Niedawno zakończyła się 4 faza MCU. Podzieliła fandom, gdyż każdy z filmów i seriali był inny, nie wszystkie dostarczyły najwyższych emocji, większość odeszła od „marvelowskiej formuły”. Jako fanboy Marvela widziałem oczywiście wszystko. Co mnie zawiodło, a co zachwyciło? Zapraszam do lektury i uwaga na spoilery!
Przed nami 5 faza MCU. Rozpocznie ją trzecia część Ant-Mana, czyli Ant-Man and The Wasp: Quantumania, której premiera już w lutym. Warto jednak podsumować czwartą fazę i to, co nam przyniosła. 4 faza Marvel Cinematic Universe była bardziej obszerna niż te poprzednie. W jej skład wchodzi:
- 7 filmów,
- 8 seriali,
- 2 specjale
- oraz jedna krótkometrażówka.
Produkcje dotknęła pandemia koronawirusa. Przy niektórych serialach i zapewne też filmach trzeba było zmieniać plany, opóźniały się dokrętki, ucinano odcinki, zmieniano również kolejność produkcji. Uważam, że czwarta faza MCU to eksperymenty. Prawie każdy z filmów i seriali jest inny. Twórcy chętniej odchodzili od typowej „formuły Marvela”, ale całkowicie się od niej nie odcinali. To podzieliło fanów – jedni byli rozczarowani i zaskoczeni niektórymi produkcjami, inni (w tym ja) cieszyli się z różnorodności.
Postanowiłem krótko podsumować i ocenić to, co nam zaprezentowano. Zacznę od filmów, a potem przejdę do seriali, specjali i shortów. Nie chciałem tworzyć rankingu, bo byłoby ciężko, jednak wystawiam oceny produkcjom. Seriale oceniało się trudno, bo różnią się gatunkowo – niełatwo jest postawić obok siebie sitcom i mroczniejszą opowieść psychologiczną czy thriller przygodowo-polityczny. Będą też spoilery, ale postaram się, żeby nie było ich dużo. Co ważne – każda z produkcji jest dostępna do obejrzenia na streamingu (oprócz Czarnej Pantery 2 – ta będzie dostępna już w lutym).
Black Widow
Pierwszy z filmów 4 fazy MCU wypadł dla mnie średnio. Przez pandemię koronawirusa przekładano go kilkukrotnie. Na początku miał mieć premierę 1 maja 2020 roku, ostatecznie trafił do kin w lipcu 2021 roku, a tam, gdzie działał Disney+, można było go również obejrzeć bez wychodzenia z domu. Jego akcja dzieje się pomiędzy wydarzeniami z Civil War i Infinity War. Jego problemem było to, że w momencie premiery już chyba nikogo nie obchodził.
Czarna wdowa powinna otrzymać film w trakcie 3 fazy. Po Endgame wiedzieliśmy już, co stanie się z tą postacią, więc nie musieliśmy mieć obaw co do jej losów. Rozbudowano nam trochę jej świat i wprowadzono fajne postacie. Uwielbiam Yelenę graną przez Florence Pugh. Początek filmu zapowiada się bardzo intrygująco, a sekwencja z napisami jest genialna i robi wrażenie. A potem… dostajemy zwykłą dla MCU sieczkę. Jest tutaj kilka fajnych scen walki, a Taskmaster jako główny wróg jest dobrym pomysłem. Jednak czegoś tu zabrakło… Finałowa potyczka jest nudnawa, nie wywołuje emocji. Tożsamość Taskmastera też nie zaskakuje.
W tym filmie dzieje się trochę mało logicznych rzeczy, a sekwencja CGI ucieczki sprawia, że ma się ochotę na facepalm. Pamiętajmy, że Natasha jest zwykłym człowiekiem, piekielnie dobrze wyszkoloną szpieginią, ale jednak nie ma nadludzkiej siły. W filmie pojawia się też postać, której imienia chyba nie poznajemy, a jest kumplem głównej bohaterki i pomaga jej np. ze sprzętem.
