Zapraszamy do lektury drugiej części popkulturowego podsumowania minionego, 2022 roku. Do osób z redakcji Whosome dołączyły liczne gościnie i goście. Serdecznie dziękujemy i mamy nadzieję jeszcze nieraz was spotkać w okolicy!
Pierwszą część znajdziecie tutaj: KLIK.
Poniżej znajdziecie wypowiedzi Ginny N., Lierre, Paternoster Gang, Clever Boya, Seweryna, Kasi (Aktówka Kultury), Disco, Stycznia i Lady Kristiny z Whosome, a także Anndycji, Chili (SkierCon), Cathii (Rozdroża Cathii), Ninedin (Aleksandry Klęczar), Asi (dziewiętnaście czwartych), Wywerny (Aleksandry Stanisz-Paczkowskiej), Agaty (Bałagan Kontrolowany), Mateusza (Ostatnia Tawerna) i Lillchen (Joanna Krystyna Radosz – Czarna książka). Aaale super, że się dałyście i daliście namówić! No to lecimy.
2. W roku 2022 wzruszyło mnie do łez…
Ginny N.: Our Flag Means Death wywołało we mnie sporo różnych emocji, ale zdecydowanie wzruszenie było jedną z ważniejszych. Potrzeba nam takich queerowych seriali, które bolą, ale które jednocześnie otulają ciepłem i dobrem i sprawiają, że świat zdaje się przynajmniej przez chwilę trochę lepszy.
Produkcje Cartoon Saloon wzruszają nas nieodmiennie. I tak było z animacją My Father’s Dragon. To opowieść o miłości mamy i syna i przyjaźni syna ze smokiem, a jednocześnie zaplątaniu ich w niejednoznaczne relacje i pragnienia, których spełnienie prowadzi do krzywdzenia się nawzajem. To historia o trudnych momentach, gdy okazywanie troski nie jest łatwe, a czasem wręcz staje się niemożliwe – ale mimo wszystko na koniec to troska i miłość wygrywają. Porusza mnie to głęboko jak mało co.
Lierre: Dom nad błękitnym morzem TJ Klune’a to historia, której się nie spodziewałam. Nie zamierzałam w ogóle tego czytać, bo dotarła do mnie ta paskudna plotka o źródłach inspiracji autora… która okazała się bzdurą, a nawet jeśli jest w niej ziarno prawdy, to raczej dobra wiadomość niż zła, bo autor podszedł do tematu wykluczenia, reedukacji, rozbudowanego systemu „dostosowywania” osób nienormatywnych do normatywności z ogromnym wyczuciem i wrażliwością. Obserwując, jak Linus, zaangażowany trybik systemu, poznaje prawdziwy świat, a potem postanawia zostać jego częścią, stać się, w pewnym sensie, prawdziwą osobą, wzruszałam się jak nie pamiętam kiedy ostatnio. Przepiękna, poruszająca, podnosząca na duchu książka, groteskowa i pełna wyrazistych symboli, a równocześnie bardzo bliska życiu.
Paternoster Gang: Heartstopper. Nie dam głowy, że były łzy, ale ściśnięte gardło na pewno tak! Pamiętam, że chciałam tylko sprawdzić, dlaczego tak wiele osób chwali tę opowieść i wpadłam od pierwszego odcinka. Ujęło mnie, jak mądra jest to historia, jak zupełnie inna, bez dram wynikających z tego, co mnie tak często irytuje w filmach i serialach – że postaci ze sobą nie rozmawiają, nie wyjaśniają nieporozumień, nie tłumaczą swoich zachowań i wyborów. Uwielbiam szczerość i otwartość młodych bohaterów Heartstoppera, wyczucie i delikatność twórców w poruszaniu wcale niełatwych tematów oraz ciepło bijące z całości. Wspaniała opowieść dla każdego.
Anndycja: Nad Heartstopperem przepłakałam z rozczulenia bite trzy dni, zanim się w końcu ocknęłam, żeby te moje wrażenia jakoś podsumować. Strasznie to miłe, kiedy popkultura ofiarowuje nam obraz zdrowej, nastoletniej miłości, szczególnie pod flagą LGBTQ+. Podczas pierwszego seansu miałam niemal stuprocentową pewność, że Heartstopper spowoduje rewolucję także wśród polskiej młodzieży i nie pomyliłam się (stanie w godzinnej kolejce na Warszawskich Targach Książki w tłumie podekscytowanych młodych ludzi uświadomiło mi, że rzecz zakrawa na znacznie większą skalę, niż podejrzewałam). W dodatku aktorzy – cała obsada – są tak niezwykle wrażliwi, akceptujący i pluszowi, że urokowi tej ekranizacji po prostu nie sposób się oprzeć.
