Queer coraz odważniej pojawia się we współczesnych animacjach i to bardzo cieszy. Rzadko jednak są to historie na wskroś przesiąknięte narracjami LGBTQIAP+.
She-Ra and the Princesses of Power to remake animacji z lat 90. XX wieku. Oryginalny serial był spin-offem popularniejszego He-Mana, w którym She-Ra walczyła o dobro świata na swoim pegazie o tęczowych skrzydłach. Współczesne podejście do niej mogłoby okazać się po prostu nostalgicznym powrotem do historii uwielbianych z dzieciństwa, ale – na szczęście okazało się czymś zdecydowanie więcej. Jest to właściwie historia, którą można bez problemu śledzić, bez znajomości oryginału. Główną bohaterkę – Adorę – poznajemy, w trakcie treningu w (Złej) Hordzie. Ten wstęp zarysowuje nam ramy konfliktu i świata przedstawionego. Mamy planetę Eternię, odciętą tysiące lat temu od reszty wszechświata i podbitą przez przywódcę Hordy – Hordaka. W Hordzie Adora i jej przyjaciele (w tym jej najbliższa przyjaciółka, Catra) uczeni są, że lokalne Księżniczki Mocy są złymi, okrutnymi postaciami, z którymi Horda walczy dla dobra świata. Adora w końcu jednak odkrywa, że to kłamstwo i to Horda jest tymi złymi, przed którymi rebelia księżniczek się broni.
Zanim planetę odcięto od wszechświata, obok lokalnych istot, mieszkali na niej First Ones – technologicznie zaawansowana społeczność, która dała Eterni She-Rę, odradzającą się wojowniczkę, walczącą o dobro planety. Ostatnia She-Ra – Mara – przepadła, ale okazuje się, że to Adora jest właśnie nową She-Rą. I staje przed wyborem – odejść z Hordy, by dowiedzieć się więcej o sobie, czy zostać, nie opuszczając Catry.
Wszystko to można by opowiedzieć bez podnoszenia wątków queerowych, ale z nimi dostajemy o wiele ciekawszą – i raczej niespotykaną na taką skalę – mainstreamową historię. Choć takie nasączenie narracji i światotwórstwa zdaje się łatwiejsze do wpisania bez konieczności walki o z producentami niż przy wprowadzaniu postaci jawnie queerowych[1], przede wszystkim musi wyjść od showrunneru i ekipy piszącej taki serial. Znając Noelle Stevenson (któru wtedy jeszcze nie wyszłu z szafy jako osoba niebinarna[2]) z Nimony, w jego interpretacji She-Ry spodziewałem się pewnej dawki queeru, ale nie narracji queerowej na wskroś. A taką zdecydowanie jest ta animacja. Z początku może nie wydawać się to aż tak oczywiste, i całość można odczytywać po prostu jako historię o odkrywaniu siebie i samoakceptacji, ale z kolejnymi seriami staje się coraz bardziej jasne, że cały ten świat jest od pierwszych scen zaplanowany z rozmysłem jako dogłębnie queerowy właśnie.
Oczywiście, nie można pominąć faktu, że pierwsze, co rzuca się w oczy, to same postaci – trudno, żeby queerowy świat miały zasiedlać postaci wyłącznie cishetero. Należy tu wymienić główne bohaterki Adorę i Catrę, ale to też ojcowie Bow, małżeństwo Netossy i Spinarelli, Double Trouble, wątek Scorpii i Perfumy (którą jej rysownik celowo rysował jako postać transpłciową) czy mocno w tle Rohelio i Kyle’a, a to zapewne nie wszystko. Mamy więc queer po obu stronach głównego konfliktu – otwarty u księżniczek, a po stronie Hordy? Trudno powiedzieć. Z pewnością nie ma tu jawnej dyskryminacji, ale też fakt, że Catra i Adora bardzo długo nie potrafią wyznać sobie uczucia, z czegoś musi wynikać. Horda jest społecznością opresyjną, w której zbytnie odstawanie, nawet jeśli nie ujęte jako złe w zasadach, raczej nie jest mile widziane. Mamy tu więc nie tylko postaci queerowe, ale także opowieść o tym jak funkcjonują w społeczeństwie i jak uczą się żyć otwarcie. Samo bogactwo postaci queerowych buduje już queerową społeczność – po części otwartą, po części dopiero muszącą do tego otwarcia dojść. Tak jak w prawdziwym świecie bywa nieraz, że jesteś queer i nawet nie wiesz, i twoi znajomi też nie wiedzą, że spora część spośród nich jest queer: dopiero z czasem to odkrywacie. Od postaci, które odkrywają swoją queerowość i/lub uczą się ją otwarcie okazywać, wychodzimy do queerowej społeczności. Ten aspekt queerowości, który jest doświadczeniem wielu spośród nas, zwykle pomija się, wprowadzając postaci LGBTQIAP+ do popkulturowego mainstreamu.
