Zainteresował_ś się światem mitów Cthulhu, ale nie wiesz, od czego zacząć? Niestety Lovecraft miewał czasem ciężkie pióro i wpadał na literackie mielizny. W tym tekście poznasz jeden ze sposobów, jak je ominąć.
H.P. Lovecraft był specyficznym pisarzem, nawet w swojej epoce. Już wtedy jego styl uznawano za archaiczny i należący raczej do poprzedniego wieku. Dzisiaj, po stu latach, to wrażenie z oczywistych względów przybiera na sile, ale książki tego autora wciąż są wydawane i wciąż cieszą się popularnością. Gdyby było inaczej, wydawnictwo Vesper nie wypuściłoby tak szerokiej gamy zbiorów jego opowiadań, a gra fabularna Zew Cthulhu nie odniosłaby takiego sukcesu. Jest to dość interesujący fenomen, ale chyba nieodbiegający szczególnie od specyfiki kultowych dzieł stworzonych chociażby przez J.R.R. Tolkiena. Nie chcę tu bynajmniej nikogo obrazić, ale one też nie są zbyt przystępne w niektórych swoich rozwlekłych opisach i wolno toczącej się akcji, jednak jest w nich coś więcej i o coś innego tu chodzi. Kluczowymi słowami w obu tych przypadkach są światotwórstwo oraz klimat, a także pewnego rodzaju konceptualność, zarówno Śródziemia, jak i omawianej tutaj mitologii Cthulhu.
Brak dialogów, memiczne już „nieopisywalne istoty”, które zaraz po tym stwierdzeniu otrzymują cały akapit poświęcony właśnie rzeczonemu opisowi, rozwlekłe budowanie pejzaży czy ogólne lanie wody raczej nie zachęcają do książek Lovecrafta i ja sam zasadniczo nie polecałbym po nie sięgać, jeżeli nie ma się wytrwałości smakosza klasycznej fantastyki, traktującego te teksty bardziej jako czytelniczą ciekawostkę bądź beletrystyczną archeologię niż casualową książkę na długi wieczór. Nie mówię tu, że trzeba mieć jakieś wydumane kompetencje – po prostu ktoś, kto nie posiada odpowiedniej determinacji i mentalnego przygotowania do obcowania z tak specyficzną literaturą, może się od niej boleśnie odbić, a przy okazji wynudzić na śmierć.
Zresztą Lovecraft to trochę mistrz przegadywania i dobrych pomysłów, które zrealizowano w zupełnie nieatrakcyjny sposób. Sztandarowym przykładem są tu Góry szaleństwa, broniące się swoim założeniem, ale rozczarowujące w formie.
Mamy tam opisaną ekspedycję na Antarktydę, zaginięcie części naukowców i odkrycie tajemniczego obcego miasta, którego mury przyozdobione są frapującymi reliefami zmieniającymi postrzeganie świata i historii ludzkości. Początek tej mikropowieści jest szalenie interesujący a moment, gdy główny bohater znajduje zniszczone namioty, w których obozował Lake ze swoimi ludźmi, to niesamowity katalizator emocji. Cóż jednak z tego, skoro później badacze chodzą przez kilkadziesiąt stron po ruinach dawnej cywilizacji i nic się nie dzieje? Tempo i dynamika siadają, a po kolejnym opisie reliefu, który jest podobny do pięciu poprzednich, naprawdę zaczyna się odechciewać. Można było to zrobić o wiele lepiej, o wiele bardziej lakonicznie, i bez problemu zmieścić całą sekwencję odkrywania miasta w kilkunastu stronach, bo w obecnej formie naprawdę trzeba mieć dużo samozaparcia, aby przez to przebrnąć. A szkoda, wielka szkoda, bo opowiadanie per saldo jest świetne, wciągające i ma ciekawy zamysł.
