Grudzień przyniósł nam sporo popkulturowych zachwytów, ale też kilka rozczarowań. 1670, Scott Pilgrim Takes Off, The Crown, a może What If…? Z czym spędziliśmy ostatni miesiąc roku? Zapraszamy do lektury popkulturowego podsumowania. A już niedługo będziemy mieć dla was wielkie podsumowanie roku!
ZACHWYTY
Ginny N.: Finałowy sezon Hildy jest cudny. Co prawda przez dość długą przerwę między kolejnymi seriami i filmem zapomniałem na tyle, żeby męczyło mnie, czy przeszłość mamy Hildy była jakoś wspominana/zajawiana wcześniej, ale i tak ten sezon jest naprawdę dobry. Tak spinająca całość główna fabuła, jak i pomniejsze przygody Hildy i jej przyjaciół. Jest, mamy poczucie, trochę doroślej, mroczniej niż w choćby pierwszej serii, ale wciąż jest tu też sporo lekkości i zachwytu światem magicznych stworzeń.
Zupełnie inną animacją jest Scott Pilgrim Takes Off. Do serialu powraca w roli aktor_ głosowych obsada filmu z 2009 roku, ale po pierwszym odcinku ta historia skręca na zupełnie nowe tory. Nie będziemy zdradzać zbyt wiele – koniecznie obejrzyjcie sam_ – ale jest to mądra, ciepła opowieść, gdzie właściwie każdą postać (no, może prawie każdą) da się polubić.
W grudniu powtórzyłem sobie także Gravity Falls. I cóż mogę powiedzieć, to wciąż działa, znowu się zachwyciłem, kocham tę czołówkę, rodzina Pinesów z przyległościami jest świetna i humor nadal gra. Czego chcieć więcej.
O powrocie Doctor Who pisaliśmy już na stronie i jeszcze będziemy wspominać, ale musimy wyróżnić Wild Blue Yonder. To jest odcinek, który w nas zostanie na długo, zdecydowanie trafia na sam szczyt czołówki naszych ulubionych odcinków Doctor Who. RTD zdecydowanie wie, że najstraszniejsze bywa mierzenie się z tym, co siedzi w nas samych, żadne gumowe potwory (choć potrafią być świetnie zrobione) nie są tak przerażające i jednocześnie tak piękne jak pustka i ogrom kosmosu.
Z okazji przesilenia zimowego musiałem oczywiście przeczytać Wiedźmikołaja. O filmie rozmawiamy z Yuką TUTAJ. Książka zaś (o której także rozmawiamy KLIK) jak zawsze zachwyciła, a w tym roku zwracałem uwagę na wciąż nowe rzeczy i powiązania.
Perła: Moim grudniem niepodzielnie zawładnął Scott Pilgrim. Najpierw obejrzałam Scott Pilgrim Takes Off, potem zabrałam się za film, a później przeczytałam pierwszy tom komiksu. Najbardziej z tych wszystkich wersji spodobał mi się serial animowany, choć zobaczymy, czy będę mieć takie samo zdanie po przeczytaniu całego komiksu. Scott Pilgrim Takes Off było zwariowane, kolorowe, ekspresyjne, pełen odniesień do popkultury i dało mi po prostu czystą radochę, ale znalazło się tam też trochę miejsca na refleksję o relacjach międzyludzkich. Moje serce skradli szczególnie Gideon i Julie, idealnie dobrana zła para.
Lady Kristina: Świąteczny odcinek brytyjskiej wersji Ghosts, będący jednocześnie ostatnim odcinkiem serialu, przede wszystkim ogromnie mnie poruszył. Na przestrzeni ostatnich lat bardzo pokochałam ten serial, więc tym trudniej było mi się z nim pożegnać. W odcinku tym jednocześnie mamy do czynienia z opowieścią o rodzinie, tym, jak się zmienia na przestrzeni lat i co ją może definiować, i przypominamy sobie, co tak naprawdę jest istotne w święta, i że nie zawsze wszystko idzie całkowicie po naszej myśli, a kiedyś musi nadejść moment pożegnania – nie tylko w przypadku bohaterów, ale również naszego z serialem.
Pozostając w temacie świątecznym, nie mogę nie wspomnieć o Doctor Who – o odcinkach rocznicowych wypowiadałam się więcej w redakcyjnych wrażeniach, więc tu skupię się głównie na świątecznym odcinku The Church on Ruby Road. Piętnasty Doktor zauroczył mnie już swoim krótkim występem w The Giggle, ale i tak muszę jeszcze raz podkreślić, jaki jest fantastyczny. Ruby też polubiłam od razu, a jej chemia z Doktorem jest wyraźnie wyczuwalna – mogę stwierdzić jedynie, że po prostu czekam na więcej.
Zachęcona przez redakcyjną koleżankę Ewę sięgnęłam w końcu po netflixowe Bodies. Jako że jestem fanką produkcji z zamieszaniem czasowym (które można określić w skrócie jako timey-wimey), opowieść o sprawie kryminalnej rozwiązywanej równolegle w czterech epokach naprawdę szybko mnie wciągnęła. Nie wszystkie elementy składające się na powstanie przedstawionej tu pętli czasowej przypadły mi do gustu, ale całościowo była to naprawdę ciekawa historia.
