Nie samym Barbienheimerem człowiek żyje, choć w te wakacje specjaliści od marketingu bardzo próbowali przekonać nas, że jest inaczej. Strange New Worlds, Good Omens, Depeche Mode, konwenty, Red, White, and Royal Blue… Redakcja Whosome przeżyła w te wakacje wiele wspaniałych popkulturowych chwil, choć oczywiście nie obyło się bez kilku rozczarowań. Co oglądaliśmy, czytaliśmy i w co graliśmy? Oto nasze podsumowanie. Zapraszamy do lektury.
ZACHWYTY
ET: Strange New Worlds to absolutnie wspaniały serial z trekowego uniwersum, bardzo klasyczny i współczesny zarazem, z przegenialnymi postaciami, których nie sposób nie kochać. Drugi sezon przygód kapitana Pike’a i jego załogi przyniósł tyle samo, a może nawet więcej dobra niż pierwszy, doczekaliśmy się bowiem odcinka musicalowego i crossovera z przecudownym Lower Decks. Jest poważnie i zabawnie, przerażająco i rozrywkowo, mądrze i poruszająco, każdy odcinek kipi emocjami, a poziom queerowości jest więcej niż zadowalający. Kończy się, bardzo klasycznie, cliffhangerem, po którym dosłownie krzyczałam do ekranu. Dajcie mi trzeci sezon już!
Pamiętniki Mordbota. Wszystkie wskaźniki czerwone. Sztuczny stan Marthy Wells to moja najbardziej wyczekiwana książka roku, którą pochłonęłam krótko po premierze i zrecenzuję niedługo szerzej na Whosome. Póki co więc bardzo krótko: jeśli myślicie, że opowieść aspołecznego, morderczego androida, który nielegalnie konsumuje programy rozrywkowe, bardzo nie chce być już jednostką ochroniarską i najbardziej na świecie pragnie, aby wszyscy zostawili go w spokoju, by mógł odkryć, kim właściwie jest brzmi jak coś, co bardzo chcecie przeczytać, to prawdopodobnie macie rację: chcecie i powinn_ście.
Ginny N.: Uwielbiam komiksową Nimonę i trochę obawiałem się czy animacja nie zepsuje komiksu. Ale nie. Filmowa Nimona jest piękna i tak, obejrzałem ją już cztery razy i obejrzę dużo więcej. Być może to będzie nasz ukochany film na równi z Lilo i Stitch.
Nowy sezon What We Do In The Shadows to oczywiście must see i jak zawsze, nie zawodzi. Podoba nam się szczególnie to jak sytuacja Guillermo po poprzednim sezonie staje się niejednoznaczna i jak reagują na wieść o jego przemianie Lazlo, Nadja i Colin.
Tego lata zacząłem oglądać trochę więcej klasycznych Star Treków (TNG, DS9), ale nie byłoby we mnie tej potrzeby gdyby nie treki nowe. Strange New Worlds miało naprawdę dobry drugi sezon, i nawet jeśli akurat odcinek musicalowy do mnie specjalnie nie przemówił (był, ot, okej, ale nic więcej) to miał też odcinki, które mocno nas poruszyły czy rozbawiły. No i ten finał… jak to tak zostawić człowieka z cliffhangerem???
They Cloned Tyrone to film typu: dziwny. Czyli taki, który zdecydowanie ma szansę trafić w nasz gust. W dużej mierze to ot, historia gangstera i jego znajomych, żyjących w małym sąsiedztwie gdzieś w podmiejskiej Ameryce. Stylizowana na lata 90? 00? Tyle, że odkrywa on, że pod jego sąsiedztwem mieści się laboratorium produkujące klony – jego i nie tylko. Koniecznie obejrzyjcie, jeśli lubicie rzeczy dziwne.
Drugi sezon Heartstoppera dał nam dokładnie to, czego po nim oczekiwaliśmy. Otulił ciepło i podał kubek kakałko. Lepszej recenzji chyba tu nie trzeba.
Trzeci sezon Wiedźmina sprawił tyle, że wróciłem do książek. I pochłonąłem sporą część z nich (obecnie jestem w połowie Wieży jaskółki), przypominając sobie za co je kocham. Ten marudny Geralt, to poczucie humoru, ta Ciri, która nie jest mamałygą, ta charakterna Yennefer i ich szukanie siebie i mijanie się z sobą, no po prostu kochamy. I już nie możemy się doczekać ich spotkania w zamku Vilgefortza. Pewnie znów będę na niej płakał.
Naszą recenzję biografii Terry’ego Pratchetta, przeczytacie tutaj. W skrócie, dała nam ona coś innego niż się spodziewaliśmy i postawiła przed Pratchettem, z perspektywy jednej z najbliższych mu osób – jego asystenta i przyjaciela, pokazała w sposób szczery jego życie i śmierć.
Lato zacząłem Bazyliszkiem – darmowym ursynowskim konwentem, którego program dał mi sporo ciekawych prelekcji i paneli. To był idealny letni weekend. I lato zakończę Kapitularzem – ale to już wrześniowa przygoda.
Seweryn Dąbrowski: Mam wrażenie, że przez zamieszanie związane z Barbenheimer wiele osób zapomniało o premierze Mission: Impossible – Dead Reckoning Part One. Jako wieloletni fan cyklu nie mogę jednak narzekać, ponieważ sama produkcja dostarczyła rozrywki na najwyższym poziomie. Sprawnie udało jej się balansować pomiędzy widowiskową akcją, elementami humorystycznymi, a konieczną powagą w poszczególnych momentach. Jednocześnie to pierwszy raz od bardzo dawna, kiedy twórcy wyraźniej skupili się na bohaterach oraz ich emocjach i wewnętrznych przeżyciach. Pomimo swojego długiego metrażu, sam seans zleciał mi niezwykle szybko i nigdy nie zostałem wybity z konsekwentnie budowanej immersji.
