Jeśli zliczymy wszystkie odcinki wyemitowane w telewizji, wszystkie powieści, komiksy i słuchowiska, okaże się, że Doctor Who to naprawdę przygoda na całe życie. Ta różnorodność nie oznacza jednak, że nie mamy o czym marzyć i czego wypatrywać. Z okazji 57 (!) rocznicy emisji pierwszego odcinka, An Unearthly Child, postanowiliśmy popuścić wodze fantazji i wymyślić odcinki skrojone pod nas na miarę.
BBC, jeśli nas czytacie – zapraszamy do kontaktu, chętnie podzielimy się tymi pomysłami!
Lierre: Ja mam od dawna pomysł na idealny odcinek. Z czasem sobie trochę ewoluuje. W każdym razie, jak kiedyś przyglądałam się kwestii zwierząt w Whoniversum, uderzyło mnie, jak mało ich tam jest. Są potwory, są różne kosmiczno-magiczne stworzenia, ale po prostu zwierzęta? Prawie wcale. Chciałabym więc odcinek o zwierzętach, a dokładniej: skupiony na pewnym konkretnym psie, Łajce. Nie mam wizji fabuły, nie jestem zbyt dobra w wymyślaniu historii. Może Doktor ją porywa, zanim zdąży umrzeć w Sputniku, i odstawia na jakąś wyjątkowo cudowną planetę, gdzie może sobie kicać po epickich lasach w towarzystwie kosmicznych sarenek? Może Doktor w ogóle zgarnia wszystkie te wysyłane w kosmos zwierzaki, bo wie, że kiedyś z ich powodu ludzie będą mieć ogromne poczucie winy? A może Łajka dołącza do Doktor jako tymczasowa towarzyszka i razem rozwiązują jakąś kosmiczną zagadkę? Mogłaby kogoś wytropić… Mam wizję odcinka minimalistycznego, raczej wesołego, z Doktor… nie wiem, w której inkarnacji, ale ostatnio pomyślałam, że pewna komiczka, performerka i tiktokerka ma mimikę na Doktor, więc niech będzie, że w odcinku pojawiłaby się Siedemnasta Doktor grana przez Chelsea Hart (gorąco polecam). Bez towarzyszy. Wyreżyseruje oczywiście Rachel Talalay, a scenariusz mogłaby napisać Sarah Dollard albo Maxine Alderton.
(Oczywiście szybki research wykazał, że Łajka nie jest całkowicie nieobecna w Whoniversum – pozostaję jednak nieusatysfakcjonowana. I rozmarzona).
Paternoster Gang: Po tylu seriach i latach istnienia Doctor Who marzy mi się taki absurdalny, niczym nieuzasadniony odcinek, zrobiony wyłącznie dla zabawy. Z całego repertuaru możliwości – zamiana ciał, charakterów, wrzucenie bohaterek w zupełnie inny gatunek filmowy, crossover z serialem spoza Whoniversum – najsilniej przemawia do mnie odcinek musicalowy. Nie byłaby to zupełna nowość, wszak mamy jedno (?) słuchowisko z takim elementem – Doctor Who and the Pirates – ale jednak na ekranie jeszcze tego nie było. Obsada: kilkoro Doktorów, z pewnością Dwunasty z gitarą, stepujący Dziesiąty – może w parze z cesarzową Racnoss, stępujące pająki to wszak klasa sama w sobie – Oodowie w chórkach, River i Trzynasta z mocnym solo. Konwencja: rock opera. Gościnnie Storm Large, koniecznie na scenie zadymionego baru, w czerwonej sukni, z cygaretką w dłoni. Nie przeszkodziłoby mi, gdyby okazała się główną złolką odcinka. Fabuła luźno wspierająca konwencję, wszak w kosmosie liczba substancji czy mocy, które sprawią, że ludzie i Władcy Czasu poczują nieprzepartą chęć śpiewania, jest nieskończona. Na koniec obowiązkowy zbiorowy finał, który będziemy nucić przez kolejne miesiące.
