Never Have I Ever, Spider-Man: Across the Spider-Verse, Wiedźmin, Black Mirror czy Necrovet? Czerwiec przyniósł nam sporo popkulturowych zachwytów, ale też kilka rozczarowań. Co oglądaliśmy, czytaliśmy i w co graliśmy? Przeczytajcie nasze redakcyjne podsumowanie.
ZACHWYT
Ginny N.: Blóđberg to nowy singiel od Sigur Rós – pierwszy od siedmiu lat. Niesie z sobą spokój omywających fal muzyki i głosu Jónsiego. Muzycznie wpisuje się w dotychczasową twórczość zespołu, wprowadzając w jej znajomy komfort. A kilka dni po publikacji singla pojawiła się cała nowa płyta, zatytułowana ÁTTA. Utrzymana w orkiestralnej aranżacji, płynie swobodnie, melancholijnie, niczym niespieszna rzeka dźwięku.
O netfliksowym Fanfiku rozmawiamy redakcyjnie tutaj. Obok filmu pojawił się także dokument Jesteśmy idealni, który wychodzi od castingu na główną postać w Fanfiku – Tośka. To opowieść o kilkorgu transpłciowych młodych ludziach, o tym jak żyją i jak przechodzą tranzycję, wychodzą z szafy, jak radzą sobie z odrzuceniem. Zdecydowanie jest to pozycja obowiązkowa, jeśli chcecie trochę wejść w ten świat.
Jeśli chodzi o książki do pochłonięcia na jeden raz, to Necrovet. Usługi weterynaryjno-nekromantyczne Joanny W. Gajzler jest idealną pozycją w tej kategorii. Od początku do końca kibicowaliśmy Florce i jej wychodzeniu z traumy mobbingu. Kolejne przypadki, którymi zajmowała się jej nowa przychodnia – te magiczne i te bardziej zwykłe – ciekawiły, zaskakiwały, niekiedy bawiły (mantykora), częściej ściskały za serce (jednorożec, pieski), ale mimo wszystko był to świat, z którego nie chcieliśmy wychodzić. I do którego z radością wrócimy w kolejnych tomach. Recenzję Necroveta autorstwa River przeczytacie tutaj.
Narracja Aliette de Bodard zawsze trafia w nasze potrzeby obcowania z literaturą w swój piękny sposób. Nie ma w niej pośpiechu, wartkiej akcji, ale kolejne słowa sprawiają, że chcemy czytać więcej i więcej. W The Red Scholar’s Wake słowa płyną budując obrazy, zapachy, emocje, tworząc kosmiczny świat – niełatwy i niejednoznaczny – w którym rozgrywa się równie trudny romans między, Rice Fish – samoświadomą statkiem kosmicznym o żeńskim awatarze i Xích Si – zbieraczką kosmicznych dóbr, porwaną przez flotę zarządzaną przez Rice Fish. Z założenia jest to relacja nierówna, czego bohaterki są świadome i co starają się stopniowo zmienić.
Lierre: Ostatnio rzadko oglądam (i kończę) seriale, ale na ostatni sezon Never Have I Ever rzuciłam się od razu i łyknęłam w dwa dni. Bardzo się cieszę, że ta historia dostała zakończenie – może niekoniecznie takie, jakie mi się marzyło, ale solidne, uzasadnione, odpowiednio wieńczące cały serial. Bardzo kocham trudną Devi, jej dziwne przyjaciółki, temperamentne krewne i krążących wokół niej chłopaków, którzy tak pięknie dorośli. Zdecydowanie jedna z moich ulubionych młodzieżowych produkcji (o innych rozpisałam się w tekście o szkolnych dramach na koniec roku szkolnego: KLIK).
Literacko miałam dwa zachwyty, o których pisałam już szerzej – Pod szepczącymi drzwiami TJ Klune’a (KLIK) i Atlas dziur i szczelin Michała Książka (KLIK). Dwie bardzo różne książki, ale w podobny sposób przesiąknięte czułością, minimalistyczne i poruszające.