Samo zakończenie też rozczarowuje. Później Marvel podzielił się alternatywnym zakończeniem i jest o wiele lepsze i wywołuje emocje. Czujemy w nim, że Czarna Wdowa była ważną postacią dla świata i może inspirować kolejne pokolenia. Niestety, zostało to wycięte. Bawiłem się dobrze, ale film szybko wypadł mi z pamięci. Cieszę się, że powstał, bo Scarlett Johansson od dawna zasługiwała na ten film i pogłębienie swojej postaci. Jednak jestem trochę rozczarowany.
Ocena: 2/5 TARDISek
Shang-Chi and the Legend of the Ten Rings
Ten film pozytywnie mnie zaskoczył. Zupełnie nie znałem tej postaci i czułem, że to takie zastępstwo za Iron Fista. Otrzymałem film, który intrygował mnie od początku do końca. Sceny walki są fantastyczne. Szczególnie na początku, kiedy bohaterowie walczą, a jest to jak taniec. Fabuła filmu jest ciekawa, a postacie sympatyczne. Doskonale rozumiem motywacje „złego”, co jest na plus. Tony Leung jako Wenwu jest wspaniały i trochę szkoda mi tego, co zrobiono na końcu z tą postacią, bo miała ogromny potencjał. Po tym filmie jeszcze bardziej pokochałem Awkwafinę.
Film błyszczy także w tej drugiej części, gdy odkrywamy magiczną krainę pełną mitycznych stworzeń. Bardzo chciałbym, żeby tej stronie poświęcono więcej czasu – jest to po prostu magiczne i piękne. Lekko rozczarował finał, który był właśnie generyczną walką z potworem CGI. Było tam jednak wiele fajnych scen. Bardzo dobrze się bawiłem, poznając nowy świat i nowe postacie. Chcę zobaczyć więcej.
Ocena: 4/5 TARDISek
Eternals
To chyba najbardziej kontrowersyjny film w MCU. Otrzymał niskie oceny od krytyków, wielu widzów uznało go za nudny. A mi bardzo się podobał. Widziałem go kilka razy (w tym w IMAX), a jeszcze bardziej doceniłem po dokumencie o kulisach powstawania filmu. Chloé Zhao miała ciężkie zadanie. Po zdobyciu Oscara oczekiwania były wysokie, a wprowadzała zupełnie nową grupę postaci. W końcu główne rolę gra tutaj 10 osób. Reżyserce udało się odcisnąć swój styl na produkcji i jest zdecydowanie inna od wszystkich. Wiele rzeczy dzieje się wolno, dostajemy ciekawe retrospekcje opowiadające nam o losach postaci i naszej planety. Każda z postaci jest wyjątkowa i można na jej temat wyrobić sobie opinię. Oczywiście nie na wszystkich starcza czasu, ale uważam, że jak na tak potężną obsadę jest dobrze.
Podobała mi się muzyka, a także znajdziemy tutaj wiele pięknych ujęć. Film porusza wiele wątków, które również mogą nas dotknąć. Moją ulubienicą była superszybka Makkari, która jest też pierwszą superbohaterką na ekranie Marvela, która jest głucha. Angelina Jolie jako Thena była również niesamowita, a choroba, z którą jej postać musi się mierzyć (a wraz z nią inni bohaterowie) to także coś nowego w MCU.
Film przygotował kilka niespodzianek. Bawiłem się naprawdę dobrze. Chociaż przyznaję, że z kolejnym razem trochę mi się dłużył. Zdecydowanie podoba mi się zakończenie – lubię wymyśle cliffhangery, a ten był ciekawy i trochę przerażający. Polubiłem Eternalsów i chce ich zobaczyć jeszcze raz, może gościnnie w filmach (nie muszą się przecież trzymać razem). Doceniam ten film.
