Dziesiąty Doktor zabiera Donnę na wycieczkę w przeszłość. Pompeje, choć piękne, będą wyprawą dość bolesną. Ale czy także dla widza?
Doktor ponownie zabiera swoją towarzyszkę w przeszłość. Jednak w porównaniu z wcześniejszymi pierwszymi razami towarzyszek w przeszłości, to będzie bardzo bolesna nauczka. Również dla niego. Oczywiście Doktor znowu nie trafił tam gdzie chciał, TARDIS przeniosła go trochę dalej od Rzymu i trafili z Donną do starożytnych Pompei. Wycieczka byłaby na pewno bardzo relaksująca i udana, gdyby nie szczęście Doktora. Niedługo wybuchnie Wezuwiusz, a to oznacza, że zginą tysiące ludzi, a Pompeje znikną na wiele lat.
Donna widząc obcy świat jest zachwycona. Jej radość i wdzięczność jest tutaj moim zdaniem lepiej przedstawiona, niż było to w przypadku Marthy czy Rose. Nowa towarzyszka nie może uwierzyć, że naprawdę znajduje się w przeszłości. Twórcy dość szybko przypominają nam też, że TARDIS tłumaczy inne języki, więc nasze postacie mówią obecnie po łacińsku, mimo że słyszą angielski. Co jest też przedmiotem żartów. Błogi nastrój zostaje szybko zniszczony przez wulkan. Donna i Doktor świadomi tego, co zajdzie będą musieli podjąć ważną decyzję. Władca Czasu zamierza jak najszybciej odlecieć i pozwolić historii toczyć się samej. Donna chce zebrać ludzi na rynku, by rozpocząć ich ewakuację. Tutaj zaczyna się pierwszy konflikt, którego Dziesiąty Doktor z nową towarzyszką jeszcze nie mieli. Donna wydaje się być dużo dojrzalsza od Rose i bardziej uparta od Marthy. Przypomina Doktorowi, że ratuje on ludzi. Ten jednak nie chce i nie może interweniować, bo wybuch Wezuwiusza i śmierć ludzi w Pompejach to utrwalony punkt w czasie. Tragedia musi się wydarzyć. Donna jednak się na to nie zgadza. A TARDIS przepada.
Statek zostaje zakupiony przez Lobusa Caeciliusa, którego gra Peter Capaldi. Poznajemy całą rodzinę tej postaci: Lobusa, Metellę, Evelinę i Quintusa. Rodzinka z Pompei wydaje się być fajna. Przekomarzania małżeńskie, problemy z imprezowaniem czy faworyzowanie dzieci. Wygląda jakby historie rodzinne przez wieki za wiele się nie różniły, bo cały czas spotykamy się z takimi problemami. Rodzice są dumni z Eveliny, która ma moc jasnowidzenia. Nie ona jedyna, bowiem w Pompejach znajdują się też wieszczki, a jedna z nich grana jest przez Karen Gillan. Doktor trafiają do rodzinki w niewłaściwym momencie. Za chwilę ma odwiedzić ich augur przybywający po swoje ważne zamówienie. To tutaj pierwszy raz słyszymy „Doktor Donna”, a także pierwszy raz inne postacie biorą naszych bohaterów za małżeństwo.
Bardzo podoba mi się scena, w której dochodzi do proroctw w wykonaniu augura Luciusa Petrusa Dextrusa i Eveliny. Oczywiście już od początku widzimy, kto będzie tym złym. Wystarczy jedno spojrzenie i nie mamy ochoty przebywać z augurem w jednym pomieszczeniu. Atmosfera zagęszcza się z każdą kolejną sekundą, gdy do pomieszczenia wchodzi odurzona Evelina i mówi prawdę na temat Doktora i Donny. Czerwone światło jest coraz bardziej widoczne, gdy rośnie napięcie pomiędzy postaciami. Kiedy Lucius wspomina Gallifrey, zarówno my, jak i Doktor, wiemy, że coś jest tutaj nie tak. Dowiadujemy się też, że „ona powraca”, co po poprzednim odcinku może wskazać nam na Rose. Słyszmy także, że Donna ma „coś na plecach”. Co jest trochę przerażające i zwiastuje nam serialową przyszłość. Tym samym widzowie wiedzą, że warto będzie wyczekiwać na dalszy rozwój historii w tym sezonie. To jedna z lepszych scen z tego odcinka.