Jego Cesarska Wysokość: Pyrkon był super. To znaczy nie wiem jak program, bo byłem tylko na jednej prelekcji (o koreańskich demonach i ich obecności w webtoonach – no i teraz muszę zacząć czytać webtoony, najgorzej), była super, resztę czasu spędziłem na spontanicznej socjalizacji i oglądaniu tańczących ludzi. Syjechałem z Poznania bardzo, bardzo zadowolony. To naprawdę jest fantastyczne miejsce spotkań.
Maple Fay: Drugi sezon Star Trek: Strange New Worlds! Dopiero dwa odcinki, a ja już jestem szczęśliwym misiem, i nie mogę się doczekać kolejnych. W wywiadzie dla oficjalnego programu Trekowego „The Ready Room” padło stwierdzenie, że Jonathan Frakes porównał atmosferę panującą na planie SNW do tego, co działo się na planie TNG – i to bardzo widać. Aktorzy SNW ewidentnie bardzo się lubią i mają znakomitą chemię, co przekłada się na jakość ich gry – natomiast scenarzyści ewidentnie wiedzą, co robią, i bardzo nas (a przynajmniej mnie) rozpieszczają.
Ewa Tomaszewicz: Na fali zachwytu trzecim sezonem Picarda sięgnęłam po Star Trek: Voyager… i przepadłam. W trochę ponad miesiąc dotarłam do drugiej połowy siódmego sezonu (każdy sezon to ponad 20 odcinków, więc…) i jestem absolutnie zachwycona bohater_ami, wizją przyszłości, fantazją osób twórczych i w ogóle całą tą trekową otoczką społeczną, której tak długo nie rozumiałam. To nie jest równy serial, niemniej ma trzy powody, dla których będę go kochać po wieki: kapitankę Janeway, B’Elannę Torres i Seven of Nine. Voyager zrobił ze mnie trekkie – i to jest chyba największy komplement, jaki mogę mu powiedzieć.
Z czytelniczych przygód zauroczyła mnie Pamięć zwana Imperium Arkady Martine. Przez pierwsze sto stron powtarzałam sobie co rusz „to jest takie dziwne”, by płynnie przejść do „to jest wspaniałe, nie chcę, żeby się skończyło”. Niesamowite science fiction z masą dziwnych nazw i imion, o bardzo zrytualizowanej społeczności, w zasadzie komunikującej się poezją, z zagadką kryminalną w tle i masą queerów w środku. Cudo, warte wszystkich nagród, które otrzymało.
Zielona Małpa: Przypadkiem (tak właśnie było) odpaliłam pierwszy odcinek Never Have I Ever, którego nie chciałam oglądać, bo myślałam, że wyrosłam już z licealnych perypetii. O dziwo, kilka dni później ze łzami w oczach żegnałam się z Devi i jej przyjaciółmi. Sama jestem zaskoczona tym, że jestem serialem zachwycona.
Perła: W czerwcu skończyło mi się anime, które śledziłam co tydzień od pierwszego odcinka. Bawiłam się na nim doskonale. Yuri is my job! to nie tylko udana parodia gatunku, ale także wciągająca, pełna emocji opowieść z ciekawymi postaciami i dobrze rozpisanymi relacjami. Najbardziej urzekł mnie wątek odbudowywanie więzi między dwiema głównymi bohaterkami Hime i Yano. Kiedyś się przyjaźniły, poróżniło je nieporozumienie. Obydwie mają różny sposób komunikowania się ze światem i to właśnie to musiały zrozumieć i zaakceptować.