Styczeń: Odcinek musicalowy to również jedna z rzeczy, które chciałbym zobaczyć (a przede wszystkim usłyszeć!), ale pod względem fabuły marzy mi się odcinek inspirowany mitologiami, a już najbardziej ze wszystkich – nordycką. Spotkaliśmy jednego udawanego Odyna w The Girl Who Died – co z prawdziwym? Co z innymi bogami? Czy faktycznie byliby bogami, czy może jedynie jakimiś istotami, którym daleko do boskości, ale które dobrze się bawią, wkręcając ludzi w swoje kulty? Tu oczywiście bardzo pasowałaby mi postać Lokiego, którego zawsze lubię widzieć w rozmaitych popkulturalnych interpretacjach. Loki i Doktor? Och, proszę, tak. A gdyby do tego dodać scenariusz napisany przez Neila Gaimana… jak dla mnie czysta perfekcja.
Seweryn Dąbrowski: Niezwykle trudno jest mi powiedzieć, jaki powinien być mój wymarzony epizod – dostaliśmy już przecież niemal wszystko. Jednak w zakamarkach mojego fanowskiego serca od kilku lat skrywa się to samo marzenie. Horror! Dziwny horror. Bardzo dziwny horror, który – przepraszam za ten kolokwializm – będzie rył banię. To bardzo interesujące zjawisko, że ponad połowa odcinków powstałych po roku 2005, które są uważane za jedne z najlepszych, w większym lub mniejszym stopniu posiada elementy grozy. Mnie marzy się mimo wszystko prawdziwy horror w ogólnym tego słowa znaczeniu. Tym bardziej, że cały czas mówimy tu o serialu, w którym można zrobić dosłownie wszystko, a jedynym czynnikiem ograniczającym twórców jest ich wyobraźnia. Walka o przetrwanie na dryfującym gdzieś w kosmosie statku? Jasne. Obcowanie z demonem pochodzącym z jakiejś kosmicznej kultury? Nie ma problemu. Dziejący się gdzieś na odludziu spektakl popadania w paranoję z coraz bardziej gęstniejącą atmosferą zaszczucia oraz podskórnego niepokoju? Jak najbardziej. Choć ten ostatni pomysł został w dużej mierze zrealizowany w moim ukochanym Midnight. A to przecież jedynie namiastka możliwości, jakie otwierają się przy tworzeniu horroru w ramach naszego ulubionego serialu. Jednocześnie chciałbym, aby ten potencjalny odcinek łamał przyjętą konwencję także pod względem technicznym. Nakręcenie go na jednym długim ujęciu lub w czerni i bieli wydaje się fantastycznym pomysłem, który jedynie podkreślałby jego walory. Nigdy bym sobie tego nie darował, gdybym na sam koniec nie polecił jednej ciekawej rzeczy. Mam na myśli odcinek zatytułowany Countrycide. Ta pochodząca z serialu Torchwood historia to na dzień dzisiejszy najprawdopodobniej jedyny pełnoprawny horror rozgrywający się w całym Whoniversum! Poza tym posiada chyba jeden z najbardziej zapadających w pamięć twistów fabularnych.
Clever Boy: Mnie się marzą dwa odcinki. Pierwszy jest jeszcze do wykonania, drugi to jedynie marzenie… Styczeń proponował nordyckich bogów, ja jednak od podstawówki kocham greckich. Doktor przybywa do starożytnej Grecji i okazuje się, że bogowie istnieją! Mogłaby to być dwuczęściowa historia, a Doktor z towarzyszami zaplątałaby się w fabułę jednego z mitów. Może Demeter i Kora? Smutna historia, w której Doktor starałaby się połączyć na nowo i stałe matkę i córkę, a jednak na końcu przeznaczenie by na to nie pozwoliło? Nie miałbym nic przeciwko, gdyby bogowie okazali się zakręconą rodzinką z kosmosu. Mogłoby być zabawnie, smutno i przygnębiająco. A wizyta w Hadesie stałaby się istnym horrorem.
