Za sprawą wypowiedzi Mandip Gill o potencjalnym romansie Trzynastej Doktor i Yaz odżyła dyskusja o tym pomyśle. Czy jesteśmy na nią gotowe?
Fantazjowanie o fikcyjnych bohaterkach jest najprawdopodobniej równie stare jak istnienie opowieści o nich. Czy poezja Safony miała swoją kontynuację w głowach – i sercach – jej słuchaczek? Czy odbiorcy eposów Homera przeżywali w wyobraźni przygody wraz z Odyseuszem? Czy tworzyli na ich podstawie własne, alternatywne opowieści? Zapewne tak.
Zjawisko twórczości fanowskiej zyskało na znaczeniu i widoczności wraz z pojawianiem się środków masowego przekazu, internetu i w końcu social mediów, które umożliwiły już nie tylko dzielenie się i rozpowszechnianie fanartów czy fanfiction, ale też konfrontowanie swoich pomysłów z twórcami oryginałów. Pewnie każda osoba, która mocniej siedziała w jakimś fandomie, potrafi wymienić kilka przykładów, gdy reakcja producentek czy aktorek jeszcze silniej przyciągnęła ją do serialu lub – wręcz przeciwnie – odrzuciła, bo ich wyobrażenie zostało wyśmiane, uznane za niedorzeczne lub wręcz niewłaściwe. Takich sytuacji jak te ostatnie jest też, wydaje mi się, coraz mniej, bo z czasem twórcy zrozumieli, że twórczość wokół serialu, filmu czy książki świadczy po prostu o inwestycji emocjonalnej w dzieło, tak więc jest czymś dobrym i pożądanym, co należy wspierać, a odnoszenie się do niej to nieodłączny element relacji z fandomem.
Zaangażowanie w serial czy film to warunek konieczny, by dopisać swoją własną wersję historii. Na to nakładają się osobiste motywacje fanek. W przypadku osób niedoreprezentowanych w kulturze popularnej fikcyjny pairing czy alternatywna wersja przygód bohatera to często coś więcej niż sympatia do dzieła, a konkretnie upominanie się o reprezentację. Element walki o to, by na ekranie zobaczyć kogoś podobnego do siebie, kogoś, z kim można się utożsamić i poczuć dzięki niemu, że czyjaś tożsamość jest ważna, równoprawna, a ich historia jest tak samo warta opowiedzenia jak każda inna. Dla osób dyskryminowanych, tak w popkulturze, jak w życiu codziennym, to nie jest jedynie kwestia tego, co o ich wymarzonym pairingu myślą aktorzy. To też odpowiedź na pytanie, co myślą o nich samych. Rzecz głęboko osobista o potencjalnie niebagatelnym wpływie na ich życie, poczucie własnej wartości, to, co o sobie myślą.
W tym kontekście niedawna wypowiedź Mandip Gill dla SFX, w której odnosi się do pytań o możliwy związek Yaz z Trzynastą Doktor, robi naprawdę świetną robotę:
Ja i Doktora? Kocham to. Fanarty o nas są świetne. Chcesz tych bohaterek i ich historii, nawet jeśli tej akurat nie było, chcesz, by ludzie o tym mówili. Nie chcę, by to się działo tylko na ekranie, pragnę, by ludzie odnosili się do tego i dostrzegali w naszych bohaterkach coś, co mogłoby sprawić, że wybiorą też taką drogę. Jeśli o mnie chodzi, to jestem cała za tym.
Nie mówię, że to się wydarzy lub nie wydarzy. Ale jeśli tak, to mam nadzieję, że Doktora będzie używać pomadki nawilżającej do ust, bo ja bardzo dbam o moje. Dostanie mnóstwo pomadek!
Gill zauważa pairing, docenia zaangażowanie fanek, a także pokazuje, że ten pomysł jest tak samo dobry i zwyczajny jak każdy inny i że jedyny potencjalny problem dla niej wynika z jej konika na punkcie ust. Urocze, zabawne, fajne.