Kiedy już jednak mamy queerową społeczność, tak jak w She-Rze, inherentną częścią opowieści o niej są wątki rodzinne. Lęk przed odrzuceniem czy faktyczne odrzucenie stanowią codzienność wielu z nas i nie da się tego tak po prostu obejść, jeśli chce się stworzyć wielowątkową opowieść o postaciach LGBTQIAP+. W tym kontekście szczególnie istotną postacią w serialu jest Shadow Weaver. Jej motywacje można w dużej mierze uzasadnić czymś innym niż po prostu ambicje złej osoby. To postać, która naprawdę kocha (jakkolwiek jest to miłość przyćmiewana przemocową relacją) swoje przybrane dzieci. Nie tylko Adorę i Micaha, ale też Catrę, choć tej ostatniej faktyczną miłość okazywała najrzadziej. Widać, że się o całą trójkę troszczy, a zarazem nie ma w żadnym momencie mowy o tym, że nie jest dla Adory i Catry toksyczną przybraną matką, która posunie się do wszystkich chwytów, ze swojego arsenału, by stanęło na jej. Dla Micaha z kolei do pewnego momentu była po prostu nauczycielką, pełną ambicji i wymagającą, i dopiero z czasem ta ambicja przekroczyła wszelkie granice.
Szczególnie interesujący jest w tych wszystkich relacjach moment, gdy pod koniec mówi Adorze prawdę, dostrzegając toczący się w niej konflikt. Sama tylko, zbyt zaślepiona własnym dążeniem do władzy, nie rozumie, że rozwiązanie, które podsuwa, jest błędne. Tak, She-Ra jest skonfliktowana, ale odrzucenie miłości i przyjaźni, których tak bardzo potrzebuje, jedynie zaszkodzi sprawie. Adora musi w pełni zrozumieć, że jej przyjaciele i jej ukochana są inherentną częścią świata, który ratuje, i że odsuwając się od nich i krzywdząc ich w ten sposób, w jaki przez lata krzywdziła ją Shadow Weaver, krzywdzi też Eternię i siebie samą. Prawdziwa rodzina to nie taka, która robi coś za plecami jednego z członków, wbrew niemu, czy pozwala mu odejść, a taka, która jest otwarta na miłość, którą otrzymuje i którą sama chce dać. Tego jednak trudno się nauczyć, gdy miłość, którą przez lata otrzymujemy, jest warunkowa. Mimo że od dawna zdaje sobie sprawę z tego, jak toksyczna jest Shadow Weaver, dopiero gdy ta umiera, Adora jest w stanie odrzucić jej wpływ. Ta śmierć, to poświęcenie, jest jednak tchórzliwe. Nie bez znaczenia pozostaje fakt, że Shadow Weaver decyduje się na nie w momencie, gdy wie, że gdy She-Ra wygra, a ona sama nie ugra już niczego więcej dla siebie. Tak bardzo jak jest to gest, którego i Catra, i Adora potrzebują, tak też jest to gest dogłębnie egoistyczny. Shadow Weaver nie otrzymuje odkupienia, nie potrafi na nie zapracować, z drugiej strony jednak w końcu odchodzi, zrywając swój toksyczny wpływ na Adorę i Catrę. Robi to, gdy Adora i Catra mają silne wsparcie w ich nowej, przybranej rodzinie – takiej, która akceptuje je jakimi są. Która nie manipuluje ich i nie znęca się nad nimi, nazywając swoje okrucieństwo miłością. Przemoc doświadczana z rąk najbliższych i brak akceptacji są – niestety – doświadczeniem, które dotyka zbyt wiele queerowej młodzieży. I nawet, gdy uda się z takich toksycznych rodzin uciec (a często jest to bardzo trudne), skutki przemocy pozostają w nas bardzo długo.