Lady Kristina: Spider-Man: Across the Spider-Verse to zdecydowanie nie tylko jeden z lepszych filmów tego roku, ale również jedna z najlepszych produkcji superbohaterskich, jakie zadebiutowały na przestrzeni ostatnich lat. Całość zachwyca nie tylko pod względem wizualnym – coś takiego da się zrobić jedynie dzięki animacji (a design Spider-Punka jest tak niewiarygodny, że nie da się tego ubrać w słowa; sam Spider-Punk też jest świetną postacią), ale również ciekawie porusza podejście do superbohaterskości, jak i samo pojęcie kanoniczności wydarzeń. Jedyna wada? Nieoczekiwane nagłe zakończenie, bo wyleciało mi z głowy, że to druga część trylogii.
Rzadko sięgam po spektakle teatralne, ale w tym miesiącu miałam możliwość obejrzeć na kinowym ekranie aż dwa: Good z Davidem Tennantem w roli głównej, oraz oryginalne Fleabag, będące bazą pierwszego sezonu serialu o tym samym tytule. W każdym z nich poruszono zupełnie inne tematy, ale jednocześnie każdy z nich naprawdę głęboko mnie poruszył.
Przechodząc do czegoś lżejszego, Holistyczna Agencja Detektywistyczna Dirka Gently’ego w wersji książkowej czekała dość długo na przeczytanie, ale w końcu znalazłam na nią czas, a podczas czytania bawiłam się świetnie. Niewiele miało to wspólnego z serialowymi adaptacjami, które głównie wykorzystywały postać samego Dirka, ale za to wystarczająco dużo frajdy miałam przy wyłapywaniu nawiązań do City of Death i Shady – odcinków Doctor Who autorstwa Douglasa Adamsa, z których Adams sporo zapożyczył podczas pisania tej książki.
Nie spodziewałam się kierunku, w jakim potoczyła się fabuła Indiany Jonesa i artefaktu przeznaczenia, ale patrząc na wcześniejsze filmy z tej serii, jest to kierunek naprawdę logiczny i zrozumiały. Film nie dorównuje oryginalnej trylogii, ale jest to naprawdę dobra kontynuacja (moim zdaniem lepsza od poprzedniej) z naprawdę dobrze poprowadzonym wątkiem Indiego, nowym artefaktem, naprawdę ciekawą postacią kobiecą, jaką była Helena Shaw, i, co najważniejsze, wciągającą przygodą.
dziewiętnastka: Cóż, u mnie od czterech miesięcy zachwyt jest ten sam. Bring Me The Horizon, Bring Me The Horizon, Bring Me The Horizon. (Moi znajomi w tej chwili wywracają oczami, bo słyszą o tym od czterech miesięcy). Tak się złożyło, że na początku czerwca panowie z Sheffield wydali najnowszy singiel, AmEN! Nie jest on może najlepszy w karierze zespołu, ale bogowie, jest dobry i niemal codziennie sobie nucę refren pod nosem. Innych fragmentów nie nucę, bo musiałabym krzyczeć. Do tego piosenka ma przeuroczy, ironicznie-sekciarski teledysk, dla odmiany bez żadnych trigger warningów. No, może poza nie wiem, obrażaniem uczuć religijnych.
Agnieszka: Finałowy sezon Never Have I Ever (Jeszcze nigdy…). To było dobre zakończenie jednego z bardziej udanych seriali młodzieżowych ostatnich lat. I takie… kompletne. Bohaterowie domknęli swoje szkolne losy, widzka jest usatysfakcjonowana. Trochę szkoda, że więcej nie będzie, ale też – powiedziano już wszystko w tym konkretnym temacie.
Clever Boy: Zakończył się serial prawie idealny – Ted Lasso. Uwielbiam go. Dostarcza tyle emocji i wiele fajnych prawd o życiu, skłania do refleksji, ma świetnie napisane i zagrane postacie. Będzie mi go bardzo brakować. Obejrzyjcie koniecznie.
Zakończyło się także Never Have I Ever z naprawdę dobrym finałowym sezonem. Podoba mi się jak nasze postacie dorosły i się zmieniły od początku serialu. Dostaliśmy piękne zakończenie. Kurczę, tego serialu też mi będzie bardzo brakować.