Na serial 1670 czekałam w sumie od czasu pierwszej zapowiedzi i muszę przyznać, że zdecydowanie się tu nie zawiodłam. Mimo historycznego tła jest to przede wszystkim satyra na współczesne czasy, która jest naprawdę zabawna. Co w przypadku polskich nowości nie jest aż tak oczywiste.
Maple Fay: Na sam koniec grudnia udało mi się wpaść do teatru na Tik, tik… BUM!, które w wersji scenicznej okazało się tak samo urocze, jak w filmowej. Wszystkim osobom fanującym musicale serdecznie polecam wycieczkę do Warszawy, nie będziecie żałować – zaś wisienką na torcie jest znakomite (jak zawsze) tłumaczenie libretta popełnione przez Michała Wojnarowskiego.
ET: W końcówkę roku weszłam z For All Mankind, i jestem tym serialem absolutnie zachwycona! Ta alternatywna wersja rzeczywistości, w której to Rosjanie jako pierwsi wysyłają człowieka na Księżyc, co napędza rywalizację ze Stanami Zjednoczonymi w rozwijaniu technologii umożliwiającej podbicie kosmosu, ma wszystko, co lubię: fantastyczne sceny na statkach i w bazach kosmicznych, świetny rozwój bohater_, bardzo dobrze zrobioną psychologię postaci i ich wyborów, różnorodność, dylematy i moralne wybory. Jest też sporo polityki, której nie kocham, niemniej tu jest konieczną siłą napędową wydarzeń.
Magdalena: Mój grudzień był popkulturowo bardzo ubogi – pochłonął mnie mocno realny świat – ale muszę również wspomnieć o Doctor Who, bo taka porcja tak intensywnego zachwytu nie zdarza się często. Najpierw po prostu znokautowało mnie The Giggle z motywem wypalenia i szukania w sobie zgody na to, by zwolnić i odzyskać radość z tego, co się kocha – oraz z pełnym czułości, mądrości i entuzjazmu debiutem Piętnastego, który kupił mnie błyskawicznie. The Church on Ruby Road nie zachwyciło mnie aż tak – głównie technicznie – ale spędziłam cudowny czas, przyglądając się Doktorowi Gatwy. Jest w tej historii kilka fenomenalnych pomysłów (choćby motyw adopcji i przygarnięcia, rodziny z wyboru), że nie mogę się doczekać, jak to zostanie pociągnięte dalej. No i tajemnica pani Flood to nie byle co!
ZASKOCZENIA
ET: Sama nie wierzę w to, co piszę, ale całkiem spodobało mi się niesławne już Rebel Moon. To bardzo snyderowska produkcja, z mnóstwem patosu i slow motion, ale też, zapewne niezamierzenie, pełna dziwności i wynikającego z nich humoru. Western, Gwiezdne wojny, Siedmiu Samurajów, Warhammer, Władca Pierścieni, czegóż tam nie ma! Są też, mimo drewnianości i braku głębi, całkiem fajne postacie oraz masa przepięknych ujęć. Dość powiedzieć, że to pierwszy film Snydera, na którym nie zasnęłam i który mi się nie dłużył – a to naprawdę osiągnięcie!
Magdalena: W sumie to nie zaskoczenie, bo trochę tego się spodziewałam, i może powinnam to zostawić na styczeń, bo jeszcze nie skończyłam – ale bardzo chcę wspomnieć o Po dorosłemu Joanny Flis. To książka psychologiczna, przewodnik po dojrzałości psychicznej i życiowej w kilku kategoriach. Jest to książka tak ciepła, skromna i mądra, że mam ochotę ją teraz wszystkim wciskać, bo otula niczym kocyk, a równocześnie rzuca trochę wyzwań i niełatwych prawd, jest po prostu niesamowicie rozwijająca i porządkująca temat, o którym rzadko się mówi w tak życiowy, współczesny, realistyczny sposób. Gorąco polecam.
ROZCZAROWANIE
Magdalena: Bardzo lubię The Crown, ale ostatni sezon zupełnie nie dorastał do poprzednich. Zabrakło tego, co lubiłam najbardziej – sprytnego splatania wątków osobistych i politycznych, przez co kończyło się odcinek z satysfakcjonującym poczuciem symetrii i rymowania się motywów. Ogólnie było po prostu nudno, decyzje obsadowe były średnie (Harry, serio?!), a ostatni odcinek zupełnie źle wybrzmiewał (zawierał sugestię, że epoka królowej się kończy, a do końca było jeszcze daleko). Ciągle nie było źle, ale jednak oczekiwania miałam większe. Kiedyś z przyjemnością wrócę do wcześniejszych serii, które były pisane jednak z pewnego dystansu, co tym treściom bardzo dobrze robiło i pozwalało na zaskakujące syntezy.