Zielona Małpa: Po zachwytach, jakich doznałam podczas pierwszego sezonu The Bear, z niecierpliwością ale także z obawami czekałam na drugi sezon. Mając w pamięci duchotę i chaos wcześniejszych odcinków, przyzbroiłam się emocjonalnie i pierwsze odcinki nieco zbiły mnie z tropu. Serial dość mocno zmienił ton i tempo. W szczególności to drugie. Poza dwoma odcinkami (szóstym i ostatnim) twórcy dali trochę odpocząć i pozwolili sobie na eksplorację poszczególnych postaci. Dali im przestrzeń na spojrzenie w głąb siebie i rozwój. Mimo tych zmian jestem zachwycona!
dziewiętnastka: Tego lata nadrobiłam klasykę i obejrzałam film All About Lily Chou-Chou (リリイ・シュシュのすべて, reż. Iwai Shunji, 2001). To japoński film, w którym życie grupy gimnazjalistów i gimnazjalistek przeplata się z internetowymi dyskusjami na temat tytułowej Lily Chou-Chou, enigmatycznej i ezoterycznej piosenkarki. Podczas gdy „fizyczną” rzeczywistość młodych bohaterów przepełnia samotność i przemoc każdego rodzaju, muzyczna społeczność fanowska oferuje ucieczkę, ulgę, przyjaźń i wsparcie. Okazuje się jednak, że nic nie jest takie proste, jak mogłoby się wydawać, a Internet i „real” splatają się w okrutny sposób. Film jest dość niesamowity w swoim klimacie: bardzo nostalgiczny, ale równocześnie bardzo, bardzo ciężki (TW: przemoc seksualna, prześladowanie w szkole, samobójstwo). Mimo wszystko jednak polecam z całego serca, bo to kawał dobrego i prawdziwego kina. I to, że mam słabość do filmów o muzyce naprawdę nie ma tu nic do rzeczy.
Pragnę też polecić Parable of the Sower, powieść Octavii E. Butler, którą przetłumaczono jakieś miliony lat temu na polski jako Przypowieść o siewcy. W dużym skrócie, główna bohaterka zakłada własną religię w świecie, który przez zmiany klimatu rozpada się na kawałki. Przerażająca wizja przyszłości, tym bardziej, że wcale nie wydaje się nieprawdopodobna. A Butler wcale nie oferuje nam tutaj ukojenia ani przytulności. Jest brutalnie i boleśnie. Powtórzę się – mimo to zdecydowanie zachęcam do przeczytania. Działa trochę jak taki plaskacz, który wyrywa nas z kołowrotka codzienności, a poza tym to naprawdę piękna literatura.
Pryvian: Piszczałam już w dyskusji poświęconej drugiemu sezonowi Good Omens, ale nad tym tytułem zachwytów nigdy za dużo. David Tennant i Michael Sheen przechodzą samych siebie i absolutnie nie wyobrażam sobie już nikogo innego w tych rolach. Fabuła jest o wiele mniej „apokaliptyczna” niż w pierwszym sezonie, trochę powolniejsza i o wiele bardziej osobista, co mnie urzekło całkowicie. No i zakończenie – rozrywające serce, a jednocześnie mające tak dużo sensu.
Bardzo podobne odczucia mam w stosunku do Heartstoppera. Czy wypłakiwałam sobie nad nim oczy do szóstej nad ranem? Jasne. Czy żałuję? Ani trochę. To wciąż jest kochana historia o bardzo fajnych nastolatkach, którym życzę jak najlepiej, chociaż czuć już te mroczniejsze tony, które z pełną siłą uderzą zapewne w sezonie trzecim. Ten natomiast doskonale pokazał jak ważne jest wsparcie przyjaciół, to że niektórzy ludzie naprawdę nie powinni móc wychowywać dzieci, oraz że da się stworzyć cudowną reprezentację osób aromantycznych i to nie jest żadna czarna magia! Isaac w tym sezonie po prostu błyszczy, a Tobie Donovan radzi sobie w tej roli fenomenalnie i był dla mnie zdecydowanie najjaśniejszą gwiazdą tych ośmiu odcinków.
Z zachwytów książkowych na pewno wybija się The Water Outlaws autorstwa S.L. Huang – premiera zresztą bardzo świeża, bo książka ukazała się 22 sierpnia. Zanurzone w chińskiej kulturze polityczne fantasy, skupione na walce z patriarchatem i odkrywaniu siebie, swoich zalet i słabości. Jeśli komuś brakuje lektur o nieustraszonych wojowniczkach i rebeliantkach – polecam z całego serca! Trochę inny klimat mają natomiast Bogowie Tanga Caroliny de Robertis. Przepiękna, urzekająca powieść o młodej włoskiej dziewczynie, która musi odnaleźć się wśród uliczek obcego i przytłaczającego Buenos Aires, a odnajduje się wśród melodii tanga i przyjmując męską personę. Język autorki jest absolutnie przepiękny, a tłumaczenie Anny Dobrzańskiej wspaniale oddaje ten zniewalający i upijający wręcz styl. A jeśli ktoś z was szuka dobrej, zabawnej i wciągającej powieści dla młodzieży to strzałem w dziesiątkę będzie Dziewczyna w różowym Joanny Krystyny Radosz. W środku znajdziecie piękny jesienny Toruń, okruchy licealnego życia (i maturalnego cierpienia) oraz bohaterkę, która charakteru ma za dziesięć innych i potrafi walczyć o swoje. I mimo że jest to pozycja skierowana głównie do nastolatek to jestem przekonana, że osoby w każdym wieku znajdą w niej coś dla siebie!
