Powieść The Knight, the Fool and the Dead otwiera cykl Time Lord Victorious. Podąża za Dziesiątym Doktorem z The Waters of Mars ku głębiom przeszłości.
Po tragicznych wydarzeniach odcinka The Waters of Mars Dziesiąty Doktor przybył do pierwszej epoki w historii Uniwersum – Mrocznych Czasów. Wbrew swojej nazwie okres ten nie był tak ponurą rzeczywistością: życie kwitło, starożytne cywilizacje rosły w siłę, a większość istot nie zaznawała śmierci – przynajmniej nie z przyczyn naturalnych. Śmiertelność miała nadać im wszystkim dopiero obca rasa Kotturuh – pochodząca z innego wymiaru grupa istot z własną kulturą i tajemniczą zdolnością do ograniczania długości życia innym organizmom. Ostatni Władca Czasu trafił na te niebezpieczne, mityczne postacie w chwili osobistego kryzysu i w konfrontacji z nimi zaczął dostrzegać szansę na powstrzymanie swojej odwiecznej przeciwniczki: samej śmierci.
Powieść The Knight, the Fool and the Dead rozpoczyna główną linię fabularną wydarzenia Time Lord Victorious, w ramach którego grono twórczyń i twórców postanowiło opowiedzieć nową historię za pośrednictwem wielu form medialnych (opowiadań, komiksów, słuchowisk, serialu animowanego itp.). W napisanej przez Steve’a Cole’a historii Doktor jest świadkiem tego, jak Kotturuh naznaczają śmiercią rasę Andalian (żyjącą wcześniej w idylli) i porywają przy tym dziewczynę o imieniu Estinee. Dziesiąty zamierza uratować nastolatkę z rąk tajemniczych istot, a jego towarzyszem podczas szaleńczej eskapady zostaje Brian Ood – ubrany w smoking zabójca przełamujący wszelkie stereotypy na temat znanych nam łagodnych telepatów.
Od strony czysto strukturalnej mamy tu do czynienia z dość przeciętną fabułą, o konstrukcji typowej dla standardowych odcinków Doctor Who. W jej ramach otrzymujemy wyważone wprowadzenie w nowe rejony czasoprzestrzeni, intrygujących kosmitów pełniących rolę antagonistów i, niestety, dość pospieszną próbę ich powstrzymania w końcowych partiach historii. Ów pośpiech wiąże się z tym, że Ostatni Władca Czasu w miarę szybko wpada na sposób rozwiązania problemu fabularnego, co jednocześnie nieco odziera Kotturuh z towarzyszącej im aury tajemniczości.
W tej historii przyzwoity poziom trzymają jednak wprowadzone przez pisarza postacie. Estinee działa tu w miarę dobrze jako emocjonalne centrum opowieści, między innymi dlatego, że jej los jest naznaczony tragizmem. Dziewczyna, podobnie jak Doktor, jest ostatnią ocalałą przedstawicielką swojej rasy, ale jednocześnie okazuje się najbardziej zwyczajną osobą w obrębie świata przedstawionego. Mimo tego z odwagą stawia czoło przerażającym antagonistom. Oprócz niej poznajemy profesorkę Hanę Fallomax – opiekunkę Estinee i wynalazczynię Całunów Życia (Lifeshrouds), rzekomo dających ochronę przed dotykiem Kotturuh – a także zmanierowanego ambasadora Chalskala, sponsora naukowczyni. Moje zainteresowanie w największym stopniu wzbudził wspomniany już Brian Ood. To skrajnie skuteczny płatny zabójca i wyjątkowo biegły manipulator, który z łatwością może wywołać niepokój u osób czytających powieść (szczególnie, że przy okazji prowadzi dyskusje z własnym „mózgiem”, który trzyma w dłoni). Aż trudno mi uwierzyć, że Dziesiąty chce się z nim zadawać, ale być może jego obojętność wynika z faktu, że znajduje się w jednym z mroczniejszych okresów swojego życia.
Doktor przeżywa wciąż skutki swoich działań z The Waters of Mars, a wątek przewodni z Time Lord Victorious ma stanowić pogłębienie jego „kompleksu Boga”. Czy to dobrze, że scenarzystki i pisarze igrają z tym tematem? Trudno mi to ocenić. Z jednej strony ów motyw w samym serialu moim zdaniem został znienacka rozwinięty do ekstremum i równie szybko go wygaszono (przez co – przyznam szczerze – nie przepadam za nim). Osoby odpowiedzialne za Time Lord Victorious zamierzają wykorzystać potencjał koncepcji Russella T Daviesa w pełniejszym wymiarze, ale to do nas należy wybór, czy uznamy ich opowieść za naturalne przedłużenie gniewu Dziesiątego z odcinków specjalnych i zaakceptujemy fakt, że raz jeszcze staje się on pijanym władzą arogantem. Niestety, odnoszę wrażenie, że w tej powieści również ewolucja Doktora nastąpiła za szybko i sądzę, że to stanowi wadę The Knight, The Fool and The Dead (choć może po prostu nie widzę tej inkarnacji w podobnej roli, bo bardziej by mi pasowała do Siódmego czy Jedenastego).
