Blink to odcinek, który każdy whovianin zna dość dobrze. Czy miło było do niego wrócić po dłużej przerwie? Pora to sprawdzić.
Do serii Clever Boy ogląda: Doctor Who wracam po małej przerwie. Potrzebowałem trochę czasu, żeby odpocząć i poukładać to i owo. Kolejne teksty powinny ukazywać się regularnie, przynajmniej do zakończenia 4 serii. Dużym impulsem do powrotu była rocznica Blink. Dziś mija 14 lat, odkąd pierwszy raz mogliśmy obejrzeć ten odcinek. Nie będę ukrywał – tę historię powtarzałem najwięcej razy w Doctor Who. Oglądałem ją kilka razy sam, oglądałem ją z rodziną i ze znajomymi. Od ostatniego razu minęło jednak trochę czasu.
Już na początku odcinka czujemy, że to będzie inna opowieść niż dotychczas. Niesamowity klimat opuszczonego starego domu przyprawia o dreszcze. Poznajemy nową postać, która eksploruje ruinę, aż znajduje tajemniczą wiadomość od Doktora. Ale nie ma go w pobliżu. Nadciąga niebezpieczeństwo, Sally Sparrow nie jest tego świadoma, ale my jako widzowie wiemy i widzimy, że czekają ją chwile pełne grozy. Niedługo poznamy Płaczące Anioły.
Sally nad ranem zabiera do tego domu swoją przyjaciółkę Kathy, wcześniej jednak w zabawny (przynajmniej dla mnie) sposób poznaje jej brata, Larryego. Oczy widza powędrują natomiast na monitor, w którym widzimy Dziesiątego Doktora. Genialna i pełna napięć jest scena, w której tajemniczy mężczyzna przekazuje Sally przesyłkę od Kathy. Tajemniczy gość wydaje się być groźny. Jednocześnie widzimy, jak przerażająca statua Anioła zbliża się do drugiej bohaterki. Dziewczyna znika, bo przenosi się w czasie. Dowiadujemy się tego z listów, które otrzymała Sally. Moffat po raz kolejny zawiesił poprzeczkę bardzo wysoko. Nadal mam ciary, gdy myślę o tym, w jaki sposób to wszystko poprowadzono. Los Kathy jest szczęśliwy, ale dla Sally i nas widzów prawdopodobnie przerażający i smutny.
Dziewczyna znajduje klucz do TARDIS, odwiedza grób przyjaciółki i udaje się do jej brata. Nie jest świadoma, ze Płaczące Anioły ją śledzą. W końcu widzimy Doktora, ale znowu na ekranie. Okazuje się, że nagrany Władca Czasu odpowiada na pytania, jakby z kimś rozmawiał. Sally udaje się na policję, gdzie poznaje przystojnego policjanta Billego. My widzimy TARDIS, a Sally znajduje randkę. W Blink wszyscy aktorzy mają między sobą tak dobrą chemię. Aż przyjemnie się na nich patrzy i chce się oglądać integrację między postaciami. Może to urok Carey Mulligan, która jest niesamowita. Ma w sobie coś takiego, że chcemy oglądać losy jej postaci. Irytuje mnie za to sytuacja, w której policjant pokazuje Sally dowody. To niedorzeczne.
Kolejna osoba z życia naszej bohaterki zostaje porwana i przeniesiona w czasie przez Anioły. W końcu możemy zobaczyć Doktora i Marthę, którzy do tej pory nie byli zbyt obecni w opowieści. Jednak to tylko chwilowe. Pada za to kultowe Wibbly-wobbly, timey-wimey stuff. Sally wkrótce znowu spotyka policjanta, tym razem jest stary i umierający. To on rozjaśnia nam trochę zagadkę tajemniczych nagrań. Genialnie zmontowana jest scena, w której Sally po śmierci Billego zdeterminowana wychodzie ze szpitala, by rozwiązać zagadkę. Świetna muzyka i świetna ujęcie.
Scena z transkrypcją jest genialna. Kolejny raz Moffat pokazał swój geniusz. Jesteśmy zaskakiwani i jednocześnie podjarani. Płaczące Anioły stają się coraz bardziej niebezpieczne. Jedno mrugnięcie i już po tobie. Widzieliśmy, co są w stanie zrobić i nie wiemy, jak zakończy się ta przygoda dla naszych bohaterów. Stworzenia dodatkowo potrafią manipulować światłem, co daje im znaczną przewagę. Zostają pokonani również w sprytny sposób.
Zakończenie odcinka też jest świetne. Sally dostrzega w końcu Doktora i Marthę. Ale to nie ten Dziesiąty, którego „poznała”. Nasi bohaterowie jeszcze nie trafili przez Anioły do przeszłości. Sally nie rozumiała, dlaczego ona została wplątana w te przygody, dopóki nie dotarło do niej, że to właśnie ona przekazała Doktorowi ważne informacje, w tym transkrypcje nagrań. Zatacza się więc pętla. Doktor i Martha udają się na kolejne pozaekranowe przygody, a Sally być może znajduje oparcie i miłość w Larrym. Na koniec Doktor przestrzega nas przed Płaczącymi Aniołami, które mogą być wszędzie. Za każdym razem sprawia to, że mam ciary na plecach.
Blink jest genialne. Za każdym razem to dobra rozrywka. Niesamowicie wciąga, intryguje, wywołuje lekkie uczucie strachu bądź przerażenia. Im więcej myślimy o morderczej naturze Aniołów, tym chyba gorzej się poczujemy. Nie dziwię się, że Anioły stały się kultowymi przeciwnikami. Są wprost przerażające. W tym odcinku gra wszystko – fantastyczny i mroczny klimat, genialna gra aktorska, dobra muzyka. Rozwiązanie intrygi jest zaskakujące i satysfakcjonujące. Dla mnie bomba. Czy odcinkiem Blink warto zachęcać kogoś do oglądania Doctor Who? Można, ale od razu puśćmy też inną historię, w której Doktor będzie bardziej obecny. To wyjątkowy odcinek, któremu tylko nieliczne mogą się równać. Jest zakręcony i jeśli zbudujemy kogoś oczekiwania po takim Blink, to dalsze przygody Doktora niekoniecznie będą mu się podobać. Ale jeśli chcemy pokazać komuś coś ciekawego, to warto puścić odcinek. Można go przecież śmiało oglądać, nie wiedząc, o co w Doctor Who chodzi. A może właśnie w tym tkwi jego sukces?
Blink
Scenariusz: Steven Moffat
Reżyseria: Hettie MacDonald
Ocena: 5/5 TARDISek
Pozostałe teksty z serii możecie przeczytać tutaj.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.