Ollie: Podczas tego gorącego lata bardziej skupiłem się na przeglądaniu contentu platform streamingowych, odsuwając chwilowo na boczny tor wszelkie premiery kinowe. Chyba nikogo nie zaskoczę informując, że drugi sezon Good Omens na Amazon Prime Video działa wręcz rozczulająco. Trudno nie ocierać łez na widok pary głównych bohaterów – anielskiego Azirafala oraz demonicznego Crawleya. Najnowsze odcinki są co prawda nieco bardziej kameralne, ale wciąż dostarczają masę ciepła i dobrego humoru. Jeszcze rzucił mi się mocno w oczy serial kryminalny Portland Tower na HBO Max. Niewątpliwie wielkim plusem są niejednoznaczni bohaterowie, działający często na granicy prawa i zdrowego rozsądku. A przecież mowa o mundurowych, od których na co dzień oczekuje się raczej jasnego przestrzegania ustanowionego prawa.
Perła: W te wakacje najbardziej zachwyciło mnie anime Moje szczęśliwe małżeństwo, które zadebiutowało na Netfliksie w lipcu. Do tej pory wyszło dziewięć odcinków. Opowiada ono o losach Miyo Saimori, która po śmierci matki i ponownym ożenku ojca, stała się służącą w swoim własnym domu i ofiarą znęcania macochy i przyszywanej siostry. To taki trochę retelling dobrze nam znanego Kopciuszka. Pojawiają się także elementy innej klasycznej baśni, Pięknej i bestii, ponieważ nasza bohaterka wbrew własnej woli zostaje wydana za zimnego i nieprzejednanego Kiyokę Kudo, który odrzucił swoje wszystkie dotychczasowe narzeczone. Okazuje się jednak, że pozory mylą, a chłodne oblicze Kiyoki to tylko fasada, pod którą skrywa się dobry człowiek. W anime spodobało mi się przede wszystkim pokazanie konsekwencji długoterminowego znęcania się i tego, że nie tak łatwo się po nim pozbierać i zmienić pewne schematy myślowe i przekonania o samym sobie. Zaleczenie głębokich ran na psychice wymaga czasu, ale jest możliwe. Urzekła mnie również relacja Miyo i Kiyouki – jest urocza i pełna wzajemnej troski. Miło popatrzeć jak z odcinka na odcinek coraz bardziej się rozwija. Trudno tej dwójce nie kibicować. Serial dodatkowo ubarwiają wątki nadprzyrodzone – niektórzy ludzie posiadają moce, a w ciemnościach czyhają potwory zwane makabreskami.
Maple Fay: Aby nie powtarzać zachwytów nad Nimoną i/lub Barbie, dodam od siebie koncert Depeche Mode w Warszawie. Okazuje się, że muzyka z mojego nastolęctwa brzmi fenomenalnie na żywo, a Dave Gahan ma prawdopodobnie największą charyzmę ze wszystkich wokalistów, których zdarzyło mi się widzieć w akcji podczas koncertów. Po-le-cam.
Z rzeczy oglądanych: Star Trek: Strange New Worlds, sezon 3, odcinki 1-7, absolutnie znakomite. Na resztę, niestety, nie starczyło mi czasu, ale wierzę w ciemno polecankom innych Osób Redaktorskich!
Ominęło mnie magiczne doświadczenie w postaci urlopu/wyjazdów dłuższych, ale nie znaczy to, że w ogóle nie zmieniałum miejsca pobytu (poza trasą dom-praca). Tutaj można przeczytać o mojej wizycie na SkierConie.
Agnieszka: Heartstopper. Bardzo go potrzebowałam i dostałam to, co chciałam. Uwielbiam brytyjskie młode queerowe pokolenie.
A z mniej miłych i mniej znanych rzeczy – Wylot Olesi Ivchenko. Bardzo dobry debiut postapo, w którym odbijają się pytania ze świata dzisiejszego. Warto poczytać.
Lady Kristina: Lipiec był u mnie miesiącem bardzo kinowym. Mission Impossible – Dead Reckoning – Part One to definitywnie jedna z lepszych produkcji z cyklu, a sceny akcji, zwłaszcza te w pociągu oraz skok motocyklem z urwiska, oglądałam wręcz z zapartym tchem. Mimo tego, że film ten będzie składał się ostatecznie z dwóch części, to zakończenie pierwszej było wystarczająco satysfakcjonujące, tak, że broni się ona jako samodzielna produkcja. Barbie miało swoje wady, ale i tak zawarła się tam ciekawa refleksja odnośnie wpływu lalek tej marki na świat, a także spojrzenie na rzeczywistość ze strony kobiet (wiem, że w tej kwestii zdania są podzielone, ale dla mnie to już coś). Z kolei Oppenheimer to zachwycająca, nie tylko pod względem wizualnym, opowieść o człowieku, który miał ogromny wpływ na świat, w którym żyjemy. Z pozoru całość jest chaotyczna, z ciągłym dorzucaniem kolejnych nazw\isk i twarzy do puli, ale z biegiem fabuły bardzo zgrabnie łączy się to w całość. Scena wybuchu robi tu gigantyczne wrażenie, ale chyba najbardziej poruszająca w tym filmie była świadomość tego, co to ze sobą niesie i jakie mogą być tego następstwa.
Przechodząc do seriali, to dla mnie produkcją tego lata był zdecydowanie drugi sezon Good Omens. Jedyna rzecz, którą mogłabym tu zarzucić, to to, że w znacznym stopniu był to wstęp do o wiele większego finału (odnośnie którego mam nadzieję, że powstanie), ale poza tym kocham w dalszym ciągu relację Crowleya i Azirafala, to, że poznajemy ich coraz lepiej, a także wszystkie te smaczki, które niekoniecznie dało się zauważyć na pierwszy rzut oka. I tak, serce nadal trochę mi boli przez to zakończenie (a zbyt dużo czasu spędzone w pewnych częściach fandomu sprawia, że mam w głowie dziesiątki teorii na ten temat), ale mam nadzieję, że sytuację tę da się jeszcze naprawić. Trochę też zadziwia mnie fakt, że to już drugi serial Tennantem i Sheenem w głównych rolach z rzędu (tak, powtórzyłam sobie z tej okazji trzeci sezon Staged), którego finał tak mocno mnie poruszył.