Ocena: 4/5 TARDISek
Spider-Man: No Way Home
Przy trzecim Spider-Manie w MCU trudno mi być obojętnym. To moja ulubiona postać komiksowa od dzieciństwa. Czytałem komiksy, oglądałem animacje i oczywiście filmy. Spider-Man 3 z 2007 roku był moim pierwszym wyjściem do kina poza szkołą. Pamiętam jak o filmie pisano w gazetach, a ja podekscytowany jechałem do kina w Sosnowcu na premierę. Tutaj również byłem w premierowy dzień (tym razem w Krakowie) i byłem trochę zestresowany. O filmie krążyło tyle plotek, że oczekiwania były niesamowite.
I oczywiście się spełniły. Kiedy na ekranie pojawili się dwaj poprzedni Spider-Meni, sala kinowa wybuchła brawami, a mi zakręciły się łezki w oku. Uwielbiam ten film, nie tylko za fanserwis. Uważam, że świetnie radzi sobie pomimo licznych postaci i nadal stawia Petera Parkera granego przez Toma Hollanda na pierwszym planie, a jest to ważne. Wątek wyjawionego sekretu został potraktowany trochę po macoszemu, ale dostaliśmy ważne cameo.
Wrogowie wypadli fenomenalnie. William Defoe dał nam świetną nową wersję Zielonego Goblina. Był złowieszczy i przerażający. Świetnie wypadł także Alfred Molina jako Doc Ock. Cieszę się, że dano szansę aktorom powrócić do tych ról i wyciągnąć z nich jeszcze więcej. Pozostali złoczyńcy byli tacy sobie, ale doceniam zmiany wprowadzone w Electro – teraz jego wersja postaci jest świetna.
Ta wersja Petera Parkera do tej pory raczej miała lekko w życiu, brakowało tutaj trochę tego „Petera” w Peterze. Jednak obrót fabuły sprawił, że być może w końcu dostaniemy taką wersję postaci, która ma wiele normalnych problemów, musi ciężko pracować i godzić życie młodego człowieka i superbohatera. Ten film kończy także wydłużone „origin story” Spider-Mana, co też było świetną niespodzianką i sprawiło, że się popłakałem. Zakończenie filmu przewidziałem jeszcze przed premierą. Nie było tu niespodzianek. Dla fanów Spider-Mana będzie to świetna zabawa. Jasne, film ma kilka nieścisłości, ale ja oczekuję rozrywki i to dostałem.
Ocena: 5/5 TARDISek
Doctor Strange in the Multiverse of Madness
Pierwszy z filmów Marvela w 2022 roku i pierwszy, który do pełnego zrozumienia potrzebuje żeby widz obejrzał serial. W Polsce było to na tyle kłopotliwe, że D+ nie był jeszcze dostępny, więc żeby zrozumieć motywacje Wandy, trzeba było znaleźć sobie inne źródło… Nie będę ukrywał i napiszę od razu – ten film bardzo mi się podobał. Sam Raimi stworzył naprawdę dobry film, z mnóstwem ujęć w jego stylu. Podobało mi się to, że był horrorowaty i można było się kilka razy wystraszyć. Przede wszystkim ukłony należą się Elizabeth Olsen, która jako Wanda jest po raz kolejny nieziemsko dobra. Jej emocje, jej rozterki, jej determinacja – to wszystko sprawia, że ta postać jest przerażająca i świetnie zagrana. Już od początku filmu fabuła pędzi i pokazuje, że będzie to jazda bez trzymanki.
Poznajemy tutaj Americę Chavez i czegoś mi w tej postaci zabrakło. To dopiero początki i liczę, że zobaczymy, jak przejmuje inicjatywę, pokonuje strach i staje się pełnokrwistą postacią. Niestety dla mnie była najsłabsza ze wszystkich postaci – nie mówię tutaj o aktorce. Jak na „wieloświat szaleństwa” mało tutaj jest oglądania różnych światów. To mnie rozczarowuje. Widzimy przez sekundy różne wymiary, a tak naprawdę przez cały film poruszamy się chyba w trzech? No trochę słabo. Bardzo doceniam włączenie Iluminatów, chociaż pełnili oni tak naprawdę rolę fanserwisu. No ale serduszko się bardzo uradowało.