Osobnym tematem, o którym muszę wspomnieć, jest obecne tutaj zagadnienie filozoficzne. Rzecz jasna temat samej nieuchronności śmierci stanowi tu ważny wątek, ale mnie bardziej zaczęło fascynować to, jak problematyczny jest związany z nią główny koncept wprowadzony w obrębie Time Lord Victorious. Osoby, które zaprojektowały to wydarzenie, „zrzuciły odpowiedzialność” za śmiertelność w świecie Doctor Who na konkretną rasę – niepokoją mnie implikacje tego zabiegu. Problemem jest to, że Kotturuh nie są ani siłą wyższą lub pozbawioną woli, niepowstrzymaną potęgą natury, tylko po prostu kolejną odmianą inteligentnych istot żyjących – dlatego też ich dążenie do „nadawania śmiertelności” innym rasom jest moralnie niedopuszczalne (w trakcie powieści dowiadujemy się ponadto, że ich osąd może być bardzo emocjonalny). W pewnym sensie śmiertelność nie będzie już „naturalnym stanem rzeczy”, tylko zmieni się w piętno nałożone przez Obcych. A jako że wiemy, iż śmiertelność w uniwersum Doktora musi zostać utrzymana, obawiam tego, w jaki sposób twórcy zdecydują się rozwiązać konflikt Dziesiątego z mrocznymi istotami. Tak czy siak odwrócenie skutków tego starcia wiązać się będzie z akceptacją sytuacji, w której jedna grupa kolonizuje cały Wszechświat i decyduje, jak długo dane gatunki mają prawo istnieć. Nie zamierzam jednak oceniać tej pierwszej powieści przez pryzmat potencjału jej kontynuacji.
Warto na koniec dodać wzmiankę o tym, że rozdziały przetykane są trzema krótkimi interludiami, w ramach których zaglądamy do scenek z życia innych inkarnacji protagonisty. W tych fragmentach Doktorzy opowiadają lub słuchają baśni braci Grimm Kuma śmierć (Der Gevatter Tod), przestrzegającej przed próbą oszukania kostuchy. To intertekstualne nawiązanie stanowi z jednej strony metaforę życia Ostatniego Władcy Czasu (w większości odcinków próbuje on przecież za pomocą sprytu uratować jednostki bądź całe rasy przed zgubą), ale z drugiej strony zwiastuje ono, jak straszne skutki może mieć zabawa w Boga i próba ostatecznego powstrzymania Kotturuh (skutki te możemy poznać m.in. w słuchowiskach z Ósmym Doktorem w ramach wydarzenia Time Lord Victorious, bo ta inkarnacja w swojej linii fabularnej zaczyna dostrzegać zmiany w czasoprzestrzeni wywołane działaniami Dziesiątego). Interludia okazały się chyba moimi ulubionymi momentami z całej powieści (co niestety też może świadczyć o tym, że główna fabuła jest niewystarczająco angażująca). Pogłębiają one warstwę znaczeniową i poddają w wątpliwość idealizm Doktora – świat bowiem, także poprzez baśń, nieustannie przypomina mu o tym, że nie da się ostatecznie oszukać śmierci, jednakże protagonista za nic nie chce w to uwierzyć.
Mimo tego interesującego akcentu utwór Steve’a Cole’a potwierdził moje przypuszczenia co do tego wydarzenia: to nie Doktor, lecz Kotturuh i Brian Ood stanowią według mnie jego najbardziej interesującą część, szczególnie że będziemy mieli okazję poznawać ich tajemnice w innych mediach i opowieściach – za każdym razem z nieco innej perspektywy i za pośrednictwem innych form wyrazu. Jestem specyficznym typem odbiorcy i mniej mnie ciekawi sama warstwa fabularna. Przede wszystkim fascynuje mnie to, w jaki sposób cała ta wielomedialna układanka została skonstruowana i na ile interesującym okaże się mechanizmem – dlatego pomimo swojego nierównego poziomu, The Knight, the Fool and the Dead mnie usatysfakcjonowało, bo dobrze sprawuje się jako wprowadzenie do wydarzenia Time Lord Victorious. Jeśli ktoś jest ciekaw sedna historii, to polecam po nią sięgnąć, ale bez wielkich oczekiwań.
W grudniu, w powieści All Flesh is Grass Uny McCormack, dowiemy się natomiast, jak te wszystkie wątki fabularne połączą się w całość ze słuchowiskami z Ósmym oraz komiksami DWM z Dziewiątym. Przekonamy się też, na ile projekt ten będzie komercyjną wydmuszką, a na ile okaże się spełnionym artystycznie dodatkiem do bogatego uniwersum.
Zaczęliście już zapoznawać się z Time Lord Victorious? Co sądzicie o pociągnięciu dalej wątku z The Waters of Mars? Zapraszamy również do lektury recenzji tego odcinka.
Filmoznawca, który zamierza po cichu wprowadzać „Doktora Who” do polskiej humanistyki. Uwielbia pisać i rozbierać na czynniki pierwsze popkulturę do momentu, gdy odbija się od jej granic. Fan melancholii Ósmego i energii Jedenastego. W wolnych chwilach poszukuje kolejnej opowieści o podróżach w czasie lub Robin Hoodzie, ogląda kreskówki, a czasem skrobie też coś na fanpage’u Nałogowy Filmożerca.