True crime nie leży w kręgu moich zainteresowań, ale produkcje kryminalne z nutką komedii już tak, więc w końcu skusiłam się na obejrzenie Zbrodni po sąsiedzku. Całość ogląda mi się naprawdę lekko i świetnie się przy tym bawię, a chemia między trójką głównych bohaterów jeszcze bardziej to ułatwia. W trzecim sezonie widoczne jest lekkie odejście od formy, ale na razie nie wpływa to negatywnie na mój odbiór – za nami dopiero połowa sezonu, więc jeszcze wszystko może się zdarzyć.
Najnowszy, już piąty(!) sezon Co robimy w ukryciu częściowo odwrócił na głowie sytuację Guillermo – jego marzenie w końcu się spełniło, ale czy na pewno? I czy on naprawdę tego nadal chce? Nie doczekaliśmy się tak poruszającego zakończenia jak ostatnio, ale stawia ono bohaterów teoretycznie w punkcie wyjścia, a my wiemy już, że relacje między nimi już nie będą takie same. Mimo wszystko cały czas oglądając serial bawiłam się świetnie, a odcinek o paradzie równości po prostu uwielbiam.
Wisienką na wakacyjnym torcie były definitywnie tegoroczne Dni Fantastyki, które były moją pierwszą wizytą na tym wydarzeniu. Nie tylko świetnie się tam bawiłam na bardzo ciekawych prelekcjach (w większości prowadzonych przez osoby z Whosome) czy występach, ale mogłam również spotkać się z mnóstwem osób z naszej Redakcji – a z wieloma po raz pierwszy na żywo.
Rademede: Dołączę się do zachwytów koncertem Depeche Mode, chociaż Studnia Narodowa po raz kolejny pozostawia wiele do życzenia w kwestii bycia miejscem na koncerty. Aczkolwiek najbardziej mnie w te wakacje zachwycił Oppenheimer. Niesamowicie dobry film, po którym miałam w głowie sporo myśli. Nadrobiłam też ostatni sezon Wojen Klonów, bo jakoś zupełnie mnie temat ominął 3 lata temu, kiedy była jego premiera, a serial pamiętam jeszcze z czasów dzieciństwa, jak był nadawany rano w telewizji. Ostatni odcinek to mistrzostwo, pełno emocji i klimatu. Ostatecznie to nie upadek Republiki był kluczowy, a strata zaufanych żołnierzy i przyjaciół, i początek drogi w nieznane. Cieszę się, że ten sezon jednak powstał, mimo upływu 6 lat od zakończenia serialu i jeszcze dłużej, od kiedy ja go oglądałam.
DemonBiblioteczny: Muszę przyznać, że sporo fajnych średniaczków wpadło mi w łapki tego lata, ale rzeczy, którymi mogłabym się pozachwycać było niewiele. Oczywiście na początku z przytupem wleciała Barbie i to wleciała tak, że czułom się w obowiązku do zaciągnięcia do kina każdego, kto był pod ręką. Bardzo żywo też przeżywałom drugi sezon Good Omens i w ciągu fali upałów obejrzałom go kilkukrotnie (no bo po co szukać czegoś nowego).
Z literackich doświadczeń – bardzo przypadły mi do gustu dwie książki. Pierwsza to Necrovet Joanny W. Gajzler. To chyba jedna z niewielu pozycji, gdzie nie irytował mnie żaden z bohaterów. Poza tym świat przedstawiony jest tak plastycznie poprowadzony, że dostajemy odpowiedzi na wiele pytań, co, jak i gdzie działa, ale bez topornych objaśnień i całej historii wszechświata (no bo jak inaczej wyjaśnić, że w tej wersji świata są jednorożce a w naszej – tak niekoniecznie).
Drugą książką jest zbiór opowiadań Cztery pory magii od czterech autorek: Anety Jadowskiej, Mileny Wójtowicz, Marty Kisiel i Magdaleny Kubasiewicz. Przyznam bez bicia, że nie wszystkie z czterech opowiadań podobały mi się w równym stopniu, ale wszystkie były przynajmniej dobre. Na pewno zachwyciły mnie wiosenno-ślubna historia i postać niezmordowanej organizatorki wesel, której niestraszne żadne potwory. Jeśli kiedyś wpadną mi w ręce inne opowieści o tej bohaterce, to na pewno po nie sięgnę.
Clever Boy: Na Barbie byłem w kinie dwa razy i pokochałem ten film. Niesamowicie dobrze mnie bawi, wzrusza. Jest świetnie zagrany, ma piękną scenografię i kostiumy, a także mega muzykę. No i skłania do refleksji. Już dawno nie wychodziłem z kina tak uradowany. W wakacje otulił mnie kochany Heartstopper, którego połknąłem w dwa dni. Świetnie było wrócić do tego świata, czekam na więcej.
Jedną z najlepszych rzeczy, jaką obejrzałem w wakacje był dla mnie 3 sezon Superman and Lois. Długo czekałem, żeby się zabrać za nowe odcinki, a potem nie mogłem przestać. To jest emocjonujący serial – Marvel powinien się uczyć. Chyba na każdym odcinku się wzruszałem, główna historia bardzo mnie poruszyła. Motyw walki z rakiem, bezsilności, tego jak rak wpływa na rodzinę, na osobę – naprawdę przerażające i świetnie zrealizowane. Kocham ten serial za to, że skupia się na postaciach, na relacjach i ich emocjach. To było naprawdę mocne i angażujące. Nie brakowało wesołych momentów i zaskoczeń. Ale to jedna z najlepszych “opowieści o chorobie”, jaką widziałem w serialach.