Chili (CF SkierCon): Na długie godziny, których stanowczo nie miałam zaplanowanych na ten cel, wciągnął mnie serial Heartstopper. Wciągnęłam go za dwoma posiedzeniami – po prostu nie mogłam się oderwać. Było to tak poruszające, tak wciągające i tak przekonujące małe kochane dziełko! Dobra robota, dzieciaki!
Clever Boy: Ja często płaczę na filmach i serialach, ale chyba najbardziej wzruszyły mnie ostatnie odcinki Dead to Me. Cała trzecia seria była dość smutna, ale niezwykle wciągająca i chemia między bohaterkami była tak dobra, że czułem się, jakby to były moje znajome. Nie spodziewałem się ciosu, który zadadzą nam twórcy. Ale świetnie się bawiłem i wypłakałem.
Seweryn Dąbrowski: Był to zdecydowanie piąty odcinek serialu Moon Knight, w którym dwójka głównych bohaterów została uwięziona w zaświatach przypominających szpital psychiatryczny. Początkowo próbujemy zrozumieć, dlaczego Steven i Marc się tutaj znaleźli i o co tak naprawdę chodzi. Rozwiązanie zagadki przemienia się jednak z czasem w przepracowywanie swoich traum. Kiedy zaś dochodzi do sceny kulminacyjnej, to pozostaje nam jedynie płakać razem z głównym bohaterem. Moim zdaniem ten odcinek to zarówno najbardziej wzruszająca, jak i najlepsza rzecz z całego MCU.
Chili (CF, SkierCon): Do łez wzruszył mnie nienachalny, ale wyraźny hołd, jaki twórcy filmów ze stajni MCU złożyli Chadwickowi Bosemanowi w filmie Black Panther. Wakanda Forever.
Cathia (Rozdroża Cathii): Wyjdę na bardzo mainstreamową, ale jest jedna scena w Rodzie smoka, która zaparła mi dech w piersiach – ostatnie wejście króla Viserysa do sali tronowej, po to, by pomóc swojej ukochanej córce. Znakomicie zagrane powolne podchodzenie do Żelaznego Tronu, upadek korony… i wreszcie również ten enfant terrible, Daemon, zakładający ją na głowę brata. Piękny, wzruszający moment.
Kasia: Ted Lasso wygra chyba u mnie w niemal każdej kategorii. Nic nie przygotowało mnie na to, jak bardzo ten serial mnie wzruszy i jak bardzo osobiście mnie poruszy. I tak. Jako osoba doświadczająca ataków paniki, które ten serial przedstawia, czułam momentami dyskomfort. Fakt, że opowiada o kryzysach psychicznych w tak zmaskulinizowanym środowisku jak drużyna piłki nożnej, ma bardzo duże kulturowe znaczenie. To sprawia, że oznajmienie tego ma ogromny wpływ nie tylko na bohaterów serialu, ale również na widzów. Ja wzruszyłam się do łez i długo nie mogłam dojść do siebie. Nie mogę doczekać się trzeciego sezonu.
Mateusz (Ostatnia Tawerna): Jak już wspomniała Cathia, fenomenalna była scena z Rodu smoka, zwłaszcza że częściowo była zaimprowizowana przez aktorów. Ja jednak chciałbym zwrócić uwagę na wyjątkowo emocjonalną sekwencję, z mimo wszystko mocno średniego Obi-Wana Kenobiego, w której mistrz Jedi walczy ze swoim byłym uczniem, a obecnie – Vaderem. Widzimy w niej na wpół zniszczoną maskę Sitha, ukazująca część jego twarzy. Scena pokazuję, że w kultowym antagoniście wciąż jest część Anakina. Jednak jeszcze ważniejsze były jego słowa, że to nie Kenobi zabił Skywalkera, lecz on sam. To jeden z najważniejszych i najbardziej chwytających za serce dialogów w Gwiezdnych wojnach.
