Necrovet Joanny Gajzler zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem jest jeszcze lepiej. Jak mi się czytało tę pełną dziwów opowieść o wyjątkowym gabinecie weterynaryjnym, jego pracowni_ach i pacjentach? Sprawdźcie.
Spokojne południe, wygodne siedzisko na balkonie (okna od zachodu, więc słońce jeszcze jest przyjemne), dzbanek z wodą z sokiem jagodowym, zapas Neo i minimum dwa koty, przytulające się w upalny dzień – oto idealne warunki do czytania powieści Necrovet. Usługi weterynaryjno-nekromantyczne Joanny W. Gajzler. Na marginesie wspomnę, że siedmiokilowy kot, leżący na świeżo wytatuowanym przedramieniu, nie tworzy idealnych warunków do pisania tych słów. Obiecuję jednak, że nie wpłynie to w żaden sposób na recenzję. Uprzedzam również, że może nie będzie to pean na cześć, ale osoba czytająca w dalszej części tekstu spotka się z pozytywnym nastawieniem, pochwałami i temu podobnymi wyrazami uznania.
Opowieść Joanny W. Gajzler płynie wartko i tak też się ją czyta. Osoby wielbiące wszystkie stworzenia duże i małe, zarówno te zwyczajne (?), jak koty, psy, króliki, kury, jak i magiczne, np. przerażające mantykory (a te z bólem zębów wręcz porażające) czy też niewinne na pozór wolpertingery („miłe” zajączki z porożem i skrzydłami) albo wyniosłe jednorożce – wręcz nie będą mogły się od niej oderwać (chyba że na spacer z psem). Miłość i szacunek do zwierząt wyziera niemal z każdego akapitu, choć, ostrzegam, nie wszystkie historie są miłe i puchate. Tak jak nie zawsze puchaty jest Necrovet.
Florka Kuna, główna bohaterka książki, to zwyczajna młoda kobieta. Jej rozterki, chęć zmiany otoczenia, powód rozpoczęcia nowego życia – wszystko to jest opisane sensownie i logicznie. Brak wiary w siebie, wieczne zwątpienie i niepewność nie dość, że są świetnie umotywowane, to nie ma też w nich grama psychologicznego „blablabla” czy dzielenia włosa na czworo. Joanna Gajzler bardzo prosto, ale nie łopatologicznie, opisuje mechanizm mobbingu, a szczególnie jego wpływ na młodą osobę, wybierającą swoją profesję z miłości. Na szczęście, wbrew temu, co sama o sobie sądzi, bohaterka ma na tyle siły w sobie, żeby przetrwać ucisk, któremu jest poddawana, uciec z toksycznego gabinetu weterynaryjnego i w efekcie (szczęśliwie dla niejednego stworzenia) trafić do tytułowego przybytku. Każdy, kto przeżył mobbing w pracy, doskonale zrozumie Florkę i jej lęki. To zresztą niejedyny smutny temat, który przewija się przez karty tej niby nieskomplikowanej opowieści. Pojawia się motyw dyskryminacji (tekst o „capieniu kozą” był tak okropny!) czy, oczywiście, krzywdy zwierząt. Dla przeciwwagi jest też miejsce na przyjaźń, miłość i ratunek przychodzący w ostatnim momencie.
Pozostałe osoby z powieści nie są tylko zapełniaczami. Każda z nich jest pełnokrwistą – w przypadku szefowej Flory może nie do końca – postacią z własną historią. Z ich przeszłością i świetnie naszkicowanym charakterem można zapoznać się czy to w rozmowach między bohaterami, czy gdzieś jakby mimochodem rzuconych zdań. Nie dostajemy pełnych opisów. Osoby czytające dowiadują się, z kim mamy do czynienia, po trochu, powoli. I wszystko to ma ręce i nogi.
Sensowność i logika tej powieści jest niemalże doskonała. Pisarka nie traktuje czytelnika jak kogoś, komu trzeba tłumaczyć wszystko „jak chłop krowie na rowie”. Nawet kiedy używa trudnych dla przeciętnego śmiertelnika terminów z dziedziny weterynarii, nie potrzeba przypisów. Chwilę później z opisu akcji wiemy już, co dane słowo znaczy. Nie trzeba przerywać lektury, by sprawdzić je w Google.
Sama historia zaczyna się od trzęsienia ziemi, a potem jest jeszcze lepiej. Wszystko to okraszone dyskretnym, nienachalnym humorem. Przypomina mi ten, który spotkać można u mistrzyni polskiej fantastyki Ewy Białołęckiej.
Jak dla mnie świetny, prosty (w żadnym razie nie prostacki!) kawał literatury, po przeczytaniu którego nie tylko człowiek czeka na ciąg dalszy, ale także rozmyśla nad ludźmi i sensem życia. Jedyne, co mam do zarzucenia autorce, że naprawdę, ale to naprawdę nie zostawia się czytelniczki w takim momencie. Szczególnie kochającej smoki.
Joanna W. Gajzler, Necrovet. Usługi weterynaryjno-nekromantyczne, wyd. SQN, 2023.
Whosome objęło powieść matronatem. Dziękujemy wydawnictwu za udostępnienie nam egzemplarzy. Czytamy jednym tchem – wspólnie z naszymi czworołapnymi przyjaciółmi – i na pewno jeszcze wrócimy do tematu!
Na zdjęciach podopieczni naszej recenzentki.