Czasem film miał dłużyzny – scena pojedynku Strange’a z Mordo była nudna i tylko sztucznie rozszerzała film. Podobał mi się za to pojedynek Strange’a ze Strangem – ten z nutami. To było coś kreatywnego i fajnego. Usatysfakcjonowało mnie także zakończenie wątku Wandy. Scarlet Witch była świetna i czekam na jej powrót.
Podsumowując – bawiłem się naprawdę dobrze. Z przyjemnością będą wracał do tego filmu, bo dał mi sporo radości i emocji. Dzięki WandaVision zżyłem się z Wandą i czułem jej ból i rozterki. Chociaż był to „terror madki”, to można go zrozumieć, wytłumaczyć jej zachowanie. Być może niektóre osoby mogłyby postawić się ma jej miejscu. Film jest naprawdę fajny i otwiera nam kilka ciekawych furtek na przyszłość.
Ocena: 5/5 TARDISek
Thor: Love and Thunder
To największe rozczarowanie filmowe w 4 fazie MCU. Po świetnym Thor: Ragnarok liczyłem na równie udany sequel. Dostałem jednak słaby film z masą głupiego humoru i powtarzalnych żartów, które chyba po kilku razach nikogo.
Cieszę się, że powróciła Jane Foster i dostaliśmy Potężną Thor. Jej postać została fajnie rozwinięta, chociaż uważam, że to wątek, który powinien być rozegrany na co najmniej dwa filmy. Główny antagonista miał dobrą motywacje i był przerażający, jednak nie robił aż takiego wrażenia. Bale nie miał tutaj za dużo do pogrania. Raziły efekty specjalne (które potem poprawiano, ale nadal są słabe). Postać Thora była dość głupkowata, co trochę psuło mi odbiór postaci, która tak wiele przeszła i się zmieniła. Boli mnie także to, że Walkiria znikła całkiem w tle. A jest to postać z takim potencjałem!
Coś tutaj zdecydowanie nie zagrało. Film jest zbyt krótki, czasem za szybko dzieje się wiele rzeczy. Zakończenie mi się podobało, a muzycznie było super. Podobała mi się scena walki dzieci. Nie kupiłem ponownej miłości Thora do Jane. Wiem, że niby „stara miłość nie rdzewieje”, jednak obie postacie sporo przeszły i ruszyły dalej. Mogłoby to zostać poprowadzone w innym kierunku niż miłość. Na plus za krótkie gościnne role postaci towarzyszących Jane z poprzednich filmów. Duży minus za okrojenie Lady Sif – to też super postać z ogromnym potencjałem, a gdy w końcu wróciła do filmów, dostaliśmy ją przez kilka minut na ekranie… No tak to się nie robi. Gdy myślę o tym filmie, to jakoś nie mam do niego ciepłych uczuć. Szkoda…
Ocena: 2/5 TARDISek
Black Panther: Wakanda Forever
Najnowszy film Marvela i ostatni z 4 fazy MCU. Przed reżyserem Ryanem Cooglerem było ciężkie zadanie. Odtwórca roli Czarnej Pantery Chadwick Boseman niespodziewanie zmarł na raka. Postanowiono nie robić recastingu i ruszyć z historią tego świata dalej. Musiał więc oddać sprawiedliwość i pożegnać T’Challę, poprowadzić dalej Wakandę i jej bohaterów oraz stworzyć ciekawą historię. Czy mu się udało? Tak. Jednak trochę się na tym filmie wynudziłem.
Zdecydowano chciano tutaj upchnąć za dużo jednocześnie. Hołd oddany Bosemanowi na początku był według mnie wystarczający, jednak co jakiś czas do tego wracano. Ciekawie poprowadzono różne opcje przechodzenia przez żałobę. Widać było, że dla ekipy to również był cios i być może ułatwiło im to także granie swoich postaci.