Styczeń: Rok zakończyłem, płacząc podczas oglądania nowego filmu Matilda: the Musical na kinowym ekranie. Widziałem już wprawdzie wcześniej musical na West Endzie, ale mimo to, mimo wiedzy, co się wydarzy i znajomości większości piosenek (które wykonane jednak były w filmie inaczej i absolutnie pokochałem nowe wersje!), wciąż poleciały mi z oczu łzy podczas paru scen, a When I Grow Up przesłuchałem w grudniu więcej razy niż mogę zliczyć.
Lillchen (Joanna Krystyna Radosz – Czarna Książka): Znowu gra. Tym razem Stray. Wiedziałam, że to gra, w której steruje się kotkiem, i że jest specjalny przycisk od miauczenia (tak przeze mnie nadużywany, że trofeum za miauki wbiłam w pierwszej godzinie gry), ale nie myślałam, że ta historia aż tak mnie poruszy. Bezimienny, samotny kotek przemierzający cyberpunkową rzeczywistość może i bywa bardziej filmem interaktywnym niż grą wideo według wymogów hardkorowych graczy, ale to i dobrze, ponieważ w wielu momentach kocie przeżywanie świata sprawiało, że siadałam i ryczałam ze wzruszenia. Ej, jak jeszcze nie graliście, a planujecie, to uważajcie, jest tam scena, w której nasz kotek utyka. Niby krótko, ale i tak potrzebowałam chusteczek.
3. Wciągnęło mnie na długie godziny…
Ginny N.: W 2022 roku, przy okazji kupna nowego laptopa, postanowiłem zacząć też grać trochę w gry. Nie było ich może wiele, ale zdecydowanie planuję poszerzyć swoją kolekcję. Najwięcej godzin spędziłem, grając w Spiritfarera. W pięknie narysowanej grze wcielamy się w Stellę, która przejmuje od Charona biznes i na swojej łodzi przewozi do zaświatów dusze. Wcześniej jednak spełnia ich życzenia, rozbudowuje swoją łódkę i zwiedza rozsiane po oceanie wysepki. To piękna, smutna gra o śmierci i przemijaniu, która zarazem jest na swój sposób ciepła i kojąca, idealna, by do niej wracać.
W trakcie roku jak zawsze towarzyszyło nam też Critical Role. Kampania actual play w DnD 5e, obecnie dotycząca grupy Bells Hells. Cóż mogę powiedzieć, uwielbiamy tę popapraną, queerową grupę wsparcia, która próbuje rozgryźć, w jaki dokładnie sposób księżyc jest nawiedzony. Nie mogę się doczekać kolejnego roku z nimi.
Lierre: Mnie na długi czas pochłonął nie jeden tytuł, ale, powiedzmy, jedna półka. Na fali Heartstoppera postanowiłam nadrobić trochę queerowej literatury dla młodzieży i młodych dorosłych i okazało się to strzałem w dziesiątkę – odkryłam wiele cudownych książek i seriali. Bardzo bym chciała kiedyś spisać swoje wrażenia obszerniej, więc ograniczę się do wyliczenia swoich ulubieńców: Przewodnik lesbijki po katolickiej szkole Sonory Reyes, piękna, gęsta powieść o splatających się tożsamościach; Felix Ever After Kacena Callendera, powieść o transpłciowości i tym, że coming out to nie koniec poszukiwań; Autoboyography Christiny Lauren o osobach nieheteronormatywnych w skrajnie religijnych społecznościach; przewspaniałe Love, Simon Becky Albertalli ze świetnym, nieekranizowalnym (serio, omijajcie film szerokim łukiem!) pomyśle na podstawę fabuły. I wyjątek niequeerowy – Gdyby ocean nosił twoje imię Tahereh Mafi, przejmująco ukazujący codzienność muzułmańskiej młodzieży w USA tuż po 11 września 2001 roku. Przeczytajcie wszystkie te książki, błagam! A ja w nowym roku zdecydowanie planuję dalej eksplorować te cudowne okolice.
Ninedin: To nie jest bardzo nowa rzecz (2017), ale ja trafiłam na nią w tym roku. Unsong Scotta Alexandra to dostępna za darmo online powieść opowiadająca historię pewnego pracownika kabalistyczno-kapitalistycznego warsztatu, odcyfrowującego imiona Boga w świecie, w którym loty w kosmos rozbiły kryształową sferę wokół Ziemi i namieszały w planie stworzenia. Czytało się to jak połączenie Good Omens Gaimana i Pratchetta z cyberpunkowym komediothrillerem, tylko zamiast sztucznej inteligencji byli aniołowie, a zamiast cyberprzestrzeni kabalistyczne sefiroty (i piekło, i wyjątkowo szatańsko niesympatyczny szatan). To była szalona, odleciana jazda bez trzymanki, przez dwa dni prawie nie wstawałam od komputera.