Doktor i Donna rozdzielają się. Gdy Władca Czasu wraz z Quintusem bada tajemniczą technologię, która nie powinna pojawić się w starożytności, towarzyszka rozmawia z Eveliną i zauważa, że jej ciało powoli zamienia się w kamień. Donna próbuje ją ostrzec przed niebezpieczeństwem. Wieszczki są jednak ślepe i nie widzą, że na miasto czeka zagłada. Donna zostaje uznana za fałszywą prorokinię, którą trzeba zgładzić. Doktor tymczasem po wkradnięciu się do domu augura musi uciekać przed potworem z kamienia i lawy. CGI wygląda strasznie słabo, choć pomysł na potwora jest dość ciekawy i rzeczywiście wiąże się z miejscem, w którym rozgrywa się akcja. Doctor Who nie byłby sobą, gdyby nie był dziwny, więc Doktor walczy z potworem przy pomocy pistoletu na wodę. W natłoku wydarzeń Donna zostaje porwana. Towarzyszka nie traci zimnej krwi i nawet w momencie niebezpieczeństwa zachowuje swój charakter i się odgraża, co wprowadza element komizmu potrzebny, by rozładować napięcie, którego niedawno byliśmy świadkami. Tak jak Martha, Donna nie boi się niebezpieczeństwa. Próbuje się oswobodzić.
Kosmici to mieszkańcy planety Pyroviilli, która najwyraźniej przepadła. Nie mogą więc wrócić do domu. Spadli z nieba na naszą planetę, gdzie przebywali w uśpieniu. Obecnie chcą odbudować swoją rasę i pozyskać Ziemię. Wykorzystują więc Wezuwiusza, by wpłynąć na los ludzkości. To także ciekawy koncept. Widać też oszczędności w budżecie – Doktora i Donnę goni potwór, ale jest „daleko” więc go nie widzimy, a tylko słyszymy. Przed bohaterami ciężki wybór. Wezuwiusz może nie wybuchnąć, ale świat zdominują Pyrovillianie. Jeśli Doktor chce ich powstrzymać, to musi uruchomić wulkan, a jednocześnie zabić mieszkańców Pompejów. Doktor i Donna przebywają w kapsule, która może tego dokonać. Wybuch będzie jednak tak ogromny, że sami zginą. Donna pokazuje tu swoją wspaniałą stronę – mówi Dziesiątemu, by się nimi nie przejmował i wysadził Wezuwiusza. Towarzyszka zrozumiała trudny wybór. Jednak nie pozwala Doktorowi wziąć na siebie całego brzemienia. Ciągnie za wajchę razem z nim. Scena jest pełna emocji, które malują się na twarzy aktorów. Niepewność, smutek, może trochę gniewu i przerażenia. Wezuwiusz wybucha, a kapsuła chroni naszych bohaterów przed śmiercią.
Niestety bezpieczni nie są ludzie. To co przedstawił nam James Moran i Colin Teague rozrywa mi serce. Wizja niszczonych Pompei jest przerażająca. Panikujący ludzie, popiół spadający z nieba, gorąc, trzęsienie ziemi, płaczące dzieci, popłoch. Przerażona Donna próbuje pomóc, ale nic nie może zrobić. To bardzo mocna scena.
Nie zwróciłem jeszcze uwagi na scenografię, która jest wręcz wspaniała. Wygląd miasteczka za dnia i nocą jest naprawdę piękny, świetne są wnętrza, w których znajdują się postacie. Bardzo dobrze gra się tutaj światłem, by podkreślić niektóre elementy lub wydźwięk scen.