Namor jest intrygującym antagonistą i podobał mi się jego świat. Było tu jednak za dużo ekspozycji w pokazaniu jego historii. Było to potrzebne, ale przez to seans się dłużył. Ogólnie w filmie było kilka dłużyzn, które powinny zostać wycięte (nie ukrywam – lekko mi się przysnęło na scenach bitwy CGI). Niektóre kostiumy były świetne. Inne wyglądały jak z Power Rangers i psuły zabawę. Finałowa walka pomiędzy nową Czarną Panterą a Namorem była nawet fajna i o wiele lepsza niż pojedynek CGI z pierwszej części, gdzie ciężko było rozróżnić, kto był kim. Zabrakło mi także rozwinięcia wątku Okoye, która była tutaj naprawdę ciekawą postacią i sporo przeżyła.
Postać Riri (Ironheart) była fajna i ma dobrą chemię z Schuri, ale była tu trochę wsadzona na siłę i dałoby się ją wykorzystać inaczej lub poprowadzić fabułę bez niej. To samo tyczy się wątku Rossa. Najlepsza aktorsko była Angela Bassett, która miała wiele świetnych scen, absolutnie rewelacyjnie zagrała. Sprawiła, że miałem ciary i uroniłem kilka łez. Była chyba najlepszą postacią w całym filmie. A jeśli o tym mowa – ścieżka dźwiękowa to złoto. Wprowadzała w idealny nastrój i budowała emocje. Genialna.
Z seansu wyszedłem dość zmieszany. Nie podobała mi się zbytnio scena po napisach. Nie byłem fanem pierwszego Black Panther, ale dwójka chyba podobała mi się bardziej. Szczególnie że mogliśmy zobaczyć ciekawy świat Wakandy i Namora. Czy bawiłem się dobrze? No właśnie nie wiem… Raczej nieprędko wrócę do tego filmu.
Film będzie mieć premierę na Disney+ już 1 lutego.
Ocena: 3/5 TARDISek
WandaVision
O WandaVision pisałem już tutaj, więc postaram się krótko. Dla mnie to serial idealny, chociaż dostrzegam też jego wady. Na początku zapowiedzi brzmiały bardzo dziwnie, a do momentu premiery nie do końca było wiadomo, o co tutaj chodzi, ba – przez większą część serialu nie wiadomo. I to chyba jest jego siła. Dostaliśmy intrygującą tajemnice, mogliśmy próbować sami układać klocki i szukać podejrzanych. A całość była niesamowicie dobrze zagrana.
To będzie chyba nieobiektywnie, ale ten serial powinien zgarnąć mnóstwo nagród – za grę aktorską Elizabeth Olsen, za cudowną Kathryn Hahn, za reżyserię, scenariusz, fantastyczną scenografię zmieniającą się co odcinek czy muzykę. Moją duszę cieszyły nawiązania do przeróżnych sticomów i podróż przez dekady. Niesamowicie zaangażowałem się w ten serial, rozmawiałem o nim z ludźmi z fandomu, znajomymi. Świetne przeżycie.
Serial zafundował mi emocjonalny rollercoaster – tak samo Wandzie, która jest jedyną postacią w MCU, która tak dużo wycierpiała. Finałowy odcinek jest trochę słaby, ale wszystko wina pandemii. WandaVision miała być drugim serialem MCU, a nagle trzeba było przyśpieszyć jego tworzenie i uciąć mu jeden odcinek (który zdecydowanie zrobiłby temu serialowi dobrze). Na koniec zostawiam jeden z piękniejszych cytatów z tego serialu i jeden z piękniejszych cytatów jakie kiedykolwiek usłyszałem w serialach:
What is grief, if not love persevering?
5/5 TARDISek
The Falcon and the Winter Soldier
Temu serialowi było najbliżej do kinowego MCU niż innym późniejszym. Otrzymaliśmy historię trochę szpiegowską, trochę polityczną. Mamy tutaj sporo akcji z wieloma fajnymi scenami. Ciekawie rozbudowuje świat po Blipie i postacie Sama oraz Bucky’ego. W końcu możemy zobaczyć, z czym mierzą się postacie w prywatnym życiu.