Paternoster Gang: Uniwersum The Expanse. Początek 2022 roku przyniósł ostatnie odcinki serialu, ostatni tom cyklu, Upadek Lewiatana oraz Legion wspomnień, pierwsze polskojęzyczne wydanie towarzyszących mu opowiadań. Do tego dołożyłam dwie własne prelekcje – na Konline 2022 opowiadałam o serialowym i filmowym finale historii, a pod koniec roku, na Imladrisie-Polconie, dyskutowałam o opowiadaniach z Markiem Pawelcem, tłumaczem serii. Mam w sobie bardzo dużo uczuć do tego świata i jego bohaterów, a także do jego twórców i ich filozofii, którą z grubsza można streścić tak, że postęp technologiczny nie zmienia tego, jacy jesteśmy, i w historii ciągle natrafia się na takiego samego typu ludzi, robiących takie same głupie, samolubne, złudne, dobre i zdumiewające rzeczy, jakie robimy obecnie, i będziemy tak postępować, jak długo przetrwa nasz gatunek. Jedyne więc, co możemy zrobić, to postarać się dobrze traktować siebie nawzajem.
Wywerna: Wywiad z wampirem. Zaczęłam oglądać ten serial dla towarzystwa (pozdrawiam całą moją ekipę nie-tylko-erpegową!), mając zaledwie mgliste pojęcie o twórczości Anne Rice. Skończyło się wielogodzinnymi dyskusjami po każdym odcinku, w których ścierały się perspektywy wieloletnich fanek książek, znających książki na wyrywki, ze świeżym spojrzeniem osób poznających tę historię po raz pierwszy i wychwytujących inne detale. Omawianie wszystkich wprowadzonych zmian i ich implikacji, porównywanie wydarzeń z książek i serialu i interpretacje rozbieżności pomiędzy nimi pochłonęło nas i zabrało wiele cennych godzin snu. Ba!, pod wieloma względami było lepsze niż sam serial, który sam w sobie też jest rewelacyjny – gęsty, mroczny, igrajacy z wiarygodnością narracji, i o kilka poziomów bardziej queerowy niż dotychczasowe adaptacje. Było to wspaniałe doświadczenie… a sam serial także okazał się rewelacyjnym romansem gotyckim z wszystkimi tego konsekwencjami.
Asia (dziewiętnaście czwartych): Podepnę się tutaj pod wypowiedź Wywerny: tak! Nowa adaptacja Wywiadu z wampirem okazała się hitem! Absolutnie nie spodziewałam się po tym serialu niczego dobrego, bo ostatnio mam… dość sceptyczne podejście do adaptacji, a tymczasem wyszła znakomicie! Ostatecznie obejrzałam całość równolegle z premierą amerykańską, a potem jeszcze namówiłam mamę do obejrzenia polskiej premiery na AMC+. A że było mi mało Rice’owskich Dzieci Nocy, wróciłam do książkowych Kronik wampirów. Najpierw przypomniałam sobie Księcia Lestata (co za gówno, ale i tak pożarłam), a potem przeszłam do nieznanej mi wcześniej kontynuacji, Prince Lestat and the Real of Atlantis… która jest dokładnie tak kiczowata, jak jej tytuł, a równocześnie stanowi najciekawszą część wampirycznego cyklu Rice od ładnych parunastu lat. Przynajmniej w moim odczuciu.
Teraz nie mogę się doczekać na serial AMC Mayfair Witches, który będzie osadzony w tym samym uniwersum. Trochę się waham, czy przeczytać wcześniej literacki pierwowzór… Boję się, że na świeżo skupię się na różnicach pomiędzy wersją książkową a serialową zamiast na bezwstydnej przyjemności z oglądania. Cóż, mam jeszcze trochę czasu, bo premiera dopiero ósmego stycznia.
Och. W sumie to już zaraz. Ups.
Clever Boy: Tak jak wspomniałem – pojawienie się Disney+ w Polsce było spełnieniem moich serialowych marzeń i od tej pory nadrabiam różne seriale, filmy i animacje. Dużo czasu poświęciłem serialom Disneya z młodości np. Nie ma to jak hotel czy Hannah Montana.