W kinie zobaczyłem Spider-Man: Across the Spider-Verse. Podobało mi się bardziej niż pierwsza część. Super historia, świetna zabawa z animacją. Seans szybko zleciał. Już nie mogę się doczekać na kolejną część. Poprzeczka wysoko postawiona – również pod względem animacji.
ZASKOCZENIE
Ginny N.: Po trzecim sezonie Wiedźmina nie spodziewamy się wiele, ale Ride of the Witcher – nowa piosenka Jaskra jest całkiem niezła. Pozytywnym zaskoczeniem jest współudział polskiego zespołu Percival Schuttenbach, i połączenie to działa naprawdę dobrze.
Lierre: Postanowiłam zgłębić pewien trend w fantastyce, mam więc mglistą listę lektur, z której wylosowało mi się Utkane królestwo Tahereh Mafi (autorki, która ujęła mnie kiedyś Gdyby ocean nosił twoje imię). Skusił mnie opis, obiecujący fantastykę opartą na kulturze perskiej – i faktycznie to dostałam. Nie jest to szczególnie wysokich lotów literatura, ot, czytadło (tym razem zdecydowanie BYŁO TO Young Adult) odhaczające sporo pól na planszy do bingo tego rodzaju literatury, więc może ciut sztampowe – ale czytało mi się wspaniale i z żalem odkryłam, że polska wersja dopiero się ukazała, więc nie ma drugiego tomu! (Mogłabym przeczytać po angielsku, ale there’s no fun in that). Utkane królestwo opowiada o młodej kobiecie, która jest dżinnką i aktualnie pracuje jako służąca, ale tak naprawdę jest (oczywiście) przepowiedzianą królową swojego ludu. Ale jakaż z niej jest fajna postać! Wokół niej nie dzieje się najlepiej, ale radzi sobie, jak może, i jej powolne pięcie się z samego dna obserwuje się z dużą przyjemnością.
Jego Cesarska Wysokość: Olga Tokarczuk jest nominowana do Zajdla za Empuzjon. Jednocześnie nie jest nominowana np. do Nike. Zazwyczaj było na odwrót. Może czas się wreszcie przeprosić z jej najnowszą twórczością? I w ogóle w tym roku stawka była tak wyrównana, że nominacje dostało 8 powieści i 9 opowiadań, więc to będą bardzo pracowite 2 miesiące żeby wyrobić przed głosowaniem! A Polcon już w pierwszy weekend września w Łodzi.
Maple Fay: Również trekowo – Paramount zdecydował się anulować uprzednio potwierdzony drugi sezon serialu Star Trek: Prodigy (Protogwiazda) i usunąć go ze swoich serwisów streamingowych (podobny los spotka również Queen of the Universe, mój ulubiony ostatnio drag show, ale tutaj przynajmniej można mieć nadzieję, że będzie go można nadal oglądać w WOW Presents+). Powiedzieć, że miota mną złość na brutalnie kapitalistyczne podejście do świata tuzów z Paramountu, to nic nie powiedzieć.
Ewa Tomaszewicz: Necrovet Joanny W. Gajzler przede wszystkim zaskoczył mnie tym, jak lekko i szybko mi się go czytało, mimo że tematy, które porusza, nie zawsze są miłe i puchate. Ale też oryginalnością tematyki, świeżością i grupą uroczych postaci, które z miejsca polubiłam i o których chcę dowiedzieć się więcej. I dowiem, bo drugi tom jest w redakcji, a trzeci właśnie powstaje. Co, swoją drogą, jest fantastyczną niespodzianką, nie ma bowiem nic gorszego, niż czekać z utęsknieniem na ciąg dalszy przygód bohater_, które się polubiło i nie wiedzieć, kiedy – i czy w ogóle – się ukażą. Dziękuję!