Chociaż thrillery polityczne to nie mój ulubiony gatunek, to bardzo doceniam to podejście. Nie zabrakło także dobrego humoru. Nie kupuję jednak postaci głównej antagonistki oraz rozwiązania z nią związanego. Nie podobało mi się również to, co zrobiono z postacią Sharon Carter. Nie poświęcono jej zbyt wiele czasu, a kierunek, w którym popchnięto postać, nie jest zbyt dobry. Poza tym bawiłem się dobrze, ale patrząc i wspominając – inne seriale dały mi o wiele więcej satysfakcji.
Ocena: 3/5 TARDISek
Loki
Za to mi się oberwie. Loki zupełnie mnie nie porwał. Może miałem zbyt duże wymagania, może liczyłem, że to będzie zupełnie inny serial. Przez część serialu się nudziłem. Nawet zmuszałem się, żeby odpalić część odcinków. Nie wciągnęło mnie to zupełnie i nie zaangażowałem się w tę opowieść. Aktorsko był świetny. Bardzo podobała mi się Sophia Di Martino jako Sylvie. To świetna postać i bardzo dobrze zagrana. Była dla mnie o wiele ciekawsza niż Loki.
Dwa ostatnie odcinki były bardzo dobre. Przedostatni z różnymi wersjami Lokiego to miodzio. Moje serce podbił w szczególności Richard E. Grant jako klasyczny Loki. Finał był ciekawy, bo było to coś zupełnie innego i otworzył nam wiele możliwości na przyszłość oraz multiwersum. Jednak, gdy myślę o Lokim, nie mam dobrych wspomnień. No niestety.
Ocena: 2/5 TARDISek
What If…?
To pierwsza animacja wchodząca w „kanon” MCU. Otrzymaliśmy inne spojrzenie na historie i postacie, które znamy. Wyszedł średniak. Wiele z odcinków miało świetny potencjał, ale później skręciło w złą stronę lub bardzo szybko pędziło ku finałowi i zostawiało widzów z rozczarowaniem lub dziwnym cliffhangerem. Captain Carter była spoko, ale bez szału. Zachwycił mnie drugi odcinek o tym, co by było, gdyby to T’Challa został Star Lordem. Najbardziej ciekawa dla mnie była historia Doctora Strange’a, która mnie nawet poruszyła. Podobał mi się także świat Zombie i cieszę się, że Marvel zdecydował się stworzyć spin-off w tym klimacie skierowany do dorosłego widza. Już zacieram rączki. Świetnie bawiłem się też na odcinkach finałowych, w których dostaliśmy kolejny team-up.
Ocena: 3/5 TARDISek
Hawkeye
Na Hawkeye bardzo czekałem, głównie przez Hailee Steinfeld, która miała zagrać Kate Bishop. Dostaliśmy naprawdę fajny serial akcji, który ma trochę świąteczno-rodzinny klimat. Fajnie jest widzieć, jak twórcy wyciskają z postaci Hawkeye’a jeszcze więcej i wprowadzają go w rolę mentora. Historia jest nawet ciekawa, a całość dostarcza mnóstwo radochy. Cieszy mnie powrót Kingpina i Vincenta D’Onofrio w tej roli. Na ekranie mogliśmy oglądać też intrygującą Echo – postać z niepełnosprawnościami (m.in. głuchą). Ciekawy jestem serialu, w którym będzie grała tytułową rolę. Alaqua Cox była świetna w tej roli.
Nie mogę nie wspomnieć o cudownym Piotrze Adamczyku, który jest w swojej roli genialny. Myślę, że widzowie na całym świecie śmiali się z jego kwestii i akcji, a Polacy tym bardziej. Cudo. No i był też wspaniały piesek, który towarzyszy naszym bohaterom. Doceniam niesamowitą chemię między Yeleną i Kate. Chce więcej tego duetu. Hawkeye nie jest serialem wybitnym, ale jest świetną rozrywką, czymś lekkim na koniec ciężkiego dnia. A przy okazji – super ogląda się go w święta Bożego Narodzenia.