W związku z tymi wszystkimi problemami postanowiłem stworzyć moje własne zestawienie dzieł Lovecrafta, które są przyjemne kompozycyjnie i fajne do czytania bez niepotrzebnego frustrowania się większymi mieliznami strukturalnymi. Oczywiście nie wkładam tutaj najbardziej chyba znanej nowelki, czyli Zewu Cthulhu, gdyż jest to raczej kwestia oczywistości i to od tego opowiadania dobrze zacząć czytanie HPL. Natomiast oprócz tego klasyka wszystkim początkującym polecam następujące nowele:
Wędrówka Iranona
Moim zdaniem to zarówno najpiękniejsze, jak i najsmutniejsze opowiadanie, jakie wyszło spod pióra Lovecrafta. Rzekłbym nawet, że ta nowelka jest po prostu wybitna, mimo że bardzo skondensowana – ale u tego autora to akurat na plus.
Mamy tu do czynienia z baśniową, mityczną postacią Iranona, wiecznie młodego śpiewaka o złotych włosach, który podaje się za księcia wspaniałego miasta Aira, z którego pochodzi i do którego pragnie wrócić. Problem jednak w tym, że nie może go odnaleźć. Na swojej drodze, wiodącej przez bliżej niesprecyzowany „starszy świat”, Iranon spotyka niezrozumienie, kpinę i blichtr, zaś koniec jego poszukiwań jest tyleż wzruszający, co przewrotny.
Nie ma tutaj macek ani grozy. To prosta, ale dojmująca w swoim nieskomplikowaniu historia. Pełna empatii i wrażliwości. Lovecraft jest tutaj prawdziwym wirtuozem słowa, a wręcz wydaje się być w swojej najwyższej pisarskiej formie. Niczego nie rozciąga, wszystko jest poetyckie, lekko patetyczne – aczkolwiek w dobrym tego słowa znaczeniu – i przywodzi na myśl mityczną opowieść, obok której nie da się przejść bez wzruszenia nad losem Iranona marzącego o świetlistym mieście Aira.
Celephaïs
Króciutka, ale pełna emocji i wzruszeń nowelka o Kuranesie, królu Celephaïs – położnego w Krainach Snów* miasta o marmurowych wałach oraz lśniących w słońcu minaretach i kopułach, gdzie czas nie ma swojego degenerującego wpływu, a więc wszyscy są wiecznie młodzi i szczęśliwi. Tutaj również nie ma kosmicznych zgróz, a wręcz przeciwnie. Największą matnią jest świat na jawie i jego szara, przykra rzeczywistość przeciwstawiona poetyckiemu pięknu ziem, którymi Kuranes będzie władał po wsze czasy.
Jest coś rozczulającego w tym opowiadaniu za sprawą odwołań do dziecięcych marzeń i snów. Trudno też nie odnajdywać tutaj wątków autobiograficznych Lovecrafta i jego osobistego nastawienia wobec świata. Polecam tę nowelkę ze względu na baśniowość oraz tematykę eskapizmu, która bliska jest chyba wszystkim adeptom fantastyki.
Ku nieznanemu Kadath śniąca się wędrówka
Podobna w długości do Gór szaleństwa, ale o wiele bardziej zróżnicowana i przez to znacznie ciekawsza i milsza w czytaniu. Niestety z drugiej strony jest to tekst, w którym chyba najbardziej przebija się rasizm autora – w tym, jak przedstawia czarnych niewolników w mieście Księżycowych Bestii i w fakcie, że antagonistami głównego bohatera są przede wszystkim Ludzie z Leng oraz Nyarlathotep w formie Czarnego Faraona, czyli postacie o śniadej i w gruncie rzeczy bliskowschodniej etniczności.
Mimo to polecam ten tekst, gdyż jest to wspaniała historia drogi, w ramach której Randolph Carter podróżuje przez wspomniane już Krainy Snów. W trakcie tej przygody odwiedzamy razem z nim mityczne miasto Ulthar, gdzie ludzie i koty żyją w totalnej symbiozie, podróżujemy przez Zaczarowany Las pełen niesfornych Zugów, odwiedzamy widmowy płaskowyż Leng, jesteśmy świadkami bitew toczonych przez baśniowe postacie, ale przede wszystkim spotykamy Nyarlathotepa, którego monolog trwa przez całe pięć stron i jest skrystalizowaną epickością.
Słowem: warto wybrać się w ten wojaż.