dziewiętnastka: Właśnie skończyłam Netflixowego Wiedźmina 3.1 i… Szczerze mam poczucie, że jest lepiej niż w sezonie drugim? A może nawet i pierwszym? (Choć z tego co pamiętam sezon pierwszy miał nawet dobry koncept, tylko jakoś przekazanie go nie wyszło). Nie zrozumcie mnie źle: nadal jest pełno głupotek, a ilość odstępstw od kanonu zaskakiwała nas na każdym kroku. Przez chwilę nawet mieliśmy z mężem wrażenie, że [SPOILER] naprawdę zrobią zdrajcę ze Stregobora [KONIEC SPOILERA]! Ale wiele scen i scenek naprawdę miało urok, Yennefer w końcu wygląda jak Yennefer, bo jej charakteryzatorzy poprawili loki, a Geralt i Jaskier są jak zwykle naprawdę spoko. I teraz tylko jedna rzecz mnie smuci: akurat, gdy serial wydaje się wreszcie złapać jakąś równowagę we wszystkim, co próbuje zrobić, następuje podmianka najważniejszego aktora. COME ON, co za przeklęta produkcja.
PS. Ciekawe, czy ta opinia utrzyma się po obejrzeniu Wiedźmina 3.2. Heh.
ROZCZAROWANIE
Jego Cesarska Wysokość: Nadal uważam, że His Dark Materials są świetnym serialem, ale uczciwie muszę przyznać, że zakończenie trochę mi ten zachwyt popsuło. Z jednej strony rozumiem, co twórcy chcieli pokazać i co przez to powiedzieć, z drugiej – nijak nie wiadomo, jak to wszystko właściwie miało działać, czemu pomogło to co pomogło, i dlaczego właściwie Wszechświat miałby się tym przejąć. Szkoda. Ale obejrzyjcie i tak, rozwiązania właściwie wszystkich wątków oprócz głównego są bardzo, bardzo satysfakcjonujące.
Maple Fay: Cztery pory magii od SQN okazały się bardzo przeciętnym zbiorem opowiadań skądinąd bardzo zdolnych autorek (Jadowska, Kisiel, Kubasiewicz, Wójtowicz), w dodatku fatalnie zredagowanym. Można z łatwością stwierdzić, który tekst dotarł do wydawcy najpóźniej i w związku z tym nie przeszedł porządnej korekty. Podobny casus widzimy w książce Żeńska końcówka języka. Nie rozumiem, co się tam stało. Czy wydawca bał się redagować książkę językoznawczyni? Jeśli tak, to serdecznie zachęcam do przełamania tego strachu przy ewentualnym drugim wydaniu – chociażby po to, żeby uniknąć wrażenia przeklejania niektórych fragmentów żywcem z postów na Instagramie (wyrażenie „I shit you not” pojawiające się nagle w toku naukowego dyskursu potrafi nieźle wytrącić osobę czytającą z równowagi).
Lady Kristina: Po najnowszym serialu MCU miałam całkiem spore oczekiwania, ale już po pierwszych odcinkach jestem w stanie stwierdzić, że jedna rzecz na pewno mi się w nim nie podoba. Czołówka Secret Invasion, do której stworzenia wykorzystano SI (co już samo w sobie jest średnio etyczne), jest po prostu strasznie brzydka i odpychająca. Spotkałam się z opiniami, że jej wygląd wiąże się z iluzją w świecie zamieszkanym przez Skrulli, ale jakoś do mnie to nie przemawia.
Zielona Małpa: Zaczęłam oglądać Fałszywy profil na Netflixie. Platforma podpowiadała mi, że to totalnie w moim guście. Serial jednak okazał się niesamowicie nudny i ostatecznie nawet nie obejrzałam ostatnich odcinków. Nie zawsze to, co podpowiadają nam platformy, jest dla nas dobre.
dziewiętnastka: Było mi jakoś głupio z faktem, że Spider-Man: Across the Spider-Verse nie spodobał mi się aż tak, jak najwyraźniej wszystkim wokół… Ale potem dowiedziałam się o brudach wokół tej produkcji i już mi nie jest przykro. Tylko rozczarowanie się pogłębiło.