Ocena: 4/5 TARDISek
Moon Knight
Ten serial bardzo mnie zaskoczył. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, bo za bardzo nie znałem tej postaci, ale jestem tym serialem zachwycony. Jest dość mrocznie, tajemniczo, nie do końca wiadomo, co się tutaj dzieje. Podoba mi się ta zabawa pomiędzy światem realnym a snem. Dostaliśmy naprawdę skomplikowanego bohatera, ciekawą intrygę i piękną scenografię. To, co Oscar Isaac robi ze swoimi postaciami, jest niesamowite. W sekundę widzimy, jak zmienia w sobie wszystko – mimikę, spojrzenia oczu, posturę, akcent – i staje się inną osobą. Choćby dlatego trzeba obejrzeć ten serial.
Ciekawy jest świat egipskich bogów, bo to coś, w co w MCU jeszcze się nie zagłębialiśmy. Jeden z odcinków był naprawdę bardzo przygodowy i czułem się jakbym oglądał jakiś fragment Tomb Raidera, Mumii czy Uncharted. I zdarzyło mi się też przestraszyć! Na wielki minus finałowa walka „w stylu MCU”. Wielkie nawalające się postacie jak z Power Rangers. No nie, dało się to zrobić inaczej i lepiej. Zdecydowanie czekam na powrót do tego świata, bo to było coś zupełnie innego.
Ocena: 4/5 TARDISek
Ms. Marvel
To serial, którego byłem bardzo ciekawy. Zapowiadał się bardzo dobrze i z taką nadzieją siadłem do seansu. Co dostałem? Trochę nadal jestem zmieszany. Podoba mi się Kamala Khan, jej przyjaciele i rodzina. Świat, który został przedstawiony, jest naprawdę fantastyczny. Pierwsze dwa odcinki były super. Podobało mi się to, jak przedstawiano świat na ekranie (np. smsy wyświetlane na ulicy czy budynkach). Taki serial young adult mogę oglądać – czasem przypominał mi Never Have I Ever.
Później to wszystko zniknęło i dostaliśmy niezbyt ciekawą opowieść o Dżinach, która była zupełnie w tym momencie niepotrzebna i nie była tak interesująca, a wręcz dość sztampowa. Finał był jednak świetny i w duchu tych pierwszych odcinków, dlatego podwyższam ocenę serialu. Myślę, że po prostu zbyt dużo chcieli do tego upchnąć naraz.
Cieszyły mnie także muzułmańskie wątki, bo coś ciekawego można było się dowiedzieć o tej kulturze i religii. Zakończenie bardzo mi się podobało, a także ujawnienie, że Ms. Marvel jest pierwszą oficjalną mutantką w MCU (na muzyczkę z X-Menów krzyknąłem głośno do ekranu!), sprawiło, że nie mogę się doczekać tego, co będzie dalej.
Ocena: 4/5 TARDISek
She-Hulk: Attorney at Law
To chyba najniżej oceniany serial Marvela. Absolutnie się z tym nie zgadzam. She-Hulk dostarczyła mi masę radochy. Jasne, nie wszystkie żarty siadły, czasem CGI było słabe, a scenariusz nierówny. Nie zmienia to faktu, że bardzo polubiłem Jennifer Walters i chciałbym się z nią kumplować. Tatiana Maslany ponownie pokazała, że jest superaktorką. Uwielbiam ją. Wkurzało mnie tylko to, że twórcy chcieli nam wmówić, że jej postać nie jest atrakcyjna i fajna, że nikt jej nie chce i musi wieść życie smutnej singielki. To wspaniała babka, bardzo ładna i ze świetnym charakterem. Nie kupowałem tamtego założenia.
Podobało mi się to, że serial (tak jak komiksy) był samoświadomy. Twórcy wiedzieli, do czego przyczepią się widzowie, co im się może nie spodobać (ba, nawet śmiali się z uwag odnośnie finałów MCU czy słabych efektów specjalnych i tego, ile kosztują) i potrafili przerobić to w żarty, śmiejąc się hejterom i incelom w twarz. Moje serce podbiła też Madisynn („przez dwa N i jedno Y, ale nie tam, gdzie myślicie!”). Bardzo podobało mi się chemia między Charlie Coxem (Daredevil) i Tatianą Maslany.