ZASKOCZENIA
Zielona Małpa: Zgodnie z moim postanowieniem częstszego sięgania po fantastykę, tego lata zainteresowałam się tytułem Rzeki Londynu Bena Aaronovitcha. To nowe wydanie nieco starszej już serii, a przynajmniej pierwszego jej tomu. To utrzymana w klimatach urban fantasy powieść, w której główny bohater dopiero dowiaduje się, że istnieje magia i magiczny świat. Wraz z nim poznałam magiczną stronę Londynu. Peter, główny bohater, to postać o tyle ciekawa, że próbuje za pomocą naukowych terminów wyjaśnić niektóre magiczne zjawiska i zrozumieć ich istotę. Nie był to totalny zachwyt, ale na pewno mogę tę lekturę zaliczyć do pozytywnych zaskoczeń tego lata.
dziewiętnastka: Zaskoczeniem jest dla mnie sam fakt, że włączyliśmy z mężem Ahsokę. Miałam już nie wracać do Disney Star Wars, ale… Sama nie wiem nawet. Chyba znowu dopadło nas FOMO. Głębszych przemyśleń nie mam, zwłaszcza że nigdy się nie wkręciłam w Rebels ani Wojny klonów, ale jak na razie mam mocne poczucie, że „jest fajnie”. Pierwsze trzy odcinki są bardzo ładne pod względem estetyki i designu. Wszystkie panie występujące na ekranie wydają się mega sympatyczne, no i mają takie stroje, że #cosplayowałabym. Zawsze miło jest posłuchać Davida Tennanta, nawet z nałożonym filtrem androida. Poza tym nastąpił historyczny moment: PO RAZ PIERWSZY W UNIWERSUM STAR WARS ROZBRZMIAŁ ROCK! Fajna była ta piosenka z pościgu, chętnie jej sobie posłucham poza serialem. Ogólnie nie chcę jeszcze wyrokować, bo jesteśmy na samym początku, ale… czyżby… ten serial miał mi się spodobać? Boję się mieć nadzieję, ale chcę wierzyć!
Z innych zaskoczeń: no, nie spodziewałam się, że Barbie aż tak mi przypadnie do serduszka. Ale o tym napisałam już osobny tekst 😉
Pryvian: Gdy zaczynałam oglądać Rise of Pink Ladies spodziewałam się, że staną się dwie rzeczy: albo znienawidzę ten serial, albo go lekko polubię, ale bez szału, biorąc pod uwagę jak bardzo nie znoszę oryginalnego Grease. Nigdy przenigdy nie oczekiwałam serialu, który pokocham z całego serca, i za który dałabym się pokroić. Teksty piosenek są doskonałe, ton idealnie wyważony, a osoby stojące za scenariuszem nie boją się krytykować ani pokazywać hipokryzji i mroczniejszej strony tych pastelowych lat pięćdziesiątych w USA. Zdecydowanie mroczniejszy klimat prezentuje The Lost Flowers of Alice Hart, czego jednak się spodziewałam, znając książkowy oryginał. Tym co wzięło mnie z zaskoczenia jest ścieżka dźwiękowa, od której ciarki same przechodzą człowieka, oraz wyśmienita gra aktorska – szczególnie Sigourney Weaver w roli June Hart oraz Alyli Browne jako młodziutkiej Alice. Jeśli nie przerażają was seriale dotykające bardzo mocno problematyki przemocy domowej oraz seksualnej, to zdecydowanie powinniście sprawdzić ten tytuł. Ostatnim zaskoczeniem tego lata jest dla mnie Ahsoka. Fakt, że w ogóle zdecydowałam się włączyć ten serial zawdzięczam głównie rozmowie ze znajomym, który mnie przekonał, że warto dać tę ostatnią szansę. I w sumie póki co nie żałuję. Co prawda walka z Disney+ o wersję językową była irytująca, ale gdy już w końcu dostałam oryginalną ścieżkę dźwiękową, Tennanta podkładającego głos pod Huyanga oraz wspomnienie o Nightsisters to dałam się na nowo wciągnąć w ten kosmiczny świat. Nie powiem, że jestem zachwycona czy jakoś bardzo optymistycznie nastawiona do kolejnych odcinków, ale na pewno czuję się zaintrygowana.
Clever Boy: Bardzo pozytywne zaskoczenie to drugi sezon The Bear. Miałem mnóstwo obaw czy uda się przebić pierwszy, a ten podobał mi się jeszcze bardziej. Świetne odcinki, wspaniale napisane i zagrane postacie. Podobało mi się, że mogliśmy przyjrzeć się innym bohaterom, zobaczyć ich przemianę i zmagania. Odcinek świąteczny przebił odcinek z pierwszego sezonu, który powstał na jednym ujęciu. Był tak przytłaczający, mocny, pełen emocji – musiałem zrobić przerwę w trakcie i odpocząć. Oglądajcie!
ROZCZAROWANIA
Clever Boy: Jestem ogromnym fanem serii gier Crash Bandicoot i obecnie zagrywam w Crash Team Rumble, o której pisałem tutaj. Cały czas gra mi się naprawdę przyjemnie, jednak nowe “eventy” w grze nie są aż tak wciągające jak powinny. Czekam aż Toys For Bob wprowadzi więcej postaci, map, a także trybów gry. Inaczej może być kiepsko i nie wróżę grze długiej przyszłości. Niesamowicie poirytowały mnie limity, które wprowadzono przy wydarzeniach – jednego dnia można tylko zebrać określoną liczbę przedmiotów i odblokować tylko część rzeczy. Gra jest płatna – dlaczego ktoś wprowadza limity!
Najgorszy serial Marvela za mną – Secret Invasion to dno. Nuda, nieangażująca fabuła, zabito fajne postacie – co również nie dawało emocji, a finał był okropny. Jedynym plusem tego serialu była Olivia Colman, która kradła każdą scenę. Wstyd Marvel.
Hulu skasował How I Met Your Father i cierpię z tego powodu. Serial był naprawdę fajny, pozwalał się wyluzować, miał ciekawe pomysły. A drugi sezon serialu był lepszy od pierwszego. Jest mi przykro, że tracę kolejny serial komediowy. A przy tym cudowną Hillary Duff.