Clever Boy: Obejrzałem nowy sezon Black Mirror, tylko do końca nie czułem, że to było Black Mirror. Pierwszy odcinek był genialny i zaskoczył mnie swoim twistem. Bardzo mi się podobał. Drugi też zaskoczył twistem, ale był dla mnie dość nudny i kilka decyzji było bardzo głupich. Nie ruszył mnie zupełnie. Trzeci odcinek był świetny. Bardzo pomysłowy, trochę szokujący, chociaż też przewidywalny. Zostawił mnie z takim niepokojem i rozdrażnieniem, jak dawne odcinki serialu. Czwarty odcinek był nawet ciekawy, aż do czasu wielkiego plot twistu, który był niesamowicie głupi i bardzo mi się nie podobał. Chociaż ostatnia scena była mocna. Ostatni odcinek sezonu był bardzo pokręcony i fajnie mi się go oglądało, ale nie pasował mi do tego uniwersum. Ten powrót po wielu latach był… dość słaby.
WARTO WSPOMNIEĆ
Jego Cesarska Wysokość: Wiem, że prawdopodobnie #nikogo, ale odbył się właśnie pilotaż nowej formuły stoiska Nagrody Fandomu Polskiego im. Janusza A. Zajdla i wypadł bardzo poprawnie, więc będziemy teraz powtarzać operację na różnych fandomowych imprezach. Jeśli czytacie polską fantastykę, macie jakieś ulubione powieści czy opowiadania wydane w tym roku, szukajcie nas – szczegóły na Facebooku Nagrody Zajdla. Na pewno będziemy obecni na Bazyliszku, Skierconie i Kapitularzu. Wystarczy przyjść się przywitać i zostawić nam adres email, na który pod koniec roku wyślemy link do formularza. W formularz wpisujecie swoje ulubione tytuły z poprzedniego roku, a potem na Pyrkonie wzruszona autorka przychodzi i mówi, że nigdy się nie spodziewała takiego wyróżnienia od swoich czytelników. Polecam, naprawdę warto!
Lierre: Z wielką przyjemnością przeczytałam powieść Wylot Olesi Ivchenko, miałam też wielką przyjemność poprowadzić z nią spotkanie w krakowskiej Spółdzielni Ogniwo (KLIK). Wspominam o niej tu, a nie w zachwytach, wyłącznie dlatego, że zachwyty czekają na spisanie i publikację – ta książka zdecydowanie na to zasługuje. Jeśli szukacie książki SF mocno osadzonej w tym, co współcześnie nas dręczy – będziecie usatysfakcjonowan_.
Lady Kristina: Słuchowisko Sympathy for the Devil z serii Unbound przedstawia alternatywną sytuację, kiedy Trzeci Doktor po zesłaniu na Ziemię trafia tam nie na początku lat 70., ale dopiero w 1997 roku. Rezultatem jest tu zupełnie inaczej wyglądający świat – podobnie jak w Turn Left, w kilku istotnych momentach zabrakło Doktora, który mógłby uratować sytuację. Poza wieloma nawiązaniami do ery Trzeciego, dużym smaczkiem była główna obsada: David Warner jako Doktor, Nicholas Courtney powracający do roli brygadiera, młody David Tennant (słuchowisko powstało w 2003 roku) jako oficer UNIT-u, a także niejaki Sam Kisgart w roli wroga Doktora.
