Znajoma twarz, śmiertelne niebezpieczeństwo i nienowe potwory. Przede mną kolejna przygoda Jedenastego Doktora i Amy Pond, czyli dwuodcinkowa historia The Time of the Angels / Flesh and Stone. Czy wciąga tak samo, jak dawniej? Sprawdzam.
The Time of the Angels / Flesh and Stone to pierwsza dwuczęściowa historia w erze Jedenastego Doktora. Już od początku intryguje, przypominając nam postać River Song, która jak zwykle jest przebojowa. Dość szybko dowiadujemy się, o co chodzi, a bardziej szczegółowe karty są odkrywane powoli w ciągu dwóch odcinków. W skrócie: Song jest na misji pojmania Płaczącego Anioła, dzięki której może zostanie ułaskawiona za zabicie „najlepszego człowieka”. W tym celu wraz z żołnierzami Kościoła, ze wsparciem Doktora, udaje się na misję do rozbitego statku Bizancjum, na którym znajdował się Anioł – okazuje się to jednak śmiertelną pułapką.
Odcinek utrzymany jest raczej w mrocznej konwencji, która jest przełamywana droczeniem się Doktora i River czy różnymi uwagami od Doktora. Zaskakuje koncept Kościoła-wojska. To także pierwsze spotkanie Amy i River, która szybko domyśla się, że profesor Song, choć, jak się dowiadujemy – jeszcze nie profesor! – i Doktora coś łączy. Towarzyszka uważa, że to żona Władcy Czasu. Czego ani jedno, ani drugie nie potwierdza.
The Time of the Angels, jak wskazuje nazwa, pozwala nam na nowo spotkać się z tajemniczymi i morderczymi Płaczącymi Aniołami. Odcinek jest zupełnie inny od Blink, rozwija rasę Aniołów, choć przez to moim zdaniem trochę one tracą. Jedne rozwiązania są naprawdę ciekawe, np. obraz Anioła, który staje się Aniołem. Scena z monitorem, na który patrzy Amy, jest mega creepy! Jednak inne, jak mordujące potwory, które uśmiercają ludzi przez skręcanie im karku – są słabszymi chwytami. Chociaż muszę przyznać, że sceny, w których kolejni członkowie Kościoła są izolowani i mordowani, wprowadza niepokój. Tak samo jak rozmowy z Aniołem są dość okropne.
Bardzo podoba mi się scenografia obu odcinków. Zaczynamy od kosmicznych promów, po piękną plażę, by w końcu przejść do doliny-jaskini pełnej posągów oraz lasu. Gdy pierwszy raz bohaterowie wkroczyli do doliny, od razu skojarzyło mi się to z filmami i grami przygodowymi typu Tomb Raider czy Uncharted. Cliffhanger w The Time of the Angels mnie nie przekonuje. Mimo niebezpieczeństwa, nie odczułem tutaj stawki i nie miałem takiego „muszę wiedzieć, co będzie dalej”. Wiedziałem, że Doktor i Moffat wymyślą coś sprytnego i szybko dadzą naszym bohaterom przewagę. Nie myliłem się.
Druga część historii, czyli Flesh and Stone, utrzymuje poziom. Intryga się zagęszcza, czasu jest coraz mniej. Mamy tutaj dużo scen, które mogą wywołać strach i niepokój. Anioł Bob jest przerażającym antagonistą. Podoba mi się to, jak Płaczące Anioły pogrywają z Jedenastym. Ten w końcu zauważa szczelinę w czasie i przestrzeni, którą od początku serii jako widzowie możemy obserwować. Wiemy już, że Doktor podejmie się rozwiązania tej zagadki. Otrzymujemy wzmianki o poprzednich przygodach, choćby o finale 4 serii czy odcinku The Next Doctor, pokazujące nam, że szczelina jest niebezpieczna i sprawia, że pewne rzeczy są wymazywane z istnienia i pamięci. Jest to intrygujące. Tym bardziej że szczelina przeraża Płaczące Anioły, które próbują od niej uciec, a w końcu chcą, żeby Doktor się poświęcił i sam pozwolił się wymazać.
Amy znów ma większą rolę w fabule. Jest ciekawa nowego świata, ale też niesamowicie odważna. Pomysł, by Anioł „wszedł” w Amy i znalazł się w jej oku, co sprawia, że towarzyszka może umrzeć, jest naprawdę ciekawy. Tym bardziej, gdy nie rozumiemy na początku, o co chodzi i możemy czuć niepokój o jej życie. Pond jest także gotowa do poświęceń i jest w stanie zginąć za Jedenastego. Widać, że ich więź jest coraz mocniejsza.
River Song również jest mocnym atutem tego odcinka. Wrzucenie tajemniczej postaci z historii Doktora było świetnym posunięciem. Nie dość że jest to mocna osobowość, która ma niesamowitą charyzmę, jest bystra, zabawna i empatyczna, to skrywa tajemnicę, która chyba wszystkich interesuje. W trakcie odcinka odkrywamy kolejne elementy układanki i możemy coraz więcej się domyślić. Ciekawie jest ją oglądać u boku Jedenastego, bo ma z nim zupełnie inną chemię niż z Dziesiątym. Tym bardziej że nie wiedząc do końca, kim ona jest, wiemy, że jest gotowa poświęcić siebie i przekonać innych do poświęcenia dla Doktora. Jednym słowem: miłość. Sceny na początku w TARDIS są świetnie zagrane i napisane, powodują uśmiech. Bardzo podoba mi się także scena pożegnania Doktora i River. Po raz kolejny pada hasło Pandorica – która czekać będzie na nas jeszcze w tej serii.
Zakończenie odcinka jest dla mnie strasznie złe. Sceny, w których Amy podrywa Doktora, całuje go wbrew woli i chce go mieć „na jedną noc”, są pisane jako zabawne, ale bardziej góruje u mnie niesmak. Tym bardziej że jest to dla mnie poza charakterem Pondówny. Tak – Amy uciekła w podróż przez czas i przestrzeń przed ślubem – taką obawę rozumiem, ale nagłe rzucenie się na Jedenastego i próba zdrady Rory’ego… Nie. Nie akceptuję i nie lubię tego. No i zostawia się nas z kolejną tajemnicą – co stanie się w dniu ślubu, że powstaną tajemnicze szczeliny…
Podsumowując, The Time of the Angels / Flesh and Stone to dość udana historia. Dobrze się na niej bawiłem. Dużo było tutaj dialogów, ale sceny akcji to wynagrodziły, były stresujące i czasem trochę przerażające. Płaczące Anioły ponownie pokazały, że są siłą, z którą lepiej nie zadzierać. Choć jestem rozdarty co do ich „rozwoju”. Coraz bardziej przekonuję się do Jedenastego Doktora i lubię Amy, no oprócz tej Amy z ostatniej sceny. No i River – cudowna, zagadkowa, przebojowa. Czekam na więcej. Na szczęście wiem, że to już niedługo.
The Time of the Angels / Flesh and Stone
Scenariusz: Steven Moffat
Reżyseria: Adam Smith
Odcinek The Time of the Angels: 4/5 TARDISek
Odcinek Flesh and Stone: 4/5 TARDISek
Historia w całości: 4/5 TARDISek
Poprzednie teksty z serii możecie znaleźć tutaj.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.