Ginny N.: Choć drugi sezon Good Omens oglądało mi się nawet przyjemnie i nie przeszkadza nam ta część fandomu, która się z niego cieszy, to do nas to jednak nie przemówiło. Było tu za mało materiału na sześć odcinków, historia Gabriela i Beelzeebuba pretekstowa, w ogóle nie zarysowana przed wielkim revealem w ostatnim odcinku, „śledztwo” Azirafala nijakie, a wątek romansu Maggie i Niny wymuszony. To wszystko o wiele lepiej sprawdziłoby się jako krótki film/długi odcinek i wtedy faktycznie mogłoby się sprawdzić jako pomost między pierwszym i trzecim sezonem.
Zielona Małpa: Moje dzieciństwo wróciło do mnie jak bumerang. Przypomniały mi się czasy, kiedy to zaczytywałam się w książkach o Panu Samochodziku i oglądałam te niezbyt dobre ekranizacje podczas ferii zimowych. Na Netflixie w lipcu wyszła adaptacja filmowa, a w zasadzie bardzo luźna adaptacja jednej z książek – Pan Samochodzik i Templariusze. Zaczynając od tego, że fabularnie film z książką miał wspólny tylko tytuł, a kończąc na tym, że zrobili z Pana Samochodzika Indianę Jonesa i dodali wątek nadnaturalny, mogę stwierdzić, że to zdecydowanie mój największy zawód tego lata.
dziewiętnastka: A mówiłam w podsumowaniu czerwcowym, że pewnie druga część trzeciego sezonu Wiedźmina zabije moje dobre wrażenie z pierwszej. Niestety… miałam rację. Tissaia odwalająca Palpatine’a w szóstym odcinku absolutnie mnie pokonała. Odcinek z pustynią pokazał, że Ciri nie pociągnie tego serialu na własnych barkach. Za mało charyzmy, tego „X factor”, sama nie wiem, ale trudno się to oglądało. Ostatni odcinek był okej, ale to trochę za mało i za późno dla mnie. Poza tym nie mogę patrzeć na to, jak serial kładzie fundament pod Lożę Czarodziejek. NIE, SERIALU, ŹLE TO ROBISZ! TO NIE BYŁA FAJNA ORGANIZACJA! TAK JAKBY W TYM CAŁY SĘK! Dobra, już kończę narzekanie, ale… Czarno to widzę, niestety, i to nawet nie chodzi o odejście Cavilla.
Aha, a poza tym Bring me The Horizon przełożyło premierę swojego najnowszego albumu i wrzesień od razu wydaje się odrobinę smutniejszy. Nie żeby społeczność fanowska się tego nie spodziewała, ale… ech. Mam tylko nadzieję, że to przez perfekcjonizm zespołu, a nie przez jakieś poważniejsze problemy.
Pryvian: Nie będę twierdzić, że uważam Red, White, and Royal Blue za najlepszą powieść jaką czytałam w życiu, ale mam do niej spory sentyment. Jest urocza, ciepła i naprawdę lubiłam głównych bohaterów (no dobrze, Alex bywa miejscami zbyt amerykański jak na mój gust, ale to w końcu syn prezydentki USA, nie można mieć wszystkiego). Dlatego właśnie bardzo mocno czekałam na film… I niesamowicie się rozczarowałam. Henry, w moim odczuciu, wychodzi na początku na o wiele większego dupka niż w książce. Alexowi ubyło szarych komórek, wycięto siostrę Alexa, która wnosiła masę kolorytu do pierwowzoru i wycięto naprawdę ważne sceny. Chociażby tę, gdy Alex przypadkiem podsłuchuje rozmowę Henry’ego z jedną z pacjentek szpitala dla dzieci – i właśnie dlatego inicjuje z nim rozmowę pod tytułem „dlaczego ty mnie tak właściwie nie lubisz”. W filmie to pytanie wydaje się wziąć absolutnie z powietrza. A czego już w ogóle nie potrafię wybaczyć twórcom, ani zrozumieć logiki, która nimi kierowała przy podejmowaniu tej decyzji to zmiana „głównego złego”, czyli osoby odpowiedzialnej za wyciek informacji o romansie Alexa i Henry’ego do prasy. Serio, Amazonie? Podmianka białego Republikanina na latynoskiego dziennikarza? Słaba zagrywka, bardzo słaba.
Należę też chyba do tego 1% ludzkości, któremu szczerze nie podobał się Oppenheimer. To znaczy sama jestem sobie winna, bo mogłam się dawno domyślić, że nie jestem targetem tego filmu, a mimo to dałam się na niego zaciągnąć i gdzieś w połowie seansu zaczęłam się zastanawiać co ja tak właściwie robię na tej sali kinowej. Doceniam kunszt aktorski, jasne, ale sama historia wzbudza we mnie wewnętrzny sprzeciw na wielu poziomach, a Oppenheimer jako postać nie jest kimś wobec kogo czułabym jakiekolwiek ciepłe uczucia (a usilne starania Nolana, żebym jednak go polubiła, odnosiły skutek odwrotny do zamierzonego). A poza tym, skoro już naprawdę musiał powstać film o projekcie Manhattan to może nie wycinajmy z niego kobiet, które też w nim uczestniczyły?
Perła: Bardzo rozczarował mnie najnowszy sezon Harley Quinn. Poprzednie trzy oglądałam z dużą przyjemnością. W czwartym coś nie zagrało. Harley i Ivy spędzają w nim ze sobą mało czasu, a to właśnie ta dwójka i ich relacja stanowiła zawsze o sile produkcji. Zabrakło również między nimi komunikacji, z którą dotychczas nie miały problemu. Bardzo cieszyłam się na dołączenie Harley do sojuszników Batmana. To jak został poprowadzony ten wątek pozostawia jednak wiele do życzenia. Nie podobało mi się jak zostały przedstawione postacie Batgirl, Nightwinga i Robina oraz ich dynamika. Zabrakło między nimi przyjacielskich więzi, a w trzecim sezonie został przecież nawet poświęcony temu odcinek. Nie pozwolili również Harley poczuć się członkiem zespołu i cały czas traktowali ją jak obcą, mimo jej starań. Poza tym ja wiem, że to parodia, ale ciągłe żarty z tyłka Nightwinga po pewnym czasie przestały być zabawne. Zresztą wiele żartów do mnie nie trafiło. Pozostało jeszcze parę odcinków do końca. Może coś się jeszcze zmieni, choć nie liczyłabym na to.