Seweryn Dąbrowski: Myślę, że były dwie takie rzeczy. Z jednej strony, zachęcony niezwykle pozytywnymi recenzjami trzeciego sezonu The Boys, postanowiłem dać szansę całemu serialowi. W konsekwencji obejrzałem wszystkie odcinki w przeciągu trzech dni i zachwyciłem się poziomem całości. Co najlepsze, każdy następny odcinek był jeszcze lepszy od poprzedniego.
Z drugiej strony najwięcej godzin poświęciłem zdecydowanie na grę LEGO: Saga Skywalkerów. Ten długo oczekiwany tytuł dostarczył mi wiele radości i nie żałuję ani minuty poświęconej na przejście gry w stu procentach.
Agata (balagankontrolowany.pl): Trylogia Wojen makowych Rebeki F. Kuang. Dużo dobrego o niej słyszałam i spodziewałam się porządnego fantasy z motywami azjatyckimi. Dostałam coś znaczenie więcej – talent Kuang do tworzenia bohaterów, bezkompromisowość w opisywaniu okrucieństwa i brutalności wojny, jak również brak skrupułów pod względem czytelników… Dawno nie czytałam czegoś tak dobrego, co nie tylko wciągnęłoby mnie na długie godziny (książki mają solidną grubość), ale też wywarło na mnie tak duże wrażenie. Chyba nikt nie będzie zaskoczony, że niecierpliwie czekam na jej kolejną powieść, Babel, która niedługo się ukaże w Polsce.
W tym roku nadrobiłam też The Wire i z przyjemnością spędziłam długie godziny na ulicach Baltimore.
Anndycja: Całe wakacje upłynęły mi z bohaterami Zbrodni po sąsiedzku (Only Murders in the Building) na Disney+ i było mi bardzo po drodze zarówno z konwencją serialu, jak i z jego bohaterami. Sama tonę w podcastach true crime, więc opowieść o fanach tego gatunku mnie po prostu wessała. Ten serial ma praktycznie same zalety – ciekawych, charakterystycznych bohaterów, ten typ kryminału, który jako jedyny mi pasuje, a mianowicie zamknięte środowisko podejrzanych w stylu Agathy Christie, świetny humor i do samego końca nie byłam w stanie przewidzieć, kto jest mordercą. W dodatku moim zdaniem w tej produkcji Selena Gomez pokazuje, że jest kimś więcej niż gwiazdką spod skrzydeł Disneya. Świetnie się bawiłam i chcę już trzeci sezon.
Disco: To był rok rozkwitu dla mojej miłości do speedrunningu (przechodzenia gier jak najszybciej). Wiem, jak to brzmi! Ale społeczności zgromadzone wokół gier i emocje towarzyszące biciu rekordów są niepowtarzalne. Stąd też moja polecanka – o ile Hades czy Celeste to gry sprzed kilku lat, w których mimo wszystko jest jeszcze sporo do osiągnięcia, o tyle Neon White to gra świeża i stworzona do tego, żeby grać w nią s z y b k o. Nie jest to oczywiście niezbędne – warstwa fabularna świetnie balansuje niestandardowo karciankową mechanikę, a poziomy można przechodzić w swoim tempie, ale jeśli interesuje was precyzyjna rozgrywka, poszukiwanie nowych ścieżek i gonienie za wynikami, to wbudowany ranking graczy i naprawdę, naprawdę dobry design poziomów bardzo działają na korzyść tego tytułu.
Jeśli natomiast lubicie grać tak ogólnie, ale chcielibyście zanurzyć stopę właśnie w speedrunningu, to już za tydzień, 8 stycznia, rozpoczyna się Awesome Games Done Quick 2023 – tygodniowy charytatywny maraton speedrunningu odbywający się dwa razy do roku, gdzie najlepsi gracze z całego świata, cóż, grają w gry szybko w słusznej sprawie. I to nie tylko najnowsze tytuły! Na pewno jakiś z nich kojarzycie.