Widmo nad Innsmouth
Małe, prowincjonalne miasteczka zawsze kryją jakieś tajemnice. Szczególnie tyczy się to portów w Nowej Anglii. Podobnie jest z Innsmouth, które odwiedza główny bohater. Okazuje się, że z miastem związane są dziwne artefakty, a jego mieszkańcy budzą odrazę wśród swoich sąsiadów. Samo miasteczko okazuje się być widmowe, puste i przerażające w swoim zapuszczeniu. Jednak to nie rozpadająca się georgiańska architektura czyha na bohatera-narratora, ale to już musicie odkryć sam_.
To, co najbardziej podoba mi się w tym opowiadaniu, to nie tylko klimat małej, tajemniczej mieściny i cała historia, jaka się za nią kryje, ale również zwrot akcji na koniec, który jest absolutnie cudowny, zaskakujący i przytłaczająco mroczny. Warto przeżyć go same_.
Cień spoza czasu
To również nieco dłuższe opowiadanie, które urzekło mnie przede wszystkim niesamowitością zdarzeń i zerknięciem głęboko w lore mitologii Cthulhu. Mamy tu obcą cywilizację, są niesamowite wynalazki i interesującą scenerię.
Jest to opowieść o naukowcu dotkniętym amnezją, który zaczyna odkrywać jej mroczne przyczyny. W związku z tym okazuje się, że podróże w czasie są możliwe, a on sam nawet taką odbył. Jej powidoki wracają teraz do narratora za pomocą dziwnych snów o przedpotopowej cywilizacji, której istnienie przypadało na czasy o wiele odleglejsze niż pojawienie się człowieka na Ziemi. Przy okazji mamy tutaj nawiązania do uniwersum Conana, gdyż jeden z bohaterów, którego spotyka nasz protagonista, właśnie stamtąd pochodzi. Przynajmniej duchowo.
Oczywiście należy zaznaczyć, że powyższa lista jest mocno subiektywna i dyktowana moją osobistą wrażliwością literacką. Sądzę, że Lovecraft najlepiej odnajduje się w krótkiej formie, czego przykładem są dwie pierwsze pozycje mojego zestawienia. Można więc łatwo i szybko je przyswoić, żeby zobaczyć, czy jest to coś, co może się nam spodobać. Minusem tego podejścia jest fakt, że opowiadania o Krainach Snów i tym podobnych baśniowych tematach nie były głównym polem działalności literackiej autora, a i dzisiaj Lovecraft raczej kojarzy się przede wszystkim z mackowatym kosmicznym horrorem. Sądzę jednak, że nawet jeśli ta odnoga jego twórczości nie może być reprezentatywna, to dobrze wprowadza ona w pociągły, patetyczny styl autora. Jeżeli tego typu opowiadania ci się spodobają, możesz z takim przygotowaniem przejść głębiej i wziąć się za, nazwijmy to, trudniejsze w odbiorze nowelki, co do których trzeba wykazać się o wiele większą wyrozumiałością, cierpliwością i determinacją.
Należy też zaznaczyć, że autor niniejszego tekstu nie utożsamia się z poglądami Lovecrafta ani nie ma zamiaru ich propagować. W swojej analizie przygląda się tylko i wyłącznie literackim walorom twórczości HPL, gdyż uważa, że jego opowiadania można czytać bez ideologicznego kontekstu, którym posługiwał się ich autor, a z perspektywy literaturoznawczej i fandomowej są to teksty, o których warto dyskutować, gdyż stanowią podwaliny dla nurtu fantastyki naukowej.
*Krainy Snów – baśniowe ziemie zawieszone w alternatywnym wymiarze względem naszego świata, pełne magicznych stworzeń, osadzone w realiach przywodzących na myśl średniowieczno-bliskowschodnio-indyjskie klimaty.
(on/jego)
Zawodowo animator społeczno-kulturalny. Duchem gracz: stołowy oraz komputerowy; wielbiciel mrocznych nurtów w fantastyce; wannabe literaturoznawca i antropolog kultury; pasjonat historii; łucznik w stanie spoczynku; wampirolog; neoromantyk; twórca kina niezależnego; drobny youtuber; badacz, pogromca i koneser teorii spiskowych; pisarz na etapie szuflady; były redaktor czasopisma „Równość”; posłaniec Zewnętrznych Bogów.