Nie mniej istotni w tym rodzinnym kontekście są też First Ones. Wielcy nieobecni świata Eternii, którzy odeszli, i albo wymarli, albo ukryli się na obrzeżach wszechświata. Ale gdzieś przecież muszą jeszcze istnieć, skoro Adora też jest jedną z nich, a ma najwyżej dwadzieścia parę lat. Z początku są wielką tajemnicą. Wiemy tylko, że stworzyli technologiczną potęgę Eternii, dziś w dużym stopniu zapomnianą i popadłą w ruinę. Z czasem jednak, gdy odkrywają się przed nami kolejne karty, okazuje się, że ta rodzina, której Adora przez Hordaka nigdy nie znała i do której tak tęskni, też była(by) dla niej toksyczna. To niebanalne, że poza jednoznacznie złą Hordą, mamy też drugich villainów pod postacią cywilizacji nastawionych na naukę odkrywców i zdobywców wszechświata, którzy w historii zachowali się jako ci przynoszący Eternii i wszechświatowi wiedzę i dobro. W rzeczywistości zaś wykorzystywali je do cna, a z Eternii stworzyli broń mogącą niszczyć światy. Tak jak Horda może mieć pewne podteksty zorganizowanej religii (więcej w niej jednak kontekstu armijnego), tak zdecydowanie to First Ones stanowią tu główną metaforę Kościoła[3] i jego misjonarskiego aspektu. Wedle własnej nazwy są Pierwszymi. Tymi, którzy mają być najlepsi, stojący na pierwszym miejscu, najwspanialsi, do poziomu których inni mogą dążyć, ale nigdy nie osiągną takiej wspaniałości. To pompatyczna nazwa, która od początku mówi: „jesteśmy dupkami”. Dla First Ones magia była narzędziem mającym służyć ich celom i podobnie She-Ra, czy to jako Mara, czy jako Adora, także miały być tylko narzędziem, których uczuciowość miała zostać podporządkowana szkoleniu i którą miały umieć chować do kieszeni, kiedy przychodziło do wykonywania rozkazów. Najlepiej też, żeby pozostawały nieświadome swojej właściwej roli, wierząc, że First Ones chcą dobrze dla nich i dla świata, bo takimi łatwiej byłoby je kontrolować. Mara jednak udowodniła, że z tej toksycznej relacji da się wyrwać.
Mamy w serialu sporo ulubionych odcinków, ale nasz ulubiony pojedynczy moment, to ten, w którym Light Hope wraca do wspomnienia, w którym Mara przynosi jej kwiaty. Ten moment, w którym technologia zyskuje podmiotowość – moment miłości – został w Light Hope, choć głęboko ukryty, i to ta miłość sprawiła, że ostatecznie SI pozwoliła Adorze zniszczyć miecz She-Ry. Miecz, długo będący drogą do wolności od Hordy, później stał się brzemieniem i – jak się okazało – zawsze był narzędziem First Ones mającym przemocą zmusić She-Rę do posłuszeństwa.