Czego tutaj brakło? Trochę więcej czasu na sprawy w sądzie, bo było ich za mało. Nie poznaliśmy też dobrze wszystkich postaci. Zdecydowanie jak na sitcom brakło tego, co towarzyszy takim produkcjom – dłuższych sezonów (zazwyczaj mają po 22 odcinki, niektóre 13) – bo przy 25-minutowych odcinkach raz na tydzień zdecydowanie za mało jest na wszystko czasu. Przydałyby się też trochę dłuższe odcinki. Niektórzy widzowie chyba nie zrozumieli, że to ma być sitcom – a w nich często nie ma jakiegoś wielkiego motywu przewodniego, a oglądamy po prostu zabawne perypetie postaci.
Zdecydowanie chcę zobaczyć drugi sezon i więcej zwariowanego świata MCU od tej drugiej strony. A She-Hulk i Jen muszą powrócić. Nie widzę innej opcji!
Ocena: 3/5 TARDISek
Werewolf by Night
To specjal, o którym plotkowano od tak dawna, że gdy go zapowiedzieli, nie było zaskoczenia. Dostaliśmy dość ciekawą historię, która wprowadza nas w kolejną warstwę MCU – świata potworów. Podobał mi się montaż i stylistyka, a czarno-biały obraz wprowadzał odpowiedni klimat. Bardzo przyjemnie czas zleciał mi podczas oglądania tego wydania, ale… czegoś mi brakowało. Nie było czasu, żeby sympatyzować z postaciami, zasiano we mnie dużo pytań, a na odpowiedzi być może przyjdzie nam jeszcze długo poczekać. Ale był to przyjemny seans, w sam raz na Halloween.
Ocena: 3/5 TARDISek
The Guardians of the Galaxy Holiday Special
Dobrze bawiłem się przy świątecznym wydaniu Strażników. Uwielbiam Mantis, więc cieszę się, że dostała większą rolę, a Pom Klementieff mogła znów pobawić się tą postacią. Był to idealny materiał na odmóżdżenie się, który zawierał także jedną ważną rzecz, która może być istotna przy kolejnych filmowych przygodach Strażników Galaktyki. Ja się bawiłem dobrze, ale nie była to super rewelacyjna rozrywka.
Ocena: 3/5 TARDISek
I am Groot
Prawdopodobnie nikomu niepotrzebny zbiór animacji, które trwają po kilka minut. Nie są angażujące, nie są zbyt fajne. Może młodsze dzieci ucieszą się, że widzą małego Groota. Ale nawet jak na te kilka minut to wielka strata czasu oraz pieniędzy – które studio mogłoby ulokować w innych miejscach.
Ocena: 1/5 TARDISek
5 faza MCU – co nas czeka?
Przed nami kolejne filmy i seriale Marvel Cinematic Universe. W momencie pisania tego tekstu w ramach piątej fazy mamy zobaczyć:
- Ant-Man and the Wasp: Quantumania (film) – 17 lutego 2023,
- Secret Invasion (serial) – wczesny 2023,
- Guardians of the Galaxy Vol. 3 (film) – 5 maja 2023,
- What If…? (serial – animacja, 2 sezon) – 2023*,
- Loki (serial, 2 sezon) – połowa 2023,
- The Marvels (film) – 28 lipca 2023,
- Ironheart (serial) – późny 2023*,
- Echo (serial) – koniec 2023*,
- Agatha: Coven of Chaos (serial) – późny 2023*,
- Daredevil: Born Again (serial) – 2024,
- Captain America: New World Order (film) – 3 maja 2024,
- Thunderbolts (film) – 26 lipca 2024,
- Blade (film) – 6 września 2024.
* Najnowsze plotki donoszą, że kilka seriali zostanie przeniesionych na 2024 rok. W momencie pisania tego tekstu nie zostało to jeszcze potwierdzone. Warto zauważyć też, że żaden z seriali nie dostał oficjalnej daty premiery.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.