Prezydent Nixon, wystraszona dziewczynka, śmierć Doktora (a może jednak nie?) i ta przerażająca… Cisza. The Impossible Astronaut i Day of the Moon to pierwsza historia w 6 serii Doctor Who. Jak wypada po latach?
To dla mnie ekscytujące. Rozpoczynam rewatch 6 serii Doctor Who. Do tej pory uznawałem ją za najgorszą i powracałem do niej najrzadziej. Oprócz tych „ważnych” dla głównej fabuły scen nie pamiętam za wiele. Już wiem, że czeka mnie wspaniały czas. A wszystko zaczyna się od dwuodcinkowej historii The Impossible Astonaut / Day of the Moon. To w ogóle pierwsza w New Who dwuodcinkowa premiera serii.
The Eleventh Hour było mocnym rozpoczęciem nowej ery serialu. Nowy Doktor, nowa towarzyszka, nowi wrogowie i nowa TARDIS. Steven Moffat, który objął rolę showrunnera, postawił sobie poprzeczkę bardzo wysoko. I mogę śmiało powiedzieć, że jak dla mnie dzięki The Impossible Astonaut i Day of the Moon ją przeskoczył. Ale po kolei.
Historia opowiedziana przez dwa odcinki jest intrygująca, wciągająca, ale również zagmatwana. Myślę, że odbiór jest inny, gdy ogląda się odcinki po raz pierwszy. Ja niestety wiem już, co się wydarzy i jak to rozwiąże się w finale serii. Jednak nie ogranicza to mojego przeżywania seansu. The Impossible Astronaut zaczyna się dwa miesiące od ostatniego spotkania Jedenastego Doktora z Amy i Rorym. Ile minęło od A Christmas Carol – tego nie wiemy. Doktor ma różne samotne przygody, którymi stara się zwracać uwagę Pondów. Wszystko zmienia się, gdy towarzysze otrzymają tajemniczą kopertę w kolorze TARDIS z koordynatami. Taką kopertę otrzymuje także River Song.
Bohaterowie wyjeżdżają więc do Ameryki, gdzie spotykają się z Doktorem. Spędzają miło czas w barze (w tle leci Adele!) i na plaży. Jedenasty wydaje się być jakiś dziwny, co zauważa River. Podczas pikniku pojawia się tajemnicza postać na klifie, a także starszy mężczyzna. Z wody wyłania się astronauta, który zabija Doktora, zanim ten zdąży się zregenerować. To bardzo mocna i emocjonalna scena. Wiemy, że to się tak nie skończy i coś tutaj nie gra, jednak emocje biorą górę (przynajmniej u mnie). Tajemniczy mężczyzna przedstawia się jako Canton Delaware III i mówi, że on więcej nie spotka naszych postaci, ale oni jego tak. Zrozpaczeni bohaterowie wracają do baru, gdzie natrafiają na Jedenastego Doktora całego i zdrowego, i również trzymającego niebieską kopertę. I tu zaczyna się zabawa…
River pięknie ocenia to, co Moffat robi widzom – to okrutne. A jednocześnie takie dobre! Zabicie Doktora w premierze serii tylko po to, żeby namieszać nam w głowach i rozpocząć kolejną zagadkę – lubię to! Okazuje się, że Doktor, który umarł, to przyszłość, a nasi bohaterowie muszą kontynuować misję, nic nie mówiąc temu wcieleniu z teraźniejszości. I tak rozpoczyna się przygoda związana z wyprawą ludzkości na Księżyc.
W The Impossible Astronaut poznajemy w końcu wroga, o którym pierwszy raz słyszeliśmy w premierze 5 serii – Ciszę (chociaż że to ona dowiadujemy się w Day of the Moon). Wygląda przerażająco. Przypomina trochę wyobrażenia ufoludków – wielka głowa, zapadnięte ślepia, dziwne wielkie dłonie. A do tego garnitur. Moffat znów stworzył przerażającego i kultowego potwora. Od wyglądu chyba bardziej przeraża tylko moc Ciszy. Czy zdarzyło wam się o czymś nagle zapomnieć? Wejść do pokoju, ale nie pamiętać, po co? To znak, że spotkaliście Ciszę. O tych kosmitach pamięta się tylko wtedy, gdy ich widzimy. Wystarczy chwila zerknięcia w inną stronę i zapominamy. Jest to świetnie zaprezentowane w łazience, gdy Amy ponownie natyka się na przedstawiciela tego gatunku, który zabija kobietę. Cisza ma także inną „moc” – potrafi strzelać ładunkami elektrostatycznymi, zabijając swoje cele. Okazuje się, że ta rasa jest obecna przy ludzkości od początku. Podsuwa jej różne pomysły, tym samym sterując ludźmi. To niesamowicie dobry pomysł, ale mrożący krew w żyłach. Później dowiadujemy się także, że nawet jej hologram jest niebezpieczny i pozwala zapominać.