Mój drugi pomysł to taki odcinek, w którym Dziesiąty Doktor podróżujący z Donną przez jakieś zawirowania wpada na Dwunastego Doktora i Missy. Przez przypadek pary zostają rozdzielone i Donna musi współpracować z Missy, a Doktorzy połączyć siły, bo boją się tego, co obie panie mogą razem zmajstrować. Dodajmy do tego jakieś ważne historyczne miejsce i nieszczęście gotowe. Oczywiście odcinek byłby pełen świetnego humoru. Kocham Donnę, kocham Missy, kocham Dwunastego i uwielbiam Dziesiątego – to połączenie byłoby spełnieniem moich marzeń. Jednak szansa na niego jest zerowa. A szkoda.
I marzy mi się jeszcze odcinek napisany przez Phoebe Waller-Bridge. Myślę, że byłby świetny. A ona sama marzy mi się też na przyszłą Doktor, tak samo Hayley Atwell.
Lady Kristina: Nie mam konkretnej wizji fabuły wymarzonego odcinka, ale istnieją wątki, które bardzo chętnie zobaczyłabym w serialu. Jednym z nich jest dość nietypowa forma podróży w czasie, którą jest pętla, taka jak na przykład w filmie Dzień świstaka. Wątek pętli czasowej pojawiał się już w kilku odcinkach, lecz nigdy nie stanowił podstawowego elementu fabuły. Mieliśmy już słuchowisko oparte na tej koncepcji – The Chimes of Midnight z Ósmym Doktorem (swoją drogą, bardzo polecam), ale w serialu mogłoby to wyglądać zupełnie inaczej. Wskutek awarii TARDIS lub innego zakłócenia czasowego towarzyszka (bądź towarzysz, ewentualnie towarzysze w liczbie mnogiej) ląduje w takiej pętli, która sprawia, że dzień będzie się powtarzać, dopóki usterka nie zostanie naprawiona. Jak to bywa w tego typu produkcjach, Doktor, znajdujący/a się poza pętlą, początkowo nie chce uwierzyć, że coś takiego ma miejsce, i dopiero po jakimś czasie (czyli po sporej liczbie zapętlonych dni) i pewnej ilości wiedzy przekazanej Doktor(owi), Doktor uznaje, że coś się dzieje, i postanawia towarzyszce pomóc w rozwiązaniu zagadki. I najlepiej, gdyby w rezultacie to był taki dość lekki odcinek, może trochę emocjonalny, ale przyjemny do oglądania.
Inną koncepcją krążącą mi po głowie, może mniej prawdopodobną, jest rasowy kryminał, ale dość nieoczywisty, trochę w stylu filmów Trop lub Zabity na śmierć, z elementami czarnej komedii i sporą dozą absurdu. Doktor, jej/jego towarzysze, a także parę innych osób zostaje zaproszone do tajemniczego miejsca, w którym wkrótce zostaje popełnione morderstwo, a wszyscy goście zostają uwięzieni, przez co sami muszą rozwiązać zagadkę. I najważniejsze, aby jej rozwiązanie było tak nieoczywiste, jak to jest tylko możliwe, tak aby widzowie po obejrzeniu odcinka byli przede wszystkim zaskoczeni.
Rademede: Mnie się marzy crossover ze Star Trekiem. Najchętniej z Discovery. Michael i Trzynasta miałyby cudowną relację. Bardzo chciałabym też zobaczyć reakcje załogi Discovery na TARDIS i jak Doktor oceniłaby ich statek. A z bardziej prawdopodobnych, to im więcej Doktorów w jednym miejscu, tym lepiej. Szczególnie Dwunasty z Dziesiątym w Pompejach, tylko tym razem z perspektywy Dwunastego. Fajnie by było też zobaczyć jeszcze raz starych towarzyszy, co teraz robią, czy wyruszyliby na przygodę z wcieleniem Doktora, którego nie znają, czy uznaliby, że raz wystarczy?