Lady Kristina: W ostatnim podsumowaniu wspominałam, jak bardzo nie przypadła mi do gustu czołówka Secret Invasion. Po ukończeniu serialu muszę niestety uwzględnić w tej kategorii całą produkcję. Motyw ukrywających się na Ziemi zmiennokształtnych kosmitów miał naprawdę spory potencjał – przedstawiono to o wiele lepiej na przykład w Doctor Who w odcinkach The Zygon Invasion/The Zygon Inversion – ale nie zostało to jednak dobrze wykorzystane. Większość postaci, poza Nickiem Fury (tak trochę) oraz Sonyą graną przez Olivię Coleman, która dosłownie kradła każdą scenę, w której się pojawiła, była niezbyt interesująca, a zakończenie serialu nie tylko wyglądało źle, ale również nie miało sensu.
Maple Fay: Heartstopper, niestety. Wygląda na to, że będąc osobą w piątej dekadzie życia nie jestem już tak zwanym targetem dla tego rodzaju seriali – perypetie sympatycznych skądinąd nastolatków wydały mi się nadmiernie rozciągnięte w czasie i średnio zajmujące.
Agnieszka: Obejrzałam Avatara. Istotę wody – rety, jakie to żadne. No pewnie w kinie widoczki się bronią, a na małym ekranie tylko widać, które z nich miały wywoływać ochy i achy.
Rademede: Ostatni sezon Ragnarok. To był tak dobry i oryginalny serial i tak bardzo zepsuli zakończenie, które sprawdziło całą akcję do nikąd. Red, White, and Royal Blue też mnie nie porwało, nudny i akcja dziwnie rozłożona w czasie.
DemonBiblioteczny: Z zawodów mam chyba tylko jedną produkcję, a chodzi o W zamknięciu, którego scenarzystą jest Steven Moffat. Muszę oddać serialowi, że zagrany jest świetnie – zresztą w głównych rolach mamy Stanleya Tucci i Davida Tennanta. Niestety fabularnie okazał się być bardzo nierówny, trochę jakby twórcy nie mogli się zdecydować czy to dramat czy jednak czarna komedia. Również niektóre postaci i ich decyzje wydawały się kompletnie nieugruntowane w świecie przedstawionym i oglądało się to z jednym wielkim znakiem zapytania nad głową.
WARTO WSPOMNIEĆ
Ginny N.: W lipcu i sierpniu grałem w Wytchwood – bardzo ładną grę, w której wcielamy się w wiedźmę, mającą za zadanie zebrać dwanaście dusz. Gra nie jest naszym zachwytem, bo raz, że sterowanie jest trochę męczące, a dwa, że stosunek fabuły do gry jest dla nas zbyt duży i sama fabuła nie wyjaśnia tego, co słyszy wiedźma na początku – że te 12 dusz jakoś ją uraziły, umniejszyły itp. za życia. Ale w jaki sposób? Dlaczego? Tego gra nie mówi. Mimo wszystko jest całkiem przyjemna do niezobowiązującego pogrania.
Pewnie większość z nas widziała Barbie. Film miał momenty, ale jak zauważyły osoby, oglądające z nami rozjeżdżał się fabularnie w kilka różnych stron. I choć na pewno wrócimy do niego, gdy wyjdzie na nośnikach, to uwielbienie dla niego uważamy, za przehajpowane.
Smoczy książę to obecnie ten serial, na którego kolejne sezony nie czekam, ale jak już są to obejrzę. Tak było z sezonem piątym, który wyszedł całkiem w porządku, jakkolwiek część wątków nas nużyła i wciąż mamy poczucie, że rozwój postaci i postępy fabuły są bardziej skokowe niż naturalne. Nie wierzymy, że to powiemy, ale tej historii zrobiłoby dobrze rozłożenie na dłuższe, około dwudziestoodcinkowe sezony.
Kiedyś obejrzałem pierwsze pół Metropolis, z postanowieniem doobejrzenia drugiego pół za jakiś czas. I tak minęło kilka lat, aż w końcu obejrzałem całe. I cóż, mogę powiedzieć, to ciekawa historia, której znajomość rzuci nowe światło na wiele nowszych fantastycznych tekstów kultury.
Druga część trzeciego sezonu Wiedźmina nie bolała. Nie była też jakoś bardzo dobra, ale przynajmniej dała się obejrzeć nawet z pewną dozą przyjemności.
Clever Boy: Po latach powróciła Futurama – bardzo na to czekałem. Cieszę się i dobrze się bawię, ale bez szału. Druga połowa najnowszego sezonu Wiedźmina była słabiutka. Cały odcinek Ciri tak mnie wynudził, że prasowałem sobie przy nim koszule do pracy. Ta część Wiedźmina była ok, ale ani nie ma zachwytu, ani rozczarowania.
ET: W wakacje kontynuowałam stawanie się pełnoprawną członkinią whosomowej sekcji trekowej, racząc się animowanym Lower Decks i klasycznym Deep Space Nine. Pierwsze zajęło mi dwa wieczory i z miejsca wskoczyło do szufladki jak-nie-lubię-animacji-tak-tę-uwielbiam. To ta opowieść, której bardzo potrzebowałam i w końcu ją dostałam – pokazująca, co się dzieje z tą przecież większością załóg opowieści z uniwersum Star Treka, która rzadko bywaja na mostku, nie ma własnych kajut i w serialowych i filmowych opowieściach robi co najwyżej za tło przygód tych stojących wyżej w hierarchii postaci. Przezabawne, przecudowne, przeurocze. DS9 to zdecydowanie poważniejszy kaliber. Ta bodaj najmroczniejsza trekowa opowieść totalnie ujęła mnie kreacją postaci – czy to Ziemianie, czy Bajorianie, czy Ferengi, czy Trillowie, czy Zmienni, czy w końcu Klingoni – wszyscy są po prostu cudowni i w większości tak bardzo do polubienia. Dodatkowo to tam jest jedna z najważniejszych kobiet serii – Kira Nerys – i jedna z najbardziej uroczych – Jadzia Dax. Na tę najlepszy z tych, które widziałam.