Zaczęłam też oglądać szósty sezon Black Mirror – za mną dopiero dwa pierwsze odcinki, które moim zdaniem były całkiem ciekawe, chociaż najciekawsze jest to, że głównym złolem jest tu sam Netflix. Widać tu też, że serial nieco zmienił kierunek – niekoniecznie skupia się na samej technologii, ale raczej nie utrudnia to jego odbioru. Jak to wygląda z resztą, jeszcze się przekonam.
dziewiętnastka: W tym miesiącu nastąpiło wielkie święto dla wszystkich mangolubnych stworzeń w Polsce – po milionie (a tak naprawdę 24) lat od premiery wreszcie ukazało się rodzime wydanie Nany Yazawy Ai. Trochę romans, trochę opowieść o młodych przyjaciółkach szukających swojego miejsca w życiu… Można by rzec, że nic oryginalnego, ale pamiętam, jak ryczałam nad adaptacją anime w liceum. I teraz też ryczałam, choć z innych powodów. Może opowiem o nich więcej, choć nie wiem, czy to nie okaże się zbyt, ekhm, prywatne na łamy portalu.
Clever Boy: Wciągnąłem się w Crash Team Rumble, którą każdemu kto lubi rywalizację w sieci – gorąco polecam. Więcej o grze napisałem TUTAJ. Grałem też w horror interaktywny The Quarry. Bardzo mi się podobało. Można zginąć w wielu miejscach wszystkimi postaciami, którymi sterujemy. Historia jest dość ciekawa, a czasem jest intensywnie i stresująco. Podobało mi się, że trzeba tutaj dużo myśleć i słuchać dialogów, szukać wskazówek. Przez głupi błąd niezrozumienia tego świata można łatwo umrzeć. Mnie fartem udało się przetrwać z wszystkimi postaciami. Fabularnie podobał mi się chyba bardziej Until Dawn, ale tutaj dostaliśmy ciekawsze postacie. Podobno pandemia namieszała przy tworzeniu gry, czasem to czuć. Nie podobała mi się bardzo forma zakończenia gry. Ale i tak polecam!
WYDARZYŁO SIĘ NA WHOSOME
W naszych mediach społecznościowych (Facebook i Instagram) rozpoczęliśmy nowy cykl, w którym przedstawiamy osoby tworzące redakcję Whosome. W kolejnym cyklu, trwającym przez cały czerwiec, prezentowane były osoby przedstawicielskie tęczowego Whoniversum.
O matronacie, którym objęliśmy Necrovet. Usługi weterynaryjno-nekromantyczne Joanny W. Gajzler, wspominaliśmy już w poprzednim podsumowaniu, ale w czerwcu na stronę trafiła recenzja książki, będąca whosomowym debiutem River.
Matronatem objęliśmy ostatnio również aż trzy konwenty: SkierCon, który odbędzie się pod koniec lipca, Dni Fantastyki, które odbędą się w końcówce sierpnia, a gdzie pojawi się naprawdę duża whosomowa reprezentacja, a także Bazyliszek, który odbył się na przełomie czerwca – relacja na stronie już wkrótce!
Jako że czerwiec to Miesiąc Dumy (który na Whosome trwa cały rok), osoby redaktorskie podzieliły się queerowymi piosenkami, które uznają za wholesome, w wyniku czego powstała kolejna redakcyjna playlista. Poza tym, redakcja podzieliła się swoimi opiniami odnośnie filmu Fanfik.
W ostatnim miesiącu na stronie wylądowało również kilka ciekawych tekstów: recenzja Potworem rodzisz się albo stajesz Rademede, tekst Perły o Revolutionary Girl Utena, a także recenzje Pod szepczącymi drzwiami i Atlasu dziur i szczelin autorstwa Lierre, która podzieliła się również listą idealnych na wakacje seriali o tematyce szkolnej. Z kolei Maple Fay opowiedziału o swoich wyprawach do brytyjskich teatrów.
Co więcej, na stronie mamy już ponad 700 tekstów!
A co słychać w świecie Doctor Who? Otrzymaliśmy informację o nieoczekiwanym powrocie – w 14 serii pojawi się Bonnie Langford, która powróciła do roli Mel Bush, dawnej towarzyszki Szóstego i Siódmego Doktora. Jak dodał Russell T Davies, nie będzie to jedynie cameo, a według spekulacji fanów, Mel może nawiązać współpracę z UNIT-em.
A jak wam popkulturowo minął czerwiec?
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.