Nasi bohaterowie, szukając Cantona, natrafiają na prezydenta Nixona. Ten otrzymuje tajemnicze telefony od dziewczynki, która prosi o pomoc, bo boi się osoby w kosmicznym skafandrze. Na pomoc przychodzi oczywiście Doktor z towarzyszami – co prowadzi do kilku zabawnych scen. Ostatecznie wraz z Cantonem na pokładzie TARDIS trafiają do opuszczonego warsztatu pełnego obcej technologii, gdzie może ukrywać się przerażona dziewczynka. Otrzymujemy tutaj parę fajnych scen.
Swój wspólny ekranowy czas dzielą w końcu River i Rory. River przeszukuje kanały, gdzie natrafia na Ciszę – to bardzo creepy scena. Gdy dołącza do niej Rory, kosmitów już nie ma. Rozmawiają na temat relacji Doktora i River. Archeologini po raz kolejny wyjaśnia, że ona i Doktor podróżują w różnych kierunkach. Władca Czasu poznaje ją coraz lepiej, a ona prawdopodobnie zna go coraz mniej. Boi się, że kiedyś spojrzy Doktorowi w oczy, a ten jej nie pozna – to ją zabije. To bardzo ważny dialog, który sprawia, że moje serce pęka. Bo właśnie tak stanie się w jej przyszłości w odcinku z Biblioteką.
Cliffhanger The Impossible Astronaut nie jest mocny. Rory i River zostają zaatakowani przez Ciszę, a Amy i Jedenastego zachodzi od tyłu astronauta. Amy wiedząc, że ten mógł zabić/zabije Doktora chwyta za pistolet i strzela. Okazuje się jednak, że w kosmicznym skafandrze znajduje się mała dziewczynka.
Akcja Day of the Moon dzieje się trzy miesiące później. Odcinek otwiera ciekawa sekwencja, w której Doktor jest przetrzymywany w Arenie 51, Amy i Rory zostają zastrzeleni przez Cantona, a River, uciekając przed Ciszą i agentami, skacze z wieżowca. Oczywiście wszystko dzieje się według planu. Bohaterowie przez trzy miesiące badali Ciszę i przygotowują się do konfrontacji.
Ten odcinek nie był dla mnie aż tak wciągający jak poprzedni, ale również trzyma wysoki poziom. Trafiamy do bardzo creepy sierocińca, z którego prawdopodobnie pochodzi tajemnicza dziewczynka. Budynek opanowany jest przez Ciszę, która jednego z opiekunów doprowadziła do postradania zmysłów. Amy znajduje tajemniczy pokój dziecięcy, a w nim swoje zdjęcie z dzieckiem. Cisza porywa towarzyszkę. Nasi bohaterowie będą więc musieli ją uratować.
Rory po raz kolejny pokazuje, że jest cudowną osobą. To wierny, zdeterminowany i kochający mąż. Zrobi wszystko, by odzyskać żonę. Moffat znów droczy się z widzami i próbuje wmówić nam trójkąt miłosny Amy-Rory-Doktor. Mamy wierzyć, że Amy jednak kocha Doktora, a nie męża. Na szczęście, tak jak w 5 serii, wszystko zostaje szybko wyjaśnione i postawione jasno.
Bohaterowie odnajdują Amy, która jest przetrzymywana przez Ciszę w pomieszczeniu przypominającym TARDIS i… statek kosmiczny z The Lodger, na co zwraca uwagę także Doktor. Dzięki pomocy Cantona udaje się sprytnie przechytrzyć Ciszę. Agent nagrywa rozmowę z jednym z przedstawicieli rasy, który mówi, że ludzkość powinna ich zabić. Doktor przekierowuje to nagranie do emisji, gdy świat ogląda lądowanie na Księżycu. W ten sposób Cisza przestaje być niewidoczna i ludzkość zaczyna z nią walczyć. Wkurzony Doktor nie ma litości i pozwala na zabójstwa. Szybko zaczyna się także rozróba, w której River Song pokazuje, że lepiej z nią nie zadzierać i bardzo sprawnie posługuje się bronią.