Zielona Małpa: Chciałam stać się częścią Barbieheimera, lecz udało mi się wypełnić plan jedynie w połowie. Wybrałam się na Oppenheimera i absolutnie tego nie żałuję, aczkolwiek zabrakło mi tu tego zachwytu, który sprawiłby, że miałabym ochotę obejrzeć film ponownie. Kolejnym ważnym wydarzeniem była premiera nowego sezonu Futuramy, który wciąż jeszcze co tydzień wychodzi z nowymi odcinkami. Lubię co tydzień siadać z mężem, który swoją drogą na początku tego roku zachęcił mnie do wspólnego obejrzenia wszystkich starszych odcinków, i spędzać czas na oglądaniu szalonych przygód Fry’a i jego przyjaciół.
dziewiętnastka: W te wakacje miały miejsce dwie premiery książkowe, co do których mam mocne poczucie, że powinnam je przeczytać przy najbliższej możliwej okazji. Szepczące w ciemnościach Zofii Krawiec interesuje mnie ze względów badawczo-akademickich. Natomiast Remake. Apokalipsa popkultury Michała Ochnika (znanego również jako Mistycyzm Popkulturowy) to absolutny wabik na wszystkie nerdowe osoby lewackie, do których też sama się zaliczam. I choć podejrzewam, że w trakcie lektury będę się miała ochotę z autorem kłócić, to jednak kurczę, kolegi po piórze i współwyznawcy Marka Fishera nie przeczytać? Trochę głupio.
Lady Kristina: Czwarty sezon serialu Cudotwórcy, noszący podtytuł Koniec czasów, skupił się na losach mieszkańców pewnego miasteczka w postapokaliptycznej przyszłości, przez co znalazło się tu wiele nawiązań do takich produkcji jak Mad Max czy Terminator, jak zwykle w humorystyczny sposób. Całość nie dorównuje poprzednim sezonom, ale i tak bawiłam się całkiem dobrze podczas oglądania.
Agnieszka: W lipcu ukazała się książka Siedmioro świętych bez twarzy M. K. Lobb (We need YA), przy której pracowałam. Polecam, bo jest… inna. Całkiem nietypowe z niej… postapo? Kryminał? Fantasy?
Rademede: Trochę bez zaskoczenia, bo mimo że ostatnie projekty ze świata Gwiezdnych Wojen mnie nie porwały, to Ahsokę oglądam. Sentyment do mojej ulubionej postaci zwyciężył. Przy czym ten serial to moim zdaniem, kolejny sezon Rebeliantów i jest robiony dla osób, które siedzą lub siedziały dość głęboko w fandomie Gwiezdnych Wojen i oglądały animacje, bo zupełnie nie ma przedstawienia postaci. Albo się wie o kim mowa i dlaczego, albo nie.
WYDARZYŁO SIĘ NA WHOSOME
To lato minęło pod znakiem matronackich konwentów! Wakacje rozpoczęliśmy od warszawskiego Bazyliszka (30 czerwca – 2 lipca). Relację z imprezy można przeczytać u nas na portalu, o tu. W połowie lipca reprezentacja redakcji w osobie Demona Bibliotecznego udała się na trzynastą edycję Fantasmagorii. O wyprawie do Gniezna i wrażeniach z konwentu przeczytacie pod tym linkiem: klik. Przełom lipca i sierpnia przyniósł kolejną edycję Skierconu, o którym więcej pisze Maple Fay. Koniec sierpnia zaś minął pod znakiem wrocławskich Dni Fantastyki. Przygotowania wspólnej relacji i galerii trwają, już teraz jednak możemy zdradzić, że wydarzenie to było zaiste fantastyczne.
Whosome objęło również matronatem Akademię Ransmoor autorstwa Katarzyny Tkaczyk. Jest to tak zwana powieść paragrafowa, co oznacza, że o jej fabule i zakończeniu decyduje osoba czytelnicza! (Oczywiście w ramach nakreślonych przez autorkę). Tytułowa Akademia, do której dostaje się główna bohaterka/postać gracza czytelnika, młoda wiedźma Medea Rockstar, pełna jest czarodziejskich istot nadprzyrodzonych i tajemnic… A tylko od nas zależy, ile z nich odkryjemy. Więcej o powieści dowiecie się z recenzji Maple Fay.
W gronie redakcyjnym omawialiśmy drugie sezony seriali Heartstopper i Good Omens. Ukazało się też mnóstwo autorskich tekstów, między innymi dwuczęściowe wprowadzenie do yuri od Perły, (klik, klik2), recenzja Sea of Thieves Nyarlathotepa czy analiza japońskiej queerowości w Ouran High School Host Club od dziewiętnastki. Gorąco zapraszamy również do lektury reszty działu Inne planety!
A co wydarzyło się w świecie Doctor Who? Oficjalnie zakończono zdjęcia do 14 serii, co oznacza start machiny promocyjnej. Między innymi BBC zaprezentowało publiczności nowy projekt sonicznego śrubokręta. Ukazało się wiele wywiadów z osobami związanymi z produkcją: z samym Piętnastym Doktorem, Ncuti Gatwą, z asystentami graficznymi serialu i storyboardzistą, a także z twórcami trwającego obecnie w whoviańskim uniwersum wydarzenia Doom’s Day. Niestety, pożegnaliśmy również Petera Daya – specjalistę od efektów specjalnych, który był obecny na planie Doctor Who od samego początku.
A jak wam popkulturowo minęły wakacje?

Wspólny profil redakcji Whosome.pl. Podpisujemy nim zbiorcze teksty, tłumaczenia, analizy i dyskusje.