Cathia (Rozdroża Cathii): Dawno nic nie wciągnęło mnie tak, jak znakomita seria powieści Kerry Greenwood Zagadki kryminalne panny Fisher. Oczywiście jest to pokłosie uroczego serialu pod tym samym tytułem, jednak nie zawsze sukces jednego medium jest tożsamy z sukcesem drugiego. Phryne Fisher to niezwykle utalentowana, piękna i wyzwolona panna z wyższych sfer, znająca jednak smak biedy i nieszczęścia. Gdy pojawia się w Australii, postanawia spróbować swoich sił jako detektyw, gromadzi wokół siebie grupkę przeuroczych i wiernych towarzyszy i staje się ostatnią deską ratunku dla wielu lokalnych znakomitości. Choć serial był dobry, książki dają jeszcze lepszy wgląd w świat australijskiego międzywojnia, a ponadto umożliwiają przyjrzenie się różnym środowiskom zawodowym i ideom. Phryne czasami przypomina mi młodego Indianę Jonesa, poznającego wielu wielkich i wyjątkowych swoich czasów – robi to jednak z olbrzymim wdziękiem i zupełnie nienachalnie. Osobom władającym angielskim polecam jednak sięgnięcie po oryginały, bo tłumaczenie zupełnie nie oddaje ich uroku.
4. Otuliło mnie w trudnej chwili niczym puchaty kocyk…
Agata (balagankontrolowany.pl): Zdecydowanie Sandman, bo został ze mną jeszcze na długo po seansie i sprawił, że było mi w życiu trochę lepiej.
Zdecydowanie zrobili to też Bridgertonowie, którzy nie mają w sobie równych w wyrywaniu człowieka z codzienności do świata pięknych bali i romansów.
Ku mojemu zaskoczeniu, zrobiła to też nowa wersja Plotkary – usiadłam do niej przygotowana na najgorsze, a okazało się, że potrzebuję w swoim życiu przerysowanych dram bogatych dzieciaków.
Lierre: Sandmana oglądałam, gdy byłam bardzo chora; jego oniryczność i dziwaczność mogła się spleść z gorączką w koszmar, ale tak nie było – dał mi za to ten serial kilka godzin odpoczynku, fascynacji i zaangażowania, kiedy myślałam, że nie mam na to ani grama siły. Nie znałam wcześniej komiksu (i nie wciągnął mnie, gdy spróbowałam go później przeczytać), była to więc dla mnie zupełnie nowa historia… choć przecież nie całkiem nowa, bo jakby wyciągana z nieświadomości. Każdy odcinek, każda scena, każda postać – nie było tam momentów, które by do mnie nie przemówiły. Zdecydowanie serial roku 2022, co na tym etapie lektury naszego podsumowania będzie dla wszystkich niesamowitym zaskoczeniem.
Ninedin: Wyjątkowo nie-otulająca i nie-przytulna powieść, czyli Perhaps the Stars Ady Palmer, czwarty i finałowy tom jej ambitnego cyklu Terra Ignota. Tam nie ma zbyt wielu wyznaczników tego, co ja sama zwykle odbieram jako otulające i miłe. No bo ani wielka epika o przyszłej polityce i wojnie się tak nie kojarzy, ani historia mrocznego narratora-antybohatera, eksperymenty stylistyczne i narracyjne też raczej stawiają czytającym wymagania niż otaczają błogością… A jednak. U mnie zadecydowały o tym przede wszystkim główny społeczny koncept, na którym autorka zbudowała swój świat. Palmer mianowicie, pokazując nam nieidealną przyszłość ludzkości, czyni ją jednocześnie przyszłością pełną nadziei. Owszem, w tych latach 50. XXV wieku mnóstwo rzeczy poszło nie tak, choć intencje przynajmniej częściowo były szczere i dobre – ale przecież wiele się też udało. Co więcej – ludzkość ciągle chce się uczyć i próbować, skutecznie lub nie, zmieniać świat może nie na dobre, ale przynajmniej na trochę lepsze.
Lady Kristina: Gdy wzięłam się za Heartstoppera, byłam trochę zdenerwowana zakończeniem obejrzanej właśnie innej produkcji i miałam nadzieję, że chwalony wszędzie serial podniesie mnie na duchu. I tak się właśnie stało – Heartstopper, zarówno od strony bohaterów, warstwy wizualnej czy opowiadanej historii, jest dosłownie takim kocykiem, tulącym nie tylko z zewnątrz, ale również w serduszku, od środka. Zdarzają się tu smutniejsze momenty, ale całościowo to naprawdę urocza i przepiękna opowieść, a bohaterów nie da się nie polubić.
Seweryn Dąbrowski: Był to zdecydowanie serial Peacemaker, który obejrzałem w jeden dzień. James Gunn stworzył coś niezwykłego i pod płaszczem superbohaterskiej komedii opowiedział o postaciach z problemami, które jednak naprawdę mają serce we właściwym miejscu.