Canton Everett jest bardzo fajną postacią. Zachowawczy, ale pomysłowy i bardzo odważny agent przydaje się naszym postaciom i jest cennym wsparciem. Pomimo pewnego rodzaju szorstkości polubiłem go. Podobała mi się jego reakcja na TARDIS i to, jak Rory musiał mu wszystko tłumaczyć. Na końcu przygody dowiadujemy się, że Canton jest gejem zakochanym w czarnoskórym mężczyźnie, którego chciałby poślubić. Biorąc uwagę na czasy – jest to niemożliwe. Przez co dochodzi do zabawnego dialogu między nim a Nixonem. Chcę jednak wierzyć, że mimo wszystko był szczęśliwy ze swoim partnerem.
Przygoda dobrze się kończy. Ludzkość zostaje uratowana, a nasi bohaterowie mogą ruszyć na kolejne przygody, chociaż nadal muszę odnaleźć odpowiedzi na różne pytania. Doktor żegna się z River Song, która na pożegnanie go całuje. To przepiękna scena, ale również smutna. Dla Jedenastego Doktora to jego pierwszy pocałunek z Song, a dla niej prawdopodobnie ostatni. Całości towarzyszy świetny motyw muzyczny River Song.
Historia The Impossible Astronaut / Day of the Moon dużo czasu poświęca Amy. Po pierwsze towarzyszka zdradza, że jest w ciąży. Później okazuje się, że jednak to nieprawda. W sierocińcu natrafia na tajemniczą kobietę, która wygląda przez otwór w drzwiach (który tajemniczo znika) i komentuje, że ktoś śni. Następnie zostaje porwana przez Ciszę, nie wiemy dlaczego, ale jest przez nią długo przetrzymywana. Amy nie mówi prawdy o ciąży Rory’emu, bo boi się, że przez podróże w TARDIS coś może być nie tak z dzieckiem. Jedenasty na szczęście ją uspokaja. Wiemy jednak, że coś rzeczywiście jest nie tak. Doktor zeskanował swoją towarzyszkę, a TARDIS pokazuje, że Amy jednocześnie jest w ciąży i w niej nie jest. Ponadto wiedząc, co wydarzy się później – zastanawiam się, kiedy Cisza naprawdę porwała Amy. Według mnie dochodzi do tego w łazience. W sierocińcu towarzyszka trafia już na Madame Kovarian, więc na pewno nie oglądamy prawdziwej Amy.
Na koniec Day of the Moon otrzymujemy scenę, która dzieje się pół roku po wydarzeniach z historii. Tajemnicza dziewczynka rozmawia z bezdomnym na ulicy i mówi, że umiera. Ostatecznie regeneruje, przerażając mężczyznę.
Podsumowując, Moffat dał nam solidny początek 6 serii Doctor Who. Historia tu opowiedziana jest wciągająca, zaskakująca, pełna smutnych i wesołych momentów. Otrzymaliśmy częściowo rozwiązanie zagadki o Ciszy, ale dostaliśmy też kolejne pytania, m.in. o co chodziło Ciszy, co się dzieje z Amy, dlaczego Doktor umrze i kim jest mała dziewczynka. Każda z postaci miała chwilę, w której mogła zabłysnąć. W obu odcinkach dostaliśmy fajną muzykę, chociaż najbardziej podoba mi się motyw River Song i to on utkwił mi w pamięci. „Nowy” potwór jest genialny i jak wiemy, stał się kultowy. Cieszę się, że nie pamiętałem wszystkich szczegółów, bo mogłem trochę poprzeżywać te przygody. Poprzeczka została zawieszona naprawdę wysoko.
The Impossible Astronaut / Day of the Moon
Scenariusz: Steven Moffat
Reżyseria: Toby Haynes
Odcinek The Impossible Astronaut: 5/5 TARDISek
Odcinek Day of the Moon: 4/5 TARDISek
Historia w całości: 5/5 TARDISek
Teksty z cyklu Clever Boy ogląda możecie przeczytać tutaj.
Dziennikarz, uwielbia herbatę i wino. Kocha Dwunastego Doktora i Donnę. W wolnej chwili wychodzi z domu, bo nie znosi samotności. Uwielbia życie w mieście. Ogląda dziesiątki seriali, śledzi i bawi się popkulturą, gra na konsoli. Stara się rozbawiać ludzi w każdej możliwej okazji, żeby świat nie był ponury. Ogarniacz czasu i przestrzeni.