Doktor, piraci i zabójcza syrena… Jednak nie wszystko jest takim, jakim się wydaje. Clever Boy ogląda The Curse of the Black Spot.
Po wystrzałowej dwuczęściowej historii na rozpoczęcie 6 serii Doctor Who pora na kolejną przygodę Jedenastego Doktora, Amy i Rory’ego. Tym razem zostajemy zabrani na statek piracki, który jest atakowany przez tajemniczą i piękną syrenę. Ale to Doctor Who i nic nie jest tutaj oczywiste.
The Curse of the Black Spot w scenie przed czołówką zarysowuje nam problematykę odcinka. Na tkwiących na morzu piratów czyha śmiertelne niebezpieczeństwo. To tajemnicze stworzenie jest tak groźne, że piraci, z natury raczej morderczy i okrutni, chowają się i obawiają o swoje życie. Wystarczy jedno małe draśnięcie – mała ranka, a potwór cię upoluje. Tym stworzeniem okazuje się być syrena. Prezentuje się niczym z baśni – jest piękna, wygląda magicznie, a jej śpiew hipnotyzuje i kusi mężczyzn.
Na pokład statku Fancy trafia Jedenasty Doktor ze swoimi towarzyszami i jak zwykle wplątują się w intrygę. Akcja odcinka jest dość szybka. Dużo się tutaj dzieje i co chwilę otrzymujemy sceny akcji. Bardzo szybko scenarzysta przypomina nam o charakterach postaci. Piraci grożą naszym gapowiczom śmiercią, ale Doktor nie traktuje ich poważnie. Rory trochę się boi o swoje życie, a Amy jest jak zwykle wojownicza i atakuje piratów. Otrzymujemy sceny jak z Piratów z Karaibów – do czego z resztą nawiązuje też tytuł odcinka.
Wkrótce robi się jednak niebezpiecznie, gdy Rory zostaje zraniony i na jego dłoni pojawia się czarna plama. Ta „klątwa” sprawia, że jest podatny na syreni śpiew. Doprowadza to do wielu zabawnych sytuacji i tekstów. Chyba po raz pierwszy możemy widzieć jak Amy jest zazdrosna o męża i to, co mówi. Sceny pomiędzy nimi są zabawne – no i mają vibe takiego „małżeństwa po latach”. Podobało mi się też to, że w odcinku stopniowane jest napięcie, a kolejne karty powoli odkrywane. Załoga wykruszała się jak w horrorze.
Fajną postacią jest kapitan Henry Avery. Wojowniczy, sprytny i co najważniejsze – o otwartym umyśle. Niestety również chciwy, co częściowo go gubi. Poznajemy także jego syna, który jest ciężko chory. Możemy śledzić trudną relację ojciec-syn, która pokazuje nam, że dla dzieci często stanowimy autorytet, który jednak łatwo jest zniszczyć.
No i to chyba tyle zalet The Curse of the Black Spot. To przeciętna przygoda z twistem, który jakoś mnie nie poruszył. Okazuje się, że cały odcinek jest serią pomyłek i nie ma żadnego zagrożenia. Klasyczny morski statek kapitana Avery’ego „zderzył się” z innym wymiarem, w którym rozbił się statek kosmiczny. Syrena jest systemem ratunkowym, który zabiera chorych i utrzymuje ich przy życiu. Jest to jednocześnie pułapka, bo syrena nie jest w stanie uratować innych osób. Muszą więc być stale pod jej opieką, bo szanse, że przeżyją po powrocie do normalnego świata są zerowe.
Nasi bohaterowie mogliby odlecieć TARDIS i szybko zakończyć historię, ale oczywiście w wygodny sposób TARDIS nie chce odlecieć i znika, zostawiając bohaterów z „morderczym” niebezpieczeństwem. Po raz kolejny Rory zostaje uśmiercony, ale na szczęście ratuje go Amy. Ileż można? Całkowicie o tym zapomniałem i te sceny mnie poirytowały. Już nie mówiąc o tym, że Jedenasty ponownie zachowuje się jakby Rory go nie obchodził. Nie pomaga, a stoi i się przygląda. Mam uwierzyć, że w TARDIS nie znajdzie się nic, co pomogłoby go resuscytować? To było słabe.
W odcinku powraca oczywiście wzmianka o śmierci Doktora w przyszłości. Amy po raz kolejny zmaga się z tym, żeby nie wyjawić Jedenastemu prawdy. Ponownie widzimy też tajemniczą kobietę, która wygląda przez szparę w statku. Tym razem jesteśmy już pewni, że widzi ją tylko Amy.
The Curse of the Black Spot to przeciętny odcinek. Otrzymujemy kilka fajnych ujęć i ciekawe sceny walki. Przez to, że fabuła nie jest bardzo rozwinięta zarzuca się nas scenami akcji – ucieczki, kłótnie, pełne emocji konwersacje czy burza. To działa. Jednak gdy po seansie myśli się o tym odcinku, dominujące uczucie to takie meh. Mnie ta historia nie wciągnęła, ale nie mogę też powiedzieć, że bawiłem się źle.
The Curse of the Black Spot
Scenariusz: Steve Thompson
Reżyseria: Jeremy Webb
Ocena: 3/5 TARDIS-ek
Pozostałe teksty z serii Clever Boy ogląda tradycyjnie przeczytacie w tym miejscu.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.