Kolejny wypad Doktora z towarzyszami miał okazać się sielską wyprawą, pełną odpoczynku. Oczywiście to Doctor Who i tak się nie dzieje. W wyniku pomyłki Amy znów musi czekać na ratunek. W The Girl Who Waited skutki tego są tragiczne…
Wśród przygód, które przeżywają wspólnie Amy, Rory i Doktor, są takie, które nimi wstrząsają. Ta będzie szczególnie tragiczna dla Rory’ego. W The Girl Who Waited nasi bohaterowie mają trafić w piękne miejsce, w którym odpoczną. Okazuje się jednak, że na planecie Apalapucia panuje plaga. Wszyscy zostają odizolowani, aby można było ich wyleczyć. Zagrożone są gatunki, które posiadają np. dwa serca – jak Doktor. Stąd jest on w dużej mierze nieobecny w tej historii i otrzymujemy Doktor-lite odcinek.
Przez nieuwagę Amy i małą pomyłkęm rodzina Pondów przeżyje straszne momenty. Doktor i Rory podczas zwiedzania ośrodka wchodzą do pomieszczenia wciskając zielony guzik. Amy, idąca za nimi, wciska czerwony i tym samym wchodzi w inny nurt czasu. Mimo że bohaterowie znajdują się w tym samym miejscu, są w innych liniach czasowych – a ta Amy biegnie bardzo szybko.
Tak jak zapowiada sam tytuł – Amy znów staje się Dziewczyną, która czekała (The Girl Who Waited). Pozostawiona sama sobie, musi ukrywać się przed robotami, które chcą jej pomóc – ale nie znają ludzkiej fizjologii, przez co mogą ją zabić. Amy włóczy się po ośrodku. Widzimy m.in. piękny ogród, który później będzie znajomy – to tutaj pierwszy raz zobaczymy Missy (BBC lubi recyklingować scenografię). Towarzyszka się boi, ale ufa mężowi i liczy, że on i Doktor w końcu ją uratują.
Rory rusza więc na misję ratunkową z pomocą Doktora, który mu doradza. Williams odnajduje w końcu swoją ukochaną żonę, ale z przerażeniem odkrywa, że ta Amy jest o wiele starsza. Spędziła tak wiele lat czekając na ratunek, że już straciła w niego wiarę. Towarzyszka czekała na pomoc 36 lat. Ponowne spotkanie postaci jest bardzo emocjonalne – jak zresztą cała historia. Rozżalona Amy mówi wprost, że nie została uratowana przez osoby, na które liczyła, co bardzo boli Rory’ego i Doktora.
Jedenasty i Rory nie poddają się i chcą naprawić sytuację. Jednak koszty będą wysokie. Podoba mi się to, że starsza Amy jest spójną postacią – nadal jest odważna i waleczna. Chociaż teraz bardzo doświadczona i samotna, nadal potrafi postawić na swoim oraz uratować męża, gdy zajdzie taka potrzeba. Bardzo podobała mi się scena, gdy młodsza i starsza wersja Amy spotykają się i rozmawiają. Prowadzi to do różnych zabawnych sytuacji i jest też fajnie zagrane.
Tak – Amy wycierpiała tutaj wiele – ale myślę, że największy dramat w tej historii przeżywa Rory. Jak zwykle jest gotowy poświęcić wszystko, by uratować żonę. Gdy natrafia na jej starszą wersję, jest trochę przerażony, ale również bardzo rozżalony. Nie ma chyba większego dowodu na jego miłość i oddanie niż to, co mówi do Amy: „Nie obchodzi mnie, że się zestarzałaś. Obchodzi mnie to, że nie zrobiliśmy tego razem”. Ta scena uderza mocno w serducho.
To jednak nie koniec dramatu. Amy istnieje w dwóch wersjach – ta, którą można uratować oraz ta, która czekała. Rory będzie musiał dokonać wyboru, tak jak kiedyś zrobiła to Amy. Musi wybrać tylko jedną wersję żony, druga zniknie – zostanie nadpisana. To powoduje ogromną złość u towarzysza, który ma dość, że takie sytuacje co chwilę się zdarzają i jest zły na Doktora. Z tego powodu nie chce już podróżować z Jedenastym. Doktor używa więc podstępu i dokonuje wyboru za swojego towarzysza. Rory jest przekonany, że uda się uratować dwie wersje jego żony i później jakoś „to rozgryzą”, jednak nie jest to możliwe. Młodsza, nieprzytomna Amy, zostaje wniesiona do TARDIS, podczas gdy starsza walczy z robotami. Rory chce jej pomóc, ale Doktor na to nie pozwala. To sceny, które ponownie łamią serce. Starsza Amy rozumie to wszystko, w końcu Doktor to jej najlepszy przyjaciel i podróżowała z nim dłużej niż Rory. Towarzysz jednak nie chce się pożegnać tak łatwo. TO pożegnanie jest bardzo bolesne. Dotyka Rory’ego oraz widzów. Gdy Doktor się otrząśnie i poleci dalej we wszechświat, Amy nie będzie wiedziała za wiele. To właśnie Rory zostanie z tym ciężarem, że stracił jakąś wersję żony – przypomnę, po raz kolejny w tej samej serii.
W tym odcinku nie było za wiele akcji, a na pierwszy plan wysunęły się różne emocje – także te skrywane lub delikatnie sugerowane. Było tu wiele pięknych dialogów i słów. Rozmowa o związkach, o relacjach, uczuciach jest bardzo ważna. Cieszę się, że był to mały przestój i powiedziano różne rzeczy, a tym samym jeszcze bardziej scementowano relację Pond-Williams. Twórcy po raz kolejny pokazali, że Doktor zawsze wybierze Amy (tu zdarzało mu się znów ignorować Rory’ego – ileż można!), ale Amelia wybierze swojego męża, a Rory swoją żonę. Dodatkowy plus za piękne głosowe cameo. Skąd znam ten głos? – zapytałem sam siebie. Napisy końcowe mi to wyjaśniły – Imelda Staunton. Mam nadzieję, że kiedyś zobaczymy ją jako jakąś postać w Doctor Who.
The Girl Who Waited to historia, do której chyba nigdy nie wracałem i mało z niej pamiętałem. Jednak po latach emocjonalnie mną wstrząsnęła. Dobry scenariusz, świetna gra aktorska i ciekawe rekwizyty oraz scenografia pokazują, że jeśli opowieść jest dobra, budżet nie ma wielkiego znaczenia i da się wciągnąć i zainteresować widza. Z chęcią powrócą do tego odcinka, cieszę się, że mogłem zobaczyć go ponownie, ba – odkryć go na nowo.
The Girl Who Waited
Scenariusz: Tom MacRae
Reżyseria: Nick Hurran
Ocena: 5/5 TARDIS-ek
Teksty z serii Clever Boy ogląda możecie przeczytać tutaj.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.