Anndycja: No co mam powiedzieć – Heartstopper, Heartstopper, Heartstopper! Mam ochotę wyprzytulać, a następnie adoptować całą nastoletnią obsadę.
Poza tym dzięki Disneyowi nadrobiłam do końca całe New Girl, które moim zdaniem najlepiej zastępuje Przyjaciół w dwudziestym pierwszym stuleciu i ten serial był dla mnie typowym comfort foodem, kiedy nie miałam siły na nic bardziej wymagającego.
Chili (CF SkierCon): Ale że jak kocykiem…? To zapewniają mi tylko starzy przyjaciele, do których staram się wracać raz na jakiś czas, nie żałując ubywającego czasu, by przypomnieć sobie lektury z dzieciństwa i młodości, które mnie wychowały i które się mną opiekowały, kiedy tego potrzebowałam. W tym roku taki powrót to – oczywiście – Tolkien, Ende, Le Guin, McCaffrey i – tak, on też! – ten stary pierdziel Nienacki.
A tak w ogóle, kiedyś to produkowali naprawdę dobre kocyki, teraz, państwo mili, to już takich nie produkujo. Kiedyś to były czasy, teraz nie ma czasów.
Cathia (Rozdroża Cathii): Wspomnę o pozycji, którą przeczytałam kilka dni temu, a która okazała się godną kontynuacją pierwszego tomu. Mowa o zbiorze opowiadań Cuda wianki Anety Jadowskiej. Już poprzednia książka dawała takie cudowne poczucie dobra i ciepła, acz bałam się, że druga odsłona przygód Koźlaczek nie da rady. A jednak! Cudne baśniowe opowieści, wszystko kończy się dobrze, bo w końcu nawet dealerzy narkotykowi nie są godnymi przeciwnikami dla zwariowanych członkiń magicznego klanu!
5. Pokazało mi bohaterów, z którymi chciał_bym się zaprzyjaźnić
Ninedin: Serial, który chyba podobał się głównie mnie i raptem paru innym osobom na tym świecie, czyli Marvelowa She-Hulk: Attorney in Law. Nic nie poradzę, ale szczerze polubiłam Jennifer Walters, w czym pewnie spora zasługa znakomitej Tatiany Maslany. Hmm, być może fakt, że ja też często zderzam się z rzeczywistością w sensie dosłownym, z czegoś spadam i o coś się potykam, a także mam tendencję do generowania minikatastrof w rodzaju rozlania na gości kawy, miał z tą sympatią co nieco wspólnego.
Ginny N.: Pinokio nigdy nie był moją ulubioną baśnią, dlatego choć twórczość Guillermo del Toro bardzo lubię i byłem ciekaw jego Pinoccia, nie byłem przekonany, czy dostanę coś poza poprawną adaptacją. Ale bardzo się myliłem – ten Pinoccio, przeniesiony w konkretny czas i miejsce, do faszystowskich Włoch, będąc dość wiernym oddaniem historii spisanej przez Carla Collodiego, jednocześnie jest bardzo świeżym spojrzeniem na tę historię. Pinokio jest tu niesfornym, nieposłusznym i pełnym życia chłopcem, a Gepetto ojcem w żałobie po synku, który zginął w bombardowaniu podczas pierwszej wojny światowej. To historia o ojcu i synu, którzy uczą się być z sobą. I tak pokochaliśmy tego Pinokia i Gepetta, jak i Sebastiana J. Cricketa. I Carlo, w długim prologu, który pokazał nam jego pełną miłości relację z ojcem. A do tego wszystko to jest przepięknie animowane i całemu zespołowi animatorskiemu należą się brawa za ogrom pracy włożonej w stworzenie tej wersji historii i zadbanie także o to, by miała ona w sobie ducha del Toro nie tylko na poziomie scenariusza, jak i scenografii i świata, w którym jest osadzona.
Wywerna: O dziwo, bohaterowie Boga Maszyny Joanny W. Gajzler to dość ciekawa zbieranina, a postaci inżynierskie na tyle kojarzą mi się ze znajomymi z politechniki, że z chęcią dosiadłabym się do nich w pubie. Wątpię, by to się skończyło dla mnie dobrze, ale nie o to chodzi w tym pytaniu, prawda?
