Jodie Whittaker w roli Trzynastej Doktor jest z nami już ponad dwa lata. Tymczasem w fandomie wciąż toczy się dyskusja na temat „Doktora-kobiety” i możemy spotkać się z przekonaniem, że Doktor powinna była pozostać mężczyzną.
Internet roi się od komentarzy o tym, dlaczego Doktor powinna była pozostać białym mężczyzną. Naczytałem się, że nieobsadzenie w tej roli kolejnego białego mężczyzny to seksizm (bo nie chcą kolejnego mężczyzny! Z kim teraz widzowie płci męskiej mają się identyfikować?), rasizm (bo teraz to na pewno rolę dostanie czarnoskóra kobieta! Co potem, lesbijka z niepełnosprawnością?) i w ogóle to serial padł ofiarą lewackiej propagandy. Ja wiem, przyzwyczailiśmy się, że domyślną postacią, którą widzimy na ekranie, jest właśnie mężczyzna. Do tego stopnia, że gdy ta postać mężczyzny znika, wiele osób ma wrażenie, że odebrano im coś, co się im w popkulturze należy, bo zawsze tam było. Tylko że, kiedy mówimy o Doctor Who, ta kwestia odwiecznie obecnego mężczyzny jest nieco bardziej skomplikowana, niż moglibyśmy sądzić.
Pomyślmy przez chwilę o tym, co wiemy o Władcach Czasu. Wiemy, że posiadają zdolność regeneracji i wiemy, że w jej momencie zmienia się wszystko – począwszy od koloru włosów aż po osobowość. W tym również może zmienić się i płeć. W momencie, w którym w serialu widzieliśmy Missy i Trzynastą, dyskusja o tym, czy Doktor może być kobietą, nie ma już większego sensu. Za to dużo więcej sensu ma dyskusja o tym, czy Doktor jako postać – nie aktor grający postać – w którymkolwiek momencie był mężczyzną?
Bo… otóż nie. Doktor nie był mężczyzną w ziemskim rozumieniu nigdy. Jasne, był grany przez mężczyznę, a nawet trzynastu różnych mężczyzn – ale to nie jest to samo. I o tym, zdaje się, niektórzy zapominają podczas pełnych zapału wyjaśnień, dlaczego postać praktycznie nieśmiertelnego kosmity o dwóch sercach, co jakiś czas całkowicie regenerującego całe swoje ciało, aby uniknąć śmierci, musi, absolutnie musi być grana przez białego mężczyznę, domyślnie rzecz jasna cispłciowego i heteroseksualnego. Dwunasty Doktor podczas rozmowy z Bill w World Enough and Time powiedział coś, na co powinniśmy zwrócić zdecydowanie większą uwagę:
Jesteśmy najbardziej cywilizowaną cywilizacją we wszechświecie. Jesteśmy miliony lat za waszą żałosną ludzką obsesją na punkcie płci i stereotypów jej odpowiadających.
Więc ponownie – mówimy o rasie kosmitów ze zdolnością regeneracji, dowolnie zmieniającej płeć w trakcie swojego życia. Dlaczego więc zakładamy, że ich poczucie płci jest takie samo jak ludzkie? Skąd to przekonanie, że prezencja Doktor wpływa na jej płeć i że jest ona domyślnie męska? Dostaliśmy potwierdzenie – zarówno bezpośrednie w serialu, jak i zakulisowe od Stevena Moffata[1] – że płeć Władców Czasu jest płynniejsza od ludzkiej i niepostrzegana binarnie.
Tutaj napotykamy problem, często widoczny i poza serialem, a zarazem rzecz wspomnianą przeze mnie wcześniej – brak rozróżnienia między płcią (tożsamością płciową) a ekspresją. Przyjmuje się, że ktoś, kto wygląda jak mężczyzna, musi być mężczyzną, a ktoś, kto wygląda jak kobieta, musi być kobietą. Tak samo więc przyjęło się, że skoro Doktor jest grana przez mężczyznę, musi być mężczyzną. Tymczasem ani jedno, ani drugie wcale nie musi być prawdą. Doktor nigdy nie wyraziła wprost swoich odczuć co do własnej płci, co zresztą nie jest niczym dziwnym – serial pozostaje w końcu serialem familijnym i głębsze roztrząsanie aspektów płciowości nie jest czymś, czego oczekujemy na ekranie w większej ilości. Przyznała za to (w mediach pozaserialowych), że płeć dla Władców Czasu jest płynnym konceptem oraz konstruktem społecznym.[2] Co więcej, reakcja Doktor na regenerację w Trzynastą nie wskazuje na żaden większy niż normalnie towarzyszący regeneracji szok ani, tym bardziej, na niezadowolenie ze zmiany – ba, Trzynasta z początku nie zdaje sobie z tej zmiany sprawy! Czemu więc my, jako widzowie, przykładamy do tej zmiany aż tak wielką wagę?
Właśnie przez wspomnianą wcześniej kwestię odwiecznie obecnego w serialu mężczyzny. Doctor Who nie poruszył bezpośrednio w serialu kwestii płci Doktor aż do ery Jedenastego, gdzie Steven Moffat zaczął powoli coraz mocniej zwracać uwagę na możliwość regeneracji w inną płeć niż dotychczas posiadaną – najpierw przez wspomnienie Korsarza w The Doctor’s Wife, pokazanie regenerującego się Generała, a finalnie wprowadzenie postaci Missy. Jasne stało się, że prędzej czy później zobaczymy Doktor graną przez kobietę. Dla wielu osób był to szok; naruszenie nienaruszalnego status quo. Dla jednych to zmiana pozytywna, która daje ich grupie reprezentację na ekranie. Dla drugich to zmiana negatywna, bo tę reprezentację w ich odczuciu odbiera. Te drugie osoby zdają się nie dostrzegać, że mimo zmiany, ich reprezentacja pozostaje większością na ekranie, zaś zniknięcie postaci Doktora – mężczyzny jest rekompensowane natychmiastowym pojawieniem się dwóch innych postaci męskich. I to absolutnie nie jest tak, że mężczyźni mają z ekranu zniknąć. Nie. Ale kiedy od postaci o skórze innej niż biała, orientacji innej niż heteroseksualna, tożsamości innej niż zgodna z przypisaną do urodzenia wymaga się powodu pojawienia się na ekranie, będę wymagać tego samego od kolejnej postaci męskiej. Biały, heteroseksualny, cispłciowy mężczyzna musi przestać być wyborem domyślnym.
Dyskusje na temat czternastej inkarnacji Doktor trwają. A więc Czternasty – mężczyzna czy Czternasta – kobieta?
Ani jedno, ani drugie, mam nadzieję. Ja liczę na Czternaste otwarcie niebinarne. Bo że Doktor jest niebinarna wiem już od dawna – teraz chciałbym to jeszcze zobaczyć na ekranie.
[1] „Musimy założyć, że płeć jest rzeczą całkiem płynną na Gallifrey”. Źrodło: DoctorWhoTV.
[2] Odpowiednio – komiksy Ophiuchus z Piątym Doktorem oraz A Little Help from My Friends z Trzynastą Doktor.
Chaos ucieleśniony. Troszkę pisarz, troszkę aktywista, bardzo tęczowy, bardzo krzykliwy. Na co dzień szuka kosmitów w Walii. Miłośnik rozmaitej popkultury, herbaty mango oraz koloru fioletowego; a przede wszystkim Doctor Who od 2015.
(on/jego)