WARTO WSPOMNIEĆ
ET: Z niekłamaną przyjemnością obejrzałam sobie nowe odcinki Reachera. I choć sensacyjno-kryminalne łubudubu to niekoniecznie moja rzecz, to muszę przyznać, że jest to bardzo zgrabnie zrobiona rzecz z ciekawymi postaciami. Rozumiem sympatię do tego serialu, naprawdę dobrze się go ogląda.
Z chwilą pojawienia się najnowszej części w streamingu nie mogłam oczywiście odpuścić jednego z moich ukochanych guilty pleasures – Szybkich i wściekłych. I absolutnie nie jestem rozczarowana. Rodzina trzyma formę, samochody pędzą w dół tamy i ciągną na sznurku helikoptery, by je potem ze sobą zderzyć, Jason Momoa jest wspaniałym, groteskowym złolem, no i wraca Charlize Theron. Czego tu nie kochać?
Ginny N.: 1670 wdarło się na ekrany laptopów hitem. I widzimy dlaczego. Sami może aż nie ryczeliśmy ze śmiechu, ale obejrzeliśmy pierwszy sezon z przyjemnością. I kiedy pojawi się drugi, na pewno też go włączymy.
Lady Kristina: Nie do końca oczywistą produkcją rocznicową był dokument imagine… Russell T Davies: The Doctor and Me. Skupiał się on na życiu i twórczości obecnego showrunnera Doctor Who, w tym między innymi na wieloletnim związku Daviesa z serialem, jego inspiracjach, a także tym, jaki wpływ wywarły one, wraz z queerowym otoczeniem, na tworzone przez niego seriale. Mimo skupiania się przede wszystkim na przeszłości, Davies wspomniał również o paru rzeczach, które czekają na nas w pierwszym sezonie Piętnastego Doktora, przez co jeszcze bardziej ekscytuję się nadciągającą erą.
Drugi sezon marvelowego What If…? zaprezentował kilka kolejnych alternatywnych historii ze świata MCU. Mimo że serial prezentowany jest jako antologia, to w przeciwieństwie do pierwszego sezonu, gdzie niemal każdy odcinek jest osobną historią, a dopiero finał łączy zaprezentowane wcześniej wątki, nowy sezon bardziej skupia się na gronie Strażników Multiwersum, a zwłaszcza na kapitan Carter pojawiającej się w kilku odcinkach na przestrzeni całego sezonu. Jest to chyba jednak jedyny (i raczej niewielki) minus, bo dzięki temu, że twórcy nie muszą trzymać się ram narzucanych przez wydarzenia z MCU, otrzymaliśmy kilka naprawdę ciekawych historii, z których mi najbardziej spodobała się wariacja Avengers dziejąca się w 1602 roku.
WYDARZYŁO SIĘ NA WHOSOME
W grudniu kontynuowaliśmy z Kasią Goworek i jej Aktówką Kultury podcast o odcinkach rocznicowych Doctor Who. Nagraliśmy dwa odcinki odpowiednio o Wild Blue Yonder i The Giggle. Zachęcamy do ich przesłuchania.
Kira Nin zainicjowału serię wyliczanek odcinków kolejnych seriali z uniwersum Star Treka – wyliczanką o Deep Space Nine. Ginny N. pochylił się nad tematem niepełnosprawności w New Who i New New Who oraz napisał esej o uciekaniu i Angui von Überwald. A razem z Yuką porozmawia_ o filmowym Wiedźmikołaju. DemonBiblioteczny przeczytało za to komiks Komornik Dusz, a Clever Boy kontynuował cykl Clever Boy ogląda.
Poza tym pisaliśmy o i wokół rocznicowych i świątecznego odcinka Doctor Who, które pochłonęły mnóstwo naszej uwagi w grudniu, dając nam jednocześnie ogrom radości na ten koniec roku. A sam rok zakończyliśmy tradycyjnym podsumowaniem-nie-tylko-liczbowym autorstwa Ewy.
Wydarzyło się w świecie Doctor Who
Grudzień to oczywiście dwa z odcinków rocznicowych Doctor Who (nasze wrażenia: KLIK i KLIK) oraz odcinek świąteczny z nowym Doktorem i towarzyszką, Ruby – granymi przez Ncutiego Gatwę i Millie Gibson (redakcyjne wrażenia: KLIK). Piętnasty Doktor zadebiutował w The Giggle, gdzie powstał w wyniku bigeneracji, która według Russella T Daviesa działa również wstecz. Dostaliśmy także podwójną transpłciową reprezentację – pod postacią Rose Noble, córki Donny Noble, oraz koleżanki Ruby Sunday z zespołu, która w The Church on Ruby Road dostała niewielką rolę. Obie bohaterki, mamy nadzieję, jeszcze powrócą. Na koniec odcinka świątecznego otrzymaliśmy również zwiastun nowej serii, która będzie emitowana od maja tego roku.
A wam jak minął ostatni miesiąc roku? Co ciekawego pochłonęliście popkulturowo? Co was zachwyciło, rozczarowało a może zaskoczyło? Zapraszamy na naszego Facebooka, serwer na Discordzie i grupę Polifonia fantastyczna.
Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.