Już jutro Halloween – najlepsza pora na sięgnięcie po straszne i nie tylko straszne teksty popkultury. Jakie filmy, seriale, muzykę ma wam do polecenia na tę jedyną w swoim rodzaju noc w roku nasza redakcja? Przekonajcie się sam_.
Sé Lest (Sigur Rós)
O jesienności Sigur Rós wspominałem już właśnie w wyliczance jesiennej, ale jest w Sé Lest taki moment, kiedy muzyka idzie od prawego ucha do lewego – zbliża się do nas, przechodzi przez środek/tył głowy, idzie do drugiej strony i odchodzi, zanika. Ten fragment odgrywany przez orkiestrę dętą, zwłaszcza to w środku jest takie… dziwne, trochę spooky, ale w dobry sposób. To coś, na co zawsze czekam jak tylko zaczyna się Sé Lest, coś wyjątkowego dla nas i tej piosenki, zresztą w ogóle cudnej. No ale jeśli o dziwne, trochę w halloweenowym duchu spotkania z popkulturą chodzi to ten przemarsz przez głowę, przez umysł zdecydowanie pasuje do kategorii. (Ginny N.)
Doctor Who
Tego to się tu nikt nie spodziewał! Nie lubię za bardzo straszenia i uważam, że świat jest wystarczająco straszny i nie potrzebuję sobie dokładać… Ale jest jeden serial, który straszenie lubię i doceniam – może dlatego, że ostatecznie to nie potwory są straszne, ale to, do czego nas odsyłają. Kolejny kosmiczny kryzys za którym stoją Dalekowie; nieprzewidywalny, wyskakujący zza rogu Mistrz; odwołujące się do percepcji Płaczące Anioły i Cisza; dokonujący straszliwej przemiany, odbierający podmiotowość Cybermeni – strachy w Doctor Who są różnorodne, ale możliwe do pokonania, bo zawsze przybywa Doktor. Można też się schować za kanapę! Dlatego właśnie moje pierwsze skojarzenie z Halloween to właśnie ten często przewijający się przez Whosome serial. (MS)
Silent Hill (film, 2006)
To moim zdaniem dobry horror i naprawdę dobra adaptacja gry wideo. Uważam, że pomimo upływu lat do dziś dobrze się go ogląda. Czy będziecie się bali? Niekoniecznie, choć jest kilka drobnych jumpscarów i elementów gore. Na pierwszym planie jest tu jednak fabuła, tajemnica i kobiece postacie.
Film miał premierę w 2006 roku i wyreżyserował go Christophe Gans. W obsadzie znaleźli się m.in. Radha Mitchell, Jodelle Ferland, Deborah Kara Unger, Laurie Holden czy Sean Bean.
Rose i jej mąż zmagają się z córką, która lunatykuje i przywołuje miasteczko Silent Hill. Lunatykowanie staje się coraz bardziej niebezpieczne. Matka wbrew mężowi postanawia zabrać do Silent Hill, córkę, Sharon. To opuszczone miasto, w którym kiedyś pod ziemią wybuchł pożar, który do dziś płonie. Po drodze Rose i Sharon ulegają wypadkowi. Gdy Rose się budzi, nie ma śladu po Sharon, całe miasto spowite jest mgłą, a z nieba pada popiół. Kobieta musi zmierzyć się z niebezpiecznym kultem i potworami rodem z najgorszych koszmarów…
Silent Hill ma niesamowity klimat, wciągającą fabułę, jest świetnie zagrany i dobrze wygląda. Twórcy, tam gdzie mogli, stawiali na efekty praktyczne. Wiernie oddano wygląd potworów, a także niektórych pomieszczeń czy ujęć kamery, oddających nastrój który mogliśmy zobaczyć w grze na konsole. Całości dopełnia genialna muzyka Akiry Yamaoki, która jest miksem utworów z różnych części serii gier. Podoba mi się także nieoczywiste zakończenie filmu. (Clever Boy)
Przegląd anime
Zaproponuję kilka serii anime w klimatach grozy. Wymienię tylko te, które znam, choć mam też kilka zaległych (Shiki wciąż przede mną!)
Zacznijmy od bieżących serii. Jujutsu Kaisen to w tej chwili moje ukochane anime z kategorii „shounen battle”, z bardzo wielu powodów. Nie będę tym razem skupiać się na tym, jak umiejętnie wykorzystuje tropy gatunku, jak odwraca niektóre z nich, jak doskonale radzi sobie z postaciami kobiecymi (co rzadko jest mocną stroną takich anime). Skupię się na aspekcie grozy, bo Jujutsu Kaisen łączy właśnie konwencję shounen battle z elementami grozy. Nadnaturalne siły, z którymi walczą (i którymi posługują się) bohaterowie opierają się na klątwach, zaś same klątwy związane są z ludzką podświadomością i negatywnymi emocjami. Klątwy przyjmują formę potworów, groteskowych w wyglądzie i okrutnych w zachowaniu. Serial nie stroni od krwawych scen. Ale to nawet nie to jest dla mnie najważniejszym jej horrorowym elementem, a klimat narastającego zagrożenia i przeczucia, że każde z bohaterów może zginąć – a przynajmniej nie wyjść cało z opresji. Obecny, drugi sezon pokazuje pięknie, jak kumulujące się plany antagonistów doprowadzają do tragedii. W samym środku Tokio, w Halloween właśnie, zostaje uruchomiona magia klątw, która będzie kosztować życie setek zwykłych ludzi – i za sprawą której bohaterowie już ponoszą straty. Anime doskonale buduje napięcie i klimat narastającej grozy sprawiając, że z niecierpliwością wyczekuję każdego odcinka.
Druga bieżąca seria to Dark Gathering. Chłopak z naturalnym darem przyciągania nadnaturalnego trafia na małą dziewczynkę, która potrzebuje jego talentu żeby znaleźć duchy… Tylko, że duchy jej się boją, i to nie bez powodu. Mam wobec Dark Gathering mieszane uczucia, bo jej elementy komediowe do mnie nie trafiają, a sposób rysowania postaci jest albo zbyt generyczny, albo zbyt przekombinowany. Ale kiedy seria wchodzi w elementy horrorowe jest naprawdę uczciwie przerażająca, więc jeśli lubicie anime i grozę, zdecydowanie polecam. Choć zdaję sobie sprawę, że można się od tej serii miejscami odbijać.
Podobnie można się odbić od Higurashi: When They Cry. Głównie ze względu na grafikę, która jest wyjątkowo brzydka. Szkoda, bo za tą brzydotą kryje się fascynująca, wieloznaczna historia o szaleństwie i nadnaturalnych siłach trzymających w kleszczach niewielką wioskę. W kleszczach – i w pętli czasu.
Jeśli zainteresował was motyw „mała wioska, nadnaturalne, pętla czasu”, ale nie chcecie walczyć z niechęcią do brzydkich rysunków, to mam dla was alternatywę w postaci Sumertime Rendering. Punkt wyjścia jest podobny, jak w Higurashi: bohater przybywa do małej miejscowości (na pogrzeb przyjaciółki) i stopniowo zaczyna odkrywać, że coś jest nie tak. Jednak wejście w niewłaściwe miejsce kończy się dla niego tragicznie i… zaraz, czy to mu się przyśniło, czy naprawdę cofnął się w czasie? Coś zagraża społeczności i trzeba odkryć, co to, ale pętla czasowa zmniejsza się za każdym razem, gdy bohater umiera.
Jeszcze jedno anime z tym motywem (to nie było w planie!), czyli Re: Zero. Pozornie typowe isekai, czyli japońska wersja portal fantasy, z nastolatkiem przeniesionym do innego świata zaludnionego w dużej mierze przez piękne dziewczęta. Ale jeśli spodziewacie się haremówki, to źle trafiliście. Jeśli szukacie fantasy z elementami grozy, trafiliście dobrze. Subaru, tak jak protagoniści Higurashi i Sumertime Rendering cofa się w czasie w chwili swojej śmierci: efekt paktu z potężną, nieludzką istotą. Ta moc wcale nie sprawia, że jego życie będzie łatwiejsze, bo Subaru przeżyje wiele własnych śmierci, często wyjątkowo makabrycznych, często z własnych rąk. Będzie patrzył, jak giną bliskie mu osoby – czasem nieodwołalnie, bo i jego „pętla” się przesuwa. Do tego na jego drodze staną przerażające istoty, w tym bardzo, bardzo nieludzkie wiedźmy…
I na koniec Urasekai Picnic. Dwie młode kobiety podróżują między naszym światem a alternatywną rzeczywistością, z której przynoszą artefakty o tajemniczych możliwościach. Inny świat jest obcy, nieludzki, przerażający, pełen istot które mogą zabić… i gorzej. Legendy miejskie i creepypasty, inspiracja Piknikiem na skraju drogi (obecna w samym tytule!), bardzo ładna grafika, doskonale zbudowany klimat grozy i do tego pomału rozwijająca się relacja romantyczna między bohaterkami. Szkoda, że na razie mamy tylko jeden sezon, ale może doczekam się choćby angielskiego tłumaczenia powieści. (An)
Heathers (film i musical)
Moją propozycją na Haloween jest film Heathers z 1988, w którym w jednej z głównych ról wystąpiła dziś dobrze wszystkim znana Winona Ryder. Film opowiada o Veronice Sawyer, która jest częścią paczki najpopularniejszych dziewczyn w szkole. Oprócz niej należą do niej trzy inne dziewczyny, z których każda nosi imię Heather. Veronica zaczyna czuć się zmęczona swoim obecnym życiem i zachowaniem „przyjaciółek”. Tęskni za dawnym życiem, kiedy nie była jeszcze popularna. Wtedy na jej drodze staje tajemniczy J.D., nowy dzieciak w szkole. Zbuntowany, mający za nic przyjęty porządek społeczny, outsider oczarowuje dziewczynę. Veronica nie ma pojęcia, że ta znajomość przyniesie brzemienne w skutkach konsekwencje i sprowadzi ją na ścieżkę zbrodni.
Heathers jest mroczną, nieco pesymistyczną (choć nie do końca, bo są momenty, które dają nadzieję), chwilami surrealistyczną (mamy świetne sekwencje snów) czarną komedią, która przy okazji pokazuje jak ciężko jest być nastolatkiem i przetrwać szkołę. Myślę, że od tamtego czasu niewiele się niestety zmieniło.
Na podstawie filmu powstał musical, który również polecam. Niektóre elementy zostały w nim zmienione i rozwinięte. Jedną z lepszych decyzji było poświęcenie większej uwagi kwestii zdrowia psychicznego młodzieży. Piosenki są różnorodne i oddają charaktery i zmagania poszczególnych postaci. Musical będzie można za jakiś czas zobaczyć w Polsce. Wystawienia podjął się warszawski teatr Syrena. Ja nie mogę już się doczekać! (Perła)
(Nie)straszne wariacje okołoslasherowe
Nie jest tajemnicą, że lubię horrory, a szczególne miejsce w moim serduszku mają slashery oraz ogólnie te z horrorów, które bawią się konwencją. Ku mojej wielkiej radości powstaje coraz więcej okołoslasherowych wariacji, łączących straszność, komedię (nie, nie będę polecać parodii typu Straszny film) i dorzucających szczyptę fantasy lub science-fiction. Mieszanka niby dziwaczna, ale w rzeczywistości bardzo przyjemna i pozwalająca na oglądanie filmu w gronie zarówno tych co lubią i tych co nie lubią się bać (rozwiązanie sprawdzone na mnie i moich znajomych – wszyscy bawili się znakomicie).
Oczywiście mam kilka konkretnych tytułów do polecenia, żeby rozjaśnić, o jaki styl filmów mi chodzi. Nie mam rankingu, podam je więc od najstarszego do najmłodszego.
Pierwszym filmem jest Śmierć nadejdzie dziś (reż. Christopher Landon). Główna bohaterka traci życie w starciu z zamaskowanym mordercą… I na tym się zaczyna, ale nie kończy. Dziewczyna utknęła w pętli czasowej z dnia morderstwa i budzi się za każdym razem, gdy przegrywa z tajemniczym zabójcą. Próbuje dowiedzieć się, kto chce się jej pozbyć, a do pomocy ma jedynie kolegę ze studiów. Przy okazji bohaterka przechodzi też przemianę wewnętrzną. Dopowiem, że kolejna część (bo wyszły dwie) ma nie tylko motyw pętli czasu, ale też poszerza tematykę o równoległe wszechświaty – no nic tylko oglądać.
Kolejnym filmem na liście jest Piękna i rzeźnik (reż. Christopher Landon). Film ma sporo elementów z klasycznych slasherów, scena otwierająca zresztą jawnie nawiązuje do najpopularniejszych cliché gatunku. Chociaż zapowiada się mrocznie i powtarzalnie, to dosyć szybko okazuje się, że przedstawia nam się dosyć ciekawy i zabawny koncept. Głównym motywem historii jest zamiana ciał między główną bohaterką – niewinną uczennicą i klasycznym slasherowym mordercą. Dziewczyna musi odkręcić całą tę sytuację, a utknięcie w ciele poszukiwanego przestępcy niczego nie ułatwia.
Ostatni film dopiero, co miał premierę. To Zatrzymać morderstwo (reż. Nahnatchka Khan). Nastoletnia Jamie w trakcie ucieczki przed mordercą przypadkiem cofa się w czasie w… wehikule wybudowanym w fotobudce. Cofa się o trzydzieści pięć lat, do pierwszych ataków filmowego złoczyńcy. Postanawia powstrzymać go, zanim ten komukolwiek zrobi krzywdę. Nie jest to jednak proste, ponieważ nastolatkowie, których próbuje chronić są mało przyjemnymi ludźmi.
Czy chcę polecić te filmy tylko dlatego, że fajnie bawią się wątkami i nie boją się eksperymentować z fabułą? Oczywiście, że nie, chociaż wspomniane cechy to ich ogromny atut. Polecam je również dlatego, że przedstawiają nam bohaterów z krwi i kości (a z tym slashery potrafiły mieć poważny problem). Mają oni swoje wady i zalety, problemy na głowie, jak każdy człowiek i to pozwala nam z nimi sympatyzować (z niektórymi trochę mniej). Przechodzą też wewnętrzną drogę wraz z rozwojem fabuły.
Oczywiście ogromnym plusem jest też to, że każdy z tych filmów dostarcza nam fajne i silne protagonistki. Biorą one los w swoje ręce, są pewne siebie i – to, co chyba podobało mi się najbardziej – nie boją się korzystać z pomocy innych. Gdy trzeba są gotowe zmierzyć się ze złem w pojedynkę, ale pokazują też, że dobrze jest czasem skorzystać ze wsparcia bliskich.
Podsumowując, jeśli chcecie czegoś, co wywoła w was gęsią skórkę, ale nie wywoła strachu, a nawet da okazję do śmiechu, powyżej są moje propozycje. Mogę je z czystym sumieniem polecić. (DemonBiblioteczny)
Carpe Jugulum (Terry Pratchett)
Wampiry, wiedźmy i niesienie światła w mrok? Czego więcej chcieć od idealnej halloweenowej opowieści? Zwłaszcza jeśli niekoniecznie jest się faniem horrorów, ale lubi się dobrą, mocną opowieść o tym, co jest tak naprawdę nieludzkie. Pratchettowskie wampiry w ogóle są godne poświęcenia uwagi, a te w Carpe Jugulum genialnie dekonstruują ideę wampiryzmu, by zrekonstruować ją w dużo potworniejszy sposób. Pratchett odpowiada na pytanie o to, co się stanie jeśli potwór zechce stać się bardziej ludzki, ale sięgnie po to co w ludzkości najgorsze. I, nie, nie chodzi o jedzenie kanapek napakowanych samym czosnkiem. (Ginny N.)
Until Dawn
To interaktywna gra-horror. Wcielamy się w kilka postaci, które przyjeżdżają do górskiego domku rok po tragedii, w której zaginęły dwie siostry – przyjaciółki grupy. Bohaterowie chcą się dobrze bawić i naprawić swoje relacje, a jednocześnie nadal rozpamiętują tragiczne wydarzenia, których byli świadkami. Nie wiedzą jednak, że w górach czyhają na nich morderca oraz potwory…
Gra ma świetny klimat i dobrze się w nią gra. Każda z naszych postaci może umrzeć na skutek różnych decyzji, które podejmiemy lub gdy nie zdążymy uchronić się przed niebezpieczeństwem. Fabuła jest wciągająca, a postacie dość sympatyczne i różnorodne, dlatego każda rozgrywka będzie dla nas inna. Całość jest niesamowicie filmowa, więc możemy także siedzieć i oglądać, jak ktoś gra i poczuć się jak w kinie.
Gra jest dostępna na Playstation 4. (Clever Boy)
Zagłada domu Usherów (Mike Flanagan)
Najnowsza odsłona horroru od twórcy Nawiedzonego domu na wzgórzu i Nawiedzonego dworu w Bly konfrontuje nas z twórczością autora klasycznej grozy, Edgara Allana Poe. Tym razem mniej skupiamy się na tytułowym miejscu – serial zabiera nas w retrospektywną podróż, pokazując losy rodu Usherów i tajemniczej kobiety o imieniu Verna, która po kolei unicestwia członków rodziny. Chociaż serial bardziej przypomina Sukcesję niż typowy horror, całkiem ciekawie ogląda się reinterpretacje opowiadań Poe (każdy z ośmiu odcinków nawiązuje do innego z nich). Finał sezonu jest zarówno straszny, jak i gorzki, bo okazuje się, że najgorszy horror to ten, który nas otacza, do którego przywykliśmy i zupełnie go już nie zauważamy. To dobra pozycja na Halloween, ale też materiał do przemyśleń. (Anndycja)
A po jakie straszne (tudzież komfortowe w swej straszności) seriale, książki, filmy i co tylko, sięgacie wy? Dajcie znać na naszym Facebooku i w grupie Polifonia Fantastyczna.
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.