Paternoster Gang: Drugi sezon Picarda nie był wybitny, co nie przeszkodziło mi czerpać przyjemności z jego oglądania. Miał kilka rzeczy, które uwielbiam: podróże w czasie, alternatywne rzeczywistości i wyścig z czasem, by nie dopuścić do zaistnienia ponurej wersji przyszłości. Jednak tym, co nieodmiennie ujmuje mnie w tej produkcji, są bohaterowie, szczególnie ich średnie i starsze pokolenie, pokazujące, że ani na przeżywanie przygód, ani na zmienianie świata, ani na znalezienie miłości nigdy nie jest za późno. Absolutnie kocham wątek Raffi i Seven, i z przyjemnością towarzyszyłabym im w ich podróżach, jakkolwiek niebezpieczne by nie były.
Lady Kristina: Ted Lasso to naprawdę ciepła i sympatyczna produkcja. I chociaż piłka nożna nie znajduje się w kręgu moich zainteresowań, to mimo wszystko udzieliła mi się ta niezwykła kibicowska atmosfera panująca w serialu. Ale najważniejszym jego elementem, który najbardziej zapadł mi w serce, są bohaterowie, a zwłaszcza sam trener Lasso, który mimo porażek, zarówno w życiu zawodowym, jak i osobistym, cały czas potrafi inspirować i podnosić na duchu. Po seansie, poza przejmującym ciepłem w sercu, w pamięci pozostanie na pewno jedno słowo: believe.
Clever Boy: Cały magiczny świat The Owl House. Postacie są super i chciałbym się z nimi przyjaźnić i przeżyć takie przygody. Jestem zachwycony tym serialem.
Anndycja: Odkąd Taika Waititi zaprosił mnie na statek Stede’a Bonneta i przedstawił tej całej popapranej, cudownej, ciepłej załodze, marzę, żeby zaciągnąć się na najbliższy piracki statek, zostawić za sobą zwyczajne życie i popłynąć w dal. Our Flag Means Death nie byłoby takie wspaniałe, gdyby nie jego postacie. Nie ma bohatera w tym serialu, którego bym nie lubiła, a to nie zdarza się często. I w ogóle dajcie mi już drugi sezon… arrr!
Agata (balagankontrolowany.pl): Muszę się tutaj powtórzyć z Sandmanem. Totalnie chciałabym poznać Władcę Snów czy spotkać kiedyś tak troskliwą Śmierć. Spotykanie się ze Snem raz na sto lat w tym samym barze – totalnie ten pomysł do mnie przemawia.
Chili (CF SkierCon): Czasem myślę, że jestem za stara, by zawierać nowe przyjaźnie w realnym świecie, a co dopiero nowe przyjaźnie z fikcyjnymi bohaterami tekstów kultury… ale niewątpliwie chętnie zaprzyjaźniłabym się z twardą jak skała bohaterką trylogii N.K. Jemisin Pęknięta Ziemia – Essun. Tak, tak, przeczytałam tę trylogię dopiero w tym roku, i to była naprawdę dobra czytelnicza decyzja.
Cathia (Rozdroża Cathii): Wilkołaczą serię Patricii Briggs poświęconą przygodom Mercy Thompson znam od lat, dopiero jednak w tym roku zdołałam zapoznać się z całością. I choć już wcześniej miałam wrażenie, że chciałabym znać przynajmniej część bohaterów tej opowieści, obecnie wiem, że z większością naprawdę chciałabym się zaprzyjaźnić. Może są niebezpieczni, może przyciągają kłopoty, ale są w większości po prostu dobrymi ludźmi.
Mateusz (Ostatnia Tawerna): Mam nieoczywisty typ. Po pierwszym sezonie Witamy we Wrexham chciałbym zaprzyjaźnić się z Ryanem Reynoldsem i Robbem McElhenneyem. Z wielkim zainteresowaniem śledziłem dokument o przejęciu przez nich klubu piłkarskiego w Walii, który z wielkim zapałem i sercem próbują prowadzić, ale robią przy tym błędy jak działacze z naszej rodzinnej ekstraklasy. Robią to wszystko jednak z niesamowitą frajdą i szczerością.
A jak wy odpowiedzielibyście na te pytania? Dołączcie do naszego podsumowania w komentarzach na Facebooku i wszędzie indziej! To była druga część naszego podsumowania. Pierwszą znajdziecie tutaj: KLIK, a trzecia pojawi się na Whosome już pojutrze.

Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.