First Ones uważali tego typu sentymentalność za zbędną. Taką, na którą pozwolą w spokojniejszych czasach, ale zniszczą i (w ich poczuciu) wypalą do cna, gdy tylko zacznie im ona przeszkadzać w osiągnięciu „wyższych” celów. W całym wątku First Ones, widać wyraźną paralelę podejścia Kościoła do queerowości. Choć to Hordak, a później Hord Prime, na pierwszy rzut oka są największym zagrożeniem, które musi pokonać She-Ra, to First Ones wstrzymują jej potencjał i wykorzystują jako ślepe narzędzie, okłamując, gdy im to wygodne. A gdy ta (jako Mara w przeszłości i jako Adora współcześnie) poznaje ich prawdziwe cele i chcą im przeciwdziałać, nie powstrzymają się przed niczym, by je powstrzymać.
Widać tu też wyraźnie paralelę z podejściem do uczuciowości wyznawanym przez Shadow Weaver. Tę pozorną troskę o świat, kryjącą paskudne oblicze i światopogląd, osób u władzy, długo obecne po tym, jak i First Ones, i eternijska magini popadli w zapomnienie. Z tym wszystkim Adora także musi się zmierzyć. Wiele czasu zajmuje jej zrozumienie, że Light Hope, choć wiele ją uczy, jest nie pomocą, a nadzorczynią, której zadaniem jest kontrolować She-Rę. Odejść z Hordy było jej dość łatwo, ale dostrzeżenie przewrotności First Ones nie mogło być aż tak proste. Na tyle, na ile między Hordą a księżniczkami da się wyrysować mniej więcej czarno-biały podział na złą i dobrą stronę, o tyle First Ones dość skutecznie ukrywali swoją paskudność. Nic dziwnego, że dopiero pod koniec czwartej serii, dzięki odkryciu pełnej roli Mary w zamknięciu Eternii w odizolowanym wszechświecie, Adora rozumie, jak toksyczna była cywilizacja, która obie je stworzyła. Zaufanie, zbudowane po tym, jak Adora wyrwała się z jednej manipulującej nią społeczności, boli tym bardziej, że dawało jej obietnicę pokonania Hordy. Obietnicę prawdziwie queerowego świata.
W queerowych społecznościach ciężko buduje się miłość opartą na zrozumieniu i otwartości. Wychodząc z toksycznych rodzin i społeczności, sami nie mamy dobrych wzorców i dopiero musimy je budować i wypróbowywać na żywym materiale, często mamy też problemy z zaufaniem, co prowadzi do nieporozumień, złamanych serc, powielania toksyczności nawet przy dobrych chęciach: nie zawsze wychodzi. Gdy zaś manipulacja wciąż ma miejsce sytuacja komplikuje się jeszcze bardziej. Nic dziwnego, że Shadow Weaver prawie udaje się przekonać Adorę, że tylko jeśli porzuci Catrę, uda jej się uratować świat. Na szczęście Catra, dzięki Meelog, nie opuszcza Adory. Po latach prania mózgu, manipulacji i przemocy, w końcu udaje im się odnaleźć siebie i mieć nadzieję, na szczęśliwą przyszłość.
W realnym życiu, po wyjściu z toksycznych relacji i społeczności, potrzeba lat pracy i niejednokrotnie długiej terapii, by nauczyć się budować związki, które nie będą przemocowe. She-Ra and the Princessess of Power pokazuje jednak, że pomimo wszelkich trudności, ostatecznie zbudowanie tych relacji jest możliwe i warte podjęcia wysiłku. Bo o tęczowe społeczeństwo warto walczyć.
[1] Na ile to słuszne założenie, trudno nam powiedzieć, niemniej zdaje się przynajmniej, że tu zawsze można powołać się na plausible deniability albo ufać w ignorancję producencką.
[2] Stevenson używa wszystkich zaimków. W tym tekście będziemy używać wobec nienu rodzaju postpłciowego oraz męskiego, natomiast nie wyczerpuje to zaimków, jakimi można o nim mówić.
[3] Przede wszystkim ewangelickiego, bo ten jest najbardziej powszechny w Stanach i to z rodziny tego wyznania pochodzi Noelle Stevenson, niemniej osobiście odnajdujemy tu także sporo motywów, które mocno pasują do Kościoła Katolickiego.