Dziesiąty i Donna wracają do rodziny Caeciliusa, ale Władca Czasu zostawia skuloną w kącie, przerażoną rodzinę na pastwę losu. Donna nie może tego zrozumieć. Nie zgadza się na taki los. Jest zła. A my widzimy jak Doktor cierpi, bo po raz kolejny musiał podjąć decyzję, która skutkuje śmiercią tysiąca istnień. Pozbył się nie tylko Pyrovillan, ale również mieszkańców Pompei. Towarzyszka wpływa na Doktora. Przypomina mu o Galiffrey. To bardzo emocjonalna scena. Prosi go, by uratował chociaż „kogoś”, nie musi to być całe miasto, ale pomoc rodzinie to także wielka rzecz. Donna przypomina mu, że jest Doktorem i ratuje ludzi, nawet w sytuacjach bez wyjścia stara się zrobić to, co najlepsze. Dziesiąty zmienia więc zdanie i w ostatniej chwili wraca się po rodzinkę.
Bardzo podoba mi się scena, w której postacie stoją na wzgórzu obserwując zniszczenia jakich dokonuje wulkan. Jest świetnie zagrana. Postacie patrzą, jak ich znajomi, ich cały świat znika w pyle. To jest dla nich niezwykle bolesne przeżycie, niewyobrażalna tragedia. Doktor obiecuje im, że Pompeje nie zostaną zapomniane, bo ktoś je kiedyś odnajdzie. To wydarzenie wpływa na Doktora i wpłynie także na jego przyszłość. Władca Czasu przyznaje, że nie może podróżować sam. Potrzebuje kogoś, by go powstrzymał lub pchnął do działania. Donna zostaje oficjalnie przywitana na pokładzie TARDIS. Doktor otworzył się przed nią szybciej niż przed Marthą.
Po tych smutnych, dramatycznych scenach dostajemy jednak happy end. Rodzina przeżyła i ma się dobrze, mieszka teraz w Rzymie. Trochę się u nich zmieniło. Między Metellą a Lobusem jest nadal wiele miłości, choć nadal się przekomarzają, Ewelina w końcu ma własne życie i może spotykać się z przyjaciółkami na mieście, a Quintus uczy się, by w przyszłości zostać doktorem. Chłopak z imprezowicza pijącego alkohol i uganiającego się za dziewczynami zmienił się w osobę, która myśli o przyszłości i dobrobycie rodziny. Czczą domowych bożków, którymi okazują się Doktor i Donna.
The Fires of Pompeii to odcinek, dzięki któremu doświadczamy wielu emocji. Jesteśmy zaintrygowani, zaskakiwani, może i zszokowani. Jest kilka momentów, w których się uśmiechniemy, ale opowieść jest dość poważna i ma duże konsekwencje w rozwoju postaci. Twórcy oddali szacunek i doskonale wyważyli ton opowieści do tej ogromnej tragedii. Przyznaję, że wcześniej ta historia była dla mnie dobra, ale nie zadziałała na mnie tak jak teraz. Przez te lata dowiedziałem się sporo na temat tej tragedii i byłem w Pompejach oraz na Wezuwiuszu. Kiedy dociera do ciebie jakie to było okropne, podczas seansu budzą się silne emocje. Historia jest świetnie opowiedziana, scenografię i światła już chwaliłem. Aktorsko jest naprawdę na wysokim poziomie. Świetnie radzą sobie młodsi aktorzy Francesca Fowler oraz Francois Pandolfo wcielający się w dzieci Metelli i Lobusa, jak i Peter Capaldi oraz Tracey Childs. Dobrze zagrany jest także augur, który jest ciekawym, pewnym siebie czarnym charakterem. Bardzo podobał mi się rewatch tego odcinka, bardziej niż przypuszczałem. Ta historia na pewno będzie ze mną jeszcze długo. Chętnie do niej wrócę.
The Fires of Pompeii
Scenariusz: James Moran
Reżyseria: Colin Teague
Ocena: 5/5 TARDISek
Więcej tekstów z cyklu możecie przeczytać tutaj.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.