której nie możemy mieć, chcemy swobodnej rozmowy, ale lęk przed podsłuchaniem jest zbyt wielki. Czy te szklane domy istnieją naprawdę, czy tylko w naszych głowach? Gdzie kończy się paranoja i nadmierne zamknięcie na innych, a gdzie zaczyna się racjonalny lęk.
No Surprises (OK Computer)
Marzenie o tym, by nie było już więcej alarmów (ani przykrych niespodzianek), by bezskuteczny opór w końcu przyniósł skutek – zmianę skorumpowanego rządu, który nie mówi w imieniu zwykłych, zmęczonych ludzi. Ludzi, którzy widzą dla siebie tylko koniec. Kapitalizm, praca wyciskająca z człowieka życie, i rany, które nie chcą się goić. Zwykłe życie, które zna wiele spośród nas.
Teledysk w którym Thome Yorke (wokalista Radiohead) śpiewa wyświetlany mu tekst, podczas gdy jego głowa jest uwięziona w akwarium, które powoli napełnia się wodą. A w muzyce, w melodii słów, coś takiego, że zawsze zaczynamy do nich nucić.
Paranoid Android (OK Computer)
Autostopem przez Galaktykę: Marvin, być może jesteśmy paranoiczni, ale nie jesteśmy androidami. Piosenka składak (miała pierwotnie być trzema różnymi piosenkami) mówiąca o nierównowadze sił, o tych na górze, którzy za nic mają tych poniżej. Ale my na dole jesteśmy ludźmi, nie maszynami.
Sail to the Moon (Hail To The Thief)
Marzymy o pięknych rzeczach, a gdy wypowiemy je zbyt szybko, utrata boli. Być może będziesz dobrym prezydentem i wszystkich nas poślesz na Księżyc. Marzenie o zamieszkaniu na Księżycu, gdy ten świat się kończy to coś, czego warto chcieć, oczywiście. Naprawianie tego co mamy? Wydawanie milionów na rakiety kosmiczne, gdy można by te miliony przeznaczyć na ratowanie planety, ma w końcu sens. Prawda? Gdy nadejdzie powódź, być może spróbuj jej zapobiec.
Street Spirit (Fade Out) (The Bends)
Pęknięte jajka i martwe ptaki. Śmierć i jej paciorkowate oczy. Codzienne życie, które daje tak niewiele. Machina, która nie jest w stanie oddać ciężaru istnienia, napięcia, niemożliwości wyrwania się z przytłaczającego świata. Wystarczy zanurzyć się w miłość, a wszystko inne przestanie mieć znaczenie.
Subterranean Homesick Alien (OK Computer)
Ponownie Autostopem przez galaktykę. Kosmici kręcą o nas filmy dla swoich pobratymców. Pęknięcia w chodniku mogą cię pochłonąć. Kryjemy się w swoich wnętrzach, kryjemy się przed sobą nawzajem. Przed pięknem wszechświata, którego nie widać z naszego miasta. Gwiazdy i sens życia? To perspektywa zbyt obca, by dało się w nią uwierzyć. To perspektywa, którą można tylko wyśmiać.
There, There (Hail To The Thief)
Nocny spacer w lesie, rzeczy, których wcale nie ma, choć przecież je czujemy. Syreny przywołujące nas ku katastrofie. Spojrzenie w obcy świat, w innego człowieka, powstająca więź. Ale czy na pewno? Lepiej nie sięgać ku temu innemu światu, ku innej osobie, nie zaglądać w jego okna, nie zapuszczać w nim korzeni. Nie będzie z niego ucieczki. A jednak spotkania, zderzenia się, nie da się uniknąć.
W teledysku wizualna opowieść o życiu lasu, którego nie da się odzobaczyć. Z lasu, raz zobaczywszy jego sekrety, nie da się uciec.
We Suck Young Blood (Hail To The Thief)
Wesołe jest życie wampira. Ale ty? Jesteś młody i głodny i sfrustrowany? Zrobisz cokolwiek. Cywilizacja (kapitalizm, politycy, ci stojący wyżej od ciebie), niczym wampir spije twoją krew. Wyssie cię do cna, byle sama mogła przetrwać. Ty? Ty jesteś tylko młodą, świeżą krwią.
Fantastyczny świat, który rysuje się w tych (i innych też) piosenkach Radiohead nie jest ciepły, miły, pozytywny. Nie jest cosy. Fantastyka jest w nim metaforą niełatwej rzeczywistości. To nie są (w większości) piosenki pełne nadziei. Ale są bardzo dobre i poruszają ważne tematy, z którymi warto się zmierzyć. Które warto przynajmniej dostrzec.
A jakie fantastyczne piosenki – Radiohead czy innych zespołów/twórców – wy najbardziej kochacie i za co? Dajcie znać na naszym Facebooku i w grupie Polifonia Fantastyczna.
* Co znaczy, że do kategoryzacji nie nadaje się w żaden sposób.