Kira Nin: Nie mam ani jednej gotowej fabuły wymarzonego odcinka, ale całkiem sporo idei, z których można zrobić odcinki. Od lat pragnę zobaczyć Doktor(a) w starożytnym Egipcie, ale w jakimś mniej popularnym momencie historii, najlepiej za panowania którejkolwiek z królowych. I chciałubym, żeby to był odcinek bez kosmitów (oprócz Doktor), żeby odejść trochę od popularnej idei starożytnych kosmitów budujących piramidy. A jak już jestem w starożytności, to bardzo chcę spotkanie Bill i Safony. Nie mam pojęcia, co mogłoby się w takim odcinku dziać. Po prostu… Bill i Safona, bo powody.
Dawno temu z Lierre wymyślałyśmy fabułę odcinka ze smokiem wawelskim. Nie stworzyłyśmy chyba wiele, ale zgodziłyśmy się, że Doktor powinien uratować smoka. Chcę odcinek o tym, jak smok wawelski wraca na swoją planetę albo na nieswoją, ale taką, gdzie są inne smoki i będzie bezpieczny, a eksplozja jest zasłoną dymną dla odlatującej TARDIS.
Osoba przede mną proponuje crossover ze Star Trekiem, bardzo mi się to podoba, i właśnie przyszła mi do głowy fabuła: Doktor wybiera się, z jakimś towarzyszem popatrzeć sobie na wieloryby. Ot tak, dla relaksu. I trafia na Kirka i Spocka kradnących wieloryby w San Francisco w latach osiemdziesiątych. Cały odcinek byłby wypełniony próbami dyskretnego usuwania z drogi załogi Enterp… kradzionego klingońskiego statku różnych przeszkód, bo oczywiście byłby jakiś kosmiczny antagonista próbujący powstrzymać Kirka przed ocaleniem Ziemi z przyszłości. Oczywiście byłyby jakieś interakcje między Doktor a resztą, ale na tyle nieduże i przypadkowe, żeby łatwo dało się zrozumieć ich brak w oryginalnym filmie. Trzynasta bardzo mi pasuje do ogólnej puchatości i pozytywności tej historii, ale Dwunasty i McCoy? Śmiertelna dawka sarkazmu, chcę to zobaczyć.
Ewelinkja: Mój wymarzony odcinek? Multimistrzowy! Fakt, że raz już dwoje Mistrzów się spotkało, ale… Doktor spotyka się ze swoimi innymi wcieleniami praktycznie co chwilę, więc czemu nie? Co by robili w tym odcinku? Oczywiście musieliby uratować Doktor(a)! Chciałabym, żeby tłumaczyli się, że tak w ogóle, to wcale nie chcą ratować, no ale… powody.
A jeśli chodzi o coś, czego jeszcze nie było, to poproszę odcinek-retrospekcję ze wspomnianego przez Dwunastego czasu, kiedy Mistrz był jego crushem. Od zawsze twierdzę, że między tą dwójką jest jakieś romantyczne napięcie i bardzo chciałabym to zobaczyć (bo ileż można ten scenariusz przerabiać we wnętrzu własnej czaszki). Myślę, że odcinek mógłby zaczynać się od Doktor(a) i Mistrza/Missy zamkniętych w jakiejś pułapce bez wyjścia. Chcąc spożytkować czas do nieuchronnej śmierci/znalezienia rozwiązania, raczą się wyciągniętym przez Mistrza z kieszeni większej w środku winem (wenusjańskim albo z Karn?), które obudzi stare wspomnienia. Tak właśnie, przekomarzając się jak stare małżeństwo, zaczynają rozmawiać o dawnych czasach. Serie retrospekcji są przerywane zgryźliwymi komentarzami i kąśliwymi uwagami, jest nieco humoru i wzruszeń. Pod koniec większej w środku butelki wina, kiedy wspomnienia (jak to pod koniec butelki) robią się bardzo wzruszające… drzwiami wpadają towarzysze, cali w brudzie i poobijani, dumni z uratowania Doktor(a). Albo inne inkarnacje naszej uroczej dwójki i zgryźliwe komentarze rozbrzmiewają na nowo! Ależ to by było piękne…
A co wam się marzy? Podzielcie się swoimi wizjami w komentarzu na Facebooku albo w naszej grupie!
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.