Niestety oddźwięk na te zupełnie zwyczajne słowa aktorki nie zawsze był już tak uroczy. Oskarżenia o „dyktat poprawności politycznej”, groźby „odejścia od serialu”, oburzenie na propagowanie „niechrześcijańskich wartości” czy wreszcie fałszywa troska o to, że społeczność queerowa jest oszukiwana przez twórców, a wprowadzenie tego wątku do serialu byłoby klasycznym baitem – to tylko kilka odcieni dyskusji, którą mam nieprzyjemność od kilku dni śledzić social mediach. Samo zauważenie (bo przecież jeszcze nie zaistnienie na ekranie!) tego pairingu przez aktorki grające w serialu i pozytywne odniesienie się do niego wystarczyło, by pojawiło się mnóstwo negatywnych, przykrych, dyskryminujących komentarzy. To, co zwyczajne dla Gill czy Whittaker, ale też chyba każdej osoby z uwagą śledzącej serial: że osoby niehteronormatywne były, są i będą ważną częścią Doctor Who, zarówno na ekranie, jak i przed nim, a ich odczucia i marzenia zasługują na taką samą uwagę i poważne traktowanie jak wszystkie inne, nadal nie mieści się w wielu głowach. I niestety właśnie w tym niemieszczeniu się, i tkwiącym u jego podstawy uprzedzeniach, tkwi odpowiedź na tytułowe pytanie.
Napiszę to wyraźnie, żeby nie było żadnych wątpliwości: autorki twórczości fanowskiej nie chcą wpływać na kształt dzieła, do którego się odnoszą – choć z pewnością byłoby im miło, gdyby czasami ich wyobrażenia stały się prawdą. Chcą być rozpoznawane jako pełnoprawna część fandomu. I, tak samo jak wszyscy, chcą oglądać dobrze napisane historie o sobie. Można – a nawet trzeba – rozmawiać o tym, czy dana opowieść byłaby wystarczająco dobrze osadzona w historii i czy pasuje do tego, co wiemy o bohaterkach. Natomiast tego typu dojrzała dyskusja jest możliwa w momencie, w którym wszyscy czują się w niej bezpiecznie, a więc nikt nie musi się obawiać, że dostanie po głowie uprzedzeniami i usłyszy, że jej pomysł jest czymś złym, niemoralnym czy niewłaściwym. Gdy osoby dotąd wykluczane czują się jej ważną częścią (bo przecież to o nie w niej chodzi!), a nie kimś, nad kim trzeba się pochylić czy go pouczyć, co jest dla niego dobre.
Czy fandom Doctor Who może być miejscem takiej dyskusji? Głęboko wierzę, że tak. Mimo błędów serial pozostaje jednym z bardziej progresywnych, humanistycznych, włączających kawałków popkultury, a takie wypowiedzi jak Gill, ale też wsparcie okazywane queerowej społeczności przez twórców Doctor Who są już czymś naturalnym. Nie mogłoby być inaczej, skoro jednym z najważniejszych przesłań Doctor Who pozostaje to, że nie ma ludzi nieistotnych, że każda osoba jest ważna. Wystarczy więc otworzyć głowę, serca i odpowiedzieć sobie na pytanie, co zrobiłaby Doktor. Potrafimy?
Chcecie porozmawiać o Trzynastej i Yaz? Wpadnijcie na nasz profil i do grupy na Facebooku!

(ona/jej) Fotografka amatorka, jedna druga whosomowej sekcji wspinaczkowej. Zakochana w Ekspansji i prelegowaniu na konwentach. Zachłanna życia, nowych miejsc, ludzi i wrażeń. Eksblogerka, eksdziennikarka radiowa, eksaktywistka społeczna. Od jakiegoś czasu uczy się spełniać marzenia